Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 16

- Harry! Ginny! Tu jesteście!

- Czekaliśmy na was!

- Przepraszamy.

- Wysiedliśmy przed wszystkimi i jechaliśmy powozem z Draco.

- Dupkiem.

- Ron! - Harry i Ginny tylko obserwowali, jak Hermiona goni Rona, aż do szkoły.

- Nigdy ich nie zrozumiesz. - Harry westchnął i uśmiechnął się lekko do Ginny. 

- To już wiem od kilku lat, ale dzięki, Gin.

- Pewnie. - Ginny chwyciła dłoń Harry'ego z wielkim uśmiechem. - Chodź. Powinniśmy już iść do środka.

- Dobrze... - Harry pozwolił dziewczynie ciągnąć się do szkoły i przez zatłoczony hol wejściowy do Wielkiej Sali.

- Spróbujesz usiąść obok Rona, czy nie? - Zapytała Ginny, wskazując na Rona, który na nich patrzył.

- Usiądę z Neville'em. Wygląda na pół martwego. - Neville Longbottom rzeczywiście wyglądał źle. Nawet bardzo. Jego mina wyrażała zmęczenie i smutek. Tiarę miał przekrzywioną, a jej czubek opadał na bok.

- Tak... Zastanawiam się, co go tak przybiło w tym roku. - Ginny i Harry usiedli naprzeciw siebie, Harry obok Neville'a.

- Hej, Nev. Coś cię stało? - zapytał, poprawiając tiarę przyjaciela.

- Tylko babcia. - Neville westchnął smutno. - I jeszcze musiałem jechać w przedziale ze Ślizgonami. - Harry spojrzał na niego ze współczuciem.

- Biedaku... - Neville uśmiechnął się do Chłopca-Który-Przeżył.

- Dzięki, Harry.

- Po to są przyjaciele, Nev.

- Harry!

- Co? - Ginny wskazała na miejsce, gdzie siedział Snape, a Harry podążył wzrokiem za palcem przyjaciółki skierowanego po lewo od Snape'a. Ubrany w ślizgońską zieleń i srebro, siedział przebrany Tom Marvolo Riddle. Miał jasne oczy i ciemnobrązowe włosy. Harry zbladł gwałtownie, otwierając szeroko oczy.

- Stało się coś? - Zapytał Neville.

- Nasz nowy nauczyciel Obrony. Harry i ja go znamy! - Ginny jęknęła. - Och, co on sobie myślał?

Tom?

Cześć kochanie. Powiedziałem, że niedługo się zobaczymy, prawda? Odpowiedział radośnie Tom.

W końcu doszczętnie oszalałeś?

Może. Ośmielę się powiedzieć, że bez owocnej pomocy Freda i George'a nigdy nie zyskałbym zaufania Dumbledore'a. Wie tylko, że jestem Aurorem oraz przyjacielem bliźniaków i twoim.

Na Merlina. Oszalałeś całkowicie.

Właśnie to chciałem ci powiedzieć, kochanie.

Tom?

Tak?

Jesteś znowu pijany?  Śmiech Toma wypełnił wszystkie zmysły Harry'ego, a młodszy czarodziej zwrócił swój wzrok na Neville'a i Ginny.

- Fred i George musieli mu polecić pracę - mruknął Harry.

- Ta dwójka... - Ginny westchnęła, kręcąc głową.

- Czy nie jest przypadkiem Ślizgonem? - zapytał nerwowo Neville.

- Jest. - Harry skinął głową. - Ale nie powinien być taki zły. W końcu dogaduje się ze mną, Ginny, Fredem i George'em, a my jesteśmy czystej krwi Gryfonami.

- Harry, nie obrażaj się, ale to nie jest bardzo uspokajające - zauważyła Ginny, uśmiechając się.

- Ty się nie odzywaj. - Harry spojrzał na dziewczynę. Neville roześmiał się.

- Założę się, że Ron narzeka na to, jak bardzo jest głodny - mruknęła nagle Ginny.

- Rzeczywiście narzeka, młoda damo - powiedział Sir Nicholas de Mimsy−Porpington, duch rezydent Gryffindoru, jak tylko pojawił się nad stołem.

- Idiota.

- W każdym razie, dlaczego nie siedzicie z Ronem? - zapytał Neville, gdy Nick odleciał, by przywitać się i porozmawiać z innymi Gryfonami.

- To dupek - prychnęli jednocześnie Harry i Ginny.

- O tym wie każdy.

- To długa i nudna historia.

- Zaczyna się i kończy na... Zgadnij kim.

- Sami-Wiecie-Kim - strzelił Neville. Oboje kiwnęli głowami na potwierdzenie.

- Nic nowego. - Harry położył głowę na stole obok swojego talerza.

- Wreszcie! - Usłyszeli głos Rona, kiedy drzwi do Wielkiej Sali zostały otwarte i McGonagall wprowadziła pierwszorocznych. Większość sali wysłała krótkie i zarazem zniesmaczone spojrzenia w kierunku rudzielca, po czym odwróciła się, by zobaczyć, jak pierwszoroczni podchodzą na środek Sali. Harry westchnął i usiadł wygodnie, by obejrzeć Ceremonię Przydziału, wyrzucając z myśli Rona, Draco i Toma.

-~*~-

- Witam na kolejnym roku nauki w Hogwarcie! - powiedział profesor Albus Dumbledore, jak tylko jedzenie zniknęło ze stołów. - Mam nadzieję, że będzie to dobry rok dla nas wszystkich. Zanim jednak odeślę was do ciepłych łóżek, muszę ogłosić kilka spraw. - wziął głęboki wdech. - Zakazany Las jest po prostu zakazany. Spróbujcie pamiętać o tym w tym roku. - Niebieskie oczy spoczęły na niektórych członkach osławionego GD, które było rok wcześniej prowadzone przez Harry'ego, aby jak zawsze uratować świat przed Mrocznym Lordem Voldemortem. - Lista zakazanych przedmiotów pana Filcha wydłużyła się w postaci małej książeczki. Aby ją zobaczyć, proszę przejść obok biura pana Filcha. Poza tym na korytarzach między zajęciami nie można używać magii. - Niebieskie spojrzenie ponownie zamigotało w kierunku kilku członków Gwardii, ale spoczęło również na stole Ślizgonów. - Chcielibyśmy również powitać profesora Brutùsa jako naszego nowego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią! - Sala została wypełniona brawami, głównie od stołu Slytherinu. Harry i Ginny uśmiechnęli się do najnowszego nauczyciela, gdy dołączyli do oklasków. - To wszystko! - Dumbledore uśmiechnął się dumnie do swoich uczniów. - Teraz do łóżek! Pierwszoroczni zostaną zaprowadzeni przez Prefektów do waszych Pokojów Wspólnych. - Kiedy uczniowie wokół nich wstali, Harry i Ginny pożegnali Neville'a, po czym ruszyli do stołu prezydialnego.

- Panie Potter. Panno Weasley. - Snape zatrzymał ich w tłumie. - Powinniście iść do swoich dormitoriów.

- Nonsens, Severusie. - Blada dłoń spoczęła na ramieniu Mistrza Eliksirów, gdy głos Toma rozbrzmiał, wybijając się nawet nad hałas wokół nich. Tom uśmiechnął się do dwóch uczniów, gdy okrążył Snape'a.

- Harry, Gin, wspaniale was znowu widzieć.

- Och, cała przyjemność po naszej stronie, profesorze - odparł Harry, uśmiechając się. Tom czule potargał włosy chłopca, gdy Snape spojrzał na nich gniewnie.

- Teraz byłeś bezczelny - poinformował chłopca Tom. - Chcielibyście posiedzieć ze mną na herbacie, czy jesteście zbyt zmęczeni?

- Myślę... - powiedział chłodno Snape. - Że najlepiej dla pana Pottera i pani Weasley, żeby poszli do łóżek.

- Severusie, pytałem ciebie o zdanie? - zapytał Tom, a jego głos nabrał chłodu.

- Jestem za herbatą - odpowiedziała stanowczo Ginny, marszcząc brwi, kiedy patrzyła na opiekuna Slytherinu.

- Nie mamy jutro zajęć - zgodził się Harry. Przedmioty wybrał już rok wcześniej, więc nie miał lekcji w pierwszy dzień nauki. Wiedział, że Ginny zrobiła to samo, zresztą tak jak większość członków GD.

- Dobranoc, Severusie - powiedział stanowczo Tom, mrużąc oczy. Harry pociągnął Toma za ramię i, z pomocą Ginny, odciągnął Czarnego Pana od jego sługi, zanim starszy mężczyzna mógłby coś mu zrobić.

;Tom, proszę, nie rób niczego głupiego; syknął Harry. Tom rozluźnił się.

- À propos. Przyjąłem nazwisko Marcusa Brutùsa.

- Czemu? - Zapytała Ginny, kiedy wyszli na korytarz.

- Marcus Junius Brutùs był przyjacielem Juliusza Cezara i jednym z jego morderców. Pomyślałem, że to imię jest zabawne. - Tom uśmiechnął się, po czym westchnął dramatycznie. - Et tù, Brute? - Harry i Ginny roześmiali się.

- Dlaczego Snape tak bardzo cię nie lubi? - Zapytał Harry.

- Nie ufa mi. - Tom wzruszył ramionami i zatrzymał ich przed portretem. - Tu jest mój pokój.

- Niech zgadnę, ma hasło. - Ginny uśmiechnęła się.

- Bardzo dobrze, Gin. - Tom skinął głową z aprobatą. - Powiem waszej dwójce, ale nie możecie tego nikomu przekazać.

- Oczywiście, że nie - zgodził się Harry, gdy Ginny pokiwała poważnie głową.

- Idealnie. - Zimny uśmiech przejął rysy Toma, gdy odwrócił się do drzwi. - Ucieczka przed śmiercią. - Harry roześmiał się, gdy drzwi otworzyły się przed nimi.

- Dobre, Marcusie. - Tom uśmiechnął się i wprowadził ich do środka.

- Też tak pomyślałem. - powiedział zamykając drzwi za uczniami.

- Chyba coś mi umyka - mruknęła Ginny.

- Usiądźcie, przyniosę herbatę - zaproponował Tom, machając w kierunku kilku krzeseł i kanapy, po czym zniknął za innymi drzwiami. Harry usiadł na kanapie, a Ginny zajęła krzesło.

- To tłumaczenie imienia Voldemort - powiedział szmaragdowooki czarodziej przyjaciółce. - Tom zmusił mnie, żebym się tego dowiedział podczas lata.

- Och... - Ginny uśmiechnęła się nieśmiało. - Tom, będziesz wspaniałym nauczycielem!

- Będę? - Tom wrócił do pokoju z małą tacą, trzema filiżankami parującej herbaty, cukrem, mlekiem i czajnikiem.

- Tak. Zdołałeś nauczyć czegoś Harry'ego, a potem on zaczął uczyć mnie!

- Rzeczy, które nie mają nic wspólnego z Obroną lub Czarną Magią - zgodził się Harry.

- Ach. - Tom postawił tacę na stole i usiadł obok Harry'ego na kanapie.

- Więc jak na imię Merlina udało ci się to wszystko zrobić? - zapytała Ginny, kiedy wzięła kubek. Harry poszedł w jej ślady, wrzucając cukier do naczynia, podczas gdy Tom go objął.

- W większości to zasługa Freda i George'a. Słyszeli, że Dumbledore ma problemy ze znalezieniem nowego nauczyciela Obrony, i wiedzieli, że wymykanie się Harry'ego ze szkoły do mnie, będzie trudne. Powiedzieli Dumbledore'owi, że mają przyjaciela, który jest Aurorem. Gdy Dumbledore poprosił o spotkanie, pomogli mi w ukryciu mojej tożsamości i wyborze przebrania. A, że zostanę nauczycielem, wiedziałem od poprzedniego tygodnia.

- I nie powiedziałem mi. - Harry wydął wargi. Tom uśmiechnął się i przytulił Gryfona. - To miała być niespodzianka.

- Zaskoczyłeś go - zapewniła Czarnego Pana Ginny. - Ale co ze Snape'em? Powiedziałeś, że ci nie ufa.

- Nie ufa. Wie, że jestem jednym ze Śmierciożerców, który ma go szpiegować i zbliżyć się do Harry'ego i jego przyjaciół.

- Nic dziwnego, że nie chce, żebyś był sam z nami - uświadomił sobie Harry.

- Nie żeby miał szansę nas rozdzielić. - Tom westchnął cicho. Harry przewrócił oczami.

- Idiota.

- Tak, tak. Dokładnie. - Tom pocałował czubek głowy Harry'ego, po czym odsunął się nieco, by wziąć herbatę. - A teraz, co słychać u pana Weasleya i panny Granger? Myślałem, że jesteście przyjaciółmi i wszędzie łazicie ze sobą. - Mężczyzna uniósł brew, patrząc na Harry'ego.

- Ron stał się dupkiem - powiedziała Ginny.

- Rozwiń.

- To twoja wina. - Harry prychnął, popijając herbatę.

- Ach. Co tym razem udało mi się zrobić?

- Jedno słowo: Ślizgoni - odrzekł Harry, rzucając Czarnemu Panu zirytowane spojrzenie.

- Z iloma rozmawiałeś ostatnio?

- Draco Malfoyem, Pansy Parkinson i Blaise'em Zabinim.

- Powiedziałeś, że lepiej pracujesz na Eliksirach, kiedy nie ma Ślizgonów sabotujących twoją pracę.

- Tom, nie miałem na myśli, żeby nagle wszyscy Ślizgoni zostali moimi przyjaciółmi.

- Nie? No cóż - Harry jęknął, gdy Ginny uśmiechnęła się.

- Tom, może to nie było jednak najlepsze rozwiązanie.

- To część mojego głównego planu.

- Głównego planu? - Harry prychnął.

- Tak.

- Zawsze musi być ten pierwszy raz.

- Harry.

- Tak?

- Silencio. - Tom odwrócił się do Ginny, która starała się nie śmiać ze spojrzenia Harry'ego, skierowanego na starszego czarodzieja. - Pomyśl. Próbuję zaprzyjaźnić się z Harrym i jego przyjaciółmi. Dlaczego, by wszyscy Ślizgoni nie mieli zrobić tego samego?

- To ma sens, kiedy tak to ujmujesz.

- Tak... - westchnął Tom, po czym krzyknął i podskoczył, gdy herbata Harry'ego znalazła się na jego kolanach. - Zrobiłeś to specjalnie! - Oskarżył ucznia, próbując przekrzyczeć śmiech Ginny. Harry uśmiechnął się i nalał sobie ponownie herbaty. - Jeśli ten kubek zbliży się do mnie, to dostaniesz szlaban na tydzień! - Harry rzucił Czarnemu Panu sugestywne spojrzenie, stojąc z kubkiem w dłoni. - Z Filchem! Siadaj.

- Finite Incantantum. - Ginny wykrztusiła między śmiechem. Dzięki jej zaklęciu, Harry mógł znowu mówić.

- Ranisz mnie, Tom - powiedział smutno Harry, siadając. Tom wymamrotał zaklęcie suszące w kierunku swojej szaty, po czym usiadł obok młodego mężczyzny.

-Ja ranię ciebie? Jasne. - Druga filiżanka herbaty Harry'ego wylądowała na kolanach Toma, a Czarny Pan spojrzał na roześmianych nastolatków, po czym usiadł z powrotem na kanapie z obrażoną miną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro