Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Chapter 15

- Dlaczego co roku jesteśmy tak blisko spóźnienia?

- Naprawdę?

- Chyba tak.

- On ma rację, wiesz.

Ron spojrzał na Hermionę, zgadzając się z Harrym. Nadal czuł coś do Hermiony, ale po tym, jak umawiali się na miesiąc przed rokiem szkolnym, zerwała z nim. Czasami, patrząc na nią czuł się źle. Ale tylko czasami.

- Przestań się na mnie gapić. To prawda.

Ron mruknął coś pod nosem i Hermiona uderzyła go w głowę, gdy weszli do pustego przedziału.

Harry uśmiechnął się do swoich dwóch przyjaciół. Jak ma cierpieć bez Toma, to z Ronem i Hermioną. Ta dwójka jest zawsze taka zabawna.

Troje Gryfonów już zajęła miejsce na siedzeniach w przedziale, gdy pociąg wyjeżdżał ze stacji.

- Więc, Harry, jak się ostatnio bawiłeś? - Zapytała Hermiona. - Nie widziałam cię od twoich urodzin!

- Było nudno. -  Harry westchnął. - Dopóki nie przyszła Ginny. - Posłał im jasny uśmiech, trzymając się "opowieści", którą on, Ginny, Fred, George i Tom wymyślili.

- Dobrze wiedzieć! - Hermiona uśmiechnęła się radośnie.

- Mama wolała, żebyś został w Norze. Nie podobała jej się myśl, że Ginny podróżuje tam i z powrotem między Norą a Londynem, nawet jeśli Fred i George obiecali ją chronić - burknął Ron.

Harry przewrócił oczami. Ron i Molly przez kilka tygodni, bez przerwy, za pomocą sowy, sprawdzali, czy wszystko u niego dobrze i, czy Ginny dotarła bezpiecznie. - Wiem, Ron.

Hermiona ze współczuciem poklepała Harry'ego po dłoni, a on uśmiechnął się w odpowiedzi, co sprawiło, że Ron nadął się z zazdrości. Znowu.

- Ron... - Harry zmarszczył brwi, patrząc na rudzielca.

- Nie jestem twoja dziewczyną, Ronaldzie Weasley - powiedziała Hermiona z irytacją.

Harry westchnął i wstał, gdy oboje spojrzeli po sobie piorunującymi spojrzeniami. - Możecie się o to sprzeczać, ale ja zamierzam iść znaleźć Ginny. - Wyślizgnął się z przedziału, zanim zdążyli zacząć narzekać.

Oddalony od swoich przyjaciół, szedł bez celu. Nie obchodziło go, gdzie była Ginny, prawdopodobnie siedziała w przedziale z Luną lub jednym z jej przyjaciół, ale to była dobra wymówka.

- Potter!

Harry odwrócił się i zobaczył Draco Malfoya obserwującego go z drzwi jego przedziału. - Malfoy - odpowiedział chłodno.

- Chodź tu.

- Czemu? - Harry uniósł brew, w kierunku Ślizgona.

- Chciałbym z tobą porozmawiać. Bez reszty pociągu, jeśli można.

- A może ja nie chcę rozmawiać, Malfoy?

- Och, nie bądź taki.

To przyciągnęło uwagę Harry'ego. - Dobra.

Harry poszedł za blondynem do pustego przedziału i usiadł wygodnie, podczas gdy Ślizgon zamknął drzwi, a potem usiadł naprzeciwko.

- Mów, Malfoy - zasugerował Harry.

- Chcę zawiązać rozejm.

- Rozejm?

- Koniec z walką na korytarzach, koniec z wyzwiskami.

Ciekawość Harry'ego przewyższyła jego ostrożność i pochylił się do przodu. - Czemu?

- Nazwij to zmianą serca, jeśli musisz.

- Malfoy...

- Nie mogę ci powiedzieć.

- To nic nowego. Nikt mi nigdy nie może mi nic powiedzieć. - Harry parsknął, wstając szybko.

- Kazanomitozrobić!

- Powiedz to jeszcze raz. Wolniej.

- Kazano. Mi. To. Zrobić.

- Kto ci kazał?

- Mój ojciec.

- Dlaczego Lucjusz Malfoy chciałby, żebyśmy byli przyjaciółmi?

- Nie wiem!

- Czy zawsze robisz wszystko, co mówi twój ojciec?

Draco trzymał usta zamknięte.

- Robisz! - powiedział Harry, udając zdziwienie.

- Tylko jeśli coś z tego zyskam.

- A co niby zyskasz?

- Potter, zdajesz sobie sprawę, że jesteś interesujący, prawda?

- Co?!

- Jesteś interesujący.

- Malfoy, gadasz od rzeczy. Wychodzę.

- Nie!

- Przesuń się.

- Usiądź z powrotem.

- Przeklnę cię, jeśli się nie ruszysz.

- Potter, proszę usiądź.

- Dręt-

HARRY! 

- Malfoy...

- Harry, proszę usiądź. Błagam cię.

- Malfoyowie nie błagają.

- Więc złamię tą zasadę. Usiądź. Proszę?

Harry zmarszczył brwi, ale wrócił na swoje miejsce, chowając różdżką z powrotem do rękawa.

Draco odetchnął z ulgą i wrócił na swoje miejsce. - Chciałem być twoim przyjacielem od pierwszego roku, jak zapewne pamiętasz. Po tym, jak mnie odrzuciłeś, mój ojciec powiedział, że nie wolno mi nawet myśleć o zostaniu twoim przyjacielem. Zmienił zdanie w ciągu tego lata.

- Nie jestem pewien, czy chcę przyjaciela, który, kiedy się odwrócę, zaatakowałby mnie od tyłu.

- Słowo czarodzieja. Nie będę przyczyną twojego upadku, dopóki będę twoim przyjacielem, i tylko ty możesz zdecydować, kiedy to zobowiązanie lub nasza przyjaźń zostanie odwołana.

- Mówisz poważnie?

Tak. Właśnie to próbowałem ci powiedzieć od samego początku.

- Nigdy nie sądziłem, że możesz być taki dojrzały, Malfoy.

- Draco.

- Drac.

- Nie, absolutnie nie!

- Drake?

Nie! 

- Dray.

Potter! 

- Mam pseudonimy dla wszystkich moich przyjaciół.

- Mojego imienia się nie skraca.

- Od teraz się zacznie.

- Nie.

- Drac, Drake czy Dray?

- ŻADNE!

- Najbardziej podoba mi się Dray.

- Nie nie, nie, nie, nie, nie...

- A więc Dray!

- Co za upokorzenie...

- Twoja wina.

- To nie moja wina, że gryfonociołki muszą mieć krótsze imiona, żeby móc jakoś na siebie nawzajem wołać!

- Uważaj z tymi obelgami.

- Boli to twoją dumę?

- Niezupełnie. Mówię ci tylko, żebyś uważał.

- Errgh...

Harry zaśmiał się.

Draco spojrzał na niego gniewnie.

W korytarzu rozległ się dźwięk. - Harry?

- To Herm.

- Granger?

- Czy znasz jakieś inne Herm?

- Pseudonimy. Fuj...

- Dray?

- Nie...

- A co z Ronem i Herm?

- Co z nimi?

- Oni są moimi przyjaciółmi.

- Harry. Nie mogę znieść Weasleya. Zostałem wychowany, by nienawidzić Szla-err...-czarodziejów mugolskiego pochodzenia. - Draco zmarszczył brwi. - Będę twoim przyjacielem. Ale nie mogę być ich.

Harry westchnął. - Wątpię, czy oni też chcieliby się z tobą zaprzyjaźnić. - Wstał. - Tylko spróbuj, dobrze?

- Być uprzejmym? - Draco zapytał z obrzydzeniem.

- Tak. Udawaj, że nasza przyjaźń opiera się na tym, jak ich traktujesz - zasugerował Harry, a potem opuścił przedział, by zapewnić przyjaciół, że wszystko z nim w porządku.

Draco skrzywił się.

-~*~-

- Zamierzam go zabić, Harry.

- Ron, uspokój się i zamknij jadaczkę.

- On cię wykorzystuje!

- Zgadzam się. Nie ufam mu.

Harry i Ginny wymienili bezradne spojrzenia. Harry właśnie powiedział swoim trzem przyjaciołom o Draco. Wiedział, że Ginny nie będzie się tym przejmować, bo przecież ona i Tom byli przyjaciółmi...

- Myślę, że to w porządku - powiedziała Ginny, opierając głowę na ramieniu Harry'ego.

- Ginny... - spróbował Ron.

- Zamknij się, Ron - powiedzieli jednocześnie Harry i Ginny.

- Nie możesz być wiecznym wrogiem Ślizgonów - skomentowała Ginny. - Jeśli Malfoy chce być przyjacielem Harry'ego, jestem za.

- Rany, Ginny. Jesteś najlepszą dziewczyną w historii. - Harry westchnął. Ginny tylko się uśmiechnęła.

- Jego ojciec jest Śmierciożercą, Harry! - syknął Ron.

- I tak się ze mną zaprzyjaźnił - odparł Harry, wpatrując się w swojego przyjaciela. - Jeśli nie jest to jedna z nowych sztuczek Voldemorta, w co wątpię, to nie widzę powodu, by mu nie ufać!

- To jest to! - krzyknął Ron. Wzdrygnął się jednak, kiedy Harry wymówił imię Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać. Zawsze to robił. I robi nadal.

- A co jeśli to jest spisek? - Hermiona zgodziła się, ściszając głos.

- W takim razie po prostu musicie mieć nadzieję, że potrafię sam zatroszczyć się o siebie, prawda? - Harry warknął, wstając. - Chodź, Ginny.

- Nie zabierasz mojej młodszej siostry do tego drania! - Krzyknął Ron, wstając, by zatrzymać „parę".

- Locomotor Mortis. - Ron, przyjdź do nas, gdy przestaniesz znajdować tylko najgorsze w Ślizgonach - powiedział chłodno Harry. Potem wyprowadził Ginny z przedziału.

- Finite Incantantum - mruknęła Hermiona, machając różdżką nad rudzielcem.

- Jaki jest jego problem?!

- Ron, myślę, że Harry chce zaprzyjaźnić się z Malfoyem.

- Malfoy musi go mieć pod jakimś zaklęciem!

- Zaklęciem? Imperiusem? - odparowała Hermiona. Ron spojrzał na nią w milczeniu. - Odpuść, Ron. Harry zmienił się od śmierci Syriusza. Wiesz o tym. I ja to wiem.

- Syriusz nie chciałby, żeby miał coś wspólnego z Malfoyem.

- Nie, prawdopodobnie nie chciałby. - Hermiona westchnęła. - Ale to nie powstrzyma Harry'ego w tej chwili.

- Więc co proponujesz?

- Dać mu wolną rękę. Zaufać. -  Hermiona wzruszyła ramionami. - Traktuj go tak, jakby nic się nie zmieniło i staraj się nie rzucać zaklęć na Malfoya, na korytarzach. Po prostu bądź jego przyjacielem.

Jestem jego przyjacielem!

- Wiem to i on to wie.

- Więc, iść z prądem? Niech Malfoy zaprowadzi go do Sama-Wiesz-Kogo?

- Nie. Po prostu być tam dla niego. Szczególnie, gdyby Malfoy spróbowałby doprowadzić go do Voldemorta. My bylibyśmy tam, aby go zatrzymać.

- Och...

-~*~-

- Dray?

Draco otworzył drzwi przedziału i rzucił Harry'emu wściekłe spojrzenie, gdy za jego plecami dobiegł go śmiech. - Potter.

- Myślałem, że nazywasz mnie Harry?

Więcej śmiechu. - Ergh...

- Kto jest z tobą?

- Pansy i Blaise - mruknął blondyn.

Harry zajrzał nad ramieniem Draco, by spojrzeć na pozostałą dwójkę Ślizgonów. - Cześć!

- Dlaczego jest z tobą Weasley? - Draco zacząć narzekać, widząc nagle uśmiechniętą Ginny.

- Uciekamy od mojego brata i Hermiony - wyjaśniła Ginny.

- Czemu? - Draco zrobił zdziwioną minę.

- Zaprosisz nas do środka? - Zapytał Harry.

- Nieee...

- Dlaczego nie?

- Byłem zajęty.

- Wpuść ich, Draco - zawołała Pansy. - A może powinnam powiedzieć, Dray?

Draco był jedynym, który nie śmiał się, gdy wpuścił dwóch Gryfonów. - Potter, mógłbym cię zabić

- Może. - Harry wzruszył ramionami i rzucił się na miejsce naprzeciwko pozostałych dwóch Ślizgonów. - Zabini, Parkinson. Przyjemność was wreszcie poznać.

- Ma urok. - Pansy zachichotała. - To nie powinno być dozwolone w Gryffindorze, wiesz?

- Dobrze to ukrywa - odparła Ginny z uśmiechem obok Harry'ego.

Draco jęknął.

- Właściwie to aspiruję na Ślizgona. Mam nadzieję na jakieś szkolenie - odparł Harry z niechęcią.

Ślizgoni roześmiali się, podczas gdy Ginny przewróciła oczami.

- Więc... Wiem, dlaczego Dray mnie nie dręczy. Ale dlaczego wy jesteście tacy mili?

- Z tego samego powodu. - Draco westchnął, siadając obok Harry'ego.

- Nasi rodzice kazali nam być dla ciebie mili. - Blaise prychnął.

- Prawie wszyscy rodzice Ślizgonów kazali nam zaprzestać z tobą walk. - Pansy westchnęła.

- Dziwne.

- Więc, który Śmierciożerca lubi Harry'ego i mógłby szantażować pozostałych? - zaczęła Ginny mrocznie.

- Gin... - Harry zmarszczył brwi.

- Nie, ona ma rację - odpowiedział Blaise. - Jedyną możliwością, dlaczego rodzice nagle kazali nam być dla ciebie mili, byłby szantaż.

Lub rozkaz! Tom! Harry zrozumiał. On i Ginny wymienili spojrzenia, które mówiły, że oboje myślą o tym samym.

- Więc, Potter, kto jest twoim przyjacielem? - zapytała Pansy z promiennym uśmiechem, choć jej oczy były zimne.

- Nie mam pojęcia. Może Voldemort jest mną zauroczony i ma wobec mnie plany, nie obejmujące mojej śmierci? - Harry zażartował.

- Bądź poważny.

Hej! Przecież ja jestem poważny! Harry uśmiechnął się do siebie.

- Który Śmierciożerca może mieć aż taką władzę? - Ginny mruknęła.

- Malfoy.

Cztery pary oczu zwróciły się w stronę dziedzica Malfoyów.

- Nie mam o niczym pojęcia. Nie patrzcie tak na mnie.

- Jak zawsze są jakieś tajemnice - wymamrotał Blaise.

- Też ich nie lubię. A tym bardziej, że ta dotyczy mojego życia - odparł Harry ponuro.

- Aww, odkryjemy o co chodzi, Harry - zagruchał Draco, obejmując ramieniem Harry'ego.

- Na twoim miejscu uważałbym, Dray. Gin może stać się zazdrosna. - Harry prychnął.

Ginny spojrzała na dziedzica Malfoya zimnym wzrokiem.

- Jasne. -  Draco puścił ciemnowłosego młodzieńca i zmarszczył brwi, patrząc na dwójkę Gryfonów. - Nie wyglądacie na parę.

- Każdy ma swoje tajemnice, Malfoy - zaproponowała Ginny z uśmieszkiem, z którego nawet Malfoy byłby dumny.

Draco tylko zmarszczył brwi.

Blaise i Pansy wyglądali na zmieszanych.

Harry i Ginny wymienili spojrzenia. Czas rozpocząć zabawę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro