Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 7

Jest! Harry uśmiechnął się, gdy Tom podszedł do ich stolika. Dokładnie na czas!

- Jesteś niecierpliwy, Harry. Co to spowodowało? - zapytał Tom z lekkim uśmiechem.

- Zamknij się - odrzekł Harry, chwytając jego bladą dużą dłoń i ciągnąc za sobą starszego czarodzieja.

- Hej! Harry, zwolnij! - Tom roześmiał się. Harry zwolnił nieco, ale i tak dwaj czarodzieje dotarli do Dziurawego Kotła w rekordowym czasie. Nastolatek nie zatrzymał się w środku, zamiast tego zdecydował się przejść prosto do wejścia na Pokątną. Tom tylko westchnął i pozwolił się ciągnąć dalej. Harry zatrzymał się przed małym sklepem z tabliczką z napisem "Magiczne Dowcipy Weasley'ów". Stanął, nagle zdenerwowany. Co, jeśli zaczną się o mnie martwić? I skontaktują się z Molly albo Dumbledore'em? Tom może mieć kłopoty!

- Nie mów mi, że nagle zmieniasz zdanie, Harry - drażnił się z nim Tom. Harry skubnął wargę, spoglądając na Czarnego Pana.

- Mogą zawiadomić mamę lub Dumbledore'a, jeśli uznają, że nie jestem bezpieczny.

- Jeśli tak się stanie, zostawię cię z nimi, zakładając, że jesteś w lepszych rękach, niż ze zwykłym, bezimiennym czarodziejem, takim jak ja. Jednak każdy, kto cię zna, powinien dokładnie wiedzieć, jak dobrze możesz się o siebie zatroszczyć, nawet z szalonym Czarnym Panem siedzącym ci na ogonie. - Harry uśmiechnął się.

- Lepiej miej nadzieję, że Czarny Pan nie usłyszy, jak nazywasz go szalonym, Tom. Słyszałem, że mu się to nie podoba.

- Pozwól, że powiem ci tajemnicę, panie Potter - powiedział Tom łagodnym głosem, rozglądając się, po czym pochylił się, by szepnąć mu do ucha. - Voldemort woli być postrzegany jako szalony. Zwykle to odstrasza wrogów.

- Nigdy nie zadziałało na mnie! - Poinformował go Harry i triumfalnie wyminął Czarnego Pana, stojącego przed wejściem do sklepu. Tom uśmiechnął się do siebie.

- Zauważyłem - poinformował powietrze, zanim podążył za młodym czarodziejem do środka sklepu z żartami.

- Harry! - Odezwały się jednocześnie dwa głosy. Bliźniaki szybko otoczyli czarnowłosego młodzieńca, gdy Tom tylko wszedł. Nie wyglądało na to, że zmiany w wyglądzie czarodzieja oszukały ich.

- Żyjesz!

- Wszyscy zaczęli się martwić, kiedy przestałeś wysyłać listy!

- Mama miała właśnie pozwolić nam cię znów uratować! - bliźniacy standardowo mówili jeden przez drugiego.

- Wszystko w porządku! Naprawdę! - Harry roześmiał się, walcząc z bliźniakami z wyćwiczoną łatwością. - Nigdy nie było lepiej.

Rudzielcy obejrzeli się na bezradnego Chłopca-Który-Przeżył. - Spowiadaj się nam, Potter - zaczęli jednocześnie tonem, którym zwykłe mówiła Molly. Czyli nieznoszącym sprzeciwu.

- Ech... - Harry westchnął. - Zostawili mnie w Londynie. W tym mugolskim, no i mam przebranie, albo coś, co powinno za nie uchodzić.

- Jest w porządku. To dobre przebranie przeciwko Sam-Wiesz-Komu i jego Śmierciożercom. Większość z nich nie zna cię wystarczająco dobrze, by cię rozpoznać, chociaż będziesz musiał uważać na ich dzieci - ostrzegł jeden z bliźniaków, a drugi ruszył do innego pomieszczenia.

- Jestem tego w pełni świadomy, Fred. Mogę sobie poradzić. - Harry prychnął.

- Nie o to się martwimy. Wszyscy wiedzą, że możesz się doskonale sobą zaopiekować. - Fred westchnął. - Niepokoiliśmy się brakiem kontaktu z tobą.

- Przepraszam. Znacie mnie. Lubię robić wszystko na własną rękę. Zresztą już skontaktowałem się z Hermioną.

- A czy wspomniałeś, że szwendasz się sam po ulicach Londynu? - Fred zapytał złośliwie. Harry skrzywił się.

- Miałbym to powiedzieć Hermionie? Czyś ty zwariował?

- No tak, właściwie - zgodził się Fred. - Powiedz, kim jest twój wysoki, ciemnowłosy i przystojny towarzysz? - Harry poczuł lekki rumieniec na opis mężczyzny.

- Tom, przestań się czaić - rozkazał starszemu czarodziejowi. Tom podniósł jedną brew do góry na widok rumieńca na twarzy Harry'ego, który tylko się powiększył.

- Nie czaiłem się, Harry. Pozwalałem ci omówić wszystko z twoimi kolegami w spokoju.

- Przedstaw nas - zaproponował drugi bliźniak, kiedy wrócił do głównego pomieszczenia. Harry westchnął.

- Tom, to jest Fred i George. Gred, Forge, to jest Tom, od kilku dni dotrzymuje mi towarzystwa. - Obaj bliźniacy długo patrzyli na czarodzieja, zanim skinęli głowami.

- Gdzie go znalazłeś, Harry? - zapytał Fred.

- Znam Toma od lat. Przypadkiem wpadliśmy na siebie pierwszego dnia, kiedy mnie tu zostawiono - poinformował bliźniaków. 

Tom uśmiechnął się. Rzeczywiście, on i Harry znali się od lat. Bardzo subtelny sposób, aby zdobyć zaufanie. To był cud, że ten młody człowiek nie był w Slytherinie.

- Och, świetnie - Fred westchnął, poddając się błagalnym spojrzeniom, które Harry kierował do nich, by przekonać ich, co do wiarygodności starszego czarodzieja.

- Masz. - George coś wyciągnął i Harry to wziął. Obejrzał mały wisiorek, marszcząc brwi.

- Co to jest? - Tom zajrzał przez ramię Harry'ego, żeby dobrze przyjrzeć się wisiorowi i spojrzał zszokowany na bliźniaków. To był mroczniejszy artefakt, niż można by oczekiwać po Weasley'ach. - Co to jest? - Powtórzył Harry.

- Ma to na celu uczynienie cię mniej zauważalnym w tłumie - wyjaśnił Fred. - Noś go, kiedy wychodzisz, żebyśmy poczuli się lepiej, dobrze?

- Nie jest nielegalny, prawda?

- Nie - odparł George.

- Jest ledwo legalny - poinformował Tom nastolatka. - Myślałem, że Ministerstwo wymagało na nie pozwolenia. - George wyciągnął kawałek pergaminu i pokazał go dwóm ciemnowłosym czarodziejom. Tom go wziął, ponieważ Harry był zbyt zajęty, obracaniem wisiorka między palcami.

- Zezwolenie jest na ten sklep. Jest przeznaczony do bezpiecznego transportu pieniędzy, naprawdę. Wszystkie sklepy na Pokątnej taki mają. Harry jednak ma obecnie większą potrzebę, niż my, a ponieważ jest naszym pomocnikiem finansowym, uważamy, że jest to legalne - wyjaśnił, gdy Tom czytał dokument. Tom zmarszczył brwi, gdy Harry zabrał pergamin z jego rąk.

- Ujęliście to tak, że może być legalny...

- Nigdy nie wiesz, kiedy przyda ci się takie coś - zgodził się Fred.

- Harry, włóż to. Działa tylko wtedy, gdy go nosisz - rozkazał George, zabierając pergamin od młodego czarodzieja, który próbował zrozumieć dokument. Harry spojrzał na niego groźnie, ale i tak włożył wisiorek na szyję.

- No i?

- Jesteś mniej zauważalny. To dobre zaklęcie. - Tom skinął głową.

- Im więcej ludzi w pobliżu, tym lepiej - poinformował młodego czarodzieja Fred, gdy George poszedł odłożyć dokument. - Zabierz go ze sobą do Hogwartu i wkładaj na czas pobytu w Hogsmeade.

- Albo jeśli zdecydujesz się nas odwiedzić - dodał George, wracając. - Będziesz starał się o uzyskanie licencji aportacyjnej po skończeniu siedemnastu lat, prawda?

- A czy mam jakikolwiek inny wybór? - odparł Harry beznamiętnie.

- Zawsze jest wybór - powiedział Tom chłopcu cicho. - Aportacja może ułatwić radzenie sobie z atakami szalonych czarodziejów, ale to nie znaczy, że musisz się tego nauczyć. W końcu udało ci się pozostać przy życiu przez prawie siedemnaście lat bez możliwości aportacji, więc chyba możesz żyć bez tej licencji.

- Uwielbiam, kiedy próbujesz mi dać inny wybór, gdy go nie mam - mruknął Harry. Bliźniacy, widząc i właściwie rozszyfrowując zdezorientowane spojrzenie na twarzy Toma, postanowili wyjaśnić.

- Harry nienawidzi świstoklików od czasu Turnieju Trójmagicznego...

- ...i nigdy też nie znajdziesz osoby, która posługiwałaby się siecią Fiuu, gorzej niż Harry.

- Nie ma nic do Testrali i hipogryfów...

- ...ale nie zawsze są pod ręką.

- To samo dotyczy mioteł...

- ...i latającego Forda Anglia.

- Latający Ford Anglia? - Tom roześmiał się. Harry uśmiechnął się.

- Tak. Ron i ja musieliśmy zabrać go do szkoły na drugim roku, ponieważ Zgredek zablokował nam wejście na peron. Powinien wciąż dziko jeździć po Zakazanym Lesie. Raz uratował nas od akromantul. - Tom zamrugał.

- Aragog?

- Tak. Nie byliśmy z Hagridem, więc doszli do wniosku, że mogą nas zjeść. - Tom prychnął.

- Oczywiście.

- Więc, Harry, dlaczego tu jesteś? - zapytał George.

- Cóż, poza tym, żeby powiadomić was, że mam się dobrze... Pomyślałem, że kupię trochę żartów, aby wypróbować je na niczego niespodziewających się mugolach...

- Nie zrobiłbyś tego! - jęknęli bliźniacy, ale ich oczy błyszczały złośliwie.

- Może bym zrobił. Kto wie? - Tom zakaszlał, brzmiąc podejrzanie jak „Ślizgon". Harry posłał mrocznemu czarodziejowi zirytowane spojrzenie, na które Tom uśmiechnął się niewinnie. Fred i George uśmiechnęli się do dwóch ciemnowłosych czarodziejów.

- Jakkolwiek przyjemnie jest oglądać, jak wiercicie sobie dziury w głowach, muszę to przerwać. Czyż nie chciałeś kilku dowcipów, mój drogi, Harry? - przerwał im Fred.

- Jestem pewien, że znajdziesz wszystko, cokolwiek byś nie potrzebował.

- Świetnie. - Harry spojrzał ostatni raz na Toma, zanim podążył za bliźniakami głębiej w sklep. Tom tylko się uśmiechnął i poszedł za nimi.

-~*~-

- Więc, Harry, gdzie się zatrzymałeś? - spytał Fred, gdy George pokazywał Tomowi coś, o co tamten zapytał.

- W małym mugolskim hotelu, niedaleko Dziurawego Kotła. Miłe miejsce, naprawdę. Nie zadawali żadnych pytań, a pokój jest miły i mam tam prywatność. Niewiele osób tam przebywa, mimo że jest lato.

- Prawdopodobnie bardziej popularne są bliżej Dziurawego Kotła.

- Pewnie tak...

- Dlaczego nie przyjedziesz do Nory?

- Voldemort, Fred - Harry westchnął. - Jestem prawie pewien, że jak tylko się dowie, to zaatakuje wasz dom, a doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że nienawidzę, jak ktoś jest przeze mnie narażony na niebezpieczeństwo.

- Wiem, wiem. - Fred przewrócił oczami. - Wiesz, że Dumbledore pozwoliłby ci zostać w Kwaterze Głównej lub Hogwarcie, gdybyś tylko zapytał.

- Nie zostanę ponownie w Kwaterze Głównej! - Warknął Harry. - I odmawiam spędzenia mojego wolnego od Dursley'ów lata w Hogwarcie. Jeszcze tylko kilka dni do moich urodzin. Kiedy będę mógł używać magii, wszystko będzie prostsze, wiesz o tym.

- Cóż, przynajmniej pozwól, żeby mama urządziła dla ciebie przyjęcie. Wiesz, że chciałaby i zrobiłbyś jej przyjemność.

- Zgadzam się - dodał Tom, gdy wraz z George'em dołączyli do pozostałych dwóch czarodziei z Gryffindoru. - Powinieneś spędzać więcej czasu ze znajomymi. Ja zapewne już cię nudzę. - Harry przewrócił oczami.

- Tom, zaufaj mi, nigdy nie będziesz nudny. Robisz zbyt wiele okropnych dowcipów.

- Cieszę się, że nie jestem nudny, tak sądzę... - Mężczyzna prychnął. Harry uśmiechnął się.

- No cóż, Tom, dlaczego też nie przyjdziesz? - zaproponował George, pakując rzeczy dla czarodziei. 

Harry i Tom w tym samym czasie potrząsnęli głowami i odpowiedzieli zgodnie. - Nie.

- Aw, dlaczego nie? Mama go pokocha! - poskarżył się George, uznając, że raczej polubił poczucie humoru Toma, po tym, jak mężczyzna użył na nim dowcipu, kiedy rudzielec nie uważał.

- Mam dużo pracy i muszę nadrobić zaległości. - Tom westchnął. - Zbyt wiele czasu poświęcałem na pilnowanie tego oto niesławnego Harry'ego Pottera.

- To miłe z twojej strony - drażnił się z nim Fred.

- W każdym razie, co robisz? - zapytał George.

- Tom jest Aurorem - powiedział szybko Harry. Tom zamrugał kilka razy, po czym skinął lekko głową. - Nie jest jednak ani wielkim fanem Voldemorta, ani ideałów Dumbledore'a. Nie zawracajcie sobie głowy. - Dodał chłopiec na koniec, gdy bliźniacy otworzyli usta, by zapytać go o dołączenie do Zakonu. Tom zmarszczył brwi, patrząc na chłopca.

- Nie wiedziałem, że robisz za moje usta, Harry. - Harry skrzywił się, gdy bliźniacy zwyczajnie roześmiali się.

- Cóż, Tom, to będzie piętnaście galeonów - poinformował mężczyznę George. Tom westchnął i oddał pieniądze.

- Powiedziałem, że znajdziesz coś do wykorzystania w swojej pracy!

- Harry, połowę z tych rzeczy zamierzam wykorzystać na tobie.

- Więc nie powinieneś mi o tym mówić.

- Potter, zamknij się.

- A więc, do urodzin? - włączył się Fred.

- Pewnie. Wyślijcie mi, o której mam się z wami tutaj spotkać.

- Oczywiście. Prawdopodobnie tata zabierze cię do Ministerstwa.

- Tak, tak. Jasne.

- Idealnie! - Fred złapał Harry'ego za ramię, podczas gdy George chwycił Toma i obaj zostali wyprowadzeni ze sklepu, gdy bliźniacy mówili jeden przez drugiego.

- Miłego dnia!

- Uważaj na obcych!

- Oczekuj od nas sowy!

- Uśmiechaj się!

- I nie zapomnij nosić tej rzeczy, kiedy jesteś na zewnątrz! - obaj wykrzyknęli, zanim zamknęli drzwi sklepu za Harrym i Tomem. Harry uśmiechnął się do Czarnego Pana.

- I co myślisz?

- Są szaleni, Harry.

- Ale też zabawni!

- Naprawdę? Auror? - spytał odwracając się bezpośrednio do niego.

- Pracujesz z mrocznymi czarodziejami i radzisz sobie z zaklęciami.

- Nigdy nie chciałem być Aurorem!

- Wiem. Ty chciałeś zostać Czarnym Panem. - Harry prychnął. - Chciałbyś się znaleźć w tym sklepie bez różdżki z bliźniakami?

- Zamknij się, Potter.

- Tak myślałem.

- Idiota.

- Dzięki. - Tom jęknął.

- Dokąd teraz?

- Cóż, przypuszczam, że możemy się rozdzielić i wrócić do domu.

- Świetnie. Spotkamy się jutro przed kawiarnią?

- Idealnie. - Tom skinął głową i potargał włosy Harry'ego.

- Nie oberwij Avadą, jak mnie nie będzie, albo, jeśli oberwiesz, to zostaw mi notkę, kto to był. - powiedział wesoło przed aportowaniem się z alei. Harry przewrócił oczami.

- Nie wiedziałem, że ci zależy, Riddle. Naprawdę. Zostawić mu notatkę. Co za idiota... - Harry westchnął i ruszył w stronę hostelu. Doprawdy... Notka?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro