Chapter 47
Harry uśmiechnął się do absolwentów-Juniorów siedzących w kręgu. Hermiona i Neville siedzieli na krzesłach poza kręgiem, każdy z bliźniakiem w ramionach. - To będzie nasze ostatnie spotkanie tutaj, na terenie Hogwartu - zaczął, spacerując po okręgu. - Odtąd spotkania będą odbywać się w Slytherin Manor lub Malfoy Manor. Naszyjnik będzie parzył, kiedy zostaniecie wezwani.
- Harry, dlaczego nie ma tu szóstorocznych? - zapytał ponuro Terry.
- Terry, dlaczego mnie przesłuchujesz? - Harry spytał lekko, zatrzymując się, by spojrzeć mu w oczy. Terry pierwszy odwrócił wzrok, a Harry skinął głową, po czym wrócił do spacerowania i rozmowy. - Aby odpowiedzieć na pytanie Terry'ego, szóstorocznych tu nie ma, bo to ich nie dotyczy. Wszelkie spotkania dla nich nadal będą odbywać się w Hogwarcie. Wy wszyscy będziecie już poza szkołą i spotkania będą poza szkołą.
Harry zatrzymał się na drugim końcu kręgu naprzeciw Neville'a i Hermiony i rozejrzał się. - Odtąd będziecie uczestniczyć w pełnych spotkaniach Śmierciożerców i są szanse, że nie zawsze tam będę. Voldemort to ten, którego słuchacie, jeśli mnie nie będzie, oczywiście zawsze ustalamy wcześniej, wspólnie takie rzeczy. Jak zawsze było w przypadku Juniorów, nie będę oczekiwać, że będziecie uczestniczyć w rajdach, zamiast tego będziecie nadal zdobyć informacje dla Mrocznego Zakonu, rekrutować innych ludzi i pomagać w inny sposób.
- Jeśli kiedykolwiek będę was do czegoś potrzebować, skontaktuję się z wami. Czasami wiadomości mogą przychodzić do was w dziwnych momentach i na różne sposoby. Moim znakiem zawsze będą skrzyżowane różdżki, zielona i czerwona. Znakiem Voldemorta jest Mroczny Znak. Te symbole powiedzą, od kogo pochodzi wiadomość. Jeśli ktoś z was musi skontaktować się ze mną, nie musicie czekać do spotkania, wyślijcie wiadomość do mnie lub Voldemorta w akceptowalny sposób. Jeżeli nie możecie znaleźć takiego sposobu, wyślijcie mi sowę i miejcie nadzieję, że odbiorę ją, zanim zrobi to Zakon.
- Nieobecność na spotkaniu lub poważne spóźnianie się nie będą mile karane, szczególnie jeśli mnie tam nie będzie. Jak jestem nieobecny, obowiązują zasady Voldemorta i gwarantuję, że rzuci na was Crucio, jeśli nie macie odpowiedniej wymówki. W waszym najlepszym interesie jest aby przychodzić punktualnie na spotkania. Tego, którego ja przyłapię na spóźnieniu lub nieobecności, prawdopodobnie dostanie tylko upomnienie, ale nie uratuję waszych skór, jeśli Voldemort się wkurzy. Miejcie to na uwadze.
- Pytania?
- A co z Blaise, Draco i mną? - Zapytał Teodor.
- Jesteście Juniorami - zapewnił Harry trzech Ślizgonów. - Odpowiadasz przede mną, zanim pójdziecie do Voldemorta. Czasami możecie zostać zmuszeni do uczestnictwa w nalotach, aby zachować waszą pozycję w tajemnicy, ale zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyście nie musieli chodzić na rajdy. Będziecie mieli dostatecznie wiele roboty, aby Dumby nadal sądził, że szpiegujecie.
- Jeśli mamy coś pilnego i musimy się z tobą skontaktować, jak mamy to zrobić? - zapytała Lisa. - Informacje zagrażające życiu czy coś takiego?
- Jestem pewien, że wszyscy już doszli do tego, gdzie będę pracować, we wrześniu - Harry obdarzył ich krótkim uśmiechem. - Jeśli jest to tak pilne, przyjdźcie do mnie natychmiast. Szybka wymówka, na przykład, że macie informację dla Zakonu, pozwoli wam nawet miną Dumby'ego. Już go uprzedziłem, że... Mam przyjaciół na siódmym roku, którzy zaoferowali mi pomoc w uzyskaniu informacji z Ministerstwa, ale nie chcą dołączać do Zakonu Feniksa. Będzie zadowolony z odkrycia jednego z moich przyjaciół.
- Ale wtedy bądźcie ostrożniejsi - dodała łagodnie Hermiona. - Dumbledore wtedy będzie was uważniej obserwować.
Harry ponuro skinął głową. - Spróbujcie znaleźć inny sposób niż przychodzenie do Hogwartu, proszę. Utrudniłoby wam to tylko życie.
Gerda głośno zabulgotała, jakby rozmawiając ze swoim ojcem chrzestnym, a wszyscy się zaśmiali.
Harry podszedł i wziął dziecko od Neville'a, który westchnął z ulgą. - Nie jesteś po prostu urocza?- gruchał, tuląc ją i wędrując z powrotem na swoje miejsce. - Coś jeszcze?
Grupa siódmorocznych spojrzała po sobie. - Nie. - Susan wzruszyła ramionami i ponownie spojrzała na Harry'ego. - Myślę, że już wszystko wiemy.
Harry uśmiechnął się. - Cudownie. Teraz, ostrzegam, planuję coś mega na ukończenie naszej edukacji. Nie zdziwcie się, jak zacznie się dziać coś dziwnego. - Sugestywnie poruszył brwiami. - Możecie iść.
- Jesteś okropny - oświadczyła Hermiona, podchodząc do swojego przyjaciela, Galvin spał spokojnie w jej ramionach. Neville podszedł do nich i z radością podał Harry'emu torbę.
- Jesteś zaskoczona? - zapytał dokuczliwie Harry, wyciągając butelkę z torby i podając ją małej dziewczynce, po czym zawiesił torbę na ramieniu.
- Nie powinnam - zgodziła się Hermiona. - A więc wracamy do pokoju?
- Tak mi się wydaje. Nev, powiedziałeś, że musisz porozmawiać z Severusem, prawda?
- Tak... - Neville rozejrzał się nerwowo po wycofujących się Juniorach.
Harry uśmiechnął się szeroko. - Pan!
Ślizgonka spojrzała na Harry'ego z uśmiechem. - O co chodzi, szefie?
- Czy możesz zabrać Neva do Severusa i upewnić się, że stary dupek nie oderwie mu głowy?
- Oczywiście!
Harry skinął głową Neville'owi, który wyglądał, jakby Boże Narodzenie przyszło wcześniej. - Więc powodzenia. Jeśli Sevvie będzie denerwujący, wyślijcie go do mnie, a ja sobie z nim porozmawiam.
- Jeśli ten mężczyzna będzie normalny, będę ropuchą - mruknęła Hermiona, gdy Neville pomachał i pobiegł z Pansy.
- Zastanawiałem się nad tym rechotaniem - dokuczał Harry, a jego oczy błyszczały jasno. Z trudem uchylił się przed uderzeniem. - Przestań. Zaskoczysz biedną Gerdę.
- Zepsujesz to dziecko - Hermiona westchnęła, kiedy udali się na platformę, prowadzącą do Wieży Gryffindoru.
- Wiedziałaś, że to zrobię - Harry odparł lekko, zbliżając się do niej. - I zepsuję ich oboje.
- Będą absolutnymi koszmarami, kiedy będą starsze. Coś między tobą a Gin.
- Ach. I będą Ślizgonami, jeśli Marcus ma coś do powiedzenia.
- Mówiąc o tym, gdzie jest Marcus? Zazwyczaj jest na spotkaniach.
- Spotkanie nauczycielskie w ostatniej chwili, czy jakoś tak. Myślę, że Dumby chciał z nim porozmawiać. - Harry wzruszył ramionami i skinął głową na platformę. - Do góry, Herm.
- Nie, idź pierwszy. Ja nigdy nie mogę otworzyć tych drzwi - Hermiona westchnęła bezradnie.
- Oczywiście. - Zielonooki czarodziej uśmiechnął się lekko i stanął na poduszce powietrznej. Chwilę później on i Gerda zbliżali się do Wieży Gryffindoru, a dziecko bulgotało radośnie po drodze. Harry uśmiechnął się do niej. - Widzisz, ty i ja uwielbiamy jeździć tym sposobem, prawda, kochanie? Mamusia jest po prostu głupia.
Gdy platforma dotarła na miejsce w Wieży, nastolatek wszedł na solidny grunt i zszedł po schodach do pokoju wspólnego. Tam spotkał się z wieloma uśmiechami i jedną bardzo zirytowaną siostrą. 'Gdzie byłeś?!' Zawołała wściekle Gin.
Harry westchnął. - Chodź ze mną do pokoju - mruknął, kładąc wolną rękę na jej ramieniu. Gin zmarszczyła brwi, po czym kiwnęła głową i podążyła za bratem. Po wyjściu z pokoju wspólnego, Harry ponownie powiedział: - Zwołałem spotkanie.
'Nie chciałeś mnie tam?' zapytała młoda czarownica z bólem.
- Nie, Gin, nie. - Harry zatrzymał się i przyciągnął rudą do jednorękiego uścisku, podczas gdy Gerda mamrotała bzdury. - Musiałem porozmawiać z siódmorocznymi o spotkaniach po zakończeniu roku. Musieli wiedzieć o kilku sprawach, o których ty i Luna nie powinnyście się jeszcze martwić, to wszystko.
- Ach, braterska miłość - Hermiona westchnęła zza nich. Dwóch przywódców Juniorów rzuciło czarownicy ciemne spojrzenia, gdy ta uśmiechnęła się do nich.
- Słucham, Herm? - zapytał Harry uprzejmie, kiedy konkurs gapienia się zakończył.
Uśmiech Hermiony zniknął. - Profesor McGonagall szuka nas obu, Harry. Mówi, że Dumby chce z nami porozmawiać.
Harry zmarszczył brwi. - Dobra. Chyba nie ma sensu kazać mu czekać dłużej.
'Głupi starzec niszczy wszystko.' Narzekała Gin, gdy ona i Harry podążyli za Hermioną.
- Zauważyłaś to, prawda? - Harry odpowiedział sucho.
'Nie da się nie zauważyć.'
- Ach, w końcu jesteście - powiedziała Minerwa, widząc ich.
- To zajęło tylko dwie minuty, profesor - odpowiedział Harry z szerokim uśmiechem. - Z pewnością "w końcu" to niewłaściwe słowo.
- Pan, panie Potter jest zagrożeniem dla zdrowych ludzi w tej szkole - oświadczyła Minerwa.
- Mam nadzieję, że nie zaliczasz się do nich, profesor - odpowiedział Harry dokuczliwie.
Minerwa bezradnie potrząsnęła głową. - Chodźcie, wasza dwójka.
Harry potrząsnął nieznacznie głową na Gin, gdy otworzyła usta, by poprosić o dołaczenie. Rudowłosa skrzywiła się, ale milczała. Harry posłał jej smutny uśmiech, po czym podszedł do Hermiony i poszedł za ich głową domu z pokoju wspólnego.
-~*~-
- Proszę usiądźcie - powiedział lekko Albus, gdy jego zastępczyni wprowadziła dwójkę siódmorocznych do jego biura.
Harry natychmiast zajął miejsce, rzucając dyrektorowi ostre spojrzenie. Hermiona jednak zatrzymała się, żeby się rozejrzeć. - Herm - wymamrotał Harry, kiedy Prefekt Naczelna ruszyła w kierunku półki z książkami przy jednej ze ścian.
Hermiona podskoczyła i pospieszyła do wolnego krzesła obok Harry'ego, rumieniąc się lekko. Galvin zachichotał, gdy Harry ukrył uśmiech. - Zamknij się Harry.
- Nic nie powiedziałem.
- Ale pomyślałeś.
- Heh...
Minerwa odchrząknęła, zwracając uwagę dwóch uczniów na siebie i uśmiechniętego Albusa. - Pokłócicie się później.
- Przepraszamy - odpowiedział Harry, zanim spokojnie spojrzał w migoczące niebieskie oczy dyrektora. - O co chodzi?
- Uważam, że powinieneś powiedzieć pannie Granger, co będziesz robić w przyszłym roku - odpowiedział Albus.
Harry przewrócił oczami, zanim zwrócił się do swojej najlepszej przyjaciółki. - Herm, jestem pewien, że już się domyśliłaś. Jak myślisz, co będę robił w przyszłym roku?
Hermiona zamrugała przez chwilę w kierunku Chłopca-Który-Przeżył, zanim odpowiedziała: - Będziesz uczył Obrony przed Czarną Magią, tutaj w Hogwarcie.
Harry usiadł na swoim miejscu i posłał dyrektorowi zadowolony uśmieszek. - Mówiłem, że się domyśli. - Gerda wydała głośny pisk, jakby w porozumieniu ze swoim ojcem chrzestnym.
Albus westchnął. - Mówiłeś. - Odwrócił się do Hermiony, która marszczyła brwi w zamyśleniu. - Harry poprosił, żebym pozwolił ci tu zostać w przyszłym roku. Rozmawiał z personelem i upewnił się, że zawsze będziesz miał coś do zrobienia, kiedy tylko zapragniesz.
Harry skinął głową, gdy oczy Hermiony wypełniły się łzami. - Pamiętaj, Herm, jesteś rodziną - powiedział cicho. - Poza tym będę potrzebował pomocy w ocenianiu esejów.
Hermiona wydała z siebie dziwny dźwięk, zarazem szloch i śmiech. - Ty jesteś potworem.
- Dziękuję.
Tym razem Hermiona zaśmiała się głośno.
-~*~-
- Gdzie on jest? - Morag syknęła do Neville'a.
- Harry? - Neville wzruszył ramionami. - Nie mam pojęcia. Nic mi nie mówił.
Mandy odchyliła się na krześle, wciąż zwrócona do przodu. - Znając Harry'ego, robi coś złego. Spójrzcie, Marcus jest jedynym, który nie wygląda na zmartwionego jego nieobecnością.
- Mandy, proszę... - Susan zaczęła się odwracać. Zamarła, otwierając usta, gdy coś zobaczyła.
- Co...? - Mandy odwróciła się, by spojrzeć. Jej oczy rozszerzyły się, gdy ujrzała tą postać. - Och, do diabła, proszę nie mówcie mi, że on to zrobił...
- Zrobił to. - Susan wyszeptała z przerażeniem.
Lavender, Gregory, Neville i Morag również odwrócili się, by spojrzeć. Kiedy Lavender zaczęła ciężej oddychać, Mandy otrząsnęła się z otępienia i pośpieszyła, by zapewnić Gryfonów, że to tylko Harry, a nie prawdziwy Voldemort.
W drzwiach Wielkiej Sali stała postać, która mogła być bardzo zabawna, ale także dośyć przerażająca, ponieważ stał tam Voldemort, o płaskim nosie i szkarłatnych oczach, zgarbiony tak, że wydawał się niższy, z gigantycznymi, okrągłymi okularami nałożonymi na ledwo widoczną końcówkę nosa, poza tym nosił szaty Gryffindoru a blizna w kształcie błyskawicy znajdowała się na środku jego czoła. Brakowało mu tylko słynnych roztrzepanych włosów na bardzo bladej głowie "Czarnego Pana".
Gdy ludzie zaczęli się odwracać, aby dowiedzieć się, w co wpatruje się sześciu absolwentów i duża liczba nauczycieli w mieszaninie szoku i przerażenia, Tom wstał i skinął na czarodzieja stojącego w drzwiach, wskazując na czubek własnej głowy. Fałszywy Voldemort wyciągnął rękę, by dotknąć jego głowy, potem zamarł, a jego oczy rozszerzyły się z przerażenia na to, o czym zapomniał. Wyciągnął kawałek sznurka z rękawa szaty i przekształcił go w niechlujną perukę, zanim zarzucił ją na głowę. Tom jęknął i usiadł, gdy fałszywy Czarny Pan ruszył korytarzem, uśmiechając się wesoło i machając.
Albus patrzył, aż jego uczeń usiądzie, zanim się do niego odezwał. - Harry, czy to było konieczne? - zapytał sucho.
- Hm? - Harry zamrugał w kierunku dyrektora. - Tak, ale wyjaśnię to w moim przemówieniu, jeśli nie masz nic przeciwko, Dumby. - Uczniowie wokół niego odetchnęli z ulgą na bardzo podobną do Harry'ego odpowiedź na pytanie.
- Dobrze../. - Albus westchnął, wchodząc na podium. - Kolejny rok się kończy i kolejna klasa pełna wspaniałych studentów...
- Z jednym wyjątkiem - zawołał Seamus, wskazując na chłopca, który siedział przed nim stronie. Harry odwrócił się i pstryknął współlokatora palcem w środek czoła z irytacją. Wielka Sala wypełniła się śmiechem.
- Tak, cóż, pan Potter i ja będziemy mieć później miłą pogawędkę o spóźnieniu się na uroczystość ukończenia szkoły - Albus zachichotał. Gdy śmiech ucichł, podniósł ręce do góry. - Witajcie, rodziny, przyjaciele i studenci na ceremonii rozdania dyplomów z okazji ukończenia nauki w Hogwarcie w 1998 roku! - Po tym rozległy się głośne okrzyki, a Albus czekał, aż wszystko ucichnie, i kontynuował. - To była długa, trudna droga dla nas wszystkich, ale mogę powiedzieć, że była tego warta. Każda chwila była nową przygodą, a jeśli nie była nową, to przynajmniej nie była nudna!
- Teraz oddaje głos pannie Hermionie Granger, naszej Prefekt Naczelnej, która zgodziła się wygłosić przemówienie. - Albus skłonił się, usiadł ponownie na swoim miejscu, a potem Hermiona z uśmiechem weszła na scenę.
- Koledzy, rodzice i przyjaciele. Witamy. - Uśmiechnęła się, gdy kilka osób wiwatowało, czekając na ciszę, zanim znów się odezwała. - Mój pierwszy dzień w Hogwarcie wspominam jako ekscytujące nowe doświadczenie. Tyle było do nauczenia! Pamiętam moich pierwszych przyjaciół, Harry'ego Pottera i Ronalda Weasleya, i naszą pierwszą przygodę, Kamień Filozoficzny. Wszyscy myśleliśmy, że profesor Snape był tym, który pomagał Voldemortowi, skoro był takim złym dupkiem. - Hermiona uśmiechnęła się, gdy pokój wypełnił się śmiechem, a Severus bezradnie potrząsnął głową. - Myliliśmy się. Byliśmy wtedy młodzi i głupi.
- Z biegiem lat wszyscy nauczyliśmy się wielu rzeczy. Nauczyłam się o przyjaźni, odwadze, zaufaniu, zrozumieniu i sobie. Inni studenci bez wątpienia nauczyli się innych rzeczy. Widziałam śmierć i walczyłam ze złem, i przeżyłam, żeby o tym opowiedzieć. Zmierzyłam się ze swoimi obawami i zaprzyjaźniłam się z jednymi z najlepszych ludzi na świecie, a także z najgorszymi. Mogę szczerze powiedzieć, że w Hogwarcie dorosłam tak, jak nigdzie indziej nie dałabym rady.
- Przeszłam drogę od dziecka do kobiety. Od nieznośnej Panny-Wuiem-To-Wszystko, do osoby, która może przyznać, że nie zawsze zna odpowiedź. Od samotniczki do najlepszej przyjaciółki. Od naśladowcy do liderki. Od tej, która nie może się sama bronić, do tej, która chroni innych. Jestem gotowa stawić czoła światu, podobnie jak ci, którzy stoją przy mnie dzisiaj. Mogę mieć tylko nadzieję, że świat jest gotowy dla nas. - Hermiona kiwnęła głową publiczności, która wiwatowała, schodząc ze sceny i wracając na swoje miejsce obok Anthony'ego.
Minerwa skinęła głową. - Dziękuję, panno Granger. To było piękne - powiedziała, ponownie klaszcząc z resztą publiczności. Gdy zapadła cisza, zaczęła mówić. - Z przyjemnością uczyłam ten rocznik. Wszyscy oni przynieśli coś wyjątkowego do mojej klasy i wszyscy zrobili to na swój sposób. Niektórzy bardziej wyjątkowi niż inne. - Spojrzała znacząco na Harry'ego, który uśmiechnął się w odpowiedzi. - Mówiąc o tym, myślę, że teraz przyszła kolej na pana Pottera. - Westchnęła, zanim wróciła na swoje miejsce.
Harry podszedł do podium z pewnością siebie, szkarłatne oczy błyszczały niebezpiecznie, gdy zajmował miejsce przed mównicą. - Witajcie. Pozwolę sobie najpierw przeprosić ludzi, którzy wyglądali na absolutnie przerażonych. Marcus i ja próbowaliśmy ułatwić to na tyle, aby mieć odrobinę humoru, ale też nie wywołać zbyt dużego zamieszania. Ponieważ nikt nie zemdlał, zakładam, że tak było dobrze, co? - Harry uśmiechnął się lekko, gdy sala wybuchnęła śmiechem. - Ale, jak powiedziałem, istnieje powód tego absurdalnego wejścia. Powód jest w rzeczywistości dość prosty. Myślę, że musicie być świadomi tego, z kim masz do czynienia.
- Jestem Lordem Voldemortem - powiedział mi kiedyś szesnastoletni chłopiec. Ten chłopak był wspomnieniem chłopca, który chodził do Hogwartu ponad pięćdziesiąt lat temu. Nazywał się Tom Riddle i był jednym z najbardziej błyskotliwych uczniów. Lubimy żartować, że Hermiona jest wszechwiedząca, ale nawet ona musiała przyznać, że w porównaniu do młodego Lorda Voldemorta, nie wiedziała nic. Za mną jest co najmniej trzech nauczycieli, którzy chodzili do tej szkoły w tym samym czasie co Tom i profesor Dumbledore nauczał Transmutacji. Powiedziano mi więcej razy, niż mogę zliczyć, że Tom był dobrym chłopcem, ale coś się stało i w końcu został Czarnym Panem, Lordem Voldemortem.
- Kilka razy spotkałem się zarówno z Voldemortem, jak i Tomem Riddle'em. Żaden z nich nie był miły i nie byłbym kimś, kogo mógłbym nazwać przyjacielem. W rzeczywistości obojga mogę nazywać moim wrogiem. - Harry zatrzymał się, by rozejrzeć się po morzu kamiennych twarzy. - Teraz pewnie chcecie usłyszeć, co ta mowa ma wspólnego z czymkolwiek, więc przejdę do sedna, co?
- W przyszłym roku poprowadzę klub w Hogwarcie, którego zajęcia odbywać się będą w każdą sobotę po obiedzie. Ten klub będzie otwarta dla wszystkich czarownic i czarodziejów w Wielkiej Brytanii, bez względu na ich wiek i wykształcenie, ale prosimy chociaż o umiejętność machania różdżką. - Uśmiechnął się. - W tym klubie wraz z kilkoma nauczycielami i niektórymi członkami tego roku, nauczę was wszystkiego, co naszym zdaniem powinniście wiedzieć, aby walczyć z Voldemortem. Aurorzy nie zawsze będą obok, aby chronić was, gdy Voldemort zapuka do waszych drzwi. Zakon Feniksa nie zawsze będzie w stanie ci pomóc, gdy będziecie na zakupach. I powiem wam, że Śmierciożercy nie zatrzymają swojego ataku, abyś ty mógł spróbować rzucić Urok Tarczy sześć lub siedem razy, ponieważ po prostu nie dajecie rady. Musicie wiedzieć, jak rzucić ten urok za pierwszym razem, a także użyć go do ochrony innych osób, które nie mogą wykonać zaklęcia tarczy.
- Proszę was, pomóżcie nam w tej walce z Voldemortem. Będę na samym przedzie, obiecuję to, ale muszę wiedzieć, że ktoś za mną stoi, zestrzeliwując Śmierciożercę który się do mnie podkrada od tył, a ja walczę z pięcioma innymi. - Westchnął i nagle przekształcił się ponownie w siebie. - Teraz, gdy wszystko, na co chciałem położyć nacisk, skończyło się, myślę, że znów stanę się sobą, żeby powiedzieć wam wszystko inne - powiedział, odwołując zaklęcie transmutujące z peruki. - Anthony uprzejmie zrezygnował z przemówienia, aby pozwolić mi sprawić kłopoty godne samym bliźniakom Weasley, o których wiem, że są gdzieś tutaj. Pamiętaj, aby uważać na to, co jecie i pijecie!
- W każdym razie, po tych wszystkich niesamowitych rzeczach, które powiedziała Herm, tak naprawdę nie mogę wymyślić niczego, co by to zwieńczyło. To znaczy, kto mógłby przewyższyć Hermionę? Cóż, Ron, ale na razie to zignorujemy. - Uśmiechnął się szeroko do Hermiony, która marszczyła nos. - Nie narzekam, Herm. W końcu mam z tego dwójkę pięknych chrześniaczków!
- Harry Jamesie Potterze, będziesz martwy, kiedy dostanę cię w swoje ręce! - Hermiona krzyknęła, uśmiechając się.
Harry ukłonił się. - Każdy nauczyciel był świetny na swój sposób. Od mistycznej i nieco zwariowanej Trelawney, po surową, nigdy się nie uśmiechającą, Nie-Zaśmieję-Się-Nawet-Jak-Opowiedz-Najśmieszniejszy-Żart-Na-Planecie McGonagall! Od dzikiego i szalonego Dumbledore'a, który jak wszyscy wiemy, nie ma wyczucia do kolorów, do wściekłego,wiecznie niezadowolonego Snape'a, który musi być ślepy, ponieważ w jego szafie są tylko czarne ciuchy! Od malutkiego Flitwicka, do ogromnego Hagrida, od złej ropuchy Umbridge, która niczego nas nie nauczyła, do miłego, starego wilkołaka Lupina, który nauczył nas wszystkiego, co sam wiedział! Od wiecznie paranoicznego Moddy'ego, który niczego się nie boi do jąkającego się Quirrella, który bał się własnego cienia! Od ekscentrycznego Lockharta, który nawet nie potrafił rzucić prostego zaklęcia, do wspaniałego i wiecznie spokojnego Brutúsa, który znał kilku Mrocznych Czarodziejów osobiście i potrafił ich nawet pokonać! Uwielbiałem każdą chwilę mojego pobytu tutaj w Hogwarcie. Tak naprawdę, podobało mi się to tak bardzo, aż pozwoliłem dyrektorowi Dumbledore'owi namówić mnie do nauczania tutaj w przyszłym roku, aby każdy mógł czuć się bezpiecznie wiedząc, że będziemy mieli co najmniej jeszcze jednego kompetentnego nauczyciela na stanowisku Obrony przed Czarną Magią!
- Teraz wystarczająco dużo nagadałem i znów sprawiłem, że poczuliście się weselsi po tym, jak zaczęliście być tacy ponurzy, więc dlaczego nie usiądziecie i nie pozwolicie personelowi robić swoich rzeczy! - Harry opuścił podium i usiadł na swoim miejscu z szerokim uśmiechem.
- Dziękuję, panie Potter, za przemówienie w tym jakże oryginalnym stylu - powiedział Albus, gdy wraz z czterema głowami domów znaleźli się na podeście. Poczekał, aż śmiech ucichnie, zanim ponownie zaczął mówić. - Dla tych z was, którzy nigdy nie byli na ukończeniu szkoły w Hogwarcie, pozwólcie, że powiem coś o tym, co będziemy robić. Ja i nasze cztery głowy domów, wydamy świadectwa ukończenia szkoły. Następnie przekażę kilka specjalnych nagród. Na zakończenie wszystkiego, mamy bankiet pożegnalny wzdłuż przeciwległej ściany.
- Teraz pierwszy na naszej liście absolwentów: Anthony Goldstein! - Anthony wstał z fotela i wziął swój certyfikat od Albusa, uścisnął dłoń starego dyrektora, po czym odszedł od szeregu i uścisnął dłoń każdej z głów domów. - Panna Hermiona Granger! - Albus zawołał, gdy Anthony wrócił na swoje miejsce. Hermiona poszła w ślad za drugim Prefektem, ale zamiast uścisku dłoni Hermiona przytuliła się do McGonagall.
Hannah, Terry, Ernie, Draco, Pansy, Padma i Parvati postępowali zgodnie z tym samym wzorcem, jednak obie panny Patil i Hannah uściskały głowy swoich domów. Kiedy nadeszła kolej Harry'ego, wziął swój certyfikat, a następnie mocno uściskał Albusa, ku radości dyrektora, i uścisnął zarówno Minerwę, jak i profesor Sprout, dodając pocałunek w policzek, i uścisnął profesora Flitwicka, po czym przytulił i klepnął w głowę Severusa, śmiejąc się, gdy profesor Eliksirów mruknął coś pod nosem. Reszta sali również się zaśmiała, gdy Harry wrócił na swoje krzesło, a Severus spojrzał w górę, jakby prosząc o cierpliwość.
Pierwsza była Minerwa, wymieniając alfabetycznie członków swojego domu, a następnie pozwoliła Sprout, Flitwickowi i Severusowi zrobić to samo. Wszyscy uczniowie postępowali podobnie jak poprzedni, dziewczyny przytulały swoich ulubionych nauczycieli, o ile nie był to ponury profesor Eliksirów i wszyscy ściskali ręce wszystkich nauczycieli. Jedynymi chłopakami, którzy przytulili się do swoich głów domów, byli Neville i Seamus.
Po ukończeniu rozdawania certyfikatów, Albus ponownie zajął centralne miejsce z dużo mniejszą garstką papierków. - Po pierwsze, chciałbym nagrodzić zarówno naszą Prefekt Naczelną jak i Prefekta Naczelnego za fantastyczną pracę w tym roku. Nie mam dla was żadnych certyfikatów, więc mam nadzieję, że zatrzymacie swoje odznaki i będziecie z nich dumni. Chciałbym również pochwalić wszystkich ośmiu Prefektów Domów, szczególnie tych, którzy przejęli w tym roku pozycję Prefektów oraz naszego jednego Prefekta, który przejął pozycję po pan Weasley'u w połowie roku. Jestem dumny ze wszystkich dobrych rzeczy, które tutaj zrobiliście.
- A teraz, nagrody. Panno Granger, możesz podejść? - Hermiona podeszła i stanęła przed dyrektorem z nerwowym uśmiechem. - W tegorocznej klasie absolwentów jest dwóch studentów, którzy wywarli znaczący wpływ na tę szkołę. Jedną z nich jest panna Granger. Nasza najlepsza uczennica, pokonana tylko w Obronie przed Czarną Magią, oraz młoda kobieta, która wpadła na pomysł założenie oryginalnej GD, z tego, co słyszałem. Panna Granger również wywiązywała się ze swoich obowiązków jako Prefekt Naczelna i kontynuowała naukę pomimo niefortunnej ciąży na początku roku i urodzenia bliźniaków w połowie maja. Panna Granger jest wzorem do naśladowania i wiem, że wszyscy jesteśmy niezwykle dumni z tego, że nazwywamy ją naszą absolwentką. Proszę bardzo, panno Granger. - Albus podał jej certyfikat.
Hermiona wzięła go i uścisnęła rękę dyrektora, uśmiechając się przez łzy. - Dziękuję, proszę pana - wyszeptała, po czym wróciła na swoje miejsce. Draco dyskretnie podał jej chusteczkę.
- Drugim uczniem, który wywarł znaczący wpływ na tę szkołę, jest nikt inny jak pan Potter. - Skinął na Harry'ego, który podszedł do podium, gdy Albus zaczął znowu mówić. - Pan Potter był jedynym uczniem, któremu udało się przewyższyć pannę Granger w jakimkolwiek przedmiocie, a była to Obrona przed Czarną Magią, której będzie uczył w przyszłym roku. Objął stanowisko Prefekta Gryffindoru od pana Weasleya w połowie roku i poradził sobie doskonale. W tym roku był bardzo pomocny dla personelu, chociaż spędzał więcej czasu na robieniu dowcipów niż na pracy z nami. - Harry uśmiechnął się z tego. - Ale bez względu na to, jak wiele problemów sprawił, zawsze znajdywał sposób, aby to naprawić i pomagał chronić szkołę, kiedy tylko było to możliwe. Był liderem GD i najpopularniejszym studentem w Hogwarcie, a przynajmniej tak mi powiedziano, więc śmiem twierdzić, że zasługuje na tę nagrodę. Proszę bardzo, Harry.
Harry odebrał nagrodę i ponownie przytulił Albusa. - Dzięki, Albusie - Uśmiechnął się szeroko, po czym skocznym krokiem wrócił na swoje miejsce, podczas gdy gapie się śmiali, ponieważ nastolatek zmienił brodę dyrektora w tęczę kolorów.
- Powinieneś był przyznać mu nagrodę za to, że był wspaniałym dowcipnisiem! - Fred krzyknął z samego środka tłumu przyjaciół i rodziny. Wszyscy się zaśmiali, gdy Harry wstał i ukłonił się.
- Może powinienem był. Ile razy udało ci się mnie dopaść w tym roku? - Albus spojrzał na nastolatka.
Harry wzruszył ramionami. - Mam wszystko zapisane, ale obawiam się, że notes już zdążyłem spakować do mojego kufra. Później prześlę ci sowę z zapiskami.
- A ja oprawię kartę w ramki - obiecał dyrektor, uśmiechając się, gdy ludzie znów się zaśmiali. - Teraz, niezbyt poważne nagrody - Mrugnął, wybierając jedną ze stosu w swoich rękach. - Ta jest dla pana Seamusa Finnigana za przychodzenie na każde zajęcia pijanym. Chodź tutaj, panie Finnigan!
Seamus wziął certyfikat z szerokim uśmiechem i machnął nim w powietrzu po jego otrzymaniu. - Tym razem nie jestem pijany! - krzyknął.
- Dam ci dziesięć minut! - Dean krzyknął, gdy wszyscy się zaśmiali. Seamus wystawił język na najlepszego przyjaciela i wrócił na swoje miejsce.
Albus zachichotał. - Następny jest dla pana Deana Thomasa za bycie najlepszym artystą w szkole! Chodź, panie Thomas! - Dean podszedł i odebrał nagrodę z szerokim uśmiechem, po czym wrócił na swoje miejsce. - Ten jest dla pana Draco Malfoya za to, że byłby jedynym mężczyzną, który krzyczałby, jeżeli miałby we włosach jedwabnika. - Albus obrzucił Harry'ego niezadowolonym spojrzeniem, a nastolatek wybuchł śmiechem. - Równie dobrze możesz go odebrać, panie Malfoy.
Draco podszedł z godnością, wziął certyfikat, po czym pokierował się do Harry'ego i trzepnął go kartą w głowę, zanim wrócił na miejsce. Harry wypadł z krzesła, śmiejąc się mocno. Hermiona odwróciła się i rzuciła Zaklęcie Uspokajające na Chłopca-Który-Przeżył, aby mógł ponownie usiąść na krześle.
- Dziękuję, panno Granger. Proszę, powiedz mi, że nie dodałeś żadnych innych, panie Potter.
Harry potrząsnął głową. - Nie. Chciałem tylko zobaczyć wyraz twarzy Draco. - Draco skrzywił się.
- Rozumiem. - Albus z rozbawieniem potrząsnął głową. - Ta nagroda jest dla panny Sally-Anne Perks od Madam Pomfrey za to, że była najlepszą asystentką, jaką tylko mogła mieć! Chodź tutaj, panno Perks. - Przywołał też Poppy na podium i pozwolił magomedyczce dać studentce certyfikat i mocno ją przytulić. Gdy oboje usiedli, Albus wyciągnął następny. - Panu Neville'owi Longbottomowi za to, że był studentem, który poprawił się najbardziej w ciągu ostatnich siedmiu lat! Pan Longbottom?
Neville skrzywił się i odebrał certyfikat. - Dziękuję Panu. - Westchnął, po czym wrócił na swoje miejsce, po drodze trzepiąc Harry'ego, ponieważ nastolatek chichotał w ciszy.
- I wreszcie, panu Terry'emu Bootowi, będącemu osobą, która najczęściej nie zgadzała się z panem Potterem. - Albus uniósł brew, patrząc na Harry'ego.
- Nie napisałem tego. - Harry wzruszył ramionami.
- Ja to zrobiłam - wtrąciła Hermiona. - Zawsze zabawnie było patrzeć, jak spieraliście się o drobnostki.
- Rany, dzięki, Herm - powiedział sucho Harry.
- Tak, dziękuję, Hermiono - zgodził się Terry, podchodząc do podium po certyfikat. Podążając za przykładem Draco w drodze powrotnej na swoje miejsce, trzepnął Hermionę pergaminem nad głową. Sala ponownie wybuchła śmiechem.
- Ponieważ część papierkową mamy za sobą, dlaczego nie zaczniemy jeść! - Albus zawołał.
Harry uśmiechnął się szeroko, gdy wstał i przyjął uścisk Hermiony, gdy do niego podbiegła. - Hej, Herm.
- Ty, Harry Potterze, jesteś okropny - oświadczyła Hermiona, gdy podeszło kilku innych przyjaciół.
- Popieram to - zdecydował Draco. - Naprawdę, Harry. Jedwabnik?
- Starałem się być miły. Mogłem napisać karalucha...
Draco skrzywił się. - Jedwabnik jest spoko.
- Tak myślałem.
- A więc, Harry - Teodor owinął ramię wokół ramion Chłopca-Który-Przeżył. - Któż wiedział o twojej mowie?
Harry uśmiechnął się. - Cóż, Marcus pomógł mi ją napisać, a Albus ją zatwierdził, ale tylko oni to słyszeli wcześniej. - Trącił Teodora w żebra. - Więc tak, on wiedział.
- Kto co wiedział? - zapytał Tom, zatrzymując się za Harrym i Teodorem.
- Och, nic - Harry uśmiechnął się do Czarnego Pana.
- Przesuń się, panie Nott - rozkazał Tom.
- Przepraszam, Marcusie - Teodor uśmiechnął się szeroko, puszczając Harry'ego.
Harry odwrócił się i natychmiast chwycił Czarnego Pana w uścisk, chowając twarz w piersi starszego czarodzieja. Tom uśmiechnął się i owinął ramiona wokół swojego młodszego kochanka, opierając brodę na głowie Harry'ego. - Lato - mruknął Tom - nareszcie. Nigdy więcej Albusa. I koniec opiekowania się małymi bachorami.
- Tylko mną! - powiedziała nagle Ula, kiedy ona, Weasleyowie i Grangerowie podeszli.
Czarny Pan schował twarz w mopie włosów Harry'ego z jękiem. - Cholera.
Harry zaśmiał się. - Och, Marcus, przestań. - Odsunął się na tyle tyle, by sięgnąć ust kochanka i pocałować go. - Kocham cię, draniu - dodał, kiedy się rozstali.
Tom uśmiechnął się i pocałował bliznę Harry'ego. - Urwis - oświadczył, zanim odsunął się i skinął głową Grangerom. - Musicie być rodzicami Hermiony.
Ojciec Hermiony skinął głową. - Jestem Clive, to jest Julia. Ty musisz być Marcus Brutús - powiedział, wyciągając rękę, aby uścisnąć dłoń.
- Owszem - zgodził się Czarny Pan, zanim zerknął na Weasleyów. - Arturze, Molly, Gred, Forge.
Bliźniacy zaśmiali się ze swoich pseudonimów. - Marcus to załapał! - George zadeklarował.
- Naprawdę... - Molly posłała obu bliźniakom suche spojrzenie. - O ile mi wiadomo, w waszych aktach urodzenia nadal istnieje zapis Fred i George.
- Po prostu się pomylili, pisząc nasze imiona - wyjaśnił Fred.
- Ja napisałam wasze imiona - Molly odpowiedziała.
'Lepiej uciekajcie teraz, chłopaki.' Zasugerowała Gin, przytulając Harry'ego. 'Gratulacje ukończenia szkoły, starszy bracie.'
- Mhm. Czasami zastanawiam się, co mi chodziło po głowie, kiedy zgodziłem się uczyć tutaj w przyszłym roku - odparł Harry.
- Ojcze. Matko. - Draco skinął głową rodzicom, gdy Lucjusz i Narcyza podeszli do nich.
- Gratulacje, Draco, i wam wszystkim - powiedział Lucjusz, obserwując Grangerów kątem oka, ponieważ mugole obrzucali go wrogim spojrzeniem.
Harry i Hermiona wymienili spojrzenia, a Harry zaczął mówić. - Doktorze Granger, to jest Lucjusz i Narcyza Malfoy. Lucjuszu, Narcyzo, to są rodzice Herm, Clive i Julia Granger. - Spojrzenie, które posłał Malfoyom, wyraźnie mówiło: "Zachowujcie się, bo będziecie mieć problemy."
Lucjusz skinął głową i wyciągnął rękę do Julii, która była bliżej. - Przepraszam za nasze ostatnie spotkanie. Od tego czasu zostałem uświadomiony o kilku rzeczach, na przykład jak wyjątkowa jest młoda dama, pańska córka.
- Och, dzięki, Lucjuszu - droczyła się Hermiona. Lucjusz rzucił jej zirytowane spojrzenie.
- Tak. Kiedy ostatni raz okazałeś biednemu Drayowi takie pochwały? - Harry rzucił się z uśmiechem.
- Och, proszę, nie wciągaj mnie w to, Potter - mruknął Draco.
- Mogło być gorzej - zauważyła Pansy. - Mógłby znowu do ciebie uderzać.
- Pan! - Harry syknął, zerkając nerwowo na Toma, który wyglądał na raczej zmieszanego. - Obiecałaś trzymać buzię na kłódkę!
- Ups. Mój błąd. Przepraszam. - Pansy westchnęła, wzruszając ramionami jednak nie wyglądając na choć odrobinę winną.
Czarny Pan położył rękę na głowie Harry'ego i rzucił nastolatkowi zirytowane spojrzenie. - Czy znów mnie zdradzasz?
Harry spojrzał na swojego kochanka ze łzami. - Przepraszam. Wiem, że obiecałem, że nie zrobię tego ponownie, ale jego skóra jest taka miękka!
Ci, którzy wiedzieli, kim był Czarny Pan, obserwowali go ostrożnie, gdy mrugał w kierunku Harry'ego przez kilka chwil. Tom pochylił głowę, a jego ramiona się trzęsły, podczas gdy Harry uśmiechnął się szeroko, mrugając do Draco, który westchnął z ulgą. - Ty urwisie! - powiedział nagle Tom, podnosząc wzrok i całując Harry'ego. Masz szczęście, że potrafię czytać w twoich myślach.
Och, daj spokój, Tom. Wiesz, że nigdy cię nie zdradzę. Odparł Harry, mierzwiąc jasnobrązowe włosy Czarnego Pana.
Tom odsunął się i zaczął prostować włosy z gniewnym spojrzeniem. - Czy ty jesteśszalony?
- Oczywiście, że nie! - powiedział radośnie Syriusz, obejmując ramiona Czarnego Pana i wyciągając butelkę otwartego piwa kremowego do swojego chrześniaka. - Gratulacje wszystkim. - Powiedział, mrugając do Hermiony, Draco, Teda, Gin i Pansy.
- Black, jeśli w ciągu dziesięciu sekund nie zdejmiesz ramion z mojej osoby, zwiążę ci ręce z tył i powieszę cię pod pod sufitem - warknął ponuro Tom.
Harry uśmiechnął się i zabrał butelkę piwa kremowego od ojca chrzestnego. - Posłuchałbym go, Syri.
- Och, w porządku - Syriusz puścił Czarnego Pana i uśmiechnął się złośliwie, gdy Tom rzucił na siebie Zaklęcie Czyszczące. - Nawiasem mówiąc, Harry, nigdy nie uwierzysz, obok kogo siedziałem!
- Czy czasem nie obok Remusa Lupina? - zapytał sucho Tom.
Syriusz rzucił mu wkurzone spojrzenie, zanim znów uśmiechnął się do Harry'ego. - Twojej cioci.
- Ciocia Petunia tu jest?!- Harry uśmiechnął się szeroko. - Nie sądziłem, że da radę! Gdzie jest?
- Remus pomagał jej wybrać jedzenie - Syriusz wzruszył ramionami. - Przyjdą tutaj, kiedy skończą.
- Prawdopodobnie najlepiej, żebyśmy trzymali kundla z dala od jedzenia - powiedział zza Lucjusza mroczny głos. Blondyn obejrzał się przez ramię, a potem przesunął na bok, by wpuścić Severusa w mały krąg, który stworzyli.
- Cześć, Sevvie!- Harry zaświergotał, podbiegając i przytulając profesora Eliksirów.
- Harry, jeśli przytulisz mnie jeszcze raz, będę musiał zacząć testować na tobie mikstury. - Severus jęknął. - I mówię po raz ostatni nie nazywaj mnie Sevvie!
- Aw. Nie umiesz się bawić, Sevvie. - Harry wydął wargi. Ludzie wokół koła się zaśmiali.
- Lepiej się przyzwyczaić, Severusie - zaproponował Remus, prowadząc szczupłą kobietę do kręgu obok Syriusza.
Harry uśmiechnął się i podszedł do ciotki o wiele spokojniej, niż do Severusa. - Udało ci się przyjść.
- Tak. - Petunia uśmiechnęła się. - Podziękuj Saberowi ode mnie, kiedy następnym razem go zobaczysz. Zabrał mnie Błędnym Rycerzem.
- Jasne. - Harry pokiwał głową, a potem rozejrzał się z niepokojem. - Czy muszę was wszystkich przedstawiać?
Petunia zaśmiała się z tego. - Nie, w porządku, kochanie. - Czule potargała mu włosy. - Gratuluję znalezienia pracy na przyszły rok.
- Dziękuję.
- Oczywiście, Harry jest jedynym, któremu Albus wie, że może zaufać w nauczaniu swoich cennych bachorów. - Severus prychnął.
Harry uśmiechnął się szeroko. - Po prostu wie, że potrafię uczyć, Severusie. Zaufanie to zupełnie inna kwestia.
- Tak. Znając Harry'ego, prawdopodobnie odbyli kolejną długą rozmowę o psikusach. - Tom prychnął.
- Och, nie było aż tak długa! - Harry uśmiechnął się szeroko. - Powiedział tylko, że najpierw muszę to z nim uzgodnić.
- I ze mną - wtrącił Severus.
- Nie. Przepraszam, Sevvie. Albus nie mówić nic o informowaniu cię o moich dowcipach. - Harry zaśmiał się
- Albus nie, ale ja mówię , ty mały koszmarze - profesor Eliksirów odparł.
Lucjusz westchnął, zerkając na zegarek. - Obawiam się, że musimy iść. Pansy, zabieramy cię do posiadłości, dopóki twoi rodzice nie wrócą z Meksyku.
- Nocowanie! Super! - Pansy zaćwierkała, chwytając Draco za ramię i patrząc na Harry'ego. - Będziesz musiał trochę poczekać, Har. Sorki.
- No cóż. - Harry ze smutkiem potrząsnął głową. - Do zobaczenia w przyszłym tygodniu.
- Oczywiście. Herbata. - Narcyza skinęła głową. - Powinnam zapisać to w kalendarzu.
- Tak. Do zobaczenia w piątek? - Tom zgodził się.
- Idealnie - zgodził się Lucjusz.
Harry zerknął dyskretnie na Hermionę, która w odpowiedzi uśmiechnęła się szybko. W takim razie Herm też będzie. Zapytam Neva, zanim wyjdziemy.
W takim razie lepiej go złap. Wygląda na to, że zaraz zostanie wyciągnięty przez babcię. Ostrzegł Tom, gdy Weasleyowie również pożegnali się. Spotkanie zaplanowano tak wcześnie, aby wszyscy mogli przyjść jeszcze przed ich wyjazdami.
Cholera. Harry uśmiechnął się do wszystkich po tym, jak uściskał siostrę i Molly. - Muszę złapać Neva, jeśli nie macie nic przeciwko?
- Och, no dalej. Z pewnością znajdziemy sposób na zabawę bez ciebie - drażniła się Hermiona.
Harry przewrócił oczami i pobiegł do drugiego Dziedzica. - Dzień dobry, pani Longbottom. Nev, czy mógłbym z tobą porozmawiać?
Neville zamrugał. - Chodzi o te lekcje, które mi obiecałeś, prawda? Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, ale już powiedziałem o nich babci.
Harry spojrzał na przyjaciela z ulgą. - Tak, tak. W porządku. - Podrapał się po głowie. - Czy to w porządku, jeśli przyjdę po ciebie przed południem w następny piątek? Będę musiał zabrać cię do domu po raz pierwszy, abyś mógł tam trafić, a my dodamy cię do totemów.
Neville spojrzał na swoją babcię. - Czy to w porządku, babciu? Prawdopodobnie nie będzie mnie cały dzień.
Madame Longbottom pokiwała głową. - Powinno być w porządku. Zaproszę po prostu kilka moich przyjaciół, żeby się nie nudzić - zdecydowała.
- Wspaniale! - Harry uśmiechnął się szeroko. - W takim razie do zobaczenia w piątek!
- Jasne. - Neville pokiwał głową i obaj bratersko się uścisnęli, co wydawało się zszokować babcię Neville'a, zanim Harry pospieszył z powrotem do miejsca, w którym Grangerowie przygotowywali się do wyjścia.
Harry mocno przytulił Hermionę. - Jutro wyślę do ciebie Hedwigę, abyś mogła wysłać mi list z informacją, kiedy nas odwiedzisz.
- Och, w porządku. - Hermiona przewróciła oczami, biorąc Gerdę od Severusa, który trzymał dziecko za swoją byłą uczennicę. - Pożegnaj się ze swoim ojcem chrzestnym, Gerdo.
Gerda wydała z siebie bulgot i machnęła do Harry'ego pulchną rączką. Zielonooki czarodziej pochylił się i pocałował dziecko w nos. - Bądź grzeczna, mała panienko - powiedział ostrzegawczo, uśmiechając się, gdy dziecko zachichotało. Potem zwrócił się do Galvina, który obserwował swojego ojca chrzestnego z ramion babci. - Ty też, Gal. Nie chcesz trafić do Gin, po drażnieniu mamy, co? W odpowiedzi Galvin wymamrotał bzdury, wyglądając na przygnębionego.
Hermiona uśmiechnęła się. - Zatem zobaczymy się później.
Harry uśmiechnął się i pocałował ją w policzek. - Uważaj na siebie. I nie pozwól, żeby stary Voldie cię złapał. - Hermiona zaśmiała się i podążyła za rodzicami z Wielkiej Sali.
- Cóż, mój mały urwisie prawdopodobnie my też już powinniśmy wyjść - westchnął Tom, odciągając roześmianą Ulę od Syriusza.
Harry skinął głową i spojrzał na ciotkę. - Ciociu Petunia, masz sposób na powrót do domu?
- Cóż, zamierzałam zabrać świstoklik do domu, profesor Dumbledore powiedział, że mogę...
- Bzdury - wtrącił Tom. - Podrzucimy cię. Harry może zrobić Krąg Aportacyjny.
- Możesz aportować mugoli? - Syriusz gapił się w szoku.
- Jest to możliwe, ale nie polecałbym tego - odpowiedział Czarny Pan złośliwie, zanim spojrzał na Harry'ego. - Myślisz, że dasz radę?
Harry zmarszczył brwi w zamyśleniu. - Powinienem dać sobie radę - zgodził się głośno. Ale ty będziesz musiał zrobić drugi do dworu. Dodał w myślach.
Tak planowałem. Tom zapewnił nastolatka. - Dobrze. A teraz pożegnaj się z ojcami chrzestnymi i ruszamy.
Nastolatek uśmiechnął się szeroko i podskoczył do Remusa i Syriusza, podczas gdy Tom odwrócił się, by uspokoić Ulę. - Nie wiem, czy Marcus wpuści cię do posiadłości, Syri, ale spróbuję go namówić, okej?
- Nie, nie zawracaj sobie głowy. I tak się spotkamy. - Animag wzruszył ramionami. - Jestem pewien, że Remy powiadomi cię, jeśli będę chciał cię odwiedzić.
Harry przewrócił oczami. - Jasne.
Syriusz przytulił Harry'ego do siebie. - Zaopiekuj się sobą, Harry - wymamrotał.
Harry desperacko odwzajemnił uścisk. - Nie rób nic głupiego, Łapo - wyszeptał gwałtownie. - Nie mogę cię znowu stracić.
- Nie stracisz mnie ponownie, szczeniaku. Przysięgam - uspokoił go Animag.
Harry skinął głową, gdy się odsunął i otarł łzę, która zalśniła na jego lewym policzku. - Dobrze.
Remus uśmiechnął się szeroko i oparł na swoim wieloletnim przyjacielu. - Nie martw się, Harry. Znalazłem jego starą smycz. Nigdzie nie pójdzie.
Harry zaśmiał się i szybko uściskał swojego drugiego ojca chrzestnego. - Pamiętaj, żeby przywiązać go na zewnątrz, zanim pójdziesz gdziekolwiek. Nie chcesz, żeby sikał na meble.
- Ty mały potworze! - Syriusz zaśmiał się, gdy Harry pomachał i podszedł do Toma, Petunii i Uli.
Tom w milczeniu podał Harry'emu chusteczkę i podniósł Ulę. - Zostało jeszcze kilka powozów, którymi moglibyśmy pojechać do stacji. Chodźmy.
Wychodząc, Albus podszedł do nich. - Marcusie, Harry, czy mógłbym dostać wasz adres do korespondencji, na wypadek, gdybym potrzebował czegoś od was?
Tom się skrzywił. - Dwór jest nienanoszalny i ma totemy przeciwko większości sów, Albusie. Najlepszym rozwiązaniem jest wysłanie poczty na Sowią Pocztę w Dundee.
- Chwileczkę. - Harry zmarszczył brwi. - Marcusie, czy feniks mógłby przejść przez osłony?
Czarny Pan zamrugał kilka razy. - Nie mam pojęcia. Jeśli jednak chcesz, przypuszczam, że moglibyśmy dodać Fawkesa do totemów.
Albus skinął głową. - Najpierw zabieracie Petunię do domu?
- Tak. Marcus mówi, że można aportować mugola a zawsze dobrze jest dowiedzieć się, co się potrafi - zgodził się Harry.
- Wyślę więc Fawkesa, żeby was znalazł na Privet Drive, a wy możecie zabrać go ze sobą - powiedział Albus, po czym uśmiechnął się. - Życzę ci miłego lata, mój drogi chłopcze. I tobie, panno Thorald. I oczywiście tobie, Marcusie.
- Ten człowiek jest taki dziwny - zdecydował Marcus, poprawiając w ramionach Ulą, która zachichotała. - No to ruszamy.
Harry i Petunia podążyli za Czarnym Panem. - Bawisz się dobrze, Ula? - Harry zawołał do dziewczyny, gdy wychodzili z Wielkiej Sali i ze szkoły.
- Teraz widzę wszystko! - Ula się zgodziła.
Harry uśmiechnął się szeroko i zatrzymał przed jednym z powozów, aby pogłaskać stojącego tam testrala. - Wiem. Marcus jest wysoki!
- Czego głaszczesz, Harry? - zapytała Ula, gdy Tom postawił ją i otworzył drzwi dla pań.
- Hm? Och, testrale. - Harry wzruszył ramionami i pocałował nos stworzenia, które pociągnie ich powóz, zanim poszedł za wszystkimi do środka.
- Testral? - Ula zadrżała. - Podobno przynoszą pecha - mruknęła, gdy powóz zaczął się poruszać.
- Tak. - Harry pokiwał głową. - Przynajmniej tak mi powiedziano, ale nigdy nie miałem przez nie pecha i lubię je.
Ula mrugnęła do Toma. - Czy ty też je widzisz?
- Tak. - Czarny Pan skinął głowę. - Bycie zabójcą oznacza, że widzisz takie stworzenia.
- Jak możesz być taki spokojny?! - Ula krzyknęła.
- Taki już jest, Ula - powiedziała Petunia. - Zakładam, że ona wie, kim jesteś? - Spojrzała na Toma.
Czarny Pan skinął głową. - Tak.
Petunia spojrzała na młodą wiedźmę. - Zatem nie powinnaś się dziwić.
Harry zachichotał, gdy powóz się zatrzymał. - Och przestań. - Wyskoczył z powozu i ruszył do bram.
Ula szybko dogoniła Chłopca-Który-Przeżył i złapała go za rękę. - On jest naprawdę przerażający - wyszeptała.
Harry delikatnie ścisnął jej dłoń. - Miał ciężkie życie, Ula, i jest raczej zmęczony. Tak, może być przerażający, ale ma też swoje dobre chwile, a one stają się coraz częstsze niż kiedyś.
Ula westchnęła. - Wiem, ale nadal jest straszny.
- Prawda - zgodził się Harry, zatrzymując się nieco za końcem totemów. - Czy byłaś kiedyś aportowana? Wiem, że rodzice czasami aportują się ze swoimi dziećmi, kiedy muszą się gdzieś dostać.
- Nie. Mama nie potrafi się aportować - odpowiedziała Ula.
Harry pokiwał głową. - To powinna być dla ciebie przygoda.
Tom i Petunia podeszli do nich. a Czarny Pan spojrzał ostrożnie na Ulę. - Czy nie masz nic przeciwko trzymaniu mnie za rękę?
- Nie - zdecydowała dziewczyna, wyciągając do niego wolną rękę. Tom skinął na Petunię, by stanęła między nim a Harrym.
- W porządku. - Harry uśmiechnął się szeroko. - Nie jestem pewien, jak mi pójdzie, więc nalegam na ciszę. Ula, potrzebuję, abyś skoncentrowała swoją magiczną energię na mnie, dobrze? - Ula kiwnęła głową i zamknęła oczy, więc Harry zwrócił się do ciotki. - Ciociu Petunia, chcę tylko, żebyś się na mnie skoncentrowała. Marcus jest w tym biegłym, więc będzie dla mnie wsparciem, prawda, kochanie?
- Tak. - Tom kiwnął głową i rzucił ciche, bezróżdżkowe zaklęcie na swoje turkusowe oczy, aby mógł widzieć magię i poprawić ewentualne błędy.
- Musisz mnie nauczyć tego zaklęcia - Harry mruknął, zamykając oczy. Kiedy dostał mentalną wiadomość od Czarnego Pana, rzucił zaklęcie, nieco je modyfikując, aby pozwolić ciotce podróżować z nimi - Apparate Omnes!
-~*~-
Kiedy ponownie pojawili się tuż przy Wisteria Walk, Tom oklaskiwał swojego młodszego kochanka. - Dobra robota, Harry. Nie musiałeś tak bardzo zwiększać naporu magii, ale było dobrze.
Harry uśmiechnął się szeroko. - Dobrze wiedzieć.
- Zmęczony? - zapytał z troską Tom. Petunia i Ula spojrzały na Chłopca-Który-Przeżył.
- Trochę, tak - zgodził się Harry, zanim ukrył ziewnięcie.
Tom kiwnął głową i podniósł mniejszego czarodzieja, przytulając go do piersi. - Nie jesz wystarczająco dużo - mruknął, kiwając głową do Petunii, aby prowadziła. Mugolka uśmiechnęła się lekko i objęła prowadzenie, chwytając jedną rękę Uli, aby dziewczyna czasem nie uciekła.
- Możesz mnie postawić - powiedział Harry, kładąc głowę na ramieniu Czarnego Pana.
Tom zaśmiał się cicho. Nie ufam ptakowi Albusa. Dodał mentalnie.
Ale ja tak.
Powierzyłbyś mu swoje życie?
Tak. Harry zamrugał, patrząc na zmartwione turkusowe oczy. I twoje, Tom. Fawkes nie "puści pary".
Nigdy nie potrafiłem dogadać się z tym ptakiem. W każdym razie, co sprawia, że myślisz, że maskotka Zakonu Feniksa będzie zadowolona, że zostajesz z Mrocznym Lordem? Zażądał odpowiedzi Czarny Pan.
Wszystko będzie dobrze. Mruknął Harry, całując brodę swojego kochanka. Zobaczysz.
Jesteś zbyt ufny. Narzekał Tom, gdy Petunia otworzyła drzwi swojego domu. Czarodzieje i jedna czarownica podążyli za mugolką i wszyscy zostali powitani przez płonącego ptaka.
- Feniks! - Ula wykrzyknęła z podniecenia.
Fawkes podleciał do Harry'ego i wylądował na jego ramieniu, całkowicie ignorując mroczne spojrzenia, które Tom mu posyłał. °°Wszystko w porządku, Harry?°°
Harry uśmiechnął się. - Po prostu jestem trochę zmęczony. Nie ma się czym martwić. Marcusie, możesz mnie już postawić.
Czarny Pan prychnął i ostrożnie postawił Harry'ego na ziemi. - Jeśli zaczniesz się kołysać, znów cię podniosę.
- Rozumiem. - Harry uśmiechnął się do Toma, po czym odwrócił się do Petunii i Uli. - Ciociu Petunio, Ula, to jest feniks Albusa, Fawkes. Fawkes, to moja ciocia, Petunia Dursley i Ula Thorald.
Fawkes skłonił głowę kobietom. °°Miło mi was poznać.°° Potem zwrócił się do Harry'ego. °°Ula jest córką Galatei i Xylona, prawda?°°
- Tak - zgodził się Harry, zanim zwrócił się do Toma. - Marcus, powinniśmy prawdopodobnie udać się do dworu, aby Fawkes mógł wrócić.
Czarny Pan skinął głową i skinął na Ulę, by do nich podeszła. - Pożegnaj się z ciocią, Harry.
Harry pokiwał głową i przytulił ciotkę. - Jeśli wpakujesz się w jakieś kłopoty, skorzystaj z tego lustra, które ci dałem, aby nas powiadomić. Wyślę Sabera, aby przyjszedł po ciebie i możesz zostać w posiadłości.
Tom skinął głową, kiedy Petunia spojrzała na niego. - Jest tam dużo miejsc, w których można się zaszyć, jeśli nie chcesz widzieć naszych brzydkich twarzy.
Petunia się roześmiała. - Będę o tym pamiętać. - Pocałowała Harry'ego w policzek. - Uważaj na siebie, Harry. I wy, Marcusie, Ula.
- Oczywiście. - Tom skinął głową, a Ula uśmiechnęła się szeroko. - Chodź, Harry.
Fawkes spojrzał na Harry'ego, gdy ten podszedł do Toma. °°Dokąd idziemy? Mógłbym nas zabrać. Prawdopodobnie byłoby to prostsze, gdyby Marcus od razu dodał mnie i Ulę do totemów, a nie osobno.°°
Harry spojrzał na Toma. - Hej, Marcus, miałbyś coś przeciwko, żeby Fawkes nas zabrał?
Czarny Pan zamrugał kilka razy, po czym wzruszył ramionami. - Droga wolna. - Skinął głową feniksowi. - Sowia Poczta w Dundee. Powiedziałem Hedwidze, żeby tam na nas poczekała, więc będziemy musieli ją odebrać.
°°Oczywiście.°° Fawkes pokiwał głową. Poczekał, aż Harry złapie zarówno Toma, jak i Ulę, zanim wydał tryl. Ogień otoczył cztery magiczne istoty i zniknęli.
-~*~-
Tom czekał, aż feniks opuści dwór, by zrzucić urok. - Dom, słodki dom - mruknął, wyciągając rzeczy z kieszeni szaty i zmieniając ich rozmiar, zanim upuścił je na podłogę u swoich stóp.
Ula i Harry wymienili spojrzenia, zanim się roześmiali. - Tom, kochanie, wszystko w porządku? - zapytał Harry, stając lekko na palcach, aby móc spojrzeć w oczy Czarnego Pana.
Tom rzucił ostatnią torbę na podłogę, a następnie dwukrotnie pstryknął palcami. Pojawiły się dwa skrzaty domowe, oba ubrani w czyste poszewki z herbem Slytherinu. - Co Kałużka i Chichotka mogą zrobić dla Mistrza? - jedna z nich, starsza, zapytała, kłaniając się nisko.
Tom przykucnął, aby być na poziomie małych stworzeń. - Tych dwoje będzie moimi gośćmi na lato. To jest Harry a to jest Ula. Czy możecie zabrać rzeczy Uli i zaprowadzić ją do Miedzianego Pokoju, proszę, Chichotko?
- Chichotka z radością to zrobi, Mistrzu! - ta, która nie mówiła wcześniej, odpowiedziała. Podskoczyła do Uli, podczas gdy Tom się uśmiechnął. - Jeśli Panienka Ula wskaże jej rzeczy, Chichotka je weźmie i zaprowadzi Panienkę Ulę do jej pokoju!
Młoda wiedźma wyglądała na lekko przerażoną. - T-tylko Ula będzie dobrze - mruknęła, wskazując kufer i sięgając małą torbę, którą przewiesiła przez ramię.
- W tę stronę, Ula! - Chichotka powiedziała z szerokim uśmiechem, po czym podskoczyła w korytarzu, ciągnąc kufer. Ula pobiegła za nią z szeroko otwartymi oczami.
Harry zachichotał. - Być może Chichotka powinna zostać nazwana Skakanka*, co, Tom?
Czarny Pan przewrócił oczami. - Być może. - Potem spojrzał na Kałużkę. - Kałużko, czy mógłbyś zabrać resztę tych rzeczy do mojego pokoju, a następnie upewnić się, że wszyscy wiedzą, że Harry i Ula będą tutaj? Upewnij się też, że ktoś zajmuje Ula na dziś.
- Oczywiście, Mistrzu. - Kałużka ukłoniła się. - O której Kałużka ma przygotować obiad dla Mistrza i jego gości?
Tom spojrzał na Harry'ego, który wzruszył ramionami. - Myślę, że powiemy, gdy tylko będziemy głodni... Ula może zjeść obiad, kiedy tylko zechce - zasugerował nastolatek.
- Tak jak powiedział Harry - zdecydował Tom, kiwając głową.
- Dobrze, Mistrzu. O której jutro Mistrz i goście Mistrza będą jedli śniadanie? - zapytał Kałużka, zbierając kufry i torby.
- Przygotuj je o dziewiątej i upewnij się, że Ula wie - rozkazał Tom, wstając.
- Jak Mistrz sobie życzy - Kałużka zgodziła się, zanim zniknęła z trzaskiem, zabierając ze sobą wszystkie rzeczy.
- Kałużka jest Skrzatem Głównym - powiedział Tom Harry'emu, oferując rękę. - Jeśli chcesz coś zrobić, najlepiej zapytaj ją.
Harry uśmiechnął się szeroko i owinął ramię wokół talii Czarnego Pana, opierając głowę o ramię wyższego mężczyzny. - Będę o tym pamiętać. Wszystkie wyglądają na bardzo zadowolone.
- Sądzę, że są - zgodził się Tom, obejmując ramieniem Harry'ego. - Oczywiście, naprawdę nie lubią, kiedy przychodzą moi Śmierciożercy, ale niewiele mogę na to poradzić. Czy powinniśmy iść w stronę sypialni?
- Pewnie. - Harry uśmiechnął się. - Więc czy jutro mam wycieczkę po tym miejscu?
- Oczywiście. - Tom zachichotał. - Zrobię wam wycieczkę krajoznawczą Dam śniadanie tobie i Uli po obiedzie.-
- Mm. A jakie rzeczy będziemy robić do tego czasu?
- Mam kilka pomysłów.
Harry zaśmiał się.
-~*~-
Harry wślizgnął się do pokoju Juniorów z lekkim uśmiechem. - Dzień dobry wszystkim.
- Dzień dobry, szefie - nadeszła wesoła odpowiedź zebranych Juniorów.
Harry zajął swoje miejsce na czele kręgu, lekko kiwając głową Hermionie i Neville'owi, którzy stali obok siebie w zacienionym kącie. Przez dłuższą chwilę rozglądał się po znajomych twarzach, zanim zaczął mówić. - To będzie pierwsze spotkanie ze Śmierciożercami dla was wszystkich, więc powiem wam, czego się spodziewać. - Zaczął, kręcąc głową, kiedy wszyscy odwrócili się, by go obserwować. - Po pierwsze, patrzycie przed siebie. Nie musisz mnie widzieć, żeby słuchać.
- Oiy. Czy większym okazaniem szacunku, nie byłoby obserwowanie cię? - zapytała Morag.
- Voldemort nie chce widzieć waszych twarzy. Lubi uległość - odpowiedział łagodnie Harry, zaczynając chodzić po kręgu czarownic i czarodziejów. - Wiem, że wspominałem wcześniej, że jedną z różnic między Śmierciożercami a Juniorami jest moje bardziej przyjazne podejście? - Juniorzy pokiwali głowami, niektórzy przyglądali mu się z zaciekawieniem. - Podczas pełnoprawnego spotkania gramy zgodnie z zasadami Voldemorta, a on nie jest taki miły na spotkaniach Śmierciożerców. To, że dostaliście W, nie oznacza, że nie będzie rzucał na was Crucio.
'Patrzymy do przodu!' Gin dodała dużymi, grubymi literami. Głowy wszystkich odwróciły do środka okręgu.
Harry kiwnął głową w podziękowaniu. - Kiedy wszyscy poznaliście Voldemorta pierwszy raz, baliście się go? - zapytał delikatnie.
- Tak - wszyscy mruknęli.
'Cóż, zgaduję, że jestem jedynym wyjątkiem od tej reguły.' Gin parsknęła.
Harry spojrzał na swoją siostrę z rozbawieniem. - Ty się go bałaś, tak samo bardzo jak wszyscy niedawno, kiedy spotkałaś go po raz pierwszy.
- Punkt dla Harry'ego - mruknął Remus.
Harry prychnął. - Dość. - Pokręcił głową, gdy znów zajął swoje miejsce na czele kręgu. - Musicie być poważni na spotkaniu, moi przyjaciele - powiedział, rzucając im wszystkim ostre spojrzenia. - Bez śmiechu, bez dokuczania sobie nawzajem, bez cichego przeklinania Śmierciożercy obok was. - Chłopiec-Który-Przeżył spojrzał na bliźniaków Weasley i uśmiechnął się na ich poważny wzrok. - Dobrze.
'Kiedy jesteśmy na spotkaniu, ani Harry, ani ja nie możemy was ochronić, jeśli coś schrzanicie.' Dodała Gin poważnie. 'To, że zajmujemy wysokie pozycje, nie oznacza, że możemy was wyprowadzić z trudnej sytuacji. Jeśli wkurzycie Voldemorta na tyle, by mógł rzucić na was Crucio, prawdopodobnie zasłużycie na to.'
- Uważajcie to za jedyne ostrzeżenie - dodał stanowczo Harry. - Kiedy wejdziecie do tego pomieszczenia, większość Śmierciożerców nadal będzie pomieszana. Gdy jednak zaczną ustawiać się w szeregu, ustawcie się z nimi w linii. Zajmijcie przypadkowe miejsce w kręgu i pozostańcie cicho. Kiedy Voldemort i ja wejdziemy, oczekuje się od was, że uklękniecie. Nie kwestionujcie tego, po prostu zróbcie to.
- Co jeśli nie klękniemy? - Terry prychnął.
- Będziesz musiał się nauczyć wytrzymać pod Cruciatusem - warknął Draco, piorunując wzrokiem byłego Krukona. - Czarny Pan nie jest miłym facetem, którego miałeś jako nauczyciela, Terry. Jest okrutny i wredny. Jeśli nie zrobisz tego, co powinieneś, znajdziesz się po niewłaściwym końcu jego różdżki. Możesz nauczyć się tego teraz, albo możesz nauczyć się tego później, ale obiecuję, że będę się śmiał, kiedy zaczniesz krzyczeć.
- Draco - mruknął Harry, spoglądając spokojnie na byłego Ślizgona.
Draco wydął wargi, ale ukłonił się formalnie. - Przepraszam, Harry, ale czasami musisz być surowy, aby mieć rację.
Usta Harry'ego drgnęły. - Więc się nauczę. - Spojrzał na Terry'ego. - Draco ma jednak rację. Lord Voldemort nie uśmiechnie się, jeśli opowiesz żart. Odwróci się i rzuci Cruciatusa, dopóki nie będziesz szlochać i nie będziesz już mógł oddychać, krztusząc się krwią z tak długiego krzyczenia. - Powiedział cicho nastolatek.
Terry się skrzywił. - Zrozumiano.
- Wspaniale. - Harry uśmiechnął się. - Gin, chciałabyś zaprowadzić ich wszystkich do "sali tronowej"? Mamy jeszcze kilka minut, zanim Voldemort skontaktuje się ze Śmierciożercami, abyście mogli się rozejrzeć.
'A ty?' Zapytała Gin, dając znak, żeby wszyscy włożyli maski i kaptury.
- Neville, Hermiona i ja znajdziemy dla nich miejsce, w którym będą mogli spędzać czas podczas spotkania - odparł z łatwością Harry.
- A po spotkaniu? - Teodor zapytał zza swojej białej maski.
'Juniorzy mają swoje małe prywatne spotkanie i lunch.' Gin odpowiedziała. 'Chodźmy, dzieciaki.'
- Zachowujcie się - dodała Hermiona, rzucając każdemu swoje najlepsze spojrzenie Prefekt Naczelnej, co sprawiło, że wszyscy wybuchnęli śmiechem, gdy Gin wyprowadzała ich z pokoju.
Harry uśmiechnął się do dwóch zwolenników. - No cóż, więc chodźcie. Chyba możecie pograć z Ulą. Po prostu wyślę jednego z skrzatów domowych, żeby was zabrał, kiedy skończymy.
- Powinno być dobrze - zgodził się Neville.
Harry zachichotał i dał znak, żeby poszli za nim.
-~*~-
;Tym razem bez mądrych uwag, co?;
:'Będę milczał jak grób; Harry przewrócił oczami na czerwonookiego mężczyznę naprzeciwko. ;Wiem, że mam dawać dobry przykład moim Juniorom; Odsunął kosmyk włosów z twarzy, zanim znów się odezwał. ;Czy dzisiaj wprowadzamy Draya, Teda i Bini'ego?;
;Tak; Czarny Pan skinął głową. ;Zostaną poddani testu, a następnie zostaną oznaczeni;
;Jaki jest ich test?;
;Tortury na twoim kuzynie;
Harry zbladł, a potem rzucił Czarnemu Panu ostre spojrzenie. ;Cudownie. A ja oczywiście mam patrzeć;
Voldemort uśmiechnął się lekko. ;Jeśli wolisz iść, kochanie, możesz. Nikt nie zdecyduje za ciebie;
;Wiem; Spojrzał w górę na sufit. ;Ale i tak tam będę;
Czarny Pan westchnął. ;Dobrze;
Harry nie mógł się powstrzymać od uśmiechu do swojego kochanka. ;A Gin? Wydaje mi się, że pamiętam, jak bardzo chciała torturować mojego ukochanego kuzyna;
;Nie wiem Zapytaj ją;
;Zrobię to;
;Dobrze; Voldemort wyprostował się i otrzepał szaty, na co prychnął Harry, po czym zwrócił się do drzwi, przy których stali. ;Myślę, że możemy wchodzić;
;Miejmy nadzieję, że moi będą się zachowywać; Harry wymamrotał, zajmując miejsce obok wyższego mężczyzny.
;Jeśli nie, będę mógł miotnąć w nich Cruciatusem; Voldemort odpowiedział wesoło.
;I wszyscy wiemy, że chciałeś to zrobić od początku roku szkolnego; Odpowiedział sucho Harry.
;Och, no nie wiem. Nie powodują aż tylu kłopotów co ty; Voldemort syknął w ucho Harry'ego przed otwarciem drzwi.
Harry zauważył z ulgą, że wszyscy Juniorzy klękali wraz z innymi Śmierciożercami. Dzięki Merlinie!
Koniec połączenia ze strony Czarnego Pana promieniował rozbawieniem, nawet gdy patrzył na zgromadzoną grupę marszcząc brwi. - Wstańcie - rozkazał, a potem skinął głową, gdy wszyscy szybko wstali.
;Coś nie tak?; zapytał Harry, pozostawiając twarz pozbawioną emocji, gdy sam patrzył na grupę.
;Brakuje kilku Śmierciożerców; odpowiedział Voldemort.
;Było coś w Proroku tego ranka, co przeoczyłem?;
;Wątpię, chociaż Prorok może nie wiedzieć wszystkiego;
;Racja; Harry zmarszczył brwi w zamyśleniu. ;Zapytaj;
;Harry...; mruknął Czarny Pan.
;Och, w porządku, ja zapytam. Kogo brakuje?; Harry odpowiedział, przewracając oczami.
Platon Bole, Ward Warrington, Roger Davis i Lyle Bletchley. Voldemort wyszeptał w myślach, nie chcąc mówić głośno, ponieważ niektórzy mogliby zorientować się, o kogo chodziło.
Harry pokiwał głową. - Bole, Warrington, Davis i Bletchley zaginęli. Gdzie oni są? - zapytał ostro, spoglądając na tłum.
- Davis gra w quidditcha w Bośni - nadeszła szybka odpowiedź od jednego z przyjaciół Rogera Davisa, Septimusa Caulda.
- Upewnij się, że będzie pamiętał aby porozmawiać z nami, kiedy wróci - rozkazał Harry, po czym ponownie rozejrzał się po grupie. - Bole, Warrington i Bletchley.
- Widziałem wczoraj Bole'a i Bletchleya w Ministerstwie, mój panie - odpowiedział nagle Cassidy Hayes. - Rozmawiali z Amelią Bones.
- O czym mieliby z nią rozmawiać? - splunął wściekle Antonin Dolohov, co wywołało kłótnię wśród około dziesięciu śmierciożerców. Juniorzy i Śmierciożercy, którzy się nie kłócili, odsunęli się na bok, ostrożnie spoglądając na kłócących się.
Voldemort i Harry wymienili spojrzenia. Będziemy potrzebować Susan, żeby przesłuchała ciotkę. Mruknął Czarny Pan.
Poproszę ją. Zgodził się Harry. Czy nie zamierzasz zakończyć tego sporu, o wielki Czarny Panie?
Kpisz sobie ze mnie, Potter? Voldemort odpowiedział z lekkim rozbawieniem. Harry uśmiechnął się złośliwie. Bachor. Tak, wkroczę, jak tylko osoby nie biorące udziału w tej małej walce zejdą z drogi...
Harry skrzywił się wewnętrznie, rozumiejąc tok myślenia Czarnego Pana. Czy myślałeś kiedyś o tym, aby po prostu krzyczeć, żeby przestali?
Jaka byłaby wtedy w tym zabawa? zapytał Voldemort, celując różdżką w małą gromadę. - Crucio.
Kłótnia zakończyła się dość nagle, pozwalając, by kolejne krzyki bez przeszkód rozerwały powietrze. Harry zauważył, że kilku jego Juniorów wzdrygnęło się i ci, którzy byli blisko siebie, ściskali się za ręce. Gin bez słowa powiedziała do siebie: "Ouch" gdy patrzyła na masę śmierciożerców z prawej strony Harry'ego. Śmierciożercy, którzy nie zostali złapani w Klątwę Cruciatus, patrzyli z kamienną maską. Kochanie, masz chore poczucie humoru. Zawołał Harry wesoło.
Och, dziękuję. Odpowiedział Voldemort, kończąc klątwę ruchem nadgarstka. Podszedł do stosu ludzkich ciał i kopnął to, które było mu najbliżej. - Wstawajcie. Wszyscy - rozkazał zimno. Wszyscy zaczęli się podnosić, ale Czarny Pan nie wydawał się sądzić, że poruszają się wystarczająco szybko, ponieważ ryknął - TERAZ! - Sprawiając, że wszyscy wzdrygnęli się, a jeden z nich wstał.
- Mój Panie, przepraszamy - powiedział szybko Odoric York, gdy odzyskał równowagę.
- Jesteście żałosni - syknął ostro Voldemort. - Nie wiem, dlaczego w ogóle was trzymam.
- Ponieważ nie możesz sam pokonać Zakonu Feniksa? - Lach Goyle odpowiedział tępo z ziemi.
Voldemort skierował różdżkę na głupca. - Prone Seco - syknął, wykonując ruch różdżką.
Lach krzyczał, gdy przód jego szaty rozdarł się, odsłaniając głębokie cięcie od prawego ramienia do miejsca tuż nad pachwiną. Krew zaczęła gromadzić się wokół rysy w szybkim tempie.
Oczy Harry'ego oderwały się od makabrycznego widoku na miejsce, gdzie w kącie wybuchła bójka. Rozpoznał formy młodszego Goyle'a walczącego z Draco i Vincentem i podszedł do nich w milczeniu. Wszyscy trzej zamarli, gdy zobaczyli, jak nadchodzi. - Greg, podejdź do rogu przy drzwiach i zabierz Sally na zewnątrz - rozkazał Chłopiec-Który-Przeżył równo, kiwając głową tam, gdzie Sally-Anne niepewnie stała przy wsparciu Susan.
- Ale Harry, mój...
- Greg, jeśli teraz tam pójdziesz, Czarny Pan też ci to zrobi - syknął Vincent. - Posłuchaj Harry'ego.
- Idź - syknął Harry, gdy Czarny Pan zaczął krzyczeć. - Nie zabije go.
Gregory opuścił ramiona i lekko skinął głową, przemknął przez cienie do dwóch Puchonek i pomógł Sally-Anne wyjść z pokoju.
- Dziękuję - szepnął Vincent do Harry'ego, gdy Gregory wyszedł z pokoju.
Harry kiwnął głową i położył dłoń na ramieniu byłego Ślizgona, zerkając na obu młodych mężczyzn. - Dobra robota - powiedział, po czym gwałtownie się obkręcił i wrócił na swoje miejsce w kręgu.
Voldemort podszedł do swojego młodszego kochanka, jego oczy błyszczały niebezpiecznie, gdy Craig Crabbe i Walden Macnair pomogli Lachowi wyjść z pokoju. ;Powinienem był go zabić; Splunął.
Harry uniósł brew na starszego czarodzieja. ;Ale jeśli zabijesz wszystkich, którzy cię wkurzyli, nikt nie zostanie. Jaki byłby tego sens?;
Voldemort prychnął. ;Przestań próbować mnie pocieszyć, Harry; mruknął przed powrotem do kręgu Śmierciożerców i Juniorów. - Ruszajcie się! - Krzyknął, a potem uśmiechnął się złośliwie, gdy wszyscy przyspieszyli kroku.
;Ale, kochanie, jeśli ja nie będę próbował cię pocieszać, kto to zrobi?; Zapytał Harry, obserwując gwałtowny ruch przy jednej ze ścian. ;Zaraz wracam;
;Co?; Voldemort odwrócił się, by zobaczyć, jak Harry podchodzi do ciemności.
Harry uniósł brew na bliźniakach Patil. Parvati mocno przytuliła siostrę, która pochylała się, cicho szlochając. - Stało się coś? - młody lider mruknął, klęcząc przed dziewczynami. Uśmiechnął się lekko, gdy Czarny Pan wydał rozkaz odwrócenia od nich uwagi.
- Padma źle się czuje - wyszeptała Parvati. - Nigdy wcześniej nie widziała tyle krwi.
- Zrozumiałe. - Harry pokiwał głową. - Zabiorę ją. Wracasz do kręgu i uważaj.
- Tak jest. - Parvati pokiwała głową, a potem odsunęła się od siostry, by pospieszyć z powrotem do miejsca, w którym Lisa i Morag zostawiły jej miejsce.
- Padmo, możesz wstać? - szepnął Harry, kładąc delikatnie rękę na plecach młodej kobiety.
- Ja... tak myślę - zgodziła się Padma. Pozwoliła się podnieść na nogi i wyprowadzić z pokoju. - Czy będę mieć kłopoty?
- Nie. - Harry wyciągnął chusteczkę z kieszeni i podał ją byłej Krukonce. - Nie dziwię się, że niektórzy z was czują się kiepsko - dodał, gdy weszli do pokoju, w którym czuł wisiorki Gregory'ego i Sally-Anne
- N-niektórzy z nas? - Padma zapytała chwiejnie, kiedy zdjęła maskę i użyła chusteczki do wycierania łez i smarkania.
- Tak - zgodziła się Sally-Anne, jej oczy były czerwone i spuchnięte. - Greg mi pomógł.
- Harry mnie zmusił - poinformował Gregory, gdy Harry pomógł Padmie usiąść obok Sally-Anne.
- Twój ojciec ma się dobrze - powiedział surowo Harry. - Gdybyś próbował powstrzymać Voldemorta przed przeklinaniem go, oboje zostalibyście zranieni. Zatrzymałem cię z jakiegoś powodu, więc przestań tak na mnie warczeć.
- Harry miał rację - dodała Sally-Anne, potrząsając palcem przed twarzą Gregory'ego. - Teraz się zamknij.
Harry uśmiechnął się. - Z pewnością wyglądasz lepsiej, panno Perks.
Sally-Anne skrzywiła się. - Ty też się zamknij.
- Hej! Czy wasza czwórka ma przyjęcie beze mnie?! - dobiegł nagle głos znikąd.
Harry odwrócił się i uśmiechnął do Uli. - Kochanie, nie jest to miejsce, w którym chcesz przebywać, a potem spojrzał w górę, gdzie Hermiona i Neville stali za młodą Gryfonką. - Wyglądacie na zmęczonych.
- Jest gorsza niż Gerda i Gal - oświadczyła Hermiona, gdy Ula wskoczyła w ramiona Harry'ego. - Jak sobie z nią radzisz?
- Jak myślisz, jak znosił Rona przez sześć lat? - Neville zapytał sucho, zajmując wolne miejsce obok Gregory'ego. - Wszystko okej, Greg?
Gregory wydął wargi. - Nie.
Harry przewrócił oczami. - Greg, czy poczułbyś się lepiej, gdybyś mógł odwiedzić ojca?
- Tak.
Harry kiwnął głową i pstryknął palcami. Skrzat pojawił się przed nim. - Co Ordor może zrobić dla Mistrza Harry'ego? - zapytał monotonnie.
- Zabierz Grega na drugie piętro do lewego skrzydła, gdzie jest jego ojciec - odpowiedział równo Harry.
- Oczywiście, Mistrzu Harry. - Ordor skłonił się. - Chodź, panie Goyle.
- Dziękuję, Ordor - Harry zawołał za skrzatem, gdy wyprowadzał Gregory'ego z pokoju. Potem zwrócił swoją uwagę na Ulę. - Muszę cię zostawić, Ula. Muszę wracać na spotkanie.
- Awww... - Nadąsała się Ula. - Mogę przyjść?
- Naprawdę nie chcesz tam być - wtrąciła Sally-Anne. - Chodź, a nauczę cię nowej gry, co ty na to?
- W porządku! - Ula zaświergotała. Z radością podskoczyła do Sally-Anne.
Harry spojrzał na byłą Puchonkę z wdzięcznością, a potem skinął głową Hermionie i Neville'owi. - Do zobaczenia za kilka minut. Upewnicie się, że nie ucieknie?
- Postaramy się jak najlepiej - słabo obiecał Neville.
Harry prychnął z rozbawieniem i wślizgnął się korytarzem do pokoju konferencyjnego. Voldemort znów krzyczał. Kochanie, myślę, że już załapali. Harry zachichotał mentalnie, gdy wśliznął się na swoje miejsce obok szkarłatnookiego mężczyzny.
Czarny Pan odwrócił się do niego, nagle kończąc swoją tyradę, co spowodowało, że kilku Śmierciożerców i Juniorów podskoczyło. ;Musiałem improwizować, a oni oczywiście nie rozumieją tego, bo nadal robią coś źle; Mocno się skrzywił.
Harry spojrzał na swojego kochanka z rozbawieniem. ;Być może, gdybyś nie krzyczał a mówił normalnym głosem, zrozumieliby?;
Grymas Voldemorta pogłębił się. ;Gdzie jest w tym zabawa?;
Harry zachichotał, a potem zwrócił się do ich ostrożnej publiczności. - Panie i panowie Mrocznego Zakonu, kiedy Voldemort wykrzykuje rozkazy, ile ma sił w płucach, czy w ogóle rozumiecie, co mówi?
;Harry; Voldemort powiedział ostrzegawczo.
;Jestem ciekawy. Cicho; Harry odpowiedział spokojnie, całkowicie ignorując czerwone oczy tworzące dziurę w jego głowie. - Więc?
- T-tak n-naprawdę n-nie ... - Glizdogon powiedział ostrożnie, a potem kulił się, gdy Czarny Pan rzucił mu wściekłe spojrzenie.
;Miałem rację, przestań narzekać; Harry odwrócił się i zaszczycił zdenerwowanego Czarnego Pana wspaniałym uśmiechem, ignorując różdżkę wskazującą na jego serce.
;Powinienem rzucić na ciebie Crucio; warknął Voldemort.
;Ale nie zrobisz tego; Harry wskazał spokojnie. ;Ponieważ, jeśli to zrobisz, nie będzie tu nikogo, kto sprawi, że zobaczysz sens;
;Nie potrzebuję nikogo, aby pokazał mi sens!;
'Panowie, może nie jest to najlepsze miejsce do kłótni'. Pojawiły się słowa między nimi. 'Lepiej żebyście kłócili się w sypialni, a nie spotkaniu.'
;Twoja siostra ma rację. Później skończymy tę dyskusję; Voldemort postanowił się uspokoić, zanim wrócił do kręgu Śmierciożerców. - W przyszłym miesiącu mamy nalot. Zostaniecie poinformowani dokładniej w późniejszym terminie. Na razie tylko informuję o tym. Ponadto, dziś wieczorem wprowadzimy trzech nowych członków do Śmierciożerców - powiedział zimno. - Lucjuszu, zostań.
Harry kiwnął głową, zwracając się dom swojej grupy. - Szkoleni Śmierciożercy, podążajcie za Gin. Zabierze was do naszego pokoju spotkań.
Następnie, dwaj przywódcy powiedzieli: - Możecie odejść - i odwrócili się, by wyjść z pokoju, a Lucjusz podążył za nimi.
- Być może, Harry, nie powinieneś przerywać takich spotkań? - Lucjusz zapytał spokojnie, kiedy drzwi pokoju konferencyjnego zamknęły się za nimi.
- Też tak sądzę - mruknął Czarny Pan, gdy powrócił do swojej ludzkiej postaci. - Jak, do diabła, mam kontrolować spotkania, jeśli mi przerywasz?
- Ty rządzisz po swojemu, ja rządzę po swojemu - odparł Harry, marszcząc brwi, opierając się o ścianę. - W każdym razie twoje spotkania zawsze wymykają się spod kontroli. Ktoś zwykle kończy ranny, co powoduje chaos przynajmniej tak długo, jak trzymasz klątwę, zwykle dłużej. Tak, Tom, masz ich strach, ale nie masz ich uwagi w taki sposób, jaki chciałbyś.
- Mówisz, że muszę być bardziej przyjazny? - Tom syknął, a oczy mu błysnęły.
- Mówię, że wasze spotkania są chaotyczne i bez mojej pomocy, więc przestań krzyczeć na mnie - Harry odpowiedział spokojnie.
Czarny Pan pochylił się, aż stanął twarzą w twarz z mniejszym czarodziejem. - Ty rządzisz po swojemu, ja rządzę po swojemu - powiedział zimno. - Na moich spotkaniach rządzi się strachem. Na twoich spotkaniach rządzi przyjaźnią. Zrozum tą różnicę.
- Jestem w pełni świadomy tej różnicy, dziękuję - odparł Harry, tonem podobnym do jego kochanka. - Po prostu nie czuję się z tym dobrze.
- I myślisz, że nie mam nic przeciwko żartowaniu na twoich spotkaniach? - zapytał Tom, mrużąc oczy.
Harry westchnął, rezygnując. - Dobrze. Będę się zachowywał na twoich spotkaniach.
- A ja nie będę rzucać Crucio na żadnego z twoich Juniorów - Tom zgodził się. - Zgoda?
- Zgoda. - Harry pokiwał głową, po czym przeszedł niewielką odległość między nimi i pocałował mocno usta drugiego czarodzieja.
Lucjusz zakaszlał uprzejmie, zarabiając na nim spojrzenia obu potężniejszych czarodziejów, które zignorował. - Uważam, że mamy spotkanie, na które powinniśmy się udać?
Harry mrugnął do blondyna. - Też idziesz?
Tom westchnął. - Zaprosiłem go. Musi wiedzieć, jak radzić sobie z twoimi bachorami, tak jak Gin musi nauczyć się, jak radzić sobie z moimi ludźmi.
- Zrozumiano. - Harry szturchnął stronę Czarnego Pana. - Możemy iść?
- Tak. - Tom zgodził się, po czym odwrócił się i poprowadził do głównej jadalni, gdzie odbędzie się spotkanie.
-~*~-
Głowa Dudleya wystrzeliła w górę, kiedy drzwi do jego celi otworzyły się. Wkroczył blondyn, którego widywał od czasu do czasu i wyśmiewał go zza zasięgu jego rąk i groził mu. Dudley już nie bał się tego mężczyzny. Do tej pory doszedł do wniosku, że facet go nie skrzywdzi.
Kiedy cztery ukryte postaci weszły do celi za Lucjuszem, niezauważone przez Dudleya, Lucjusz skomentował: - Dobry wieczór, panie Dursley.
- Och, więc jest wieczór? - Dudley prychnął.
- Właściwie jest późne popołudnie - powiedział bez emocji głos, gdy Harry i Voldemort weszli do celi. - Jak niegrzecznie z twojej strony, że go wprowadziłeś w błąd, Lucjuszu.
- Przepraszam, mój Panie - odpowiedział Lucjusz, kłaniając się lekko. Harry przewrócił oczami.
- Pierdolona dziwka! - Dudley krzyknął nagle, pociągając za łańcuchy, gdy sięgnął po kuzyna, który wzdrygnął się. - Chodź tutaj i walcz ze mną jak mężczyzna!
- To byłoby niezbyt sprawiedliwe - syknął Teodor spod kaptura. - Ponieważ nie jesteś mężczyzną.
Dudley zignorował zniewagę, na rzecz wpatrywania się w Harry'ego i od czasu do czasu szarpania za łańcuchy. Wydawał się świadomy, że to również denerwowało Harry'ego, ponieważ lekko się uśmiechał.
Niemal jak jedno ciało, cztery zakapturzone postaci poruszyła się, by zasłonić swojego przywódcę przed wzrokiem Dudleya, podczas gdy podobny do węża Voldemort objął Harry'ego, rzucając Dudleyowi mordercze spojrzenie. - Chcę, żeby krzyczał - syknął Czarny Pan, ciągnąc Harry'ego za sobą, gdy cofnął się pod ścianę.
Dudley wzdrygnął się. - Królowa Voldemort - mruknął.
Voldemort posłał tłustemu nastolatkowi lodowaty uśmieszek. - Zgadza się - zgodził się zimno, gdy Lucjusz dołączył do niego i Harry'ego pod ścianą, kładąc dłoń na ramieniu Harry'ego.
Harry odsunął się od swojego kochanka i spojrzał w szkarłatne oczy, uśmiechając się z powodu troski, którą w nich zobaczył. ;Chcę jedno uderzenie. Bez różdżki.;
;Harry...; Voldemort mruknął, marszcząc brwi.
;Proszę, kochanie? Powiedziałeś, że walka ze strachem pomaga, pamiętasz?; Zauważył Harry.
Czarny Pan westchnął. ;Jeden cios; Zgodził się.
Harry pokiwał głową i odwrócił się, a na jego ustach pojawił się zimny uśmiech. - Juniorzy, przesuńcie się. - Czterej Juniorzy posłali mu ostrożne spojrzenia, ale przesunęli się na boki, pozostawiając przestrzeń między Dudleyem a Harrym. Powoli, Chłopiec-Który-Przeżył ruszył naprzód. - Lucjusz powiedział mi, że nie wyrządził ci żadnej fizycznej krzywdy, z wyjątkiem trochę głodzenia - skomentował czarodziej.
- Bo jest żałosnym mięczakiem - zgodził się Dudley.
Harry zatrzymał się przed swoim kuzynem. - Naprawdę? Lucjusz nigdy nie wydawał mi się żałosny.
- To dlatego, że jesteś najbardziej żałosnym mięczakiem ze wszystkich - zadrwił Dudley.
Harry wykonał ostry kopniak w bok głowy swojego kuzyna, dzięki czemu Dudley zobaczył gwiazdy i pochylił się tak blisko, że ich nosy prawie się dotknęły. - Zobaczmy, kto jest prawdziwym mięczakiem, co? Założę się o pięć funtów, że Lucjusz lub ja możemy znosić tortury dwa razy dłużej niż ty. - Uśmiechnął się. - Daję ci minutę, zanim zaczniesz krzyczeć. - Harry odwrócił się i podszedł do miejsca, w którym stał Voldemort, opierając się o ścianę i zmusił Czarnego Pana do pocałunku.
'Okej, to jest gorące.' Gin zdecydowała, ściągając kaptur.
- Myślę, że czuję się obrażony. - Teodor westchnął, gdy on, Draco i Blaise również zdjęli kaptury.
- Musisz postarać się bardziej - zasugerował Draco, celując różdżką w Dudleya, który gapił się na Harry'ego i Czarnego Pana. - Grubasie, zamknij usta.
- Jak ty w ogóle możesz go całować!? - Krzyknął Dudley.
- Jestem pewien, że w ten sam sposób jak ty możesz patrzeć na siebie w lustrze - odparł Blaise.
- Moi panowie, nie chcę być niegrzeczny, ale czy możemy zamknąć jego usta - zapytał Teodor, machając różdżką w stronę Dudleya, który tego nie zauważył.
- Nie - odpowiedział Voldemort, gdy Harry odsunął się od pocałunku, by odwrócić się i spojrzeć na swoich Juniorów i kuzyna, obaj czarodzieje trzymali się za ręce. - Chcę usłyszeć, jak krzyczy.
- Pamiętajcie, Juniorzy - dodał gładko Harry. - Jeśli zabijecie go przed upływem pięciu minut, przegracie.
- Nie żeby to powstrzymało ich przed zostaniem Śmierciożercami - mruknął Lucjusz, gdy czterej Juniorzy zwrócili się do Dudleya, którego oczy rozszerzyły się ze strachu.
- Albo Gin jako moją zastępczynię - Harry jasno zgodził się.
- Zaczynajcie - rozkazał Voldemort, przesuwając dłoń po ustach Harry'ego, aby uciszyć wesoły ton jego kochanka.
- Czy możemy poćwiczyć na nim nasze Niewybaczalne? - zapytał Draco tuż przed tym, jak czerwony błysk światła opuścił różdżkę Gin i zmusił Dudleya do krzyku. - To chyba odpowiada na moje pytanie..
- Chyba tak. Hej, Gin, my też chcemy rzucić zaklęcie - prychnął Blaise.
Gin zakończyła klątwę z zimnym spojrzeniem. 'To tylko przedsmak tego, co się stanie, Dudley.' Słowa wyglądały jakby były stworzone z lodu. 'Nikt bezkarnie nie rani mojego brata. Po prostu jesteś pierwszym z ludzi, których zabiję.'
Dudley wzdrygnął się na niebezpieczne brązowe oczy z miejsca, w którym wisiał tuż nad ziemią, gdyż jego kolana straciły siły aby utrzymać jego ciało. - Zostaw mój gang w spokoju! - krzyknął, a jego głos zmienił się w bardziej chrapliwy.
- Chyba nie! - Draco splunął. - Pójdą z tobą do piekła, mugolu! Crucio! - Dudley znów zaczął krzyczeć, a krzyki nasiliły się, gdy zarówno Teodor, jak i Blaise dołączyli swoje klątwy Cruciatus.
W porządku, kochanie? Voldemort zapytał przez jego połączenie z Harrym, gdy przeczesał ręką włosy młodszego mężczyzny.
Co zrobiłem, aby zdobyć takich wiernych przyjaciół? Harry odpowiedział.
Czarny Pan uśmiechnął się lekko. Byłeś sobą.
Harry potrząsnął głową. Cudownie.
-~*~-
Harry zostawił swojego kochanka aby naznaczył jego przyjaciół, a sam błąkał się po Malfoy Manor, powoli przyswajając sobie wiadomość, że Dudley w końcu nie żyje. To dziwne, że jego łobuz z dzieciństwa został zabity przez ludzi człowieka, który umieścił go w tym domu. Pomyśleć, że jego ostatecznym wybawcą był ten, którego miał zabić. To było zadziwiające.
Głos przerwał gwałtownie myśli Harry'ego. - Czyżby to nie samotny Hałły? Czy mały oddział ochronny Hałłego zostawił go samego?
Harry westchnął w kierunku Bellatrix. - Chcesz, żebym rzucił na ciebie Crucio?
Bellatrix zaśmiała się. - Nie umiałbyś, nawet gdybyś spróbował, bachorze! Jesteś tylko dzieckiem bawiącym się w świecie dorosłych! Wróć do swojego łóżeczka, malutki Hałły, aby zło świata cię nie złapało! - Jej oczy tańczyły z szaleństwa.
Harry wycelował różdżkę w starszą wiedźmę i bez żadnych wstępów powiedział: - Crucio.
Wrzaski Bellatriks odbiły się echem od ścian dworu, sprawiając, że wydawały się dwa razy głośniejsze niż w rzeczywistości. Harry w końcu zakończył klątwę, gdy krew zaczęła lecieć z jej ust i spływała brodą na podłogę. Nadal drżała.
- Ostrzegałem cię Bello - syknął Voldemort, gdy stanął za Harrym.
- Naprawdę, ciociu Bello. Nie masz taktu? - Draco pociągnął nosem, gdy on, Gin, Teodor, Blaise i Lucjusz wypełnili korytarz wokół Harry'ego i Voldemorta.
'Zero taktu' Dodała Gin, kręcąc głową. 'Jakie to smutne.'
- Wstań, Bella - rozkazał Czarny Pan. Wszyscy milczeli, gdy kobieta powoli wstała. - Harry ma pozwolenie cię zabić; nie denerwowałbym go, gdybym był tobą.
Bellatrix zamknęła oczy. - To jeszcze nie koniec - splunęła kobieta, po czym odwróciła się i powoli pokuśtykała korytarzem.
- Nie powinienem mieć nadziei - Harry rozluźnił się w stosunku przy swoim kochanku. - Nawiasem mówiąc, ja ją chce. Nie możesz jej teraz zabić.
Voldemort westchnął. - Wiem. - Przeczesał ręką włosy Harry'ego. - Jestem pewien, że każdy może sam wrócić do domu?
- Tak - odpowiedział wesoło Draco, co przyniosło mu kilka rozbawionych spojrzeń.
- Wspaniale. - Harry splótł swoją lewą rękę z dłonią Czarnego Pana. ;Voldie; Oboje zniknęli z pola widzenia, gdy aktywowano świstoklik na palcu Harry'ego.
-~*~-
;No ładnie; skomentował Harry, kiedy wylądowali w sypialni.
;Też tak pomyślałem; Czarny Pan mruknął, wsuwając dłoń pod szatę Harry'ego, aby uszczypnąć jeden z sutków młodszego czarodzieja.
Harry zamknął oczy z przyjemnością. ;Z jakiej to okazji?;
;Jestem napalony; Czarny Pan odpowiedział natychmiast, pociągając szatę Harry'ego.
;Widzę to; Odpowiedział Harry z rozbawieniem, gdy szarpnął się, by sam mógł zdjąć szatę. ;Co cię tak podnieciło?;
Drapieżny uśmiech opanował twarz Toma, gdy patrzył, jak Harry się rozbiera. ;Nie wiedziałeś, mały urwisie? To torturowanie mnie podnieca;
Harry prychnął. ;To wiele wyjaśnia; Pozwolił swojej szacie zsunąć się na podłogę u jego stóp i uśmiechnął się złośliwie do swojego kochanka, który był nagi ;Ale mógłbym przysiąc, że nie byłeś, kiedy naznaczałeś moich przyjaciół;
;Oglądanie ciebie torturującego Bellę był cholernie sexy; Odpowiedział tępo. ;A teraz chodź tutaj, urwisie;
Harry zaśmiał się i podszedł do wyższego mężczyzny. ;Muszę o tym pamiętać; wyszeptał, zanim Czarny Pan pociągnął go do ostrego pocałunku.
Tom zaczął się cofać, ciągnąc za sobą partnera, aż jego nogi uderzyły o krawędź łóżka. Potem upadli na zielone jedwabne prześcieradła, Harry lądując na górze. Harry odsunął się, by spojrzeć na swojego kochanka pytająco, co wywołało u niego uśmieszek. ;Pieprz mnie;
Oczy Harry'ego rozszerzyły się. ;Chcesz mnie na górze?!;
;Tak; Tom przeczesał ręką włosy Harry'ego, a oczy płonęły mu z głodu. ;Pokaż mi, jak bardzo możesz być zaborczy, mój Harry;
Harry jęknął na tę myśl, a potem pochylił się, by ponownie pocałować Czarnego Pana, nawet gdy wzywał smar ze stolika do swojej dłoni. Kiedy pokrył kilka palców zimnym smarem, Chłopiec-Który-Przeżył, zszedł pocałunkami w dół, zostawiając ślady na jabłku Adama jego kochanka. ;Mój; Harry syknął w posiniaczoną skórę gardła Czarnego Pana.
;Twój; Tom sapnął w odpowiedzi, używając włosów Harry'ego, aby zmusić nastolatka do kolejnego brutalnego pocałunku. Harry pocałował go z powrotem, gdy wsunął jeden palec w tyłek starszego czarodzieja, w odpowiedzi otrzymał zaskoczone syczenie.
Harry kontynuował całowanie Czarnego Pana, gdy wsunął w niego dwa, a następnie trzy palce, ostrożnie rozciągając starszego mężczyznę, pamiętając, że jego kochanek nie był niczyj od lat. Gdy był już pewien, że nie może zrobić nic więcej, aby przygotować Toma, Harry pokrył swój penis mazią i ustawił się przed wejściem kochanka. Następnie, ostrożnie, Harry spojrzał w przepełnione pożądaniem szkarłatne oczy pod nim. ;Gotowy?;
;Teraz; Zażądał. Tak więc, z lekkim uśmiechem, Harry powoli wepchnął się do ciasnej dziury.
Głowa Toma poleciała do tyłu, zacisnął oczy i otworzył usta w cichym krzyku, gdy Harry wślizgnął się w niego. Harry natychmiast przestał się poruszać, wyciągając dłoń, by ująć twarz kochanka. - Tom?
;Kontynuuj; Tom odpowiedział ostro, otwierając oczy, by spojrzeć Harry'emu w oczy. Wzrok starszego mężczyzny wypełniała mieszanka bólu i potrzeby, więc Harry z niepokojem patrzył dalej.
Po pełnym schowaniu się w swoim kochanku Harry zatrzymał się, czekając na zgodę Toma, która niedługo potem przyszła w postaci lekkiego skinienia głową. Powoli Harry wycofał się, a potem ponownie wepchnął.
;Mogę znieść o wiele więcej bólu, panie Potter; Czarny Pan powiedział sucho, posyłając Harry'emu znudzone spojrzenie.
Harry skrzywił się. ;Sam się o to prosiłeś, Riddle; syknął, znów się wycofując. Potem, bez ostrzeżenia, Harry uderzył z powrotem w swojego kochanka, rozpoczynając ostry rytm, który sprawił, że Tom ledwo łapał oddech.
Czarny Pan doszedł z okrzykiem, który zaskoczył Harry'ego, ponieważ starszy mężczyzna nigdy nie hałasował, kiedy dochodził. Myśl, że w końcu otrzymał taką odpowiedź od swojego kochanka, sprawiła, że Harry przekroczył granicę, lądując na Czarnym Panie, gdy tylko wystrzelił wszystko, co miał w Toma.
Tom otrząsnął się pierwszy i delikatnie otoczył nastolatka ramionami. - Kocham cię - wyszeptał do dzikich czarnych włosów.
Harry uśmiechnął się i pocałował pierś Czarnego Pana. - Też cię kocham.
Tom uśmiechnął się i zamknął oczy. - Dziękuję.
Harry podniósł głowę, by zamrugać w kierunku starszego mężczyzny. - Za co?
Uśmiechnięte szkarłatne oczy wpatrywały się w nastolatka. - Za kochanie mnie.
Oczy Harry'ego rozszerzyły się z zaskoczenia na krótką chwilę, zanim uśmiechnął się w odpowiedzi. - Oko za oko - odpowiedział bezczelnie.
Czarny Pan zachichotał. - Idź spać, ty mały potworze.
Harry wtulił się w klatkę piersiową starszego mężczyzny. - Dobranoc, Tom.
- Dobranoc, Harry. Śpij dobrze.
* Bouncy. Nie miałam totalnie żadnego pomysłu na przetłumaczenie tego imiona. Zwykle nie powinny być tłumaczone, ale pamiętam jak w Odzyskanym każde imię skrzata miało polski odpowiednik.
Bam Bam Bam!!!
Ponad 12k słów
KONIEC 1 części <3
Tłumaczenie zajęło mi dokładnie rok i 17 dni! Dziękuję za wszystkie dotychczasowe komentarze, gwiazdki i powalającą ilość wyświetleń.
Druga część "Odzyskany" znajduje się na profilu SethRiddle
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro