15. Poduszka
#Pov# Michele
- Spakuj się. Wyjeżdżamy jak najszybciej się da. - Gabriel wchodzi za mną do domu.
Dziewczyny siedzą w kuchni i przyglądają się nam ciekawie. Pewnie próbują wywnioskować jak poszłą nasza rozmowa. Pewnie zaraz któraś...
- Pomogę ci. - zaofiarowała się Rozalie.
Wiedziałam. Anna na stówę wyciągnie wszystko od Gabriela.
Ruszamy na górę. Wyciągam spod łóżka walizki, o ona otwiera szuflady.
- Strasznie długo was nie było. - zauważa jakby od niechcenia. Odwracam się do niej.
- Zadaj to pytanie. Wiem, że chcesz.
- Dobra. - przysiada na brzegu biurka. - Co ci powiedział?
- Mam nadzieję, że wszystko.
- I...?
- I co?
- Nie zerwałaś z nim?
- Nie. Jak mogłabym zerwać z archaniołem?
- Fakt. Niecodziennie dziewczyna znajduje TAKIEGO chłopaka. - kiwa poważnie głową.
Nie wytrzymuję i parskam śmiechem. Patrzy na mnie jak na wariatkę, ale po chwili dołącza. Muszę usiąść na podłodze, bo zaczyna mnie boleć brzuch. Drzwi otwierają się z hukiem.
- Co tu się dzieje? - Gabriel pyta zaniepokojony. Zza jego ramienia zerka Anna. Patrzymy na siebie z Rozalią, po czym wybuchamy jeszcze głośniejszym śmiechem.
- Czy na pewno wszystko w porządku? - chłopak nie daje za wygraną.
- Ona dwie mają coś z głową. - stwierdza rzeczowo dziewczyna, za co dostaje ode mnie poduszką.
- Och ty mała... - nie dokańcza i odrzuca przedmiot.
- Bitwa na poduszki! - krzyczy Rozalie.
I tak zaczyna się zabawa. Ja i Rozalie przeciwko Gabrielowi i Annie. Wkładam w tę wojnę całe swoje serce. Naprawdę. Przez to nie zauważam jak dziewczyny dysketnie się ulotniły. Prawdę mówiąc, zorientowałam się dopiero wtedy, gdy ciało chłopaka przycisnęło mnie do podłogi i nie miał kto mi pomóc. Wodzę wzrokiem bezradnie wokół, aż natrafiam na błękitne oczy Gabriela. Niebiańskie oczy. Można by w nich utonąć. Pochyla się nade mną.
- Wiesz co? - mówi. - Nie mam pojęcia, jak przez tyle lat mogłem żyć bez miłości. Pomijając fakt, że kiedy byłem jeszcze młody, ciebie nie było na świecie.
- Jakoś dawałeś sobie radę. - próbuję żartować.
- Teraz chyba bym nie dał.
- Tylko tak mówisz.
- Nie. Możesz wierzyć albo nie, ale naprawdę nie potrafię bez ciebie żyć. - nachyla się i całuje mnie lekko w usta. - Wyjeżdżamy jutro wieczorem. - mówi i podaje mi rękę, pomagając wstać.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Taki...
Krótki...
Bardzo krótki...
Ale ciii....
Wy nic nie wiecie... ;-)
~psiara
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro