Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29. Stara rana

#Pov#Michele

Okej ferajno, ale od początku. Żeby było jasne - Gabriel nie zgodził się tak od razu. I właśnie żeby Wam trochę przybliżyć przez co musiałam przejść, opowiem mniej więcej co się działo, kiedy Morena wyszła przez drzwi. A nie była to najprzyjemniejsza rozmowa.

Chłopak wpadł przez wrota chyba dosłownie sekundę po tym, jak się zamknęły. Poprawa - nawet nie zdążyły się zamknąć.

- Chyba mi nie powiesz, że się zgodziłaś?! - zaczął.

I co miałam zrobić? Gdybym go okłamała i tak prędzej czy później by się dowiedział. Pokiwałam więc tylko głową. Doskoczył do mniew paru susach i podniósł za ramiona z sofy.

- Chyba sobie żartujesz!

- A co miałam zrobić?

- Nie zgadzać się! - potrząsnął mną, jakby to miało pomóc. - Co ty sobie wyobrażasz?!

-Gabrielu, dobrze wiesz, że tak należało postąpić.

- Nie, nie tak należało postąpić. Posłuchaj...

I tego Wam właśnie oszczędzę. W tym momencie zaczął swój wykład jaka to jestem nieodpowiedzialna, nierozważna, że nie szanuję własnego życia, bla, bla, bla... i takie tam bzdety.

Poczekałam cierpliwie aż skończy. Nie przerwałam mu ani razu, patrzyłam się tylko sceptycznie, w nadziei, że w końcu zrozumienie o co mi chodzi. Chyba nie zrozumiał. Gdy przerwał na chwilę, by zaczerpnąć oddechu, odezwałam się:

-Skończyłeś?

Już miał się odezwać, kiedy podniosłam rękę.

- Dosyć! Klamka zapadła. Nie chcę tego słuchać. Dobrze wiesz, co by sięstało, gdybym się nie zgodziła.

- Ale...

- A możesię po prostu boisz?

Zaniemówił. Musiałam trafić w czuły punkt. Postanowiłam iść za ciosem.

- Boisz się powtórki z rozrywki, tak? Boisz się, że również tym razem dostaniesz rozkaz z samej góry?

-Przestań. - powiedział cicho i odsunął się trochę patrząc cały czas w swoje buty.

Widziałam, że nie chciał do tego wracać, raniło go to, ale nie umiałam przestać.

- Boisz się, że tym razem też będziesz musiał zabić, tak? Mnie?

- Przestań! - przeniósł wzrok na mnie. - Ona nie powinna mieć nic wspólnego z tą wojną! Ty też nie! Jeden raz. Jeden raz zabiłem i cały czas żałuję, że to zrobiłem! Do dzisiaj czasami prześladuje mnie ta scena, kiedy... kiedy stałem nad nią zmieczem. Ona nawet nie próbowała mnie powstrzymać. Byliśmy przyjaciółmi. - dodał cicho. - Nie kochałem jej tak jak ciebie, ale mimo wszystko... Nadal nie mogę tego sobie wybaczyć.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Zachowałam się okrutnie. Podeszłam do niego i po prostu przytuliłam. Odwzajemnił mój gest.

-Przepraszam. - wyszeptałam. - To było podłe z mojej strony.

Pogładził mnie ręką po włosach i położył brodę na czubku mojej głowy.Wydawało mi się, że zamknął oczy.

- Nic się nie stało. - westchnął. - Po prostu... Masz rację. Boję się, bo nie chcę znowu kogoś stracić. - znów odsunął się trochę, by móc na mnie spojrzeć. - Nie chcę stracić ciebie.

- Jeśli nie chcesz mnie stracić, to może przestańmy się kłócić i zacznijmy działać, co? Czy tak, czy tak, dobrze wiesz, że będę musiała wziąć udział w tej wojnie. Możesz mi pomóc.

- Niby jak?

Zastanowiłamsię przez chwilę.

-Słyszałam, że jesteś jednym z najlepszych szermierzy na świecie. Naucz mnie trochę swoich trików. Tak, żebym umiała się bronić.

Tym razem to on nie odzywał się przez chwilę.

-Chyba... Chyba to jedyne, co mogę w tej sytuacji dla ciebie zrobić.Tylko ostrzegam, że nie jestem wyrozumiały, jeśli chodzi o naukę.

- Tak jest, panie pułkowniku! - zasalutowałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro