Pomyłka
Siedzę właśnie w przytułku dla bezdomnych. Kolejna noc, kiedy podczas dusznego wieczoru o okna uderzają duże krople smutnego deszczu. Siedzę tutaj już ósmy dzień i po raz kolejny nie mogę spać. Za dużo myślę i aby to zmienić, w ciszy wyciągam sobie książkę i zaczynam dalej czytać. Jakaś fantastyka, ale mnie wciągnęła. Pozwala zapomnieć, dlaczego tutaj się znalazłem... Jednak ja pamiętam. Wciąż mam listy, które wysyłałem do dziewczyny, którą kochałem i dla której poświęciłbym wszystko, co miałem. Teraz niestety nie mam nic - ani jej, ani życia. Odsyłała moje słowa do mnie z powrotem, nawet nie patrząc uprzednio na nie. Nie wiem, czy lepiej by było, gdyby je wyrzucała, zamiast tak robić.
W pierwszym jest opisana sytuacja, która jest nam obojgu tak dobrze znana. Sytuacja, która sprawiła, że zniknąłem na dziesięć lat. Tak. Opuściłem ją, rodzinę i znajomych, ponieważ trafiłem do więzienia. Pewnie się zastanawiacie, co mógł zrobić ktoś tak spokojny i opanowany... Otóż... Siedziałem za gwałt. Wiem, że możecie nabrać teraz do mnie uprzedzeń i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Mogę jedynie opowiedzieć Wam coś, co wydarzyło się szesnastego stycznia, dziesięć lat wstecz i przestrzec, abyście najpierw słuchali tego, co ktoś chce Wam powiedzieć, zanim coś zrobicie...
Otóż moje słodkie piekło zaczęło się w piątek. Byłem dwa dni po zerwaniu z dziewczyną. To był związek z rocznym stażem. Nie zawsze kolorowo, ale się dogadywaliśmy. Rozstaliśmy się z powodu braku zaufania - oskarżyła mnie o zdradę. Jedynym jej podejrzeniem było to, że długo pracowałem... (Na pierścionek, ale to już nieważne). Więc kiedy mnie tak po prostu zostawiła, poszliśmy z Arkiem, moim kolegą z pracy, do pubu, by uspokoić się kilkoma zimnymi piwami. Po którymś z nich zeszliśmy na temat kobiet i naszych kontaktów z nimi. Przyznałem się przyjacielowi, że z Kaśką od dawna byliśmy w jakimś dystansie i trzymała mnie w abstynencji seksualnej. Niby się z tego śmialiśmy, ale było mi strasznie głupio. Zaproponował mi, abym zamówił sobie kogoś z jakiejś lewej agencji w sieci; "takie zrobią to, co im każesz... Wytłumaczysz wcześniej i dostaniesz, co zechcesz. Nawet taką do bicia" śmiał się. Może brzmi to groźnie, ale nie byłem damskim bokserem. Po prostu miałem upodobania w BDSM-ie... I zawsze pytałem kobiety, czy odpowiadają jej takie relacje. Tak więc wziąłem telefon, poszukałem czegoś w Internecie i, śmiejąc się, zapisałem sobie numer. Stwierdziłem, że jutro zadzwonię, jak będę bardziej trzeźwy - i tak też niestety zrobiłem...
Następnego dnia wypiłem jedno piwo i zadzwoniłem... Ta rozmowa była najdziwniejszą, jaką w życiu przeprowadziłem. Zamawiałem kobietę, jakbym opisywał poszukiwany samochód paserowi. Może to śmiesznie brzmi, ale tak było naprawdę. Zdecydowałem się na długowłosą szatynkę, około 175 cm wzrostu i piersiami przynajmniej 60C. Uległą, ale grającą niedostępną, która zgodziłaby się na moje upodobania seksualne. Po ustaleniu hasła bezpieczeństwa i złożeniu "zamówienia", poznałem cenę i umówiłem się na spotkanie. Miała przyjść do mnie następnego dnia około południa i zapukać dwa razy. I przyszła... A dla mnie to był początek końca... Po tym dniu życie mi się zawaliło...
W niedzielę uszykowałem mieszkanie, siebie i czekałem. Już od godziny dziesiątej jak jakiś desperat. Około godziny jedenastej do moich drzwi zapukała śliczna dziewczyna, którą zaprosiłem do środka, ponieważ od razu rozpoznałem znak rozpoznawczy - bordową kurtkę (choć miała być czerwona). Próbowała coś mówić, oponować (myślałem, że najpierw chciała pieniądze), więc mruknąłem pod nosem "później" i na siłę wepchnąłem ją do mieszkania, aby sąsiedzi jej nie widzieli. Kiedy zaczęła na mnie krzyczeć za brutalność, tylko uśmiechnąłem się sadystycznie. Najpierw spokojnie pomogłem jej zdjąć kurtkę, którą odłożyłem na krzesło, a ją, już brutalnie, popchnąłem na łóżko. Wstała i zaczęła na mnie krzyczeć, pytając, co robię, ale nie słuchałem jej. W myśli miałem, że tak chcę i to dobra aktorka, a taka tylko podsycała moje pragnienie. Uderzyłem ją w twarz i kazałem milczeć. Patrzyłem na nią, jak stała i spoglądała na mnie z niedowierzaniem. Przez moment zrobiło mi się jej żal i prawie uwierzyłem, że to prawdziwe, ale nie uległem. Owładnięty seksualnym pożądaniem złapałem ją za włosy i zaprowadziłem do łóżka. Rzucała się trochę, ale korzystając z przewagi fizycznej, zapiąłem jej dłonie do kajdanek przy ramie łóżka. Darła się i płakała, więc zatkałem jej usta kulką na sznurku. Zdjąłem z siebie koszulkę i zacząłem całować ją po szyi, nie powstrzymując swoich rąk przed dotykaniem jej czy zdzieraniem z niej ubrania... Jak się możecie domyśleć, wśród moich preferencji było stawianie oporu przez partnerkę i ona tę rolę odegrała bardzo dobrze! Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że...
Kilka chwil po tym, jak skończyłem z nią swoją zabawę, ktoś zapukał do drzwi. Dwa stuknięcia, co mnie bardzo zdziwiło. Pocałowałem w policzek partnerkę, która odsunęła się w miarę możliwości ze strachem i podszedłem do drzwi, ubierając po drodze w szlafrok. Za nimi stała dziewczyna... Taka, jak miała być... Ta czerwoną kurtka i to spojrzenie... Zimny dreszcz przeszedł po moich plecach, a na czole pokazały się kropelki potu. Patrząc w jej oczy zawahałem się. Skoro ona była tutaj, to kto był u mnie i... O mój Boże! Co ja zrobiłem?! Starając się wykręcić nieoczekiwanymi gośćmi, przeprosiłem kobietę, wróciłem do mieszkania, zostawiając prostytutkę za drzwiami, wziąłem pieniądze, wróciłem i zapłaciłem jej za ten czas, który mieliśmy spędzić, po czym szybko pożegnałem. Widziałem, jak się ze mnie lekko zaśmiała i dopiero wtedy przypomniało mi się, w jakim stroju stoję, ale nie miałem siły zwracać jej uwagi czy coś.
Za drzwiami stałem jeszcze kilka chwil dłużej po tym, gdy kobieta zniknęła z mojego pola widzenia. Trzęsąc się cały, wróciłem do mieszkania i na miękkich nogach poszedłem do pokoju. Widziałem jak w strachu zamarła na mój widok i uważnie mnie obserwowała. To uczucie, które wtedy czułem, było nie do opisania. Usiadłem obok niej i chciałem wyjąć jej element zatykający usta, na co zamknęła oczy, a z nich popłynęły kolejne łzy. Dopiero wtedy tak naprawdę mnie zabolały... Uwalniając jej usta, poprosiłem, aby nic nie mówiła... Nie zniósłbym wtedy jej słów... Żadnego. Mechanicznie odpiąłem jej dłonie, ostatni raz spojrzałem na jej nagie ciało i łamiącym głosem powiedziałem, że jest wolna, po czym wyszedłem do łazienki, by ukryć łzy na mojej twarzy. Biorąc odrobinę zbyt długi prysznic, w głowie miałem setki myśli na sekundę, lecz jedna była najsilniejsza. Zrobiłem coś okropnego.
Jak się słusznie domyślacie, kiedy wyszedłem, nie było jej już w moim domu, a ja nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Zamknąłem się w domu na klucz i usiadłem obok łóżka. Pachniało nią. Jej potem i łzami... Nie mogłem tego znieść, zwinąłem się w kłębek obok łóżka i zasnąłem, a przez najbliższe dni siedziałem w domu. Moje posiłki były w miarę jak najprostsze, po podłodze zaczęły walać się śmieci, a po blatach brudne naczynia. Przestałem odbierać telefony i odpisywać na wiadomości. Nie miałem ochoty na widzenie kogokolwiek. Bałem się, że mogę ją znowu spotkać...
Któregoś dnia stało się to, czego się bałem najbardziej. Przyszła po mnie para uzbrojonych policjantów. Kazali mi się ubrać, pójść z nimi i zamknąć dom. Nie dbając o to, czy mnie uszkodzą, na siłę wyprowadzili mnie z budynku. Na komendzie czułem się jak śmieć - tak mnie też chyba traktowali. Jak totalne zero... I wcale im się nie dziwię. Sam kogoś takiego najchętniej bym pobił...
Przyznałem się do winy, tłumacząc swój punkt widzenia, ale zbytnio mi nie uwierzyli. Nie dość, że mnie wyśmiali, to jeszcze wrzucili (i to dosłownie) do tymczasowej celi "do czasu ustalenia faktów". Około czterech dni później wyszedłem z niej prosto przed sąd. Rozprawa tajna; tylko ona, ja, sędzina i inne osoby typu adwokaci czy prokuratorzy. Przed sądem dowiedziałem się, że owa "prostytutka" się wszystkiego wyparła, a ofiara to kuzynka mojej byłej, która przyszła powiedzieć mi, że tamta się załamała i chciała, abym z nią porozmawiał... Za ograniczenie wolności, użycie przemocy fizycznej i gwałt, dostałem najwyższą karę - dziesięć lat więzienia. Od tego dnia podczas każdego prysznica dręczyło mnie sumienie. Myśli, wspomnienia... Wciąż powracał fragment piosenki Sylwii Wiśniewskiej: "A teraz już dla Ciebie jest za późno o 12 łez i gdybyś nawet cofnął czas, 12 kropel dzieli nas. Tych kilka łez sprawiło, że na nowo odnalazłam się. Choć minął smutek straconych dni, nie zapomnę Ci 12 moich łez...", którą kiedyś tak lubiłem, a teraz razem z tym fragmentem po mojej twarzy spływały już nie tylko krople wody. Te słowa nabrały sensu... Były zbyt prawdziwe.
Po tym czasie nie miałem do czego wracać. Więzienie nie zadbało o to, by moje poprzednie mieszkanie dalej było moje, więc zostało zabrane w poczet długów. Do znajomych nie miałem po co wracać... Albo mnie zapomnieli, albo patrzyliby na mnie przez pryzmat mojego czynu... Z piekielnego piątku, który skaził moje życie. I tak o to... Siedzę właśnie w przytułku dla bezdomnych. Kolejna noc, kiedy podczas dusznego wieczoru o okna uderzają duże krople smutnego deszczu...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro