Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 8

[Twoje POV]
Chłopak dalej szlochał, przytuliłam go do siebie.

,,Tak bardzo mi przykro. Ale nie smuć się, ona z pewnością wolałby żebyś się uśmiechał. To nie twoja wina, tylko zabójców, nikt nie był w stanie tego przewidzieć, tak musiało już być "

,,Ale nie musiało, mogłem..."

,,Nie dało się tego przewidzieć Zen. Przeznaczenie różne scenariusze nam pisze, nie ważne co byś zrobił, przeznaczenie i tak zrobi po swojemu. Ja sama dobrze o tym wiem..." Chłopak podniósł głowę z mojego ramienia i popatrzył mi prosto w oczy.

,,Ty też kogoś straciłaś?" W odpowiedzi pokiwałam głową ,,Jeśli chcesz możesz mi opowiedzieć co się stało, chętnie cię wysłucham, w końcu ty wysłuchałaś mnie" Posłał mi nieśmiały uśmiech.

,,....Trzy lata temu piorun trafił w mój dom, wybuchł pożar, w tym wszystkim straciłam rodziców i starszą siostrę, tylko mi i Arche udało się uciec. Od tamtego czasu panicznie boję się burz" Zamilkliśmy na chwilę.

,,Nie martw się o burze, ja cię ochronię, choćby i własnym ciałem"

,,Dzięki Zen, ale nie chciałabym byś zginął" Po moim policzku spłynęło kilka łez, Zen zauważył, że płaczę i wytarł łzy z mojego policzka.

,,Ciii...." Przytulił mnie do siebie ,,Nie martw się o to, ja nie zginę. Jestem tutaj i to się nie zmieni, nawet gdyby mnie już nie było, to będę z tobą, będę nad tobą czuwał. Bo tacy są przyjaciele"

***
Zen odprowadził mnie do pokoju, pożegnałam się z nim i weszłam przez drzwi.

,,Płakałaś? I czemu masz mokrą koszulkę?" Podskoczyłam ze strachu.

,,Przestraszyłeś mnie" Spojrzałam piorunującym wzrokiem na Arche, dlaczego on ciągle musi siedzieć w moim pokoju.

,,Nie odpowiedziałaś na moje pytanie"

Zastanowiłam się na chwilę. Wolałabym nie mówić bratu o tym zdarzeniu ,,Deszcz padał"

,,To dziwne, na zewnątrz świeci słońce i nie jest ani tyle mokro, a ty masz koszulkę mokrą tylko w jednym miejscu"

Rzuciłam w niego poduszką ,,Ależ się czepiasz!" Zaśmiałam się, gdy poduszka trafiła go idealnie w głowę i sam spadł z fotela na podłogę.

,,W końcu się śmiejesz! Osiągnąłem sukces!" Powiedział i wstał. Wycelowałam w niego drugą poduszką, chłopak podniósł ręce do góry ,,Nie strzelaj, poddaje się" I tak w niego rzuciłam, na moje nieszczęście uniknął poduszki ,,Ha! Tego nie przewidziałaś" Kompletnie go zignorowałam i sięgnęłam po ciuchy na zmianę.

,,Nie ignoruj mnie" Spojrzałam na niego ,,Dziwne masz humorki, przychodzisz do pokoju wyglądając jakbyś płakała przez całą noc, potem bombardujesz mnie poduszkami śmiejąc się, a teraz patrzysz na mnie jakbyś obmyślała jakiś plan tortur na mnie. Co ty w ciąży jesteś?"

,,Ta" Powiedziałam sarkastycznie, ale móżdżek mojego brata tego nie zakodował.

,,Z kim??!!??!" Potrząsnął mnie lekko za ramiona.

,,Żartuje przecież, z kim miałabym...." Nie dokończyłam bo brat posłał mi minę typu lenny face ,,Idiota"

***
Po godzinnym przekonywaniu brata, że nie zostanie wujkiem, poszłam w końcu się przebrać i coś zjeść. W jadalni spotkałam resztę uczniów. Zasiadłam do pustego stołu przy ścianie z kanapką oraz jakimś sokiem.
Spojrzałam w stronę stolika, gdzie siedzieli moi 'koledzy', zauważyłam, że Erel patrzy na mnie i coś mówi do kolegów, po czym się śmieją i on patrzy znowu na mnie. Przeżuwając kanapkę pokazałam mu palec pozdrawiający, zwany także środkowym.

***
Po jakże wyśmienitym śniadaniu pomaszerowałam na sale treningową, na miejscu było już jakieś dziesięć osób, po paru minutach przyszli wszyscy, łącznie z naszym, kochanym nauczycielem, który miał obandażowaną głowę, na wskutek licznego uderzania nią w ścianę. Przywitaliśmy się z nim, dziś kazał nam od razu przejść do walki na miecze ze swoim partnerem. Chwyciłam drewniany miecz i stanęłam przed Erelem, który, jak dopiero zauważyłam, był ode mnie wyższy o głowę.

,,Gotowa na przegraną?" Prychnął.

,,Twoją? Ależ tak, już nie mogę się doczekać" Dogryzłam mu.

,,Tylko mnie nie zanudź jak ostatnie kilka razy" Machnął mieczem w moją stronę, zgodnie z tym jak mnie uczył Zen, udało mi się odbić atak i tak kilka razy. Chłopak znowu zaatakował, zrobiłam unik i podłożyłam mu nogę, Erel zatoczył się po ziemi, przyłożyłam mu końcówkę miecza do gardła.

,,Nadal ci nudno?" Popatrzyłam na niego z góry. W tym samym momencie nauczyciel oznajmił nam, że mamy przerwę. Usiadłam na ławeczce i sięgnęłam po butelkę zimnej wody. Po przerwie nauczyciel wyprowadził nas daleko od zamku w las i kazał biec do sali treningowej, dwie ostatnie osoby, które przegrają będą czyścili całą sale, na mecie stał jakiś znudzony strażnik, który, chcąc, nie chcąc, musiał tam stać i patrzeć. Ustawiliśmy się wszyscy w rządku i na znak zaczęliśmy biec jakby nas goniło stado wygłodniałych wilków. Byłam na prowadzeniu, zaraz za mną Erel i reszta. W połowie drogi zmęczyłam się na tyle, że wylądowałam prawie na końcu, ku mojemu szczęściu czerwonowłosy chłopak był ostatni, przynajmniej nie będzie mi dogryzał, że ma lepszą kondycję w bieganiu. Ale, chwila nieuwagi i czerwonowłosy cymbał mnie wyprzedził.

,,Ha ha, jesteś ostatnia" Powiedział i odwrócił głowę, byłam na tyle miła by nie powiedzieć mu o wystającej gałęzi, w którą chwile później uderzył z impetem. Ups, chyba mamy trupa, przystanęłam i popatrzyłam w dal, nawet jakbym pobiegła to i tak przegram, no nic, przynajmniej zrobię jakiś dobry uczynek i zrobię coś z tym czymś. Pochyliłam się nad chłopakiem, na szczęście, lub nieszczęście oddychał, kopnęłam go lekko nogą, mając nadzieję, że magicznie się podniesie.

,,Nie śpij na ziemi, wilka dostaniesz" Zaczęłam go szturchać, na marne. Nie pozostało mi nic innego, jak wziąć go pod ramię i zaprowadzić do zamku.

***
Byłam już prawie w tej sali treningowej. Nagle zauważyłam Zen'a, który szedł w moją stronę.

,,Co się stało?" Zapytał.

,,Uderzył się ciut za mocno w gałąź i..."

,,Umarł?"

,,Niestety nie. Zemdlał i musiałam go tak targać przez połowę drogi do zamku"

,,Poczekaj, pomogę ci, gdzie musimy go zaprowadzić?" Białowłosy wziął Erela pod ramie z drugiej strony.

,,Do sali treningowej, przegraliśmy wyścig we dwoje, nie mam zamiaru sprzątać sama tylko dlatego, że on postanowił sobie zrobić drzemkę. Jak tam dotrzemy to go obudzę" Odpowiedziałam i ruszyliśmy przed siebie, z Zenem szło mi o wiele szybciej, nie minęło pięć minut, a już byliśmy na miejscu, gdzie czekał na nas nauczyciel.

,,Co Wasza Wysokość tutaj robi?" Był bardzo zdziwiony.

,,Pomagam donieść jednego z pańskich uczniów na metę" Uśmiechnął się. Nauczyciel dopiero teraz dostrzegł niezdatnego do życia Erela.

,,A temu co?"

,,Jebnął w gałąź" Powiedziałam beznamiętnie.

***
Mimo tego wszystkiego i tak nauczyciel wręczył mi środki czystości i postawił obok dwa wiadra z wodą. Pożegnał się z nami i poszedł.
Książę wziął w rękę mop.

,,Zen, ale ty wiesz, że to ja mam sprzątać i Erel?"

,,To nic, pomogę ci. Zresztą, ten chłopak dalej jest nieprzytomny" Wskazał głową na czerwonowłosego.

,,Zaraz go obudzę, albo przynajmniej spróbuję" Powiedziałam i sięgnęłam po wiadro z wodą, które po chwili wylałam na Erela. ,,Dalej śpi, ten to ma twardy sen, no trudno. Możesz mi pomóc, ale to ja biorę mopa"

,,Dlaczego?"

,,Bo ty nie umiesz myć" Zaśmiałam się ,,Wylałeś na podłogę prawię całą wodę i zamiast myć robisz kałuże" Pokazałam na podłogę.

,,To pokaż mi jak to się robi" Podeszłam do niego.

,,To nie jest takie trudne, najpierw trzeba zebrać całą wodę i wycisnąć z powrotem do wiadra" Chwyciłam mop i pokazałam mu jak to robić.

,,Chyba już wiem" Stanął za mną i położył swoje ręce na moich, które trzymały mopa.

,,Z-Zen, c-co robisz?" Odwróciłam głowę i na niego spojrzałam.

,,Uczę się" Wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu, a na jego policzkach pojawił się blady rumieniec. Razem zaczęliśmy usuwać wodę z podłogi, potem wzięliśmy się za samo mycie.

,,Co wy robicie? Wasza Wysokość" Zapytał Erel otwierając swoje złociste oczy, następnie wstał i ukłonił się Zenowi. Natychmiast się od siebie odsunęliśmy czerwoni jak buraki.

,,Ech, no, my, czyścimy podłogę"

,,Dlaczego wykorzystujesz Księcia do pomagania ci w sprzątaniu?" Zwrócił się do mnie.

,,Straciłeś przytomność, więc nie chciałem zostawiać mojej przyjaciółki samej ze sprzątaniem" Odpowiedział za mnie Zen.

,,Ach, to dlatego" Powiedział i podszedł do nas ,,W takim razie teraz ja przejmuję pałeczkę, możesz odpocząć sobie Książę"

,,Nie trzeba, z chęcią wam pomogę"

,,A w ogóle, to dlaczego jestem cały mokry?"

,,Deszcz?" Powiedziałam.

***
Wraz z chłopakami po jakiejś godzinie prawie skończyliśmy sprzątać, niewiele nam zostało. Wtem Mitsuchide przyszedł po Zen'a.

,,Zen, znowu zniknąłeś bez uprzedzenia" Powiedział do niego i po chwili zauważył mnie oraz stojącego obok Erela ,,Cześć [T/I] oraz chłopaku, którego pierwszy raz na oczy widzę. A teraz Zen musimy iść, Obi ma nowe wieści na temat zabójców" Zen od razu spoważniał, wiedziałam jakie to dla niego ważne.

,,Idź, my dokończymy resztę i tak już dużo nam pomogłeś, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczni" Zen odwrócił się w moją stronę i na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.

,,Dobrze" Podszedł do mnie, chwycił moją dłoń i lekko musnął ją ustami ,,Widzimy się jutro" Powiedział łagodnym głosem i się odwrócił, następnie gestem pokazał zielonowłosemu, że mogą już iść. I wyszli, a ja stałam w miejscu ściskając mopa.

,,Nie spodziewałbym się tego po tobie, a szczególnie po t-o-b-i-e "

,,Czego" Zwróciłam się w stronę mojego towarzysza.

,,Że uwiedziesz Księcia"

,,Jesteśmy tylko przyjaciółmi"

,,Patrząc na was, nie wygląda na to, że jesteście tylko przyjaciółmi, tylko czymś więcej" Westchnęłam i wręczyłam mu mopa ,,A ty gdzie?" Powiedział podążając za mną.

,,idę po szmatę do wycierania podłogi" Odparłam, tym samym kończąc na dobre rozmowę o Zenie.

Dokończyliśmy robotę i rozeszliśmy się do swoich pokoi.\



****************************

Hej ^^

Przychodzę do was z nowym rozdziale. Jak tam po Wigilii? Czy tylko u mnie po kolędach włączyli disco polo i potem na youtubie jakieś odcinki ,,u szwagrów"? Haha.

A tak w ogóle, mam nadzieję, że spodobał wam się rozdział, ponieważ dziś mam dla was około 1500 słów i zamiast pisać rozprawkę na min 250 słów na polaka, pisze rozdział, choć wole to drugie. Na szczęście udało się internet naprawić, bo coś się spierdyliło i gdyby się nie naprawił, rozdziału by dziś nie było.

Do następnego :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro