Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

#Pov# Michele

Wzbiłam się w powietrze, a chłopak zrobił to samo co ja. Mknęliśmy ponad walczącymi. Wpadłam w jego rozłożone ramiona i westchnęłam cicho.

- Jak dobrze znowu być na swoim miejscu. - stwierdziłam.

- Całkowicie się z tobą zgadzam.

Złożył na moich ustach delikatny pocałunek.

- Co się stało?

- Później. Będziemy mieć dużo czasu.

Uśmiechnął się na moje słowa. Odetchnęłam głęboko.

- Muszę ci coś powiedzieć. - oznajmiłam.

Przytulił mnie do siebie nieco mocniej.

- Nigdzie nie idziesz.

- Nigdzie się nie wybieram. Już nie... - przerwałam na moment. - Byłam w Królestwie.

Podniósł nieco brwi.

- Stwierdzono, że jeśli przysłużyłam się już Piekłu, to niebu Niebu też muszę, ale o tym też później.

Czekał, nadal obejmując mnie w tali. Streściłam mu szybko przebieg naszej rozmowy.

- Możemy być razem? - spytał.

- Pod jednym warunkiem. - sprostowałam.

- Jakim?

- Po wszystkim... Wrócisz do obowiązków. Poczekaj. - powiedziałam, kiedy zacisnął szczęki. - Nie skończyłam. Będziemy mogli być razem. Przez wieczność. Albo i dłużej.

Uśmiechnął się na to stwierdzenie.

- To jest ten warunek?

- Nie.

- Jak to nie?

- Warunek jest taki. - odetchnęłam głęboko. - Staniesz się człowiekiem. Wiem, że to może być dla ciebie trudne...

- To nie jest problem. Już raz...

- Tak wiem. I nadal nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś to dla mnie.

- Więc o co chodzi?

- Normalni ludzie... Są normalni. - nie wiedziałam jak to inaczej ująć. - Chodzą to pracy, a jakoś nie wyobrażam sobie tam ciebie.

- Przesadzasz. - stwierdził. - Coś jeszcze?

- Będziemy musieli strzec miecza pilnującego Równowagi, aż nie pojawi się następny Wybrany.

Chwycił za rękojeść i wysunął go, wkładając do pochwy, którą miałam przytroczoną do pasa.

- Kolejny raz powtarzam: to nie problem. Już wszystko?

- Gdy wrócisz do Nieba będziesz wyglądał tak samo jak teraz. Ja również. Nie zestarzejemy się.

Pokiwał głową, a ja dodałam:

- Kiedy dotkniemy ziemi staniemy się normalnymi ludźmi.

Walka już prawie ucichła. Pod nami, w promieniu kilkunastu metrów nie było nikogo. Chłopak zerknął w dół, a następnie rozejrzał się dookoła jakby ze smutkiem.

- Nie musisz tego robić. - szepnęłam.

To, że już raz się na coś takiego zdecydował, nie znaczyło, że zrobiłby to jeszcze raz. Przecież może nawet na kilkaset lat utracić tak wiele: możliwość odwiedzenia w dowolnym momencie Królestwa, autorytet, swoją pozycję, te przepiękne ogromne skrzydła.

Słońce już prawie skryło się za linią horyzontu.

Spojrzał mi w oczy i pochylił się lekko, by móc znów mnie pocałować. Już wiedziałam, jaką decyzję podjął.

Poczułam jak ciągnie nas w dół. Ale skupiłam się tylko na jego wargach.

Nasze stopy w tym samym momencie dotknęły ziemi, a skrzydła wręcz eksplodowały. Wokół nas zrobiło się biało od piór wirujących w powietrzu.

Przyłożył swoje czoło do mojego.

- Kocham cię.

Uśmiechnęłam się do niego i odpowiedziałam:

- Kocham cię.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

No, kochani. Zakończenie może i banalne, ale...
Ale magiczne.💖

Co by tu dodać?

Cóż, epilog za nami.

Dziękuję mojej kochanej przyjaciółce, która codziennie zachęcała mnie do tego, bym wstawiła nowy rozdział, a niekiedy mnie szantażowała (ona już wie, o kogo chodzi).💬

Dziękuję za komentarze. I te dodające otuchy, i te poprawiające błędy. Bez nich czytanie mogłoby być uciążliwe z powodu moich pomyłek 😄

Dziękuję wszystkim, którzy dotrwali ze mną do tego momentu.💟

Dziękuję Tobie, ty, który to czytasz, za to, że poświęciłęś swój czas dla mojego opowiadania.📖

Dedykuję ten rozdział wszystkim Czytelnikom.

Mam nadzieję, że jeśli napiszę kiedyś jeszcze jakieś opowiadanie, to do niego zajrzycie.✏✒

Już teraz serdecznie zapraszam!📝

A na razie.

Żegnajcie.🙋

Nie opuszczam Was, mówię po prostu Do widzenia.

Jeszcze kiedyś się spotkamy.

Szczerze w to wierzę.

~psiara2016🐶


 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro