Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19. Trop

#Pov# Michele

- Michele, Michele, haloo? Micheeeele!

Gwałtownie otworzyłam oczy.

- Tak? Co się stało? - rozejrzałam się wokół. - Gdzie jest Gabriel?

- O to samo chciałyśmy zapytać ciebie.

Mimo otępienia podniosłam się i wodziłam wzrokiem po łące.

- Gdzie on jest?!

- Gdybyśmy wiedziały, to byśmy nie pytały.

- Nie wiem...

- Nie panikuj, spokojnie. Moment... Nie ruszać się.

Anna oglądała śnieg wokół, ale nigdzie nie było żadnych śladów.

- Nic. Kompletnie.

Wpadłam w jeszcze większą panikę. Wtedy ona się schyliła.

- A to co? - wyjęła ze śniegu jakiś malutki przedmiot w kształcie kuli. - Nabój.

- Nabój?

- Tak. Kula. Do pistoletu.

- Co?!

- Ćśś... Spokojnie.

- Jak mam być spokojna?! - odrętwienie ciągle wracało. Musiałam usiąść.

- Co się dzieje?

- Nic.

Anna ukucnęła i dotknęła mojego czoła.

- Nie masz gorączki.

Rozalie w tym czasie wzięła do płuc głęboki oddech powietrza. Następnie otworzyła szeroko oczy i natychmiast podeszła do mnie, odrywając kawałek koszuli. Zakryłam mi nos.

- O cholera... Anno, weź głęboki oddech. Czujesz?

Anielica spełniła prośbę i również otworzyła szerzej oczy.

- To dlatego... Odrętwienie. Musimy ją stąd zabrać.

Spakowały szybko nasze rzeczy do jednego plecaka. Rozalie go założyła.

- Bierzemy ją pod ramiona. Musi odetchnąć świeżym powietrzem.

Wzniosłyśmy się ponad czubki drzew. W tym czasie Anna wytłumaczyła mi o co chodziło.

- Tam, w dole, jest rozpylony w powietrzu pewien specyficzny zapach. Odór Śmierci.

Zmarszczyłam brwi.

- Wydobywa się on z głębi Piekieł. Dla ludzi jest silnie teujący, dlatego czułaś odrętwienie. Nie możecie go wdychać zbyt długo, bo sami staniecie się trupami.

- Leżałam tam całą noc.

- Mimo wszystko nie jesteś zwykłym człowiekiem.

- Co to wszystko ma ze sobą wspólnego?

Popatrzyły po sobie. Rudowłosa zabrała głos:

- Tropy prowadzą do jednego wniosku...

- Gabriel nie opuścil nas z własnej woli. - dokończyła gładko Rozalie.

- Co tam się stało? - spytałam.

- Coś - lub ktoś - groził mu, właśnie z broni. Takie kulki - podniosła nabój. - wytwarzane są tylko w Królestwie Śmierci, czyli krótko mówiąc - Piekle.

- I?

- Zabrali go ze sobą.

- Tylko, że mamy mały problem. - dodała druga anielica.

- Mianowicie?

- Gabriel jest nieśmiertelny. Jak każdy Anioł, Archanioł czy Upadły. Nawet taka spiżowa broń nic mu nie zrobi.

- Więc wniosek jest jeden.

- Grożono TOBIE, nie jemu.

Zadrżałam. W nocy - cokolwiek tam zaszło - otarłam się o śmierć.

- Ale kto...?

- Lucyfer. Diabeł, Szatan, Pan Piekieł - jak kto woli. I w związku z tym ciągle pojawiają się kolejne pytania. Dlaczego nie zabrał również ciebie... - Anna zagryzła wargę, niepewna czy mówić dalej.

- Skoro polował na twą osobę od ponad wieku. - znów dokończyła Rozalie.

Siostra posłała jej mordercze spojrzenie.

- Polował na mnie?

- Wysyłał swoich sługusów. Różne bestie.

- Ach...

- Na pewno nie przyszedł osobiście. Znów kogoś wysłał. - właścicielka tym razem kruczoczarnych włosów rozmyślała na głos, na co druga posłała jej kolejne mordercze spojrzenie. - Może... - oczy jej zaświeciły.

- Cicho!

- Nie. - przerwałam. - Mów.

- Może... Lewiatana?

- Lewiatana?

Anna westchnęła ciężko.

- No dokończ. - powiedziała. - Gabriel zamorduje ciebie, nie mnie.

- Lewiatan to... brat Gabriela.

Wybałuszyłam na nią oczy.

- On ma brata?

- Który go zdradził. Chłopak wtedy o mało nie umarł... Dlatego nie lubi o tym wspominać.

- Dobra. Może innym razem. - przerwała opowieść Anna. - Musimy pomyśleć jak go odbić.

Ciągle unosiłyśmy się w powietrzu, ale widziałam, że dziewczyny trochę się zmęczyły. W dole ciągle widniała polana, na której spędziliśmy noc.

- Wracamy tam. Poszukamy śladów.

Kiedy wylądowałyśmy, Anna wzleciała ponownie parę centymetrów, tak by nie zatrzeć jakichkolwiek tropów. Krążyła chwilkę nad polaną.

- Aha! - wykrzyknęła i schyliła się, by coś podnieść.

W triumfalnym geście wzniosła w górę śnieżnobiałe pióro.

- Skierowali się na północ... Do Królestwa Piekieł. - orzekła.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Masz ten swój rozdział, Kociaro!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro