43. Misja
#Pov# Michele
Jęknęłam cicho przez co się obudziłam. Gabriel natychmiast otworzył oczy.
- Co się stało?
- A ty co? Czyhasz na każdy mój ruch?
- Wywiązuję się z obowiązku.
- Co nie znaczy, że masz nie spać i czuwać nad tym, żeby nic mi się nie stało.
- Nie czuwam. Wbrew twoim przekonaniom spałem. Po prostu jestem już wyczulony na twój głos.
- Aha. - tylko na tyle było mnie stać.
- No to jak?
- Co jak?
- Co się stało? - powtórzył.
- Nic.
- Aniołku...
- Diabełku... - próbowałam go rozśmieszyć. Nie udało mi się.
- Skarbie...
- Kotku...
- Nie kotkuj mi tutaj, tylko mów co się stało. Co cię boli?
- Nic. - nie kłamałam. Kiedy tak patrzyłam w jego oczy, wszystko inne nie miało znaczenia.
Bardzo ciekawa teoria...
Zrozumiałam, że to usłyszał.
Wyłaź z mojej głowy!
Ale ja tam nie siedzę.
To przestań czytać mi w myślach!
Skoro je słyszę, to musisz tego chcieć.
Masz bardzo ładne oczy. - chciałam zmienić temat.
Wiem. Dziękuję.
- Skromny jak zawsze. - skomentowałam.
- Ależ oczywiście. A czego ty się spodziewałaś?
Pokręciłam zdegustowana głową.
- Jesteś niemożliwy.
- Dziękuję.
- To nie był komplement.
- W twoich ustach tak zabrzmiał.
Wystawiłam mu język i ukryłam twarz w jego koszulce, by nie wybuchnąć śmiechem.
- Wiesz, że wygrałam? - zaczęłam.
- Co?
- Zakład.
- Ach tak?
- Tak. Wytrzymałam ponad tydzień. A to, że ty świrowałeś...
- Wielkie dzięki.
- ... i tych treningów nie robiłeś, - nie zwracałam uwagi na jego wypowiedź. - to już nie moja broszka. Wygrałam.
- Powiedzmy, że tak. I co w związku z tym?
- Należy mi się jakaś nagroda, nie?
- A coś byś chciała? - poruszył zabawnie brwiami.
- Tego jeszcze nie wiem. Ale możesz być pewny, że prędzej czy później coś wymyślę.
Przybliżył swoje usta do moje ucha. Owionął mnie jego ciepły oddech.
- Lepiej decyduj się szybko, bo mogę się rozmyślić. - szepnął.
- Ale ja nie wiem... - próbowałam coś wymyślić.
Prychnął cicho po czym wparł się na dłoni i przypatrywał mi się, myśląc intensywnie. Po chwili podniósł się i usiadł mi na brzuchu. Patrzyłam ciekawa, co zrobi dalej. Zniżył się i położył łokcie po obu stronach mojej głowy. Patrząc mi w oczy, musnął wargami moje usta, a następnie zaznaczył pocałunkami moją szyję. Jego ciepłe dłonie powędrowały pod moją bluzkę i...
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Chłopak przyłożył czoło do mojego obojczyka i westchnął ciężko.
- Serio? - spytał. - Serio, musieli teraz?!
Warknął wściekły, a ja zaśmiałam się z jego reakcji.
- Idź otworzyć, bo ktoś się zdenerwuje i wejdzie. Jak nas zobaczy w takiej pozycji...
Pozwoliłam sobie nie dokończyć.
Chłopak posłusznie wstał i przeczesał dłonią włosy.
- Ja się gdzieś schowam. - szepnęłam.
- Nie. - odwrócił się do mnie.
- Nie?
- Nie.
-Schyl się.
Przyłożyłam mu dłoń do czoła.
- Gorączki nie masz. - powiedziałam poważnie. - Więc co się dzieje? Jesteś nienormalny czy może planujesz próbę samobójczą?
- Nic nie planuję. A o tej normalności porozmawiamy później. - otworzył drzwi.
Do środka wszedł chłopak w mundurze i ciężkich wojskowych butach.
- Ga... - w tym momencie jego wzrok padł na mnie. Wytrzeszczył oczy. Stał tak z dobrą minutę, zanim Gabriel odchrząknął. Tamten potrząsnął głową i przeniósł na niego wzrok. Poczułam jak na policzki wstępuje mi rumieniec.
- Mogę przy niej?
Zacisnęłam zęby, żeby mu nie odszczeknąć.
- Tak.
- A więc... - jego wzrok wędrował ze mnie na chłopaka i z powrotem. - Jest taka sprawa...
Chyba nie mógł skupić myśli. Mój Aniołek postanowił mu pomóc.
- Pozwól, że spytam cię o jedną rzecz, dobrze?
- Hm?
- Nie widziałeś nigdy dziewczyny?
- Widziałem.
- To przestań się na nią gapić jak cielę w malowane wrota i gadaj o co chodzi.
- Ja... Królowa... Emm... W zamku...
- O Boże... - Gabriel załamał ręce. - Bo zaraz sam do niej pójdę.
Tamten odchrząknął i stanął do mnie tyłem.
- W zamku hrabiego... prawnuczka dawnego hrabiego, znajduje się pewien bardzo ciekawy miecz...
- I?
- Królowa Morena twierdzi, że będzie on idealny dla Michele. Jeszcze nie znalazła broni dla siebie, prawda?
- Nie.
- To dobrze. - zerknął na mnie. - Ale mężczyzna nie odda go po dobroci.
- Mamy go wykraść?
- Pożyczyć. Później oddamy.
Gabriel westchnął ciężko.
- Nienawidzę takich misji.
- Okej. Czyli się zgadzasz. Hrabia, a raczej jego syn, urządza imprezę. Możecie wtedy się przekraść do środka.
- Kto powiedział, że się zgadzam?
- Królowa od razu twierdziła, że się zgodzisz. A raczej, że Michele się zgodzi. - znowu zerknął na mnie.
- Ja?
- Ona? - powiedzieliśmy jednocześnie.
- Tak. Prosiła, żeby się spytać, kiedy ostatnio byłaś się rozerwać na jakiejś imprezie.
Zastanowiłam się przez chwilę.
- W sumie? - oczy mi zaświeciły i klasnęłam w dłonie jak małe dziecko. - Oczywiście, że się zgadzam.
Zobaczyłam, że Gabriel już otwiera usta, więc go ubiegłam.
- Cicho siedź! Nie masz nic do gadania w tej sprawie!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro