12. Rewelacje
#Pov# Michele
Kły zamarły w powietrzu. Patrzyłam na to oniemiała. Dlaczego wąż nie dokończył swojego dzieła? Dlaczego mnie nie zabił? Po chwili zrozumiałam dlaczego. Na jego łbie stała jakaś postać. Nie widziałam kto to, ponieważ słońce, które jeszcze nie zdążyło zajść za horyzont skutecznie to uniemożliwiało.
W rękach trzymała miecz, wbity w czaszkę bestii. Długie włosy rozwiewał wiatr. Ale tym, co najbardziej przykuwało wzrok były skrzydła, olbrzymie niczym u smoka, tyle, że postać była człowiekiem. Mój wybawiciel wyglądał jak anioł stróż. Jedyne co odróżniało go od ciemnej sylwetki to oczy. Kolorem przypominały płynne złoto. Patrzyły się wprost na mnie. Widziałam jak lustrują każdy mój ruch. W końcu chyba podjął decyzję, ponieważ wyszarpnął ostrze z martwego już ciała i zszedł na ziemię. W tym samym momencie gad z hukiem opadł na śnieg. Wybawiciel wolnym krokiem szedł w moją stronę, trzymając miecz w pogotowiu. Zatrzymał się kilka kroków przede mną. Teraz mogłam zobaczyć więcej szczegółów. Była to dziewczyna o kruczoczarnych włosach, bladej cerze i szarych skrzydłach. Powietrze wokół niej iskrzyło się, wydawało się, że rozświetla je samą obecnością. Mierzyłyśmy się nawzajem wzrokiem. W pewnym momencie postać schyliła się w ukłonie. Wyprostowała się, wytarła ostrze rękawem i schowała je do pochwy. Wyciągnęła rękę.
- Rozalie.
- Michele. - odwzajemniłam gest. Uścisnęłyśmy sobie dłonie. Spytałam niepewnie. - Jesteś... aniołem?
- Trafiłaś. Naprawdę aż tak widać? - zaśmiała się przyjaźnie.
- Jestem w niebie?
- Nie. Skąd. Spokojnie, ciągle żyjesz.
Zagryzłam wargę, ale musiałam spytać.
- Dlaczego masz szare skrzydła? Z tego co wiem, anioły posiadają raczej śnieżnobiałe.
Dziewczyna się zasępiła. Musiałam otworzyć jakąś starą emocjonalną ranę. Milczała przez chwilę, ale w końcu odpowiedziała:
- Nie do końca jestem aniołem. Takich jak ja nazywają Upadłymi. Nie do szpiku kości złymi, ale na dobrej drodze do tego. Skrzydła natomiast szarzeją kiedy kłamiemy. Im nie wolno kłamać, oszukiwać. Nam już tak.
- Ale nie dlatego stałaś się Upadłym, prawda?
Kiedy mówiła następne słowa, wyczułam nutkę wahania w jej głosie. Wiedziałam, że zastanawia się czy powiedzieć mi prawdę.
- Nie. Nie dlatego. Anioły stają się upadłymi kiedy... skrzywdzą człowieka. W jakikolwiek sposób. Zamiast mu pomagać będą psuć. Ja... zabiłam. Właśnie człowieka. W obronie drugiego. Ale Niebiosa stwierdziły, że można było znaleźć inne rozwiązanie. Tyle, że jakoś sami nie podali jakie.
- Oh... To... - pokręciłam głową.
Musiałam sobie wszystko ułożyć. Nigdy nie wierzyłam w Boga, ale w sumie...? Polowało na mnie tyle przerażających istot, że może w końcu znalazł się ktoś, kto mógłby mi pomóc? Nie wiedziałam o sobie nic. Dlaczego taka jestem? Dlaczego żyję dłużej niż przeciętny człowiek? Nie mogłam pozwolić jej odejść. Ta dziewczyna być może jest kluczem do skrzyni mojej przeszłości. Może mi pomóc to wszystko zrozumieć.
- Co robisz o tej porze roku sama w lesie i do tego w nocy? - mówię.
- O to samo mogłabym spytać ciebie. - odija piłeczkę.
- Wyszłam się przewietrzyć i zgubiłam drogę. Przyjechałam z chłopakiem, który pewnie teraz się martwi. Lucas jest nadopiekuńczy.
- Jesteście razem, tak?
- Tak, ale nadal nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
- Przyjechałam do siostry. Też jest Upadłym. Prosił o to Archanioł Michał. Mamy się zastanowić jak pomóc pewnej dziewczynie. Jego córce, dokładnie. A tak z innej beczki. Powiedz mi jedną rzecz, dobrze?
Pokiwałam głową.
- Nie wydajesz się zwykłą osobą, Michele.
Bo nie jestem.
- Nie tylko ty masz magiczne zdolności. - nie wytrzymałam. Opowiedziałam jej o swoim życiu. O pytaniach, na które nie ma odpowiedzi. Rozalie wydawała się godna zaufania, słuchała z uwagą, co chwila marszcząc czoło. Miałam ochotę opowiedzieć jej o wszystkich swoich problemach. Wiedziałam, że zrozumie. Znałyśmy się może od 20 minut, a ja czułam się jakbym utrzymywały swój wzajemny kontakt od minimum 20 lat.
- Pomóż mi, proszę. - dodałam na koniec.
Dziewczyna zamyśliła się. Mamrotała pod nosem coś, czego nie rozumiałam.
- Ze swoim chłopakiem... zatrzymałaś się tutaj? - wskazała na prześwit między drzewami. Widniał tam domek Anny, w którym paliły się światła. Zdziwiona obejrzałam się za siebie. W ogóle nie wiedziałam, że idziemy. Ponownie pokiwałam głową.
- A więc to ty. - Rozalie wydawała się zaskoczona tym faktem.
- Co ja?
- Posłuchaj, nie mogę ci pomóc. Masz kogoś, kto lepiej się na tym zna.
Nie rozumiałam o co jej chodzi.
- To Anna jest właśnie moją siostrą. Ale teraz nie to ma większe znaczenie. Po co ja ci to wszystko mówiłam? - pokręciła głową. - Na pewno jesteś o niebo lepiej poinformowana ode mnie.
Teraz to już zupełnie zbiła mnie z pantałyku.
- Ja? Jestem lepiej poinformowana? Niby skąd?
- To ty... Nic nie wiesz?
- Niby o czym?
- Lucas... A właściwie Gabriel... On też jest aniołem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Rozdział dedykuję przyjaciółce, z okazji jej urodzin.
Happy Birthday!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro