Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

40. Zdarzenie

#Pov# Michele

Usiadłam obok Rozalie. Po mojej lewej zostało jedno miejsce - dla Anny. Ale dziewczyny jeszcze nie było. Gabriel zajął miejsce naprzeciwko. Posłałam mu blady uśmiech. Na końcu do posiłku, u szczytu stołu, usiadła Morena. Po chwili zabrzęczały sztućce i przyciszone rozmowy. Nagle chłopak gwałtownie się podniósł. Chciałam go spytać, co się stało, ale zanim zdążyłam choćby otworzyć usta, wypadł przez drzwi. Zebrani patrzyli za nim zdziwieni. Wymieniłam spojrzenie z Rozalie, a następnie przeniosłam wzrok na Królową. Zmroziło mnie. Kobieta skinęła głową i się podniosła. Również poderwałam się z miejsca i szybkim krokiem ruszyłam do drzwi. Upadła i Morena szły tuż za mną. W drzwiach pani zamku powiedziała do strażników:

- Nikogo nie wypuszczać, póki na to nie zazwolę.

Skinęli głowami. W tym momencie usłyszałam przeraźliwy wrzask. Za naszymi plecami zrobiło się zamieszanie, ale wrota już się zatrzasnęły. Zaczęłam biec. Pokonywałam korytarze z wręcz nadludzką prędkością.

Ciszę znowu przeciął krzyk. Stanęłam na końcu długiego korytarza.

Wtedy ich zobaczyłam. Anna cofała się po podłodze, próbując dosięgnąć swojej broni, leżącej za jej plecami. Gabriel powoli szedł, trzymając miecz gotowy do zadania ciosu.

- Gabrielu, nie rób tego! - krzyknęłam. Pokonałam dzielącą nas odległość i wskoczyłam mu na plecy, próbując wyszarpnąć z jego dłoni ostrze. Przecięłam sobie tylko skórę. Zrzucił mnie, tak, że stanęłam przed nim w wojowniczej pozie. Na szczęście uwaga chłopaka skupiła się na mnie, przez co Anna mogła umknąć na bezpieczną odległość. Przyłożył mi miecz do gardła. Nie czubkiem, co było trochę dziwne, ale nie miałam ochoty teraz się nad tym zastanawiać. Postanowiłam to wykorzystać. Spojrzałam w jego czarne oczy.

- Nie zabijaj niewinnych. - nie wiedziałam jeszcze, że wypowiadam dokładnie te same słowa, co dziewczyna w jego śnie.

Błysnęły mu oczy. Przybliżyłam się trochę. Miecz natomiast odrobinę się cofnął.

- Nie uśmiercaj przyjaciół. Walcz z wrogami. - drążyłam.

Kolejny malutki kroczek. Kolejna zmiana w jego oczach. Przez chwilę widziałam blask dawnego błękitu.

- Nie odbieraj życia komuś, kto uratował twoje...

Ostatni krok. Byłam tak blisko, że uwiewał mnie jego zimny oddech.

- Kocham cię. - szepnęłam, nieświadomie zmieniając ostatnie słowa snu.

Usłyszeliśmy mrożący krew w żyłach wrzask. Ale nie dobył on się z gardła żadnego z zebranych. Zroumiałam, że to Upiór nie może pogodzić się z porażką. Gabriel walczył sam ze sobą. Miecz był pomiędzy nami, tak, że gdyby przesunął go w którąkolwiek stronę, poderżnąłby mi gardło. Ręka mu drgnęła.

Zbliżyłam swoje usta do jego. Podejrzewam, że przez to na mojej szyi pojawiła się krwawa pręga. Kolor jego oczu zmieniał się jak w kalejdoskopie. Zrobiłam coś, co normalny obserwator uważałby za szczyt głupoty. Pocałowałam go.

Zabrzmiał kolejny ryk. Wokół nas zrobiło się ciemno od jakiegoś pyłu, dymu? Z tej mgły wypełzły w moją stronę kościste szpony. Szarpały mnie za włosy i ubrania, próbując odciągnąć od chłopaka. Nic sobie z nich nie robiłam. Miecz rozsypał się w proch. Zarzuciłam Gabrielowi ręce na kark, a on objął mnie w talii, dalej całując. Wtedy poczułam coś dziwnego. Uderzenie było tak silne, że aż zaparło mi dech w piersiach.

- Puść ją! - przez harmider przebił się głos Moreny.

Gabriel posłuchał, ale złapał mnie za rękę.

Dym zaczął żednąć, jakby się rozpływał. Poczułam ukłucie w sercu. Przed oczami stanęła mi upiorna twarz. Wykrzywiła usta w geście zwycięstwa, po czym... zniknęła. Wydawało mi się, że serce miałam tak zimne, jakby było z lodu. Przewróciłabym się, ale chłopak mnie złapał.

- Daj mi... usiąść. - oddychałam płytko. Zdecydowanie za płytko.

Spełnił moją prośbę. Oparłam się o ścianę. Poczułam kolejne silne uderzenie, jakby ktoś kopnął mnie w brzuch. Zgięłam się w pół.

- Co się dzieje? - Gabriel przerażony ukucknął przede mną.

Pokręciłam głową. Nie mogłam się odezwać.

Kolejna twarz pojawiła się w obrębie mojego wzroku.

- Stało się to, czego się obawiałam. - Morena odezwała się smutno. - Chciałam cię rano ostrzec, ale nie zdążyłam.

Chłopak spojrzał na nią, nic nie rozumiejąc. Ale do mnie chyba powoli docierało, co się stało. Już wiedziałam, co miała mi przekazać rano.

- Ale... W takim razie czar jest złamany, tak? - w głosie Gabriela pobrzmiewała radosna nuta zwycięstwa.

Lecz obie w tym samym momencie pokręciłyśmy głowami.

- Nie? - przeraził się. - Ale... Ja nic już nie czuję.

- Zaklęcie nie zostało złamane do końca. Upiór tylko... wyszedł z twojego ciała.

- To chyba dobrze, prawda? - nadal nie rozumiał.

- Nie do końca. - powtórzyła.

- Dlaczego?

Nastąpiła chwila milczenia.

- Ponieważ zmienił właściciela. - Królowa spojrzała na mnie znacząco.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Specjalna dedykacja dla Wrona99. Wracaj do zdrowia!😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro