Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. Tłumaczenie

#Pov# Michele

Skierowałam się w stronę drzwi. Wiedziałam, że Lucas/Gabriel poszedł posłusznie za mną. Zamknął cicho drzwi. Szliśmy w milczeniu do sadu za domkiem. Jabłka pięknie połyskiwały we wschodzącym słońcu, ale nie miałam głowy do zachwycania się nimi. Odwróciłam się.

- Słucham. - tylko to padło z moich ust. Twardo powstrzymywałam łzy, które próbowały wypłynąć z moich oczu.

-Michele... Chciałem ci powiedzieć...

- Kiedy?

Zagryzł wargę. Czyli w ogóle nie zamierzał mi powiedzieć.

- Okłamywałeś mnie, tak? Przez cały ten czas.

Nadal się nie odzywał, więc ciągnęłam swój wywód.

- Wszytko co mi powiedziałeś to kłamstwa. Nasza znajomość nic dla ciebie nie znaczyła. Byłam tylko pionkiem w jakiejś chorej grze.

Nagle przyszła mi do głowy straszna myśl.

- Pewnie ja też nic dla ciebie nie znaczyłam, co?

W tym momencie łzy popłynęły mi po policzkach.


 

#Pov# Gabriel

Kiedy to powiedziała, wraz z jej łzami rozleciała się jakaś tama. Coś we mnie pękło. Chciałem wszystko naprawić, zacząć od początku. Ale nie mogłem. Nie da się cofnąć czasu. Musiałem spróbować chociaż wytłumaczyć jej to wszystko.

- Znaczysz dla mnie więcej niż ktokolwiek inny na świecie.

- Gdybym tyle dla ciebie znaczyła, powiedziałbyś mi prawdę.

- Kiedy?

- Chociażby wtedy, gdy to ja opowiadałam ci o tym kim jestem.

Trafiła w czuły punkt. I miała całkowitą rację.

- Dostałem misję. - zacząłem opowieść. - Od samego Boga. Miałem cię chronić przed niebezpieczeństwami.

- Czy od tego nie jest przypadkiem anioł stróż?

- Tak. Ale twój zawiódł. Dlatego Bóg wysłał mnie, a nie zwykłego anioła. Jesteś... Hm... - szukałem odpowiednich słów. - Trudnym przypadkiem.

Prychnęła pod nosem.

- Miałem zdobyć twoje zaufanie, stać się przyjecielem na tyle bliskim, byś powierzyła mi swoją tajemnicę. Co było zbędne, ale konieczne. Zanim się poznaliśmy, wiele o tobie czytałem w Niebiańskiej Bibliotece. A przez ostatni rok również obserwowałem. Oprócz tego... - zastanowiłem się czy mogę jej to powiedzieć. Uznałem, że i tak Rozalie pewnie już wypaplała. Nie myliłem się. - Dowiedziałem się sporo od twojego ojca.

- Mojego... ojca?

- Archanioła...

- ... Michała. - dokończyła za mnie.

- Tak.

- Jak mówiłem znam cię może lepiej niż ty sama. Kazano mi się do ciebie zbliżyć. Wiedziałem, jaka jesteś, co lubisz robić. Wreszcie byłem gotowy ci pomóc. Zszedłem na ziemię jako Lucas. I wtedy się stało. Poznałem cię. Ale nie z książek, opowieści, a nawet obserwacji. Poznałem cię taką, jaką jesteś na co dzień. Wiedziałem, że nie będę w stanie wypełnić misji. Wiedziałem, że tego nie zrobię. Wiedziałem, że się zakochałem, chociaż mi tego nie wolno. Wiedziałem...

- Zamknij się.

Zamurowało mnie. Nie do końca dotarło do mnie, co powiedziała. Po chwili zrozumiałem. Nie chciała mnie znać.


 

#Pov# Michele

- Zamknij się. - powiedziałam. W tym samym momencie zrozumiałam jak mógł to odebrać. - Zamknij się i po prostu mnie pocałuj.

Stał, nie wiedząc chyba co do niego powiedziałam. Nagle jego oczy zaświeciły. Ujął moją twarz w dłonie, zmuszając mnie, bym się do niego przysunęła. Zarzuciłam mu ręce na szyję. Nasze wargi się złączyły, a on zawarł w tym pocałunku więcej niż mogą jakiekolwiek słowa. Ponieważ żadna wypowiedź nie odda takich uczuć. Zobaczyłam jakiś cień i zerknęłam w bok. To śnieżnobiałe, ogromne skrzydła opatuliły nas niczym kołdra. Zaciekawiona wyciągnęłam rękę, by dotknąć jednego, a wtedy chłopak się sprężył jakbym miała go uderzyć. Cofnął pióra do tyłu. Powiedzieliśmy w tej samej chwili:

- Przepraszam.

Odsunęłam się odrobinę, zdejmując ręce z jego karku.

- Naprawdę. - podjął. - To po prostu odruch. Taki sam, jak gdy zamykasz powiekę, bo ktoś chce dźgnąć cię w oko. Albo zasłaniasz twarz, kiedy chce cię uderzyć. Rozumiesz?

Pokiwałam głową.

- Mogę? - upewniłam się.

- Jasne. Tylko żadnego nie wyrywaj. - uśmiechnął się.

Dotknęłam delikatnie jednego z piór. Następnie przesunęłam dłoń bliżej jego pleców i uważnie przejechałam ręką po całej długości skrzydeł. Spojrzałam mu w oczy.

- I? - spytał ciekawy mojego werdyktu.

- Jak... pióra.

Zaśmiał się.

- Bardzo ambitne porównanie.

- Ale jednego nie rozumiem.

- Hm?

- Rozalie mówiła, że gdy anioły kłamią, ich pióra szarzeją. Twoje są nieskazitelnie białe. - z rozwagą przypomniałam mu o przewinieniu.

Zagryzł wargę, ale odpowiedział:

- Gdy powiedziałem ci prawdę, przyznałem się do kłamstwa, więc jakby mi to odpuszczono. Dowodem były właśnie skrzydła. Teraz nie mam przed tobą żadnych tajemnic.

- Więc będę wiedzieć, kiedy kłamiesz?

- No... Można tak powiedzieć.

- To jest świetne. - stwierdzam, kładąc głowę na jego piersi.

- Wcale, że nie. - mruczy.

Nagle coś mi się przypomina. Odsuwam się.

- Skoro Bóg wszystko widzi...?

- Tak?

- To nas teraz też?

- Nie. Bóg wtrąca się w sprawy Archaniołów tylko wtedy, gdy to konieczne. Dodatkowo tak jakby rozpylamy wokół siebie coś, co uniemożliwia mu podglądanie nas. Ale tę sztuczkę znają nieliczni. Poza tym On szanuje naszą prywatność. Ufa nam.

- A ty jego zaufanie nadwyrężasz, przebywając ze mną.

- Mam to gdzieś. Wolę być z tobą, niż patrzeć z góry na świat śmiertelników.

Ta wypowiedź nasunęła mi kolejne pytanie.

- To... ile ty masz lat?

- Jestem dla ciebie zdecydowanie za stary.

- Ile?

Zamyślił się chwilę.

- Jestem stary jak świat... I to nie jest przenośnia.

Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia.

- Kreowałem z Bogiem ukształtowanie naszej planety. - kontynuował. - Patrzyłem jak Starożytni stawiają budowle, zarówno te, które przetrwały do naszych czasów, jak i te, które zniszczyły bitwy czy trzęsienia ziemi. Zwiastowłem Maryi, byłem przy narodzinach Jezusa, dawałem natchnienie najbardziej znanym ludziom nauki. Zaciskałem pięści podczas wojen, gdy widziałem jak ludzie ginęli za bliskich.

Stoimi przez chwilę, o on najwyraźniej czeka na jakąś reakcję z mojej strony. Ale ja mam kompletną pustkę w głowie.

- I...? Nie przeszkadza ci to? - pyta.

- Nie przeszkadza mi twój wiek. - mówię, ponownie kładąc mu głowę na piersi i obejmując ramionami w pasie. Powtarza mój gest, z tym, że brodę przykłada do czubka moich włosów.

- Wiesz, co mi kiedyś powiedział twój ojciec? - odzywa się znienacka.

- Mój ojciec?

- Yhm. Powtarzał, że choć nie może się z tobą spotkać twarzą w twarz, to poruszy niebo i ziemię, by cię znaleźć. Kocha cię, mam nadzieję, że o tym wiesz.

- Myślisz, że się kiedykolwiek spotkamy?

- Kiedyś na pewno.

Wyczułam niedokończenie tego zdania. Kiedy umrzesz. Postanowiłam nie drążyć tematu ani tego, ani tego że chłopak jest nieśmiertelny. Mówię zamiast tego:

- Kocham cię. - i po sekundzie dodaję. - Mam nadzieję, że o tym wiesz.

- Wiem. Też cię kocham.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Kochani! Chciałabym życzyć Wam wszystkiego najlepszego z okazji świąt.

Dużo radości, szczęścia, spełnienia marzeń, bogatego Mikołaja ;-)

i...

Czego tam sobie życzycie!




 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro