Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

39. Zapowiedź

#Pov# Michele

Następnego ranka, jeszcze przed śniadaniem, nie próbował mnie przeprosić - wiedział, że nie chcę tego słuchać. Kiedy zostaliśmy sami po prostu podszedł do mnie i objął w pasie. Położyłam mu głowę na piersi. Nie odzywaliśmy się przez dłuższą chwilę. Ale gdy jego ręcę powędrowały trochę wyżej - do mojej twarzy, wyszeptałam:

- Nie. Proszę, nie.

Dłonie zamarły na moich policzkach. Nie umiałam spojrzeć mu w oczy, więc utkwiwszy wzrok w jego nieskazitelnie białej koszuli, oderwałam ręce od swojej twarzy.

- Jesteś po prostu silniejszy. - próbowałam się usprawiedliwić. - Gdybyś... Gdyby znowu się to stało, nie miałabym szans ci się wyrwać.

Zrozumiał.

Właśnie to mnie najbardziej bolało - że bałam się do niego choćby zbliżyć. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić jak on musiał się czuć.

#Pov# Gabriel

Nie próbowałem nawet oszukać samego siebie - byłem potworem. Stałem się kimś, z kim od tysiącleci walczyłem. Moja własna dziewczyna bała się mnie pocałować bez narażania przy tym życia. Całą noc myślałem o tym co się stało. Dodatkowo Michele użyła tych samych słów co... pewna osoba. Wspomnienia wróciły z kilkukrotną mocą. Prześladowały mnie aż do rana. Nie mogłem przez nie zmrużyć oka, a kiedy mi się to udawało znów byłem na tamtej polanie kilkaset lat temu. Tyle, że nie walczyłem z tamtą dziewczyną. Moją przeciwniczką była właśnie Michele. Ale zachowywała się tak samo jak ona. Nie zamierzała kiwnąć palcem, by uratować swoje życie. Nie zamierzała mnie powstrzymać...

Lecz ostatni sen był inny. Też walczyłem, ale nie z nią. Moim przeciwnikiem był ktoś inny. Nie widziałem twarzy, ale bez wątpienia była to istota płci żeńskiej.

Michele stała z boku, przypatrując się co robię. Podniosłem miecz.

- Gabrielu nie rób tego. - powiedziały jednocześnie. Ich głosy zlały się w jedno. Nie mogłem ich rozróżnić.

Zrobiłem krok do przodu.

- Nie zabijaj niewinnych. - znowu dwa głosy połączone w jeden.

Nie słuchałem.

- Nie uśmiercaj przyjaciół. Walcz z wrogami.

Kolejny krok. Miecz podniesiony do zadania śmiertelnego ciosu.

- Nie odbieraj życia komuś, kto uratował twoje...

Metal wbił się w serce przeciwniczki. Upadła na ziemię, chwytając za rękojeść.

- Nienawidzę cię. - dobiegł mnie głos z boku. Nie spojrzałem na Michele. Wpatrywałem się w swoją ofiarę. Ostatnim co zdążyła zrobić, było zdjęcie z głowy hełmu. Przede mną rozsypala się burza rudych włosów.

Poderwałem się gwałtownie. Serce waliło mi jak oszalałe. Twarz nieznajomej ciągle widniała mi przed oczami. Wtedy zrozumiałem, co jest moim najsłabszym punktem.

Nie było to skrzywdzenie Michele.

Nie była to jej śmierć.

Nie było to nawet zabójstwo samo w sobie.

Najbardziej bałem się tego, że przez moje czyny mnie znienawidzi. Bo od kiedy ją poznałem, życie bez niej wydaje mi się pozbawione jakiegokolwiek sensu.

#Pov# Michele

Do drzwi jadalni przepychało się tyle osób, jakby zaraz miała się zacząć wojna.

Dobra... To nie najlepsze porównanie.

Nagle poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. Odwróciłam głowę w tamtą stronę. Napotkałam uważny wzrok Królowej. Skinęła głową, żebym podeszła. Spróbowałam się do niej przepchnąć, ale w tym momencie Rozalie złapała mnie za rękę.

- Szybko, bo nic nie zostanie! - krzyknęła i pociągnęła mnie w stronę otwartych drzwi.

Rzuciałam Morenie jeszcze jedno spojrzenie. Przyłożyła sobie palec do skroni. Zrozumiałam i skoncentrowałam się na wychwyceniu jej myśli. Z całego zgiełku udało mi się wychwycić jej cichy głos.

"Bądź gotowa."

W tym momencie ktoś mnie popchnął i straciłam koncentrację. Królowa kiwnęła głową.

Jedno było pewne.

Coś się zdaży.

A ona wie co.

I po raz pierwszy w życiu chciała się tym z kimś podzielić.

Więc wniosek również nasuwa się tylko jeden:

To będzie coś strasznego.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro