Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45.Upiór

#Pov# Michele

Starzec nadal stał i patrzył na nas jakby chciał przeniknąć do wnętrza naszej duszy. W sumie miałam wrażenie, że naprawdę to robił.

- Przed wami było tu dużo śmiertelników. Żaden nie uszedł z życiem. - powiedział. - Ale nigdy nie widziałem Anioła. Co cię tu sprowadza?

- Ona. - wskazał na mnie. - Nie zostawię jej samej z całą tą sprawą.

Starzec zrozumiał. Może wiedział o wszystkim co ma się wydarzyć. Wsparłszy się na mieczu jak na lasce, zrobił krok w naszą stronę.

- Chcieli ukraść broń, która może pokonać każdą inną na świecie. - pokazał zsiniałym palcem klingę. - Do własnych celów. Wy... A raczej ty, moja panno masz inny cel, nieprawdaż?

- Tak... jakby. - wyjąkałam.

- Chcesz walczyć w obronie Równowagi.

Kiwnęłam głową. Starzec uśmiechnął się smutno.

- Jesteś Wybraną. Jesteś kimś, kogo los skazał na najgorszą karę - śmierć. Ani w Niebie, ani w Piekle, ani na Ziemi.

Zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc.

- Każdy, kto polegnie w nadchodzącej bitwie, nie będzie miał szansy na Życie Wieczne. Dlatego nie mieszamy do tego Śmiertelników. Oprócz jednego. Zawsze oprócz jednego. Właśnie dlatego on - wskazał na Gabriela. - nie chciał, byś dołączyła do wojny.

Wyciągnął w moją stronę miecz.

- Bierz, dziecko. Mój syn poległ w tej wojnie kilkaset lat temu. Wiem jak to jest kogoś stracić.

Przyjęłam klingę.

- Nie bój się. - rzekł i usiadł z powrotem w fotelu, dodając. - Dziękuję. Wreszcie znalazł się ktoś, kto przejmie ode mnie to brzemię.

Za sobą usłyszeliśmy szelest. Okazało się, że każdy ze strażników przyklęknął na jedno kolano. Kiedy z powrotem odwróciłam się przodem do fotela, starzec spuścił głowę. Wyglądał jakby spał. Gabriel podszedł do niego i przyłożył dwa palce do szyi. Pokręcił głową.

- Nie czuję tętna.

Strażnicy nawet się nie poruszyli. Jakby byli na to przygotowani. Podniosłam broń na wysokość oczu. Połowa ostrza była śnieżnobiała, a połowa kruczoczarna.

- Czerń służy do zabijania Sił Ciemności. - chłopak wyjaśnił. - Biel... Aniołów.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Tej nocy obudziłam się, kiedy zegar wybił dwunastą. Wstałam tak, by nie obudzić Gabriela. Mruknął coś przez sen, ale nie otworzył oczu. Podeszłam do szklanych drzwi i wyszłam na balkon. Poczułam kolejne ukłucie w sercu. Silniejsze niż zazwyczaj. Kosmyk moich włosów zatańczył na wietrze. Kolejne ukłucie. Musiałam usiąść na podłodze. Starałam się oddychać w miarę głęboko. Miałam wrażenie, że coś przejmuje władzę nad moim ciałem. To nadal byłam ja, ale nie panowałam nad swoimi odruchami. Nie mogłam zmusić nóg, by wstać. Chciałam krzyknąć po pomoc, po Gabriela, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Modliłam się, żeby chłopak obudził się, wstał i mi pomógł. Wreszcie coś zmusiło moje nogi do ruchu. Zaprowadziły mnie przed lustro. Z przerażeniem patrzyłam, jak moje oczy zmieniają kolor najpierw na zgniłą zieleń, a później na brunatny. Wreszcie barwa zatrzymała się na głębokiej czerni. Wtedy wstałam i wzięłam niedawno zdobyty miecz. Chciałam krzyknąć, by chłopak uciekał, ale Upiór miał inne plany. Nie chciał go zabić. Wyszłam przez drzwi, stąpając bezszelestnie po zimnej posadzce. Niezauważona dotarłam do wyjścia. Tam zatrzymałam się i ostatni raz spojrzałam na zamek. Jego ciemna sylwetka majaczyła upiornie na tle ciemnego nieba. Później postawiłam stopę na ziemi i zrobiłam krok do przodu. A później kolejny i kolejny...

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kochani! Mam dla Was ważną wiadomość.

Otóż, do końca tego opowiadania zostało ok. 10 rozdziałów. Mam nadzieję, że jeszcze tyle ze mną wytrzymacie, bo akcja się rozkręca. ;-)

Niedługo dojdziemy do punktu kulminacyjnego.


 

Czy ktoś zginie śmiercią tragiczną?

Czy Gabrielowi i Michele będzie jeszcze dane kiedykowiek się zobaczyć?

A może właśnie tak było im pisane od początku - może nigdy nie mieli być razem?


 

Odpowiedzi już w następnych rozdziałach. ;-D


Wasza ~psiara2016

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro