Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 30

Rozdział betowany przez Cessidy84






- Lucjuszu? - Głowa Rodziny Malfoy spojrzał na grupę spokojnych uczniów, na czele z Harrym.

- Tak, panie Potter? - Harry tylko skrzywił się na ten tytuł.

- Zastanawialiśmy się, czy moglibyśmy zniszczyć którykolwiek z pokoi we Dworze? - Cały trening Lucjusza na utrzymywanie kamiennej maski spełzł na niczym i jego wzrok przedstawiał jedynie bezradne gapienie się. Tom jednak odwrócił się do Harry'ego, marszcząc brwi.

- Co wasza piątka znowu chce zrobić?

- To pomysł Harry'ego! - zawołały cztery głosy naraz, a Harry spojrzał na nich gniewnie.

- Tego się spodziewałem.

- Chcemy stworzyć miejsce do pojedynku. - wyjaśnił spokojnie Harry. - Gryfoni kontra Ślizgoni. Gin jest naszym sędzią.

- A czy panna Granger może rzeczywiście uczestniczyć? - zapytał Lucjusz, ponownie dołączając do rozmowy, gdy jego spojrzenie skierowało się na ciężarną wiedźmę.

- Pani Pomfrey mówi, że wciąż mogę czarować przez kolejne półtora miesiąca. - powiedziała chłodno Hermiona. - W każdym razie ktoś musi pokazać pańskiemu synowi, że nie jest najlepszy. - Lucjusz wpatrywał się w czarownicę zirytowany, podczas gdy wszyscy inni się zaśmiali, a Tom uśmiechnął się. Nagle Lucjusz zwrócił się do syna.

- Draconie Lucjuszu Malfoy, jeśli przegrasz, będę bardzo rozczarowany. - Draco szybko wytrzeźwiał. Źle było gdy jego ojciec zwracał się do niego dwoma imionami.

- Oczywiście, ojcze.

- Lucjuszu, to niesprawiedliwe. - Tom zachichotał. - Jest przecież przeciwko Harry'emu Potterowi. - Lucjusz skrzywił się na Czarnego Pana.

- Więc obstawiasz Gryfonów, mój Lordzie?

- Oczywiście, że tak.

- Czy może chcielibyście to oglądać? - zapytała Ginny z szerokim uśmiechem. - Może postawić trochę pieniędzy?

- Tak, jestem pewien, że Gin dobrze zajmie się waszymi pieniędzmi. - powiedział psotnie Harry.

- To byłoby naprawdę zabawne. - stwierdził Tom, wstając. - Lucjuszu?

- Minister ma przybyć w ciągu godziny. - odpowiedział cicho Lucjusz.

- No i? - Harry zrobił dziwną minę do Głowy Rodu Malfoy. - Nikogo tutaj nie obchodzi, co czuje Minister, Lucjuszu. Niech jeden ze skrzatów domowych zaprowadzi go do nas.

- Zastraszanie. Podstępne. - mruknął Teodor.

- Jak to zastraszanie? - zapytała starsza Gryfonka, nawet gdy Lucjusz wstał i dał znak, by poszli za nim do odpowiedniego pomieszczenia.

- Pokazujemy, że jesteśmy siłą, z którą należy się liczyć. Wszyscy mamy tylko siedemnaście lat, a ty jesteś w ciąży. Co zrobi Minister, kiedy pomyśli o Dzieciach Jutra, patrząc na nas teraz? - Draco odpowiedział ostro.

- Minister nie wie, po której stronie stoimy, Draco. - wtrącił Harry cicho. - To nie jest zastraszanie.

- Twoje dzisiejsze działania sprawią, że naprawdę pomyśli o jutrze. - zapewniła Ginny. - W tej chwili nie zna naszych stron w tej wojnie, ale kiedy je pozna, może po prostu kilka razy przemyśleć swoje poparcie w wojnie, nim sam zdecyduje.

- Wszyscy już wiedzą, że Harry jest siłą, z którą należy się liczyć. - argumentowała Hermiona.

- Ale nie wiedzą, jaką dokładnie jest siłą. - odpowiedziała Ginny, a oczy błyszczały złowrogo. - Tylko nieliczni to wiedzą. - Harry wzruszył ramionami. - I żadne z was nie wie, przykro mi to mówić. - Potem przyspieszył, by iść z Tomem, pozostawiając czterech uczniów wpatrujących się w jego plecy w szoku.

- To musi mieć coś wspólnego z tymi wszystkimi momentami, jak znikał w zeszłym roku. - mruknęła pod nosem Hermiona.

- Często znikał w zeszłym roku? - Draco spojrzał z ciekawością na czarownicę. - Bez wyjaśnień?

- Tak. - wkroczyła Ginny. - I nie mogliśmy za nim podążać, ponieważ zawsze nosił Pelerynę-Niewidkę.

- Zastanawiam się, co robił...

- Jak my wszyscy. - Ginny kopnęła podłogę. - To takie denerwujące.

- Oto jesteśmy. - powiedział Lucjusz, kończąc dwie rozmowy, które jego goście prowadzili, jedną głośno, drugą mentalnie. - To pomieszczenie jest przeznaczone do ćwiczeń w pojedynkach. Czasami używają go śmierciożercy.

- Powinno wystarczyć. - zdecydował Harry, ściągając śmiech od swoich przyjaciół i zirytowane spojrzenie Lucjusza. - To tak. Dray, Ted, lewa strona. Herm, jesteś ze mną po prawej stronie. Tom, Lucjuszu, zostawię to wam, abyście wyczarowali dla siebie krzesła. Gin, stań obok nich i daj nam znać, kiedy będziemy mogli zaczynać.

- Zmusza nas do pracy. - mruknął niewyraźnie Lucjusz, wyczarowując krzesło obok tego, które już wyczarował Tom siedząc z uśmiechem. Ginny posłała dwóm dorosłym jasny uśmiech, podczas gdy walczący oficjalnie przygotowali się do pojednyku.

- Hej, Tom, czy możemy poprosić cię o pojedynek z Harrym, jeśli będzie czas?

- Dlaczego?

- Ponieważ chcę zobaczyć, jak oboje sobie poradzicie. - Rudowłosa wzruszyła ramionami, po czym odwróciła się do pojedynkowiczów. - Dwa na dwa, czy jeden na jeden z sekundantami? - Czwórka czarodziei spojrzała na siebie, przed wspólnym skinięciem głowami.

- Jeden na jednego z sekundantami. - zawołał Draco, gdy Teodor i Hermiona cofnęli się, by dać Harry'emu i Draco miejsce.

- W ten sposób wcale nie muszę się pojedynkować! - zawołała wesoło Hermiona.

- Powinienem celowo przegrać. - odpowiedział Harry, obserwując Ginny.

- Nie śmieszne, Harry. Ginny przewróciła oczami.

- Ponieważ nie wiemy, kiedy będzie tu Minister, musimy uważać. Tylko legalne zaklęcia.

- Zdefiniujesz legalne? - zapytał słodko Draco.

- Nie chcę wdawać się z tobą w debatę polityczną, Draco Malfoy'u, więc się zamknij. - odparowała Ginny, śmiejąc się ze wszystkim.

- I nie włączamy w to zwierząt. - przerwał mu Harry, posyłając Draco wredne spojrzenie. Dziedzic Malfoy'ów wzruszył ramionami.

- To nie było na moją korzyść, prawda?

- Chcesz, żeby Harry poszczuł cię wężem? - zapytała Hermiona ze śmiechem. Draco przerwał.

- Tak więc, żadnych zwierząt. I żadnych oszustw.

- Och, jak rozpoczęcie przed końcem odliczania? - Harry dokuczał, uśmiechając się.

- Po co wprowadzić tę zasadę? - zapytał Teodor, marszcząc brwi za plecami Draco.

- Bo jeśli mogę oszukiwać, on też może oszukiwać, i tym razem zrobi to. - warknął Draco, patrząc na Harry'ego. Zielonooki chłopak skinął głową.

- Idealnie. Gin, jak tylko będziesz gotowa daj znak. - Ginny pokiwała poważnie głową.

- Ukłon. - rozkazała. Obaj młodzi czarodzieje ukłonili się formalnie, wpatrując się w siebie. - Różdżki w pogotowiu. Na mój znak. Raz... Dwa... Trzy!

- Silencio! Protego!

- Drętwota!

- Incendio! - Draco zeskoczył z linii ognia i oboje zatrzymali się, wpatrując się w siebie. Harry miał wokół siebie błyszczącą tarczę, przez co Ogłuszające Zaklęcie Draco wystrzeliło w bok. Draco wpatrywał się w Harry'ego w milczeniu.

- Accio, różdżka Draco. - powiedział w końcu Harry. Różdżka młodego Malfoy'a wyleciała mu z ręki i poleciała do Harry'ego, który schował ją do kieszeni, kiwając głową, gdy Teodor i Draco wymieniali się miejscami.

- Ukłon! - zawołała Ginny. Obaj wymienili formalne ukłony. - Różdżki w pogotowiu! Raz... Dwa...

- ~ * ~ -

- Czy słyszysz krzyki? - zapytał Korneliusz Knot  swojego towarzysza, który został wysłany, aby mu pomagać zamiast Aurora (ku obrzydzeniu Knota). Artur Weasley, bo ta osoba towarzyszyła Ministrowi Magii, lekko przekrzywił głowę, słuchając, kiedy pojawił się skrzat mówiący, że młody Mistrz Draco i jego przyjaciele pojedynkują się z nudów, po czym zaprowadził ich do pomieszczenia treningowego.

- Są sami? - Artur wtrącił się zszokowany. Albus wspomniał, że zarówno Ginny, jak i Hermiona, wyjechały wraz z Draco Malfoy'em dwie noce temu z jego ojcem.

- Nie, proszę pana. - odpowiedział spokojnie skrzat. - Profesor Brutùs i Mistrz Lucjusz mieli oglądać pojedynek.

- Nie sprawia to, że ​​czuję się lepiej... - mruknął Artur pod nosem. Knot zmarszczył brwi w koncentracji.

- Brutùs?

- Nowy profesor Obrony przed Czarną Magią w Hogwarcie. - odparł Artur. - Moja córka wydaje się go lubić. Najwyraźniej poznali się latem, kiedy odwiedzała Harry'ego. Mój syn uważa, że ​​jest okropny i jest śmierciożercą.

- To bardzo poważne oskarżenie. - zauważył poważnie Knot.

- Oczywiście, ale zna pan dzieciaki. Każdy nauczyciel, którego nie lubią, będą nazywać śmierciożercą. - rudowłosy mężczyzna zmusił swój głos, by pozostał lekki. - Prawdopodobnie jest równie tajemniczym facetem, jak Snape.

- Jesteśmy na miejscu, proszę panów. - powiedział nagle skrzat domowy, zatrzymując się przed zamkniętymi drzwiami. Otworzył drzwi na tyle, że wszyscy mogli zajrzeć do środka.

- Expelliarmus!

- Finite! Accio różdżka Teodora!

- Dlaczego ciągle używasz zaklęcia przywołującego!? - krzyknął pokonany, gdy jego różdżka wsunęła się w dłoń Harry'ego.

- Gdybym użył innego zaklęcia, wleciałbyś na Dray'a. - Harry wzruszył ramionami i rzucił dwóm Ślizgonom ich różdżki, machając swoją różdżką w Draco, aby zakończyć Zaklęcie Wyciszające. - I mamy gości. - Wszyscy spojrzeli na dwóch mężczyzn przy drzwiach.

- Tata! - Ginny pisnęła, po czym podbiegła i mocno przytuliła ojca, ku wielkiemu rozbawieniu wszystkich.

- Arturze. Korneliuszu. - Lucjusz skinął głową dwóm czarodziejom, gdy wstał z Tomem i ruszył w kierunku drzwi. Reszta uczniów podążyła za nimi.

- Ach, Lucjuszu, wspaniale cię widzieć. Po prostu cudownie. Ufam, że... Ach... Sam, Wiesz Kto nie kontrolował cię ostatnio? - Knot tryskał radością, biorąc Lucjusza za rękę i ściskając ją z zapałem.

- Ani jednego zebrania. - zapewnił go Lucjusz. - Nie sądzę, że znasz profesora Marcusa Brutùsa, albo Teodora Notta? - Przedstawił ich, cofając się, aby Tom i Teodor mogli również uścisnąć dłoń ministrowi.

- Oczywiście, oczywiście. A oto twój syn, Draco. I Harry! Mój drogi chłopcze! - Przyciągnął Harry'ego do mocnego uścisku.

~ Jest gorszy, niż zapamiętałem. Założę się, że dwulatek mógłby rzucić na niego Imperiusa. ~  pomyślał Harry ponuro, gdy odsunął się od ministra.

- Miło cię znów widzieć, Ministrze. To... - wskazał Hermionę. – Jest Hermiona Granger. Nie sądzę, żebyście się wcześniej poznali.

- Wspaniale, że w końcu udało się połączyć tak piękne imię z taką piękną twarzą, moja droga. - powiedział Knot radośnie, ściskając dłoń Hermiony.

- Może przejdziemy do salonu? - zapytał chłodno Lucjusz.

- Genialny pomysł, Lucjuszu. Genialny pomysł. Oczywiście powinieneś nas zaprowadzić... - Hermiona, Ginny i Harry zostali z Arturem, który patrzył na nich, marszcząc brwi. - Do rezydencji Malfoy'ów? Naprawdę. - Potrząsnął głową z niedowierzaniem.

- Draco nie jest złą osobą, tato. - nalegała Ginny.

- Kiedy pozna się go bliżej, okazuje się naprawdę bardzo miły. - zgodziła się Hermiona. - I nawet Lucjusz nie jest takim dupkiem. - Harry potrząsnął głową na Hermionę.

- Dupek. Naprawdę. Myślałem, że nie przeklinasz.

- Zamknij się.

- Profesor Dumbledore nie powiedział mi, że ty też wyjechałeś, Harry. - kontynuował Artur niskim głosem. Harry wzruszył ramionami.

- Nie sądzę, żeby chciał, aby ktokolwiek wpadł w panikę.

- Znaleźli Rona. - dodał poważnie Artur, marszcząc brwi na trzech uczniów. Hermiona i Ginny wskazały oskarżycielsko na Harry'ego.

- On to zrobił. - powiedziały zgodnie.

- Co zrobił? - zapytał Knot, gdy weszli do salonu. Harry wzruszył ramionami.

- Trochę sztuki w holu wejściowym Hogwartu.

- Sztuki? - Teodor prychnął.

- Cóż, myślałem, że to raczej zajmujące. - powiedziała cicho Hermiona, siadając na kanapie obok Teodora.

- Hermiono! - Artur zwrócił się do czarownicy z szerokimi oczami.

- To...! - wtrącił się stanowczo Harry. - To rodzinna dyskusja, którą powinniśmy odłożyć na inny czas, chyba że... - Jego spojrzenie przeniosło się na miejsce, gdzie Lucjusz siedział w swoim ulubionym fotelu. - Lucjusz pozwoliłbyś nam pożyczyć salon, żeby oczyścić atmosferę?

- Dopóki nie będzie walk ani polowania, nie mam z tym problemu. - odpowiedział Lucjusz równomiernie, choć jego oczy w kolorze płynnego srebra rzucały klątwami w Artura. Harry poważnie skinął głową.

- Obiecuję. Panie Weasley, Ginny, Herm, jeśli pozwolicie...? - Skinął głową pozostałym trzem mężczyznom w pokoju, gdy trójka, których właśnie wskazał, wstała. - Ministrze, Lucjuszu, Marcusie. - Trzej mężczyźni przytaknęli w odpowiedzi, zanim Harry wyprowadził swoją małą grupę z pokoju.

- Ten chłopak jest już dorosły! - Knot wykrzyknął w szoku. Teodor i Draco wymienili uśmieszki.

- ~ * ~ -

- Proszę usiąść. - zaoferował dyplomatycznie Harry, zamykając za sobą drzwi salonu. Artur usiadł w ładnym fotelu, podczas gdy dwie dziewczyny usiadły naprzeciwko niego na dwuosobowej kanapie, a Harry usiadł na ramieniu sofy, obok Hermiony.

- Nie powinieneś siedzieć tak na meblach, Harry. - Hermiona skarciła nastolatka.

- To, czego Lucjusz nie wie, nie doprowadzi go do szaleństwa. - odpowiedział Harry, szczerząc się. Artur uśmiechnął się.

- Bardzo prawdziwe. Ale... - Jego uśmiech zniknął. - Wyjaśnijcie się.

- Ron sprawił, że Hermiona jest w ciąży. - wyjaśniła Ginny. Artur zamarł, wpatrując się we trójkę w szoku.

- W ciąży?

- Upił ją w jej urodziny w Hogsmeade i tak jakoś się złożyło, że zaszła w ciążę. - zgodził się Harry, odchylając się do tyłu na swoim miejscu, obejmując swoim ramieniem barki Hermiony, by delikatnie ją przytulić. Hermiona spojrzała gniewnie na swojego długoletniego przyjaciela.

- Naprawdę musiałeś tak prosto z mostu?

- Niekoniecznie, nie. - Harry uśmiechnął się lekko, po czym znów spojrzał na Artura, który potrząsał głową. - Panie Weasley? - Artur westchnął, przeczesując palcami włosy.

- Nie chcę w to wierzyć, ale wydaje mi się, że nie mam takiego wyboru. - Potrząsnął głową na troje nastolatków. - Ale nadal... Powieszenie go w Holu Wejściowym za pomocą Uroku Przylepca było trochę przesadą, nie sądzisz? - Harry przesunął dłonią po ustach Hermiony, skutecznie ją zamykając, gdy pochylił się do przodu z przymrużonymi oczami.

- Sztuka, panie Weasley. To była sztuka.

- To nie była prawdziwa sztuka. - zauważył spokojnie Artur, patrząc Harry'emu w oczy.

- Proszę zdefiniować "prawdziwą sztukę", panie Weasley. O ile mi wiadomo, ciężarna wiedźma nie jest sztuką, a to właśnie zrobił Ronald. W odwecie stworzyłem własną sztukę, a tym właśnie był mój były przyjaciel wiszący w Holu Wejściowym. Niewybaczalne w zamian za niewybaczalne. - Artur zmrużył oczy.

- A wiadomość? - Harry zmarszczył brwi z dezorientacją.

- Jaka wiadomość?

- Nie zostawiłeś przesłania na swojej "sztuce", które głosiło "Od przyszłych śmierciożerców"?

- Co?! Nie! - Harry wyglądał na przerażonego. - Wielki Merlinie, nie! Nigdy nie bratałbym się z Voldemortem! - Ukrył uśmieszek, gdy Artur się wzdrygnął.

~ Uważam, że za bardzo protestujesz.

~ Wypchaj się, Tom. ~ Tom roześmiał się w umyśle Harry'ego, gdy rozległo się pukanie do drzwi.

- Proszę! - zawołała Ginny, podczas gdy Harry wciąż wydawał się przerażony, jednocześnie zakrywając usta Hermiony, by milczała, a Artur wydawał się rozważać wszystko, co właśnie usłyszał i zobaczył. Tom wszedł do pokoju i uniósł brew, spoglądając na najstarszego Weasley'a.

- Dręczenie studentów? Naprawdę. - Potrząsnął głową z westchnieniem, gdy zamykał za sobą drzwi. Artur zmrużył oczy i powoli wstał.

- Wierzę, że dyrektor z przyjemnością dowie się, że ukrywasz się w domu znanego śmierciożercy.

- Tylko jeśli się dowie. - odparł Tom, znudzony patrząc na różdżkę wskazującą na jego klatkę piersiową.

- Proszę opuścić różdżkę.

- Panie Weasley, proszę go nie atakować. - powiedział cicho Harry, wstając. - Nie zrobił nic złego. - Cztery pary oczu wystrzeliły, by spojrzeć na zielonookiego młodego człowieka.

- Nic nie zrobił? - Powtórzył tępo Artur.

- Ile razy muszę poręczyć za Marcusa, zanim Zakon uzna, że ​​jest dobrym człowiekiem? - Zapytał Chłopiec, Który Przeżył miękkim głosem, obserwując rudowłosego czarodzieja. Artur nie miał okazji odpowiedzieć, gdy w domu rozległ się przerażony krzyk. Piątka szybko rozejrzała się wokoło.

- Hol wejściowy. - mruknął Tom.

- Ginny, Hermiono, Harry, zostańcie tutaj. - rozkazał Artur, odwracając się, by wyprowadzić Toma z pokoju.

- Ginny, Hermiono, zostańcie. Idę z nimi. - odparł Harry, prześlizgnął się przez drzwi i szybko dogonił Toma, zanim Artur zdążył coś powiedzieć. Głowa Rodziny Weasley westchnął, gdy Ginny i Hermiona usiadły z irytacją. - W porządku. - mruknął, zanim pobiegł za dwoma czarodziejami.

- ~ * ~ -

Harry nie mógł się powstrzymać od śmiechu. Zarówno Teodor, jak i Draco parsknęli, najwyraźniej walcząc z szalonym śmiechem. Knot wyglądał na przerażonego, podobnie jak Artur. Lucjusz i Tom wyglądali bardzo neutralnie. Ronald Weasley zwisał z sufitu jedną nogą, która została złapana przez osłony Dworu.

- Och, Ron, ty idioto! - Harry w końcu zdołał coś powiedzieć, zanim spojrzał na Lucjusza. - Proszę go uwolnić. - Lucjusz skrzywił się i patrzył na młodszego czarodzieja przez dłuższą chwilę. Harry uniósł brew, a śmierciożerca machnął ręką do wiszącej postaci. Ron powoli opadł na ziemię.

- A zatem, panie Weasley, poinformuj nas uprzejmie, dlaczego tu jesteś? - zapytał cicho Tom, pochylając się lekko, tak aby jego oczy były bliżej poziomu Rona, który siedział na podłodze.

- Hermiono! - krzyknął nagle Ron, widząc dziewczynę, po którą przyszedł.

- Och, na litość boską, Ron! Czy nie spowodowałeś już wystarczająco kłopotów?! - krzyknęła Ginny, stając między bratem a Hermioną. Ron skrzywił się. Harry uklęknął przed drugim chłopcem.

- Dlaczego tu przyszedłeś?

- Aby wyciągnąć Hermionę z tego domu. - splunął. Harry uniósł brew na rudowłosego, zanim zwrócił się do Hermiony.

- Herm, czujesz się tutaj zagrożona? - Hermiona zamrugała kilka razy z zaskoczenia.

- Oczywiście, że nie! Uwielbiam to miejsce! - Harry odwrócił się do Rona.

- Ona nie potrzebuje twojego ratunku, Ron. Możesz wrócić do Nory. Przy okazji postaraj się nie rozszczepić po drodze.

- Co...?

- Do widzenia, Ronaldzie. - warknęła do chłopca Hermiona. - Nie jesteś tu mile widziany. - Ron spojrzał na czterech dorosłych czarodziejów. Lucjusz i Tom wpatrywali się w niego. Artur wyglądał na wściekłego. Knot wyglądał na zmieszanego.

- Ale... - Harry pochylił się i przyłożył usta do ucha Rona.

- Wyjdź, Ron. Jeśli pozostaniesz dłużej, nie wyjdziesz bez szwanku. Nie jestem jedyny, który jest wściekły na ciebie i nie mogę obiecać, że będą mieli taki sam poziom kontroli jak ja. Jasne? - Odchylił się, by spojrzeć Ronowi w oczy. Rudowłosy czarodziej wyglądał na przerażonego.

- Czy ty właśnie...

- Nie, Ron, nie grożę ci, po prostu mam rację. - Harry wstał powoli. - Zrobiłeś bardzo głupią rzecz, a teraz masz do czynienia z konsekwencjami. Dorośnij.

- Harry... - Tom zaczął cicho.

- Nie grożę mu, Marcusie. Zmuszam go, by zobaczył powagę sytuacji. - odpowiedział Harry, nie odrywając oczu od Rona. - Wyjdź , Ron. Powtarzam to ostatni raz. - Ron zmrużył oczy.

- Śmierciożerca. - splunął, zanim zniknął z charakterystycznym trzaskiem. Harry uniósł brew w duchu na Toma wśród westchnień innych ludzi w pokoju.

~ Wiesz co? Ron zacznie dla mnie plotki.

~ Harry... ~ Harry odwrócił się, by spojrzeć na wszystkich z napiętym uśmiechem.

- Przepraszam za Rona. Obawiam się, że jesteśmy w trakcie niewielkiej walki.

- Ach, oczywiście. - Knot skinął głową ze zrozumieniem, delikatnie kładąc dłoń na ramieniu Harry'ego.

- Tak się dzieje, mój drogi chłopcze. Jestem pewien, że to minie.

- Mam taką nadzieję. - odpowiedział smutno Harry. Artur zmarszczył brwi.

- Molly i ja na pewno porozmawiamy z Ronem przed końcem przerwy, Harry. - Harry pokiwał głową.

- Dziękuję, panie Weasley. - Knot rzucił okiem na zegarek.

- Och, muszę wrócić do Ministerstwa. Obawiam się, że mam spotkanie. - Westchnął smutno.

- Oczywiście, panie ministrze. Rozumiemy, że masz napięty harmonogram. - zgodził się Lucjusz. Wszyscy inni przytaknęli.

- Tak, tak. Arturze, musimy już iść. - Artur mocno uścisnął dwie Gryfonki, a Harry'emu mocno uścisnął dłoń, po czym skinął głową ministrowi. Obaj zniknęli z niemal równoczesnymi trzaskami.

- Moglibyśmy wymazać ich wspomnienia, że ​​tu jesteś, Harry. - zauważył Draco w ciszy. Smutny uśmiech Harry'ego zmienił się w pełen zadowolenia uśmieszek.

- Ach, ale jeśli byśmy to zrobili, wtedy prezent świąteczny dla Ronusia od Molly byłby bardziej spóźniony, a na to nie można pozwolić. - Każdy się zaśmiał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro