Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

rσzdzíαł 8

|σdcínєk 6/7|

Cassandra szła w stronę boiska. Trochę wcześniej dostała od Axela szkolny strój piłkarski, więc przebrała się w łazience. Rozmiar był idealny, najwidoczniej opłaciło się wyciągać chłopaka na zakupy.

– Cassie! Grasz? Od kiedy? – Zdziwiona Silvia pojawiła się obok niej.

– Tak jakoś się wczoraj złożyło, że mam im pokazać, co umiem, a w mundurku tego robić nie zamierzam – zaśmiała się. – Życz mi powodzenia.

– Jasne.

Hartley pobiegła do Axela i razem z resztą drużyny zrobiła całą rozgrzewkę. Czuła na sobie wzrok wszystkich. Starała się nie zwracać na to uwagi, jednak i tak była rozkojarzona.

– To co, zobaczymy, czy mi strzelisz? – Mark uśmiechnął się, czego dziewczyna nie mogła nieodwzajemnić.

– Jasne.

Evans ustawił się na bramce, wystawiając parę osób jako obrońców i utrudnienie dla Cassie. Szatynka wzięła kilka głębokich wdechów i zaczęła biec z piłką. Omijanie członków drużyny szło jej całkiem sprawnie – w końcu była już na wielu treningach i przypatrywała się ich grze. Na dodatek żaden z nich nie wykładał w to zadanie sto procent swoich możliwości. Wszyscy byli ciekawi, na dodatek automatycznie sądzili, że dziewczyna była gorsza od nich.

W końcu Hartley podbiła piłkę do góry i wyskoczyła za nią. Obróciła się w powietrzu i kopnęła ją piętą do przodu. Następnie wystawiła w stronę bramki drugą nogę, z której wyleciały cztery kopie piłki. Wszystkie leciały obok siebie i naprawdę trudno było zauważyć różnicę. Dodatkowo przy niej pojawił się złoty kwiat.

– Obrót Lotosu! – krzyknęła.

Zdezorientowany Mark użył Boskiej Ręki, jednak piłka przeleciała koło niego i wpadła prosto do siatki. Zatrzymał kopię, która praktycznie od razu znikła.

– Whoa, świetne! – wykrzyknął z entuzjazmem. Reszta drużyny również krzyczała w jej stronę pochwały. – Musisz być z nami w drużynie!

– Nie wiem, czy poradzę sobie, jeśli chodzi o grę zespołową... – zaczęła dziewczyna, drapiąc się po karku.

– Dobrze będzie. – Axel pojawił się koło niej i klepnął ją po plecach. – Zgadza się.

– Myślałam, że to moja decyzja – mruknęła pod nosem.

– Więc źle myślałaś – skwitował chłopak.

Zaczęli prawdziwy trening. Odbierali sobie nawzajem piłkę i strzelali do bramki. Markowi już za trzecim razem udało się obronić technikę Cassie. Doskonale widział wszystkie repliki, więc nie miał problemu znaleźć tej prawdziwej.

Podczas przerwy szatynka usiadła koło dziewczyn z bidonem w ręce. Wypiła już połowę jego zawartości.

– I jak? – spytała Celia.

– Ogólnie? Dawno się tak nie zmęczyłam – uśmiechnęła się delikatnie.

– Czemu nie powiedział od razu, że znasz jakąś technikę? – Do rozmowy przyłączyła się Silvia.

– Tak jakoś wyszło. – Dziewczyna wzruszyła ramionami. – Długo nie grałam, ostatni raz był z Axelem, bez żadnej drużyny.

– Myślałam, że w Kirkwood jest dość dobry klub piłkarski – zauważyła fioletowowłosa.

– Po prostu zawsze wszyscy myśleli, że dziewczyny są słabe i najczęściej byłam rezerwową. Znudziła mi się taka gra.

– Oh, rozumiem...

– Przepraszam, muszę jeszcze coś zrobić – powiedziała nagle szatynka i wstała szybko.

Podbiegła do Bobby'ego, który akurat przechodził niedaleko. Dobrze pamiętała rozmowę z Axelem i Markiem, w której okazało się, że chłopak prawdopodobnie był szpiegiem Królewskich. Nie miała pojęcia, jak mogłaby to sprawdzić, aż do teraz. Dojście do drużyny dało jej okazję, której aż szkoda było nie wykorzystać.

– Hej, Bobby! – krzyknęła do niego, po czym zrównała z nim krok.

– O, Cassie. Chciałaś coś? – Chłopak zatrzymał się.

– Tak. Mam pewną sprawę. Jak już wiesz, jestem Libero. – Tą informacją podzieliła się z drużyną gdzieś w połowie treningu. – Jest jedna rzecz, która mi nigdy nie wychodziła. – Zaczęła wykręcać palce, by zająć czymś myśli. Nie była zbytnio zadowolona z faktu, że musiała podzielić się z chłopakiem swoją "piętą Achillesową", jednak nie miała wyjścia. – Widziałam, że jesteś dobry w wślizgach. Może mógłbyś mnie jakoś podszkolić lub coś? Axel już próbował z dość marnym skutkiem, więc pomyślałam, że przyda mi się zmiana nauczyciela.

Dziewczyna była pewna, że zostanie wyśmiana. Musiała być dobra na obronie, jeśli chciała utrzymać swoją pozycję, a nie miała żadnej techniki, która by jej pomogła. Nawet nie umiała tak podstawowej umiejętności, jaką był wślizg.

– No... dobra. Co dwa dni po treningach? – spytał, a ona przez chwilę nie mogła wykrztusić słowa.

– Jasne. Dzięki. – Uśmiechnęła się, wciąż niedowierzając, że w sumie nic złego się nie stało i wróciła do dziewczyn. 

O dziwo Nelly stała i przyglądał się chłopakom. Cassie przywitała się z nią i pobiegła na następną część treningu.

___
**

Następnego dnia Cassie została dłużej niż reszta drużyny. A przynajmniej większa jej część. Przez długi czas nie mogła namówić Axela, żeby ją zostawił i poszedł do domu, jednak w końcu się udało. Chłopak odszedł w dość dobrym humorze, śmiejąc się pod nosem. Oczywiście musiał się dowiedzieć, z kim zostaje dziewczyna. Szatynka jedynie westchnęła, po raz kolejny zastanawiając się nad ilorazem inteligencji męskiej części populacji.

Przez chwilę jeszcze stała, odbijając piłkę kolanem. Nie przykładała się do tego i traktowała to jedynie jako zabicie czasu. W końcu Bobby przyszedł. Uprzedził ją, że wcześniej musi coś zrobić, więc nic nie miała do jego spóźnienia. Na dodatek, że to on miał ją uczyć, nie ona jego.

– Najpierw pokaż, jak ty to w ogóle robisz.

Dziewczyna kopnęła piłkę, po czym pobiegła do niej. Następnie wykonała iście mistrzowski wślizg, który zakończył się upadkiem na tyłek i łokieć.

– Technikę masz do bani – orzekł niebieskowłosy, uważnie się jej przyjrzawszy.

– No co ty nie powiesz – mruknęła pod nosem.

– Na chwilę stajesz. Wtedy, gdy już masz wykonać wślizg.

– Serio?

Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona. Sama nie zauważyła u siebie tego odruchu. Bardziej skupiała się na tym, by w ogóle dobrze wykonać trik.

– Pokaże ci, jak powinnaś to robić – oznajmił Bobby, a dziewczyna pokiwała głową. Uważnie go obserwowała, starając się wychwycić każdy jego ruch.

Przez jakąś godzinę ćwiczyli wślizgi. Bez skutków. Dziewczyna prawie cały czas robiła ten jeden błąd, co było strasznie frustrujące.

___
**

Chociaż Hartley nie mogła się przyzwyczaić do myśli, że szpieg Królewskich ma ją czegoś nauczyć, zawsze uważne go słuchała. Jedno spotkanie na dwa dni jej nie wystarczało, więc ćwiczyła także sama. Wystawała dużo wcześniej, by zdążyć coś zrobić przed porannym treningiem, do domu zaczynała wracać dopiero wtedy, gdy słońce chowało się za horyzontem. Rodzice cieszyli się, że znalazła przyjaciół i pozwalali jej na tak długie treningi, myśląc, że po prostu spędza czas ze znajomymi na chodzeniu po kawiarniach i bibliotekach. Chyba nie mogli się bardziej mylić.

W końcu tydzień zaczął zbliżać się ku końcowi. Cały klub był zaniepokojony, bo wciąż nie poznali swojego przyszłego przeciwnika. Już sama rozgrzewka szła im okropnie. Później było tylko gorzej. Mark po raz pierwszy niemiłosiernie się nudził będąc bramkarzem – większość strzałów jakimś tajemniczym zbiegiem okoliczności omijała miejsce, w którym stał. Jedynie Axel wciąż jeszcze ani razu nie spudłował.

W pewnym momencie Cassie podbiegła do Blaze'a z zamiarem zabrania mu piłki. Niestety gdy była już blisko niego, potknęła się. Nikt, a w szczególności sama dziewczyna, nie wiedział, jak to się stało, że wykonała prawie perfekcyjny wślizg.

– Nie mów, że wreszcie nauczyłaś się to robić – powiedział do niej Axel, wstając z ziemi. Podał jej rękę, którą ta chętnie przyjęła.

– To akurat było przypadkiem – mruknęła zawstydzona.

– Następnym razem postaraj się potknąć trochę późnej, bo teraz ledwo musnęłaś piłkę – poradził jej Bobby z uśmiechem.

– Twe życzenie jest dla mnie rozkazem – zaśmiała się.

Wznowili trening. Cassie starała się powtórzyć trik – z marnym skutkiem. W końcu postanowili zrobić sobie przerwę. Dziewczyna zmęczona usiadła na ziemi. Nawet nie próbowała słuchać Marka, który starał się poprawić im humor. Myślała nad tym, co robiła źle. Przecież wślizg nie mógł być taki trudny, prawda?

Jej rozmyślania przerwał czyjś krzyk.

– Hej! Mam dobre wieści! – Celia wrzeszczała z daleka. Hartley spojrzała na nią. Fioletowowłosa biegła w ich stronę, bardzo czymś podekscytowana. – Wiem... z kim... gracie następny... mecz – powiedziała pomiędzy wdechami powietrza. Widać było, że bardzo szybko do nich biegła.

– Z kim? – spytał Evans, podchodząc do niej bliżej.

– Z gimnazjum Johnsona.

Cassie zbladła.

___
macie taki mały polsat xd  trochę mnie nie było, ale dodałam nową książkę z inazumy. jeszcze nie ma okładki, a opis jest do bani, ale zapraszam. tymczasowy (chyba) tytuł to learning to play. mam nadzieję, że zajrzycie ^^

co do tej książki, został na jeszcze jeden nadprogramowy rozdział – mecz z gimnazjum johnsona (jak jest raimona, to czemu nie johnsona?), a potem lecimy już po staremu

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro