Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

43. Misja

#Pov# Michele

Jęknęłam cicho przez co się obudziłam. Gabriel natychmiast otworzył oczy.

- Co się stało?

- A ty co? Czyhasz na każdy mój ruch?

- Wywiązuję się z obowiązku.

- Co nie znaczy, że masz nie spać i czuwać nad tym, żeby nic mi się nie stało.

- Nie czuwam. Wbrew twoim przekonaniom spałem. Po prostu jestem już wyczulony na twój głos.

- Aha. - tylko na tyle było mnie stać.

- No to jak?

- Co jak?

- Co się stało? - powtórzył.

- Nic.

- Aniołku...

- Diabełku... - próbowałam go rozśmieszyć. Nie udało mi się.

- Skarbie...

- Kotku...

- Nie kotkuj mi tutaj, tylko mów co się stało. Co cię boli?

- Nic. - nie kłamałam. Kiedy tak patrzyłam w jego oczy, wszystko inne nie miało znaczenia.

Bardzo ciekawa teoria...

Zrozumiałam, że to usłyszał.

Wyłaź z mojej głowy!

Ale ja tam nie siedzę.

To przestań czytać mi w myślach!

Skoro je słyszę, to musisz tego chcieć.

Masz bardzo ładne oczy. - chciałam zmienić temat.

Wiem. Dziękuję.

- Skromny jak zawsze. - skomentowałam.

- Ależ oczywiście. A czego ty się spodziewałaś?

Pokręciłam zdegustowana głową.

- Jesteś niemożliwy.

- Dziękuję.

- To nie był komplement.

- W twoich ustach tak zabrzmiał.

Wystawiłam mu język i ukryłam twarz w jego koszulce, by nie wybuchnąć śmiechem.

- Wiesz, że wygrałam? - zaczęłam.

- Co?

- Zakład.

- Ach tak?

- Tak. Wytrzymałam ponad tydzień. A to, że ty świrowałeś...

- Wielkie dzięki.

- ... i tych treningów nie robiłeś, - nie zwracałam uwagi na jego wypowiedź. - to już nie moja broszka. Wygrałam.

- Powiedzmy, że tak. I co w związku z tym?

- Należy mi się jakaś nagroda, nie?

- A coś byś chciała? - poruszył zabawnie brwiami.

- Tego jeszcze nie wiem. Ale możesz być pewny, że prędzej czy później coś wymyślę.

Przybliżył swoje usta do moje ucha. Owionął mnie jego ciepły oddech.

- Lepiej decyduj się szybko, bo mogę się rozmyślić. - szepnął.

- Ale ja nie wiem... - próbowałam coś wymyślić.

Prychnął cicho po czym wparł się na dłoni i przypatrywał mi się, myśląc intensywnie. Po chwili podniósł się i usiadł mi na brzuchu. Patrzyłam ciekawa, co zrobi dalej. Zniżył się i położył łokcie po obu stronach mojej głowy. Patrząc mi w oczy, musnął wargami moje usta, a następnie zaznaczył pocałunkami moją szyję. Jego ciepłe dłonie powędrowały pod moją bluzkę i...

Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Chłopak przyłożył czoło do mojego obojczyka i westchnął ciężko.

- Serio? - spytał. - Serio, musieli teraz?!

Warknął wściekły, a ja zaśmiałam się z jego reakcji.

- Idź otworzyć, bo ktoś się zdenerwuje i wejdzie. Jak nas zobaczy w takiej pozycji...

Pozwoliłam sobie nie dokończyć.

Chłopak posłusznie wstał i przeczesał dłonią włosy.

- Ja się gdzieś schowam. - szepnęłam.

- Nie. - odwrócił się do mnie.

- Nie?

- Nie.

-Schyl się.

Przyłożyłam mu dłoń do czoła.

- Gorączki nie masz. - powiedziałam poważnie. - Więc co się dzieje? Jesteś nienormalny czy może planujesz próbę samobójczą?

- Nic nie planuję. A o tej normalności porozmawiamy później. - otworzył drzwi.

Do środka wszedł chłopak w mundurze i ciężkich wojskowych butach.

- Ga... - w tym momencie jego wzrok padł na mnie. Wytrzeszczył oczy. Stał tak z dobrą minutę, zanim Gabriel odchrząknął. Tamten potrząsnął głową i przeniósł na niego wzrok. Poczułam jak na policzki wstępuje mi rumieniec.

- Mogę przy niej?

Zacisnęłam zęby, żeby mu nie odszczeknąć.

- Tak.

- A więc... - jego wzrok wędrował ze mnie na chłopaka i z powrotem. - Jest taka sprawa...

Chyba nie mógł skupić myśli. Mój Aniołek postanowił mu pomóc.

- Pozwól, że spytam cię o jedną rzecz, dobrze?

- Hm?

- Nie widziałeś nigdy dziewczyny?

- Widziałem.

- To przestań się na nią gapić jak cielę w malowane wrota i gadaj o co chodzi.

- Ja... Królowa... Emm... W zamku...

- O Boże... - Gabriel załamał ręce. - Bo zaraz sam do niej pójdę.

Tamten odchrząknął i stanął do mnie tyłem.

- W zamku hrabiego... prawnuczka dawnego hrabiego, znajduje się pewien bardzo ciekawy miecz...

- I?

- Królowa Morena twierdzi, że będzie on idealny dla Michele. Jeszcze nie znalazła broni dla siebie, prawda?

- Nie.

- To dobrze. - zerknął na mnie. - Ale mężczyzna nie odda go po dobroci.

- Mamy go wykraść?

- Pożyczyć. Później oddamy.

Gabriel westchnął ciężko.

- Nienawidzę takich misji.

- Okej. Czyli się zgadzasz. Hrabia, a raczej jego syn, urządza imprezę. Możecie wtedy się przekraść do środka.

- Kto powiedział, że się zgadzam?

- Królowa od razu twierdziła, że się zgodzisz. A raczej, że Michele się zgodzi. - znowu zerknął na mnie.

- Ja?

- Ona? - powiedzieliśmy jednocześnie.

- Tak. Prosiła, żeby się spytać, kiedy ostatnio byłaś się rozerwać na jakiejś imprezie.

Zastanowiłam się przez chwilę.

- W sumie? - oczy mi zaświeciły i klasnęłam w dłonie jak małe dziecko. - Oczywiście, że się zgadzam.

Zobaczyłam, że Gabriel już otwiera usta, więc go ubiegłam.

- Cicho siedź! Nie masz nic do gadania w tej sprawie!



 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro