rσzdzíαł 10
(spójrzcie na ich miny xD axel the best XDDD)
|σdcínєk 7|
Cassie trochę się spóźniła na popołudniowy trening. Musiała jeszcze wpaść do domu, by wziąć ze sobą strój, o którym całkowicie zapomniała.
Drogę powrotną pokonała sprintem, więc na boisko wchodziła z lekką zadyszką.
– Co jest? – spytała Axela, podchodząc do niego i pokazując na tłum ludzi, którzy stali przy moście.
– Na pewno nic dobrego. Mam złe przeczucia – odparł.
Reszta drużyny również nie ćwiczyła, tylko patrzyła w stronę mostu.
– A może... doczekaliśmy się ich? – zapytał zdziwiony Nathan.
– Ale kogo? – kapitan spojrzał na niego.
– Fanów, a kogo innego?
– Co?! – krzyknęli Jack, Timmy i Mark (innymi słowy ci, którzy stali najbliżej niebieskowłosego).
– Fanów... my mamy fanów? – powiedział, wciąż niedowierzając, szczęśliwy Evans.
– Nareszcie ktoś mnie dostrzeże – uśmiechnął się Jim.
– Popatrzcie, nawet robią nam zdjęcia – zauważył Jack.
Cassie patrzyła to na resztę drużyny, to na Axela. Chłopak jako chyba jedyny nie cieszył się z tej sytuacji. Ona nie wiedziała, co o tym myśleć.
Nagle usłyszała pisk opon samochodu. Zdążyła uskoczyć w sama porę, by nie zostać przejechaną przez limuzynę Nelly. Dziewczyna wysiadła z samochodu.
– Ćwiczenie kluczowych zagrywek jest zabronione – oznajmiła.
– A tobie co do głowy strzeliło? Jak mamy wygrywać kolejne mecze, jeśli nie będziemy regularnie trenować? – zapytał zły Mark.
– Nie zauważyłeś tego tłumu? – pokazała na most.
– Kogo, ich? To przecież nasi fani.
– To nie są nasi fani. To są szpiedzy z innych szkół. Analizują naszą taktykę – Axel odpowiedział za dziewczynę, a reszta drużyny spojrzała zdziwiona na domniemanych "fanów".
– Jesteśmy nieznaną szkołą która pokonała Akademię Królewską. Wzbudzacie zainteresowanie, bo trenujecie w miejscu publicznym – wyjaśniła Nelly.
– Racja. A przez to każdy rywal może nas oglądać i poznać wszystkie nasze zagrywki, prawda?
– O to mi chodzi. Dlatego macie zakaz.
– Nie pozwolimy przeciwnikom oglądać naszych tajnych ruchów – przyznał Axel.
– Ale... jak bez nich możemy w ogóle...
– Przestań, Mark – przerwał mu białowłosy. – To jeszcze nie koniec świata. Możemy ćwiczyć podania i siłę uderzeń – stałe elementy gry.
– Nie ma sprawy. Będziemy ćwiczyć w miejscu, gdzie nikt nas nie zobaczy. Co wy na to?
– Gdzie chcesz znaleźć takie miejsce?
– Nie wiem, ale lepiej zacznijmy szukać!
Nelly westchnęła. Nie miała żadnego pomysłu i czuła się bezużyteczna. Już po chwili wsiadła z powrotem do samochodu i zjechała z boiska.
Następnego dnia ludzi było gdzieś tyle samo (jakoś nikt nie poszedł ich policzyć). Drużyna rozciągała się, gdy nagle Bobby zawołał:
– Chłopaki, co tam się na górze dzieje?
Wszyscy spojrzeli w stronę drogi. Jechały nią dwie ciężarówki. Stanęły na poboczu i przyczepy zaczęły się transformować. W ich środku znajdowała się cała masa różnego rodzaju sprzętu, do tego satelity i inne badziewia.
– Czy to nie jest lekkie przegięcie, nawet jak dla szpiegów? – spytał ktoś.
– Chcą to puścić w telewizji, czy co?
Tymczasem Cassie już wchodziła na górę z raczej nieprzyjemnym zamiarem zniszczenia wszystkiego i wszystkich. Stanęła w odległości paru metrów od samochodów.
– Ej, wy tam, za kogo się uważacie, co?! – krzyknęła zła, jednak nikt nie zwracał na nią uwagi. – Mówię do was!
Odwróciła się, gdy Mark ją zawołał. Pobiegła z powrotem na boisko, mówiąc pod nosem jeszcze jakieś obelgi.
Zaczął się trening. Nie robili nic nadzwyczajnego. Ot, zwykle zagrywki bez pokazywania żadnych technik.
– Dobry strzał! – Mark pochwalił jednego z zawodników. – To kto teraz?
Cassie już szykowała się do uderzenia w piłkę, gdy kątem oka zobaczyła zbliżających się intruzów. Z trudem wyhamowała i spojrzała za siebie.
– A oni co robią na naszym boisku? Przerwa! – zarządził Evans, po czym pobiegł do zbliżających się chłopaków. – Ty jesteś kapitanem Mechatroników, tak? To jest nasze boisko i macie je natychmiast opuścić!
– Ciekawi mnie, dlaczego nie ćwiczycie swoich zagrywek – odparł tamten.
– Nie ma sensu się z nimi ukrywać. I tak wiemy już absolutnie wszystko o waszych umiejętnościach – poparł go Neil Turner, napastnik.
– Oceniliśmy was na dwa minus. Macie stuprocentowe prawdopodobieństwo przegrania – poparł go kapitan, Thomas Feldt.
– Tego nie wiecie, póki z nami nie zagracie – zauważył Mark.
– Dzieciaku, my was zdepczemy jak robale – zauważył Neil, co wywołało duże zamieszanie wśród Raimona.
Wszyscy zaczęli się nawzajem przekrzykiwać. Axel chyba jako jedyny stał cicho. Chociaż wrzaski zagłuszały prawie wszystko, przebił się przez nie głos Marka. Wszyscy ucichli, zdziwieni wybuchem kapitana.
– Co takiego?! Natychmiast za to przeproście! – zażądał Evans.
– Jak można przepraszać za prawdę? – spytał Feldt.
– Mówiłem, że oni nas nie zrozumieją.
– Nie daruje wam tego! Nie ma mowy! Chcecie zobaczyć nasze zagrywki? To gramy tu i teraz! – zawołał kapitan Raimona, a Cassie zachłysnęła się powietrzem. Okay, rozmowa zmierzała w całkowicie złą stronę. – Każda drużyna ma jeden strzał. Liczą się i dobre obrony, i ataki – wyjaśnił zasady.
– Nie widzę sensu tej śmiesznej zabawy – odparł Feldt.
– Mam w nosie co tam sobie widzisz, nie odpuszczę wam.
Dziewczyna westchnęła zrezygnowana, gdy zobaczyła, że kapitan przeciwników i tak nie rozumiał tego, o czym mówił Mark. Obejrzała się wokoło. Chyba wszyscy byli już znudzeni tą rozmową. Przynajmniej tak mówiły jej ich miny. Jedynie szatyn wciąż jeszcze się nie poddał. Z resztą, on już tak miał, więc co się dziwić.
Kiedy w końcu zaczęła się gra, Hartley razem z resztą dopingowała Evansa. Była pewna, że nawet jeśli za pierwszym razem mu się nie uda, to później (najprawdopodobniej podczas meczu) na pewno obroni strzał przeciwnika. Oczywiście, domyślała się, że Neil musiał mieć mocnego kopniaka, no ale przecież nie samą siłą się wygrywa, prawda?
Napastnik podbił piłkę i wyskoczył za nią.
– Przecież... – zaczęła Cassie, po czym zaniemówiła. Turner naprawdę wykonał Ogniste Tornado. Kropla w kroplę takie samo jak to Axela.
– Oglądanie nas i analizowanie naszych wyników to nie problem, ale kopiowanie naszych ruchów to spore przegięcie – powiedział Willy, z czym dziewczyna zgadzała się całą sobą.
Blaze wyszedł z szeregu i przejął piłkę od Marka. Teraz to on miał strzelać, a Feldt bronić.
– Dajesz, Axel! – wrzasnęła szatynka, chyba jeszcze głośniej niż wcześniej do Evansa. – Pokaż im!
___
***
Axel, Kevin, Nathan, Mark, Cassie i Celia spotkali się w domku klubowym. Fioletowowłosa dziewczyna czytała znalezione informacje.
– ...ta drużyna gra spokojnie, z niezwykła precyzją i dokładnością.
– Czy ktokolwiek strzelił im bramkę? – spytał kapitan, pochylając się nad komputerem.
– Nie. Odkąd ten cały Feldt został bramkarzem, nie pozwolił ani jednej piłce wpaść do siatki.
– Świetnie! Więc będziemy pierwsi, którzy strzelą mu gola! Wiem, że damy radę – oznajmił, jak zwykle prawie krzycząc, Evans.
– Niepotrzebnie się tak nakręcasz, Mark. – Nathan ostudził jego entuzjazm.
– Akurat tutaj muszę się zgodzić. Najczęściej nie jestem pesymistką, jednak po tym wszystkim nie sądzę, by było to aż tak proste – dorzuciła Cassie.
– Nie tylko skopiowali Ogniste Tornado, ale też wiedzą, jak je zatrzymać – zauważył Kevin.
– To jednak nie były puste przechwałki. Oni naprawdę wiedzą o nas wszystko – potwierdził posępnie Axel. Hartley dała mu kuksańca w bok.
– Teraz za bardzo wczułeś się w rolę tego poszkodowanego.
– No to pewnie Smocze Tornado też znają – powiedział zły Dragonfly, a dziewczyna westchnęła.
– Zrzut Inazumy również.
– Dobra, pesymiści. Koniec tych żalów. W końcu wszyscy nasi przeciwnicy byli silniejsi od nas, a to my wciąż jesteśmy w turnieju – powiedziała szatynka.
– Właśnie! Po prostu opracujemy kolejny strzał – powiedział beztrosko Mark.
– Ty już zapomniałeś, ile czasu nam to zajęło? – Wzburzony Nathan wstał i pochylił się w stronę kapitana. Celia jedynie bezradnie się na nich patrzyła. Biedna, była w samym środku sporu.
– Poza tym musielibyśmy ćwiczyć nad rzeką. Nasi przeciwnicy szybko by go poznali – zauważył Kevin.
Cassie zamyśliła się. Nie znała żadnego innego boiska, na którym mogliby ćwiczyć. Właściwie, mało miejsc znała, jednak nie chciała się poddać. Zły humor szybko jej przeszedł i teraz jakaś wewnętrzna siła pchała ją do działania.
Nagle otworzyły się drzwi i do pomieszczenia zajrzała Silvia.
– Słuchajcie, Nelly chce się z nami spotkać.
Obejrzeli się na siebie zdumieni. Coś musiało być na rzeczy.
___
***
Cała drużyna czekała przed czymś, co wyglądało na bunkier. Stalowe drzwi broniły dostępu do konstrukcji i dodawały jej powagi. W powietrzu czuło się napięcie.
– Co jest? Wezwała nas tutaj, a sama nie raczyła przyjść? – spytał zdziwiony Mark.
–To miejsce jest jakieś takie... ponure – zauważył Bobby.
– To jedna z siedmiu tajemnic Raimona –oznajmił Willy, poprawiając okulary.
– A pozostałe sześć? – spytała ciekawa Cassie.
– Teraz nie są one ważne. Bo wiecie, wiele lat temu zaginął tu jakiś uczeń. Podobno ktokolwiek przejdzie przez te drzwi, już nigdy nie wróci do świata żywych.
Właśnie wtedy coś zaskrzypiało, a wrota zaczęły się otwierać. Willy krzyknął i pobiegł na koniec grupy. Cassie również wrzasnęła, po czym wskoczyła na Axela. Białowłosy ledwie zachował równowagę. Po chwili większa część drużyny krzyczała przerażona.
A ze środka, jak gdyby nigdy nic, wyszła Nelly.
– Dobrze, że są wszyscy – powiedziała z uśmiechem. – Chodźcie za mną.
Wszyscy powoli zaczęli wchodzić do bunkru. Cassie uśmiechnęła się przepraszająco w stronę Axela i zeszła z niego.
Pokonali chyba ze sto schodów, by wreszcie dojść na miejsce.
– To są tajne pomieszczenia legendarnej Jedenastki Inazumy. To ich centrum treningowe – wytłumaczyła dziewczyna.
– Poważnie? Trenowali tu? – spytał oszołomiony Mark.
– Zgadza się.
– Ale... skąd wiedziałaś o tym miejscu?
– Odkryłam je sama.
Cassie rozejrzała się. W pomieszczeniu było wiele urządzeń, których przeznaczenia nie znała. Jakoś nie umiała powiązać ich z treningiem piłkarskim.
– Teraz możecie tu mieć swoją bazę i trenować ile dusza zapragnie – dodała jeszcze Nelly.
– Poważnie? – Evans uśmiechnął się. – Ale fajnie! Dziękuję ci!
– Nie przeżywaj tak, Mark. Nie chcę, żebyście narażali dobre imię naszej szkoły.
Już po chwili wszyscy byli zmobilizowani, by zacząć trening. Nelly, razem z Silvią i Celią, wyszły z pomieszczenia. Drzwi zatrzasnęły się, odcinając im drogę ucieczki.
Nagle wszystkie urządzenia zaczęły się ruszać. Zewsząd było słychać krzyki, ostrzegające przed jakimś niebezpieczeństwem. Hartley poprawiała swoją wytrzymałość w biegu. Nathan również, natomiast Kevin chyba przypadkowo znalazł się tam razem z nimi.
To było naprawdę wyczerpujące – dziewczyna nie mogła ani na chwilę zwolnić, jeśli nie chciała się przewrócić. Jednak czuła, że dzięki temu stanie się jeszcze lepsza i trenowała z uśmiechem na twarzy. Oczywiście sprawdziła wszystkie (albo większość) urządzeń.
Po upływie wyznaczonego czasu, drzwi otworzyły się, a maszyny zaprzestały swojej pracy. Wszyscy leżeli bez tchu.
– Nie jest źle. Zrobiliśmy wszystko jak oni i wytrzymaliśmy – zauważył Mark z uśmiechem.
– Właśnie. To była dla nas bezcenna lekcja – poparł go Axel, który siedział, opierając się o ścianę.
– Wy serio macie... siłę, by jeszcze... gadać? – wysapała Hartley, leżąc na białowłosym.
– Do kolejnego meczy został tydzień. Trenujmy tu codziennie! – wykrzyknął kapitan, olewając szatynkę i podnosząc rękę w górę. Za jego przykładem poszła reszta drużyny, wydając z siebie ciche jęki.
– Odbiło wam? To był horror. Już nigdy więcej nie chcę przez to przechodzić. Nigdy – odparł wycieńczony Bobby. Na jego szczęście (albo i nie) Evans wraz z Cassie przekonali go do takiego treningu.
___
okay, sprawdzałam na szybko, tak tylko mówię xD
ogólnie mamy już, uwaga, DZIESIĄTY ROZDZIAŁ
WHOA WHOA WHOA
trochę mało tu cassie, no ale cóż...
mam w planie też dać tu złotą akademie i publiknąc książkę o nich (pamięta ktoś ich tak w ogóle?) ale to koło końca grudnia lub jeszcze później
no i chyba nigdy nie mówiłam wam, ile ta książka będzie mniej więcej trwać, prawda? no więc już wyjaśniam. będzie do końca ataków kosmitów plus możliwe, że dodam kolejną część z ffi światowymi (ogólnie możecie mi gratulować, skończyłam ie i jestem na 40odc go)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro