Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 5

Dziękuję za zrobienie reklamy tego tłumaczenia!

= = = * ^ * = = =


- Och, cześć, Tom. - Tom usiadł naprzeciwko Harry'ego przy ich stałym stoliku przed kawiarnią.

- To jakie klątwy dzisiaj na siebie rzucamy? - Harry spojrzał na niego zdezorientowany. - O czym będziemy rozmawiać? - Tom westchnął. - Myślałem, że masz mózg.

- Obudziłem się późno, jeszcze nie myślę.

- Jesteśmy leniwi, co?

- Tak, Tom, jestem okropnie leniwy, dlatego jeszcze mnie nie zabiłeś.

- Och, dobrze, bądź sobie taki. - Tom machnął w kierunku kelnera i zamówił filiżankę mocnej, czarnej kawy. - Dlaczego jesteś taki zmęczony?

- Koszmary. - Harry wzruszył ramionami.

- Jakie? - Tom pochylił się do przodu. - Nie wysyłałem ci żadnych.

- Nie, nie wysyłałeś. - przyznał Harry z westchnieniem i delikatnie przetarł oczy, uważając na swoje szkła kontaktowe. - Śnię o ludziach, którzy umarli. Wiesz, moi rodzice, Cedrik, Syriusz, Cho i Marietta. - Tom pokręcił głową.

- Winisz siebie za ich śmierć, nie możesz sobie wybaczyć. - Harry spojrzał ostro na Toma.

- Co ty możesz o tym wiedzieć?

- Niewiele. - Tom przyznał. - Ale znam ciebie.

- I to rozwiązuje wszystko?

- Nie, nie sądzę, żeby tak było.

- Co znaczy twoje imię? "Voldemort", mam na myśli.

- Nie wiesz?

- Na pewno nie jest angielskie, a Hermiona nie była zainteresowana szukaniem tego.

- Być może powinieneś sam to sprawdzić.

- Dlaczego? Przecież mogę o to zapytać ciebie. - Tom uśmiechnął się.

- To prawda. Pochodzi z francuskiego. - Harry zamrugał kilka razy w ciszy.

- Z francuskiego... I co to znaczy?

- Możesz to sprawdzić.

- Tom!

- Harry! - Tom naśladował Harry'ego.

- Dureń.

- Sam możesz to sprawdzić, a potem możesz mi powiedzieć, co to znaczy, a ja powiem ci, czy masz rację.

- Mówisz tak jak Hermiona. - Tom skrzywił się.

- To boli. - Harry uśmiechnął się złośliwie.

- Dobrze ci tak. Inteligentny dupek.

- Musisz myśleć przez lato!

- Właśnie dlatego moi nauczyciele dają mi pracę domową, Tom.

- Czy już zrobiłeś swoją pracę domową?

- Nieee... Moja ciotka i wujek zamknęli moje książki. Znowu.

- Znowu?

- Tak. Robią to przez cały czas. To ich ulubione zajęcie.

- Dobry Merlinie. Co teraz?

- Nie mam zadań do odrabiania. - Tom jęknął.

- Potrzebujesz sowy.

- Dlaczego?

- Możesz zapytać swoją przyjaciółkę, Hermionę, co było do zrobienia przez wakacje.

- Ach.

- Nie patrz tak na mnie.

- Jak? Różnie na ciebie patrzę. - Tom spojrzał na Harry'ego.

- Tak, jakbyś mówił mi, że jestem zbyt mądry.

- Bo jesteś.

- Zamknij się.

- Hermiona - zanucił zielonooki.

- Prosisz się o klątwę, Potter. - Harry roześmiał się.

-~*~-

- Quidditch.

- Tylko nie to.

- Dlaczego nie? Nie lubisz Quidditcha?

- Nie, nie bardzo.

- Dlaczego?

- Przeszkadzał mi w nauce.

- Tom!

- Przeszkadzał! - Harry tylko popatrzył na niego. - Ugh... Przeszkadzał, kiedy chodziłem do szkoły.

- A teraz?

- Nie zacząłem nagle lubić Quidditcha tylko dlatego, że nie odczuwam już potrzeby studiowania każdej książki ze szkolnej biblioteki.

- Robiłeś to?

- Tak.

- Czy studiowałeś "Quidditch przez wieki"?

- Ta książka został dodana do biblioteki po moim odejściu, Harry.

- Z pewnością mieli jakąś książkę o Quidditchu w bibliotece, kiedy chodziłeś do szkoły.

- Była taka. Przeczytałem to cholerstwo raz i odłożyłem.

- Ale nie studiowałeś tego. - upierał się Harry.

- Czy ta rozmowa ma jakiś sens?

- Nie bardzo, chciałem tylko wiedzieć, co myślisz o Quidditchu.

- Kręcimy się w kółko.

- To bardzo fajne kółko. - Tom jęknął.

- Nie. Nie lubię Quidditcha. Czy możemy, proszę iść dalej?

- A co z Armaty z Chudley?

- POTTER! - Harry zachichotał.

-~*~-

- Jakie było twoje ulubione miejsce w Hogwarcie? - zapytał Harry, kiedy Tom przestał próbować go trafić klątwą, a mugole wokół nich zostali oblivowani.

- Biblioteka.

- Hermiona - zanucił ponownie Harry. Tom spojrzał na chłopaka ostro swoimi czerwonymi oczami.

- Pokój Wspólny Slytherinu, było tam ciemno i cicho.

- I zimno i po prostu strasznie!

- Kiedy byłeś w Pokoju Wspólnym Slytherinu?! - spytał nagle zszokowany.

- Ups...

- Harry...

- Na drugim roku, jeśli musisz wiedzieć.

- Jak?

- Och, Ron i ja weszliśmy tam jako Crabbe i Goyle, by dowiedzieć się, czy Malfoy wie coś na temat Komnaty.

- Zrobiliście Eliksir Wielosokowy na drugim roku?

- Cóż, tak, mieliśmy Hermionę.

- Jak dostaliście tę książkę? Jest w Dziale Ksiąg Zakazanych.

- Lockhart.

- Och, Merlinie! - Tom zasłonił oczy z jękiem.

- Hermiona była w nim zadurzona.

- Nie musiałem o tym wiedzieć, Harry.

- Zapewne nie chciałeś o tym słyszeć, ale ja musiałem to powiedzieć - zachichotał Potter.

- Jasne...

- Oczywiście. - Tom wydał kolejny jęk.

- Stworzyłem potwora...!

- Dokładnie!

- Powinienem cię przekląć.

- Cóż, ostatnio, skoro nie pamiętasz... To trafiłeś w tamten stolik. - Harry uśmiechnął się złośliwie, wskazując wymieniony przez siebie mebel. - I ci biedni mugole.

- Zamknij się, Potter.

- I wtedy musiałeś zrobić kolejne masowe Obliviate!

- Potter... - powiedział ostrzegawczo.

- Nie wiedziałem, że jesteś w tym taki dobry...

- Potter! - warknął.

- Tak, Tom? - spytał niewinnie Harry.

- Zamknij się.

-~*~-

- Widzisz tamten budynek?

- Oczywiście, że tak, nie jestem ślepy.

- Zdejmij swoje szkła kontaktowe i powiedz to jeszcze raz.

- Ha, ha - odpowiedział sucho Harry. - No, i co z tym budynkiem?

- To biblioteka. Dowiedz się, co oznacza "Voldemort".

- Już idziesz?

- Praca, Harry. Na pewno pamiętasz?

- Aaa... Jasne.

- Idź i znajdź sposób na nawiązanie kontaktu z tą swoją mugolską przyjaciółką. I zdobądź pracę domową.

- Dlaczego się tym aż tak przejmujesz?

- Może będę mógł ci pomóc.

- Co by Snape powiedział, gdyby dowiedział się, że pomagałeś mi w pracy domowej z jego przedmiotu?

- Poszedłby powiedzieć Dumbledore'owi, że cię nastawiam przeciwko niemu.

- Miałby rację. Przez ciebie kupiłem książkę o Czarnej Magii.

- Idź już. Poza tym to tylko teoria.

- Masz mnie już dość?

- Tak!

- I dobrze!

- Bo cię przeklnę.

- Och, idź pocruciatusować Glizdogona w moim imieniu.

- Z radością. Krzyczy głośniej niż ty.

- Dziękuję, tak myślę.

- Oczywiście.

- A więc jutro. - Harry kiwnął głową i odszedł do biblioteki. Mimo że był Czarnym Panem, to Tom nie był aż taki zły. 

Przynajmniej przez większość czasu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro