Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35. Opowieść

#Pov# Michele

Odtąd co noc, kiedy dziewczyny zasypiały, ja przekradałam się do jego pokoju. Opowiadał mi o życiu w Królestwie. O swoich obowiązkach, o czasie wolnym, o... innych. Właśnie gdy wspominał o tych innych, zagryzłam wargę. Oczywiście musiał zauważyć.

- Co się stało? - spytał.

- Nie, nic. Mów dalej.

Nie zamierzał odpuścić. Podniósł mi kciukiem brodę, by móc spojrzeć mi w oczy.

- O co chodzi?

Zawahałam się na moment, ale w końcu odpowiedziałam:

- Opowiesz mi o... o moim ojcu?

- A co chcesz wiedzieć? - po goszczącym na jego twarzy lekkim uśmiechu nie było teraz śladu.

- Co robi, jakie ma zadania, jak... jaki w ogóle jest.

- Twój ojciec... Jest z nas wszystkich najstarszy. Jakby to... O, już wiem - sprawia piecze nad Archaniołami.

- Nie. - pokręciłam głową.

- Co nie?

- Nie to chcę wiedzieć.

Zerknął na mnie.

- A więc?

- Wiesz może jak poznał moją mamę? Jak... jak się w sobie zakochali?

- Tak jak my.

- Ale w jakich okolicznościach?

- Podobnych.

- Gabrielu.

- Nie powinienem ci o tym mówić.

Rzuciłam mu spojrzenie pełne wyrzutu.

- Proszę...

- I jak ja mam ci odmówić? - odezwał się zrezygnowany.

- Nie możesz.

Westchnął ciężko.

- Miał jej pomóc.

- W...?

- Poszukiwaniach pewnej Księgi.

- Czy naprawdę będę musiała ciągnąć cię tak za język, czy sam mi opowiesz?

- Opowiem. Już i tak twój ojciec mnie pewnie zamorduje.

Ale wbrew swoim słowom zamilkł.

- A więc...? - zaczęłam.

- W poszukiwaniu tej księgi, którą Victoria ostatnio wykradła.

- Nie udało im się.

- Nie. Ale uciekli. Michael uratował twojej matce życie. Z tego co wiem, wtedy już byli w sobie zakochani, ale po tej wyprawie... Jakby to? Umm... Powstałaś ty.

Uniosłam brwi.

- Jak się pewnie domyślasz, Bogu to się nie spodobało. Wezwał go do siebie, ukarał, zakazując jakichkowiek kantaktów z ukochaną i dzieckiem. Biedaczka musiała radzić sobie sama. Może myślała, że Michael stchórzył, a może...

Pokręciłam głową.

- Mówiła, że zawsze nas kochał. - wyszeptałam. - Ale nie mogłam zrozumieć, dlaczego skoro tak nas kochał, to zostawił ją samą. Może...

Pomyślałam, że pewnie żałowała tego, że się urodziłam.

-Nie. - zaprzeczył. - Nie myślała o tobie jak o największym błędzie swojego życia. Kochała cię tak bardzo, że... - zagryzł wargę. Najwidoczniej uświadomił sobie, że poruszył trudny temat.

- Że oddała za mnie życie. - dokończyłam. O dziwo, głos nawet mi nie zadrżał.

- Tak.

- Ale skoro ona nie żyje...

Spojrzał na mnie pytająco.

- Ona była zbyt dobra, żeby pójść do Piekła. - wyszeptałam.

- Tak, masz rację.

- To w takim razie dobrze się stało, tak? Że umarła. Może być z nim w Niebie? Gadam jak pięciolatka.

Jednak ku mojemu zdumieniu, pokręcił smutno głową.

- Wcale nie gadasz jak pięciolatka. A ona... Jak tylko umarła, dostała pod opiekę śmiertelnika. Jednego po drugim. Ale każdy umierał. W końcu Bóg musiał przestać ją wysyłać. A chciał zrobić wszystko, by nie mogli być razem. By Michael skupił się na swojej pracy.

Zamilkł, ale za chwilę podjął przerwany wątek.

- Jest szkolona na wojownika. Do zbliżającej się bitwy.

- Co?! - spojrzałam mu przerażona prosto w oczy.

Przytulił mnie mocniej do siebie.

- Niestety. Aniołowie, Zmarli, Święci, nawet Diabły, którzy w niej giną, nigdy nie wracają do swojej poprzedniej postaci.

- To co się z nimi dzieje?

- Nikt nie wie. Sądzimy, że pochłanie ja siła wyższa, ta, która wybrała również ciebie.

Przy ostatnim zdaniu zacisnął dłonie w pięści. Czułam chyba każde ich ścięgno na plecach.

- Nie denerwuj się. - wyszeptałam.

- Ciebie też kocha. - zmienił temat. - Myślisz, że dlaczego masz imię tak podobne do jego? Mama dała ci je na pamiątkę. Chcą nie chcąc masz w sobie piętno zarówno jej jak i ojca.

Dziękuję. - powiedziałam do niego w myślach, za to, że mi opowiedział o wszystkim.

- Nie masz za co. - odpowiedział.

Zaskoczył mnie.

- Umiesz mi czytać w myślach?

- Każdy to potrafi. - wzruszył ramionami. - Jeśli tylko chcesz, by dana osoba je usłyszała. Tylko te, które są przeznaczone dla niej. Oczywiście niektórym ten dar się rozwinął i słyszą myśli wszystkich wokół. Albo tylko tych, co chcą. Spróbuj. Skoncenruj się i wychwyć to, co ci przekazuję.

Zamknęłam oczy dla ułatwienia i wtuliłam twarz w jego koszulkę. Co mógłby mieć mi do przekazania?

- Nie myśl. - usłyszałam. - Pozwól, by to cię pochłonęło.

Spełniłam polecenie. W pokoju zapadła cisza. Nie na długo. Po chwili usłyszałam cichy szept. Dobiegał zewsząd. Był ciepły, kojący.

Świetnie, wiedziałem, że ci się uda.

Otworzyłam gwałtownie oczy. Wrażenie zniknęło.

- Brawo, udało ci się. - uśmiechnął się.

- Tak, chyba tak.

Zamyśliłam się na chwilę.

- Morena może wniknąć w przyszłość? - przypomniało mi się nagle to, o co chciałam go zapytać już od dawna.

- Po części. Widzi różne możliwości przyszłości, wynikające z danych zachowań. To jak błądzenie po omacku. Ale z tego co wiem, zawsze się zgadzają. Zawsze wie, co się stanie, ale nikomu o tym nie mówi. Nie może. Byłoby to zbyt niebezpieczne. Ktoś mógłby chcieć ingerować w przyszłe wydarzenie.

Pokiwałam głową. Miał w zupełności rację.

Ja ją zawsze mam. - zaśmiał się.

Spojrzałam na niego wilkiem i poszłam spać.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Rano obudziłam się dość wcześnie. Podniosłam się na łokciu.

- Trening jest dopiero o ósmej. - zaprotestował zaspany chłopak i przyciągnął mnie bliżej do siebie.

- Ale muszę się przyszykować i wrócić do pokoju, zanim dziewczyny się obudzą.

Wymamrotał coś pod nosem, ale poluźnił uścisk. Wymknęłam się cicho z komnaty. Uważałam, żeby drzwi naprzeciwko nie wydały żadnego dźwięku. Dopiero wtedy się odwróciłam... I napotkałam spojrzenie dwóch par ciekawskich oczu.

- Ymm... Cześć. - pomachałam do nich nieśmiało, zawstydzona, że przyłapano mnie na gorącym uczynku.

- Gdzie byłaś? - spytała Anna.

- Hmm... Na dole... Yyy... W kuchni.

- Najbardziej naiwny człowiek na świecie by ci nie uwierzył.

Rudowłosa podeszła do mnie i położyła mi dłonie na ramionach.

- Możesz u niego spać. Naprawę. Nie musisz wymykać się po nocy.

- Tylko grzecznie mi tam. - Rozalie rzuciła mi jednoznaczne spojrzenie.

Spłonęłam rumieńcem.

- Daj dziewczynie spokój. - Anna skarciła siostrę. - Co ci do tego, co tam robią? A może jesteś zazdrosna?

- O Gabriela? W życiu. Facet za bardzo działa mi na nerwy.

- On mi tylko opowiada różne historie. - zaprotestowałam nieśmiało.

- Wierzymy ci. Tylko mówimy, że nie musiałaś wymykać się do niego w nocy. Możesz nam o wszystkim mówić. Zrozumiemy, naprawdę. No już, - przytuliła mnie. - nie rumień się tak.



 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro