Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

41. Właściciel

#Pov# Michele

Czułam się coraz gorzej. Jakby wnętrzności zamarzały mi na kostki lodu.

- J... Jak to zmienił właściciela? - Gabriel wykrztusił.

- Kiedy Michele cię pocałowała, Upiór doszedł do wniosku, że przegrał. Nie udało mu się cię pogrążyć ani zrobić nic, byś nienawidził samego siebie. Więc postanowił uderzyć w osobę, którą kochasz. - Morena znowu spojrzała na mnie. - Interesuje mnie tylko skąd wiedziałaś?

- Po prostu. Nie chodziło o zabójstwo. Chociaż to też byłby dla niego szok, w końcu próbował zabić dwie osoby w niespełna dwadzieścia cztery godziny.

- Jak dwie? - wtrąciła Anna.

- Wczoraj wieczorem chciał zabić mnie. - wyszeptałam.

Chłopak spuścił głowę i zacisnął szczękę. Wyglądał jak wyrzeźbiony z marmuru. Położyłam dłoń na jego ręce.

- Ale to nic nie znaczyło. - dodałam.

Już chciał się odezwać, kiedy ubiegła go Królowa:

- A skąd wiedziałaś co zrobić?

- Nie wiem. Po prostu - impuls. Poza tym, coś mi mówiło, że moją śmierć Bóg by mu wybaczył, ale kogoś kto uratował mu życie... - pokręciłam głową. - Mógłbyś się tam więcej nie pokazywać. Chyba, że o to właśnie by mu chodziło - jakimś sposobem dowiedział się, że jesteśmy razem. Ja byłabym martwa, a ciebie by potępił za śmierć kogoś innego. Ale teraz to już nieważne.

- Tu masz akurat rację. - potwierdziła Morena. - Tak jak mówiłam, u każdego Upiór wyrządza inne szkody i inaczej próbuje go pokonać...

Syknęłam cicho, gdy poczułam kolejne ukłucie w sercu.

- ... U niej wywołuje ból. A ponieważ był silny, kiedy opuszczał poprzednie ciało, staje się nadal coraz okropniejszy.

Starałam się oddychać głęboko, ale nie za dobrze mi to wychodziło.

- Zabierzcie ją stąd. Powinna się położyć i odpocząć.

Poczułam jak ktoś wkłada mi jedną rękę pod kolana, a drugą pod plecy. Gabriel podniósł mnie z łatwością. Królowa posłała mi współczujące spojrzenie i oddaliła się, zapewne poinformować, że strażnicy mogą wypuścić Upadłych z jadalni.

- To nie twoja wina. - powiedziałam do chłopaka. - Nawet tak nie myśl.

- Nie myślę o tym.

- A tylko?

- Sama zobacz.

Spróbowałam się skoncentrować, ale ból mi to trochę utrudniał. W końcu udało mi się - zobaczyłam scenę z jego snu. Tę, w której walczył z dziewczyną zakutą w zbroję. Kiedy ostatkiem sił zdjęła hełm, na podłoże rozsypała się burza rudych włosów. Spomiędzy nich wyjrzała twarz Anny.

- Śniło mi się to w nocy. - powiedział, otwierając łokciem drzwi do swojej sypialni.

- Wiedziałeś co ma się stać.

- Nie wiedziałem kiedy. Chciałem ci powiedzieć, ale nie zdążyłem.

Położył mnie na łóżku i usiadł obok. Podparłam się na ręce.

- Wiedziałeś co robisz, prawda?

Spojrzał na mnie zdziwiony. Nie dałam mu dojść do słowa.

- Tak to zaplanował, tak? Żebyś był świadomy tego, co robisz, ale nie mógł go powstrzymać?

Przeczesał sobie ręką włosy, pozostawiając je rozwichrzone na wszystkie strony. Po prostu musiałam usiąść i mu je poprawić. Uśmiechnął się do mnie, ale zaraz spoważniał i pokiwał głową.

- Nie przejmuj się. - objęłam go. - Ostatecznie nic złego nie zrobiłeś. Anna o tym wie.

- Nie jestem tego taki pewien.

- A ona tak. - dobiegło od drzwi.

Zwróciliśmy wzrok w tamtą stronę. Dziewczyny stały w wejściu, przysłuchując się naszej rozmowie. Przekroczyły próg i Rozalie usiadła na biurku, a jej siostra zajęła miejsce na krześle.

- I nie jestem na ciebie zła. Mam tylko ochotę dokopać pewnemu łajdakowi. - zatarła chciwie ręce. - Szkoda tylko, że jest sproszkowany.

Zaśmialiśmy się, ale nasza radość nie trwała długo. Rana na dłoni dała o sobie znać.

- Dasz mi szklankę wody i jakiś opatrunek? - spytałam chłopaka.

Kiwnął głową i wziąwszy ze stolika kubek przeszedł do łazienki. Usłyszałyśmy szum wody.

- Daj rękę.

Posłusznie wyciągnęłam dłoń.

Zajął się nią i po paru minutach była ściśle owinięta bandażem.

- Dziękuję.

- Do usług.

Dziewczyny przypatrywały nam się ciekawie. Wymieniły spojrzenia po czym wstały i najzwyczajniej w świecie wyszły.

- A tym co się stało?

- Nie mam pojęcia. - pokręcił głową.

Oparłam się o jego ramię. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Nagle drzwi otworzyły się ponownie, a do środka weszły Upadłe z moją walizką i naręczem ubrań.

- Mogę się dowiedzieć, co wy robicie? - spytałam, podnosząc brwi.

- Przesuń trochę jego ciuchy. - Anna odezwała się do siostry, zupełnie mnie ignorując i otwierając szafę.

Kiedy skończyły, a moja walizka wylądowała pod łóżkiem, Anna powiedziała do mnie.

- Od dzisiaj śpisz tutaj. Nie zrozum nas źle, nie chodzi nam o to, by wyrzucić cię z pokoju. Po prostu będziesz mieć fachową opiekę...

- Gabriel swojego czasu skończył medycynę... - dodała Rozalie.

Spojrzałam na niego zdziwiona, ale tylko wzruszył ramionami.

- Będzie cię pilnował...

- A ty jego...

- Rozalie, nie wtrącaj się w moją wypowiedź. A więc, krótko mówią, będzie cię przez najbliższy czas niańczył...

- Ale pilnuj go, by się nie zapędził...

- Rozalie! Cicho bądź! Michele, jesteśmy pewne, że masz świetną opiekę. No to my nie przeszkadzamy i zostawimy was samych...

- Tylko grzecznie mi tutaj! Pa gołąbeczki!

Gdy drzwi się zamknęły, usłyszeliśmy śmiech i głośne:

- Piątka!

Wymieniłam spojrzenia z chłopakiem.

- Aha... no dobra. To wcale nie było dziwne... - powiedziałam.

- Jedno jest pewne.

- Hm? - spytałam.

Popchnął mnie lekko, przez co wylądowałam plecami na materacu. Pochylił się nade mną.

- Mam cię tylko dla siebie. - stwierdził.

W zupełności się z nim zgadzałam.



 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro