Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30. Noc

#Pov# Michele

Gabriel dostał pokój dokładnie naprzeciwko naszego. Po rozmowie z nim spacerowaliśmy po zamku. Pokazywał mi różne miejsca. W tym ogród zimowy i salę treningową, na której akurat parę grup ćwiczyło szermierkę. Wieczorem, kiedy skończyliśmy, nogi prawie odpadały mi od reszty ciała. Było już po zmroku.

Chłopak stanął pomiędzy naszymi drzwiami. Długi korytarz z obydwu stron był pusty. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

- Słodkich snów, aniołku. - powiedzial w moje włosy.

Uniosłam brwi.

- I kto to mówi? - wskazałam na jego olbrzymie skrzydła.

Zerknął przez ramię.

- W sumie... Racja.

Pokręciłam głową i weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Anna leżała w łóżku i czytała książkę. Rozalie nie było.

- Gdzie się podziewa nasza wariatka?

- A... - nie odrywała wzroku od lektury. - Gdzieś tam się zgubiła.

Chyba powieść naprawdę ją wciągnęła. Postanowiłam nie przeszkadzać i poszłam do łazienki się przebrać. Gdy skończyłam, najwyraźniej ona również dokończyła rozdział, bo lampka na jej szafce nocnej się nie paliła. Zgasiłam górne światło i zmęczona powlokłam się do kanapy - tak, ciągle nie zamierzłam korzystać z luksusów. Proponowali mi nawet własny pokój, ale się nie zgodziłam. Za pozwoleniem dziewczyn, chciałam zostać tutaj. Wślizgnęłam się pod kołdrę, jednak mimo zmęczenia długo nie mogłam zasnąć. W końcu, kiedy zegar wybił dwunastą, podniosłam się do pozycji siedzącej. Do komnaty w międzyczasie zawitała Rozalie. Teraz obie smacznie spały. Rozejrzałam się. Wstałam i założyłam buty.

Nie pytajcie dlaczego - sama nie wiem. Może była to spontaniczna decyzja. A może całkiem świadoma, nie mam pojęcia. Otworzyłam cichutko drzwi i na palcach przemierzyłam odległość do pokoju naprzeciwko. Uniosłam rękę, żeby zapukać, ale powtrzymałam się - mogłam kogoś niechcący obudzić. Nacisnęłam klamkę, drzwi okazały się otwarte. Weszłam do pokoju. Gabriel leżał na olbrzymim łóżku - zastanawiałam się czy one są takie, żeby w nocy mogli spać z rozłożonymi skrzydłami. Odwróciłam się do drzwi, by mieć pewność że nie trzasną przy zamykaniu. Kiedy ponownie zwróciłam na niego spojrzenie omal nie dostałam zawału. Bowiem wpatrywała się we mnie ciekawie para błękitnych oczu.

- Chcesz dzwonić po karetkę? - spytałam.

- Zrobiłbym ci oddychanie usta-usta. - wyszczerzył się. - Wiedziałem, że przyjdziesz.

Moje brwi podjechały do góry.

- Tak? A niby skąd?

- Wrodzona intuicja. Chodź tu. - poklepał miejsce obok siebie.

Posłusznie podeszłam i położyłam się przodem do niego.

- Nie możesz spać? - szepnął.

- Tak jakoś wyszło. - wzuszyłam ramionami na tyle, na ile mogłam, leżąc.

- Jest jakiś powód?

- Może ten twój "ostry trening"?

Chłopak zapowiedział mi, że zaczynamy moje szkolenie od jutra - właściwie teraz to już od dzisiaj. Ponieważ twierdził, że po tygodniu będę miała dość, założyliśmy się również o to, ile wytrzymam. Bez względu na to, jaki miał być dla mnie surowy, postawiłam sobie za cel, żeby wytrzymać przynajmniej dwa tygodnie - wtedy on by przegrał. Tak naprawdę nie wiedziałam nawet o co się założyliśmy.

- Może. - uśmiechnął się. - Już chcesz zrezygnować?

- W życiu! - zaprotestowałam odrobinę za głośno. Miałam nadzieję, że nikt tego nie usłyszał. - Chyba sobie śnisz. - dodałam ciszej.

- Może to właśnie sen.

- Nie, Panie Wszechwiedzący - to nie sen.

- Czemu?

Zbliżyłam usta do jego ust i pocałowałam krótko.

- W moim śnie tak właśnie byś zrobiła. - rzekł uśmiechając się.

Prychnęłam poirytowana.

- To co robimy?

- To, na co mam ochotę raczej nie możemy.

Kiedy zrozumiałam o co mu chodzi wytrzeszczyłam oczy, ale szybko się opanowałam.

- Wypchaj się.

Zaśmiał się cicho i objął mnie ręką w tali.

- Bo jak cię trzasnę... - zagroziłam.

- Spokojnie! Będę grzeczny. Nie zapominaj kim jestem.

Nagle coś przykuło moją uwagę.

- Nie śpisz... W skrzydłach? Nie wiem jak to ująć.

- No, nieważne. Nie dzisiaj. A jak byś się zmieściła?

- To w takim razie już pójdę. - zaczęłam się podnosić.

- Nie! Zostań. Pogadamy.

- O czym?

- Nie wiem.

- Chcesz, żebym została, żebyśmy pogadali, a nie wiesz o czym?

- No.

- To bardzo logiczne, Gabrielu.

Westchnęłam i podparłam głowę na łokciu.

- Czekam. - powiedziałam.

- Mam pomysł. Każdej nocy opowiem ci jedną historię. Będziesz mogła poznać odpowiedzi na nurtujące cię pytania, dowiesz się trochę o mnie, o sobie. Poznasz bliżej nasz świat. Co ty na to?

- Dla mnie bomba. - uśmiechnęłam się i położyłam się z powrotem na poduszce. - To może...

Położył mi palec na ustach.

- Jutro. Dzisiaj śpij, bo czeka nas ciężki dzień.

W tym momencie za oknem zabrzmiał grzmot. Pisnęłam przerażona i przylgnęłam do chłopaka. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale ja wtuliłam twarz w jego koszulkę.

- Kto by pomyślał... Boisz się burzy?

Posłałam mu gniewne spojrzenie.

- Każdy ma jakiś lęk. Przynajmniej każdy człowiek.

Uniósł ręce w obronnym geście.

- Dobrze, już dobrze. Spokojnie. Podnieś się trochę.

- Co?

- Podnieś się.

Usiadłam, patrząc zdziwiona co robi. Tymczasem Gabriel rozwinął skrzydła i położył jedno na łóżku w miejscu, gdzie przed chwilą ja sama leżałam.

- Teraz się kładź. - powiedział.

- Chyba sobie żartujesz! Zmiażdżę ci skrzydło.

Zaśmiał się.

- One są twarde jak stal. Inaczej po wizycie w Królestwie Piekieł miałbym co najmniej złamane każde pióro z osobna. A takto jest tylko kilka wyrwanych, parę złamanych... Nie mówię, że to nie boli, bo boli jak cholera, ale...

- Skończ! Naprawdę nie muszę znać szczegółów.

- Wybacz.

Znowu się położyłam, a on objął mnie i przyciągnął do siebie, otulając jednocześnie skrzydłami jak pierzyną. Na dworze rozległ się kolejny grzmot, ale jakby stłumiony. Mimo tego wzdygnęłam się lekko.

- Działają jak... słuchawki. Zatrzymują dźwięk, przez co wydaje się cichszy. Dodatkowo dają ciepło.

- Ach ta wielofunkcyjność... - teatralnie westchnęłam.

Parsknął śmiechem.

- Ma się ten talent.

- Raczej gromadę zbitych ze sobą piór.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Rozdział dedykuję mojej kochanej wariatce. I nie szantażuj mnie już więcej! :-P

~psiara2016

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro