Rozdział piąty
II multiversum
Error skulił się, przykładając czoło do kolan i powstrzymując płacz. Jeszcze nigdy nie czuł się tak samotny, zdradzony i zagubiony. Nie miał pojęcia, co zrobił źle ani dlaczego Bad Guys uważają, że ich zdradził. Przecież nigdy tego nie zrobił...ale czy na pewno? Cały ten świat nie zgadzał się ze światem, który pamiętał. Nie mógł już ufać swoim wspomnieniom, portal zmienił zbyt wiele. Może faktycznie zdradził Bad Guys, a portal wymazał to wspomnienie i wszystkie wspomnienia po nim, zastępując je fałszywymi wspomnieniami o przyjaźni i szczęśliwym życiu w bazie? Tylko dlaczego miałby ich zdradzić i jak to zrobił? Co zrobił, by zasłużyć na taką nienawiść?
Potarł dłonią szyję. Nightmare chciał go zabić, widział to w jego oku. A jednak się powstrzymał. Dlaczego? Może wiedział, że Error nie miał zielonego pojęcia, co zrobił źle?
Niszczyciel krzyknął z bezsilności. Nie miał pojęcia, co się dzieje i co powinien zrobić. Nie miał już przyjaciół, nie miał domu, miał tylko swój hamak w Voidzie i trochę przyborów do szycia. Nie chciał jednak szyć, chciał wrócić do bazy i porozmawiać z przyjaciółmi, wyjaśnić im wszystko, poczuć, że nie jest sam. Liczył, że pomogą mu cofnąć następstwa wpadnięcia w tamten portal, powiedzą, co jest nie tak i pomogą to naprawić.
Zacisnął pięści. To był problem. Zbyt bardzo zaczął polegać na innych, stracił zdolność radzenia sobie samemu. Powinien wziąć się w garść i ustalić w pojedynkę jak to wszystko cofnąć, a zamiast tego siedzi w Voidzie i płacze, bo został sam. Wiedział, że to nie będzie trwać wiecznie, że kiedyś Bad Guys się od niego odwrócą, bo przecież nie zasługiwał na taką rodzinę, a jednak nadal był to dla niego szok i cios prosto w duszę.
-ostrzegałem cię przed nimi- usłyszał obok siebie znajomy głos.
Error podniósł głowę i spojrzał w bok. Obok niego siedział znajomy szkielet w niebieskim płaszczu. Natychmiast otarł łzy, których nie zdołał powstrzymać. Nie mógł pozwolić, by ktokolwiek je zobaczył, nawet 404. Nie wiedział, czy może mu ufać, czy jednak te wspomnienia też są fałszywe i 404 wbije mu nóż w plecy, gdy tylko wykryje jego słabość.
-co tu robisz?- zapytał Error.
-zawsze wiem, kiedy coś się dzieje- odparł 404- Bad Guys cię odrzucili. Ostrzegałem cię przed nimi.
Error odruchowo przytulił 404. Ten zesztywniał zaskoczony, jednak po krótkiej chwili delikatnie objął Errora i przytulił go. Error wtulił się w znajomy, niebieski płaszcz przyjaciela. Wychodziło na to, że to jedno się nie zmieniło. Nadal mógł mu ufać.
-miałeś rację...- szepnął Error- teraz mam tylko ciebie...zawsze miałem tylko ciebie...
404 przytulił go mocno, a Error schował twarz w jego płaszczu i pozwolił sobie na płacz. Nie potrafił tego dłużej powstrzymywać, emocji było zbyt wiele, a ufność wobec 404 sprawiała, że wszelkie bariery łatwiej opadały.
-a co z twoim chłopakiem?- zapytał po chwili 404.
Error gwałtownie się wyprostował i spojrzał na 404 zaskoczony.
-moim kim?- zapytał Error
-twoim chłopakiem, Inkiem- rzekł spokojnie 404.
-Ink nie jest moim chłopakiem- warknął Error- nie jest i nigdy nie był. Nienawidzę go.
-przecież to dla niego zostawiłeś Bad Guys- powiedział 404. W jego głosie słuchać było lekkie zaskoczenie i uprzejme zainteresowanie.
-jak to...- szepnął Error- nigdy bym tego nie zrobił, Bad Guys to moja rodzina... Nie zdradziłbym ich.
-mówiłem ci, że będziesz żałował tego związku- rzekł 404- ale ty mówiłeś, że jesteś szczęśliwy i chcesz tego. Z początku Bad Guys nie mieli nic przeciwko...a potem przyszedłeś z płaczem, że twierdzą, iż zdradziłeś Starom ich sekrety. Mówiłeś im, że tego nie zrobiłeś, ale oni wiedzieli swoje. Wyrzucili cię z grupy i zabronili wstępu do bazy.
Error spojrzał na niego z szokiem. Nie spodziewał się tego. Skoro on i Ink byli parą, może faktycznie zdradził Bad Guys? Nie wierzył, by kiedykolwiek mógł zacząć bardziej niż przyjaciół cenić Twórcę, jednak teraz wszystko składało się w logiczną całość.
Wniosek był jeden. Portal musiał wiele zmienić w jego historii. Więcej, niż się spodziewał.
-zbyt dużo tego wszystkiego...- szepnął Error, chowając twarz w dłoniach- nie dam rady...
404 spojrzał na Errora zdziwiony. Coś było z nim nie tak. Nie tylko to, że wydawał się inny i zareagował zdziwieniem na wiadomość, że on i Ink są parą, mimo, iż są razem od prawie trzech lat. Nie zaprzeczył, gdy 404 mówił mu, że ostrzegał go przed tym związkiem, mimo, iż nie rozmawiali od lat. Poza tym Error go przytulił i traktował jak bliskiego przyjaciela, a podczas ich ostatniego spotkania lata temu, Error mówił mu, że go nienawidzi. 404 nie miał mu tego za złe, wiedział, że trochę przesadził i sprowokował Errora. Mimo, iż nie ufał Bad Guys i nie podobał mu się fakt, że chcieli, by Error wprowadził się do bazy, powinien był pozwolić Errorowi podjąć decyzję, zamiast atakować go słownie. To było jego życie, 404 nie powinien go kontrolować.
-powiedz, co się stało- rzekł 404. Skoro Error mu ufał, powinien zebrać jak najwięcej informacji.
-ja...zrobiłem coś głupiego- rzekł cicho Error.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro