Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Gdy zdałam sobie sprawę, że nadal przytulam chłopaka, natychmiastowo się od niego odsunęłam.

,,P-przepraszam!"

,,Nie martw się tym" Powiedział ,,Chodź, twój pokój jest tuż obok"

Otworzyłam drewniane drzwi, pokój był nieduży, ale wystarczający dla jednej osoby. Mieściło się w nim łóżko, szafa na ubrania, mały stolik z krzesłem, oraz szafka nocna.

,,Teraz niestety muszę cię zostawić, gdybyś czegoś potrzebowała, zazwyczaj jestem w swoim biurze"

,,Dobrze"

I wyszedł, a ja zostałam sama. Usiadłam na łóżku, wyjęłam swój notatnik oraz ołówek i zaczęłam szkicować, gdy skończyłam obejrzałam moją pracę, na kartce widniał koń, na którym jechałam wraz z Zenem. Nagle okno otworzyło się z ogromnym hukiem, do pokoju zaczął padać deszcz, świeczka, która stała na stoliku zgasła. Szybko podbiegłam do okna i je zamknęłam. Na zewnątrz szalała burza, deszcz uderzał mocno o szybę. Szczelnie owinęłam się kołdrą i odwróciłam twarz do ściany próbując zasnąć, niestety ciągłe grzmoty i błyski uniemożliwiały mi spokojny sen. Zapaliłam świeczkę i wzięłam ją do ręki, drugą ręką trzymałam kołdrę, którą narzuciłam na plecy i wyszłam z pokoju. Szłam spokojnie korytarzem, który był oświetlany jedynie przez świeczkę, którą trzymałam w ręce. Chwilę mi zajęło by znaleźć drogę do lecznicy, ale gdy już byłam w pokoju, gdzie leżał Arche, pożyłam świeczkę na szafce i usiadłam okryta kołdrą na podłodze, obok jego łóżka. Zasnęłam.

[POV.Zen]

Mój sen przerwał hałas, dochodzący zza moich pleców, podniosłem głowę z biurka i się odwróciłem.

,,Obi, co robisz tu tak wcześnie?"

,,Mitsuchide kazał mi sprawdzić czy żyjesz" Uśmiechnął się ,,A co u tej dziewczyny, której wczoraj pomogliśmy?"

,,Powinna być w pokoju, który jej przydzieliłem, mam nadzieję, że u niej wszystko w porządku, w nocy była okropna burza, a ona boi się burzy"

,,Zostawiłeś panienkę samą w pokoju, podczas tej okropnej burzy? Mistrzu, jesteś niezawodny"

,,Obi, zamknij się, właśnie miałem do niej iść"

,,Myślałem, że spałeś"

Przewróciłem tylko oczami i wyszedłem z biura, gdy zatrzaskiwałem drzwi słyszałem śmiech Obi'ego, co z nim jest nie tak. Poszedłem w stronę pokoju [T/I]. Zapukałem, odpowiedziała mi głucha cisza.

,,[T/I]?" Jeszcze raz zapukałem. Po paru minutach, zaniepokojony otworzyłem drzwi, dziewczyny tam nie było. Wybiegłem z pokoju i zacząłem biec do lecznicy, jeśli jej tam nie będzie, to nie wiem gdzie indziej mogłaby pójść. Zapukałem lekko i otworzyłem drzwi do pokoju, w którym leżał jej brat. Dziewczyna siedziała na podłodze, a głowę i ręce miała oparte na łóżku, podszedłem do łóżka, spała. Odgarnąłem jej włosy z czoła i podniosłem ją delikatnie, by się nie obudziła. Zaniosłem ją do pokoju i położyłem na łóżku. Gdy odchodziłem, chwyciła mnie za rękę, odwróciłem się, dziewczyna dalej spała, jej krótkie włosy opadły lekko na poduszkę, uśmiechnąłem się lekko.

,,Przypominasz mi kogoś..." Uśmiech zszedł z mojej twarzy, oswobodziłem swoją dłoń i wyszedłem z jej pokoju. Wróciłem do biura, Obi nadal tam był.

,,I jak było?" Powiedział z tym swoim uśmieszkiem, lecz, gdy zobaczył moją minę, po chwili dodał ,,Co się stało?" Uśmiech znikł z jego twarzy.

,,Nic"

[Twoje POV]

Otworzyłam leniwie swe powieki.

,,Co? Nie jestem w lecznicy?" Powiedziałam sama do siebie ,,Dziwne" 

Stwierdziłam po czasie, że mogłabym udać się do białowłosego. Po chwili zorientowałam się, że nie zapytałam Zen'a gdzie jest jego biuro, opadłam bezwładnie na łóżko. Wstałam i poszłam się przebrać. Postanowiłam pójść poszukać jego biura na własną rękę. Długo błąkałam się po korytarzach, aż wreszcie mnie ktoś zatrzymał.

,,Huh? Panienko, zgubiłaś się?" Powiedział czarnowłosy mężczyzna, który siedział na drzewie obok, rozpoznałam go, to on jest jednym z ludzi Zen'a.

Westchnęłam ,,Tak jakby" mężczyzna skoczył z drzewa tuż przede mnie ,,Szukam biura Księcia, czy mógłbyś mi pokazać gdzie ono jest?"

,,Oczywiście Pani" 

,,Dziękuję....ymmm"

,,Mów mi Obi" Uśmiechnął się ,,A panienka jak ma na imię?"

,,Jestem [T/I]

Obi zaprowadził mnie do Zen'a.

,,Mistrzu, panienka [T/I] do ciebie przyszła"

,,Cześć Zen" Książę podniósł wzrok znad papierów, wyglądał na zmęczonego.

,,Oh, cześć [T/I]" Lekko się uśmiechnął.

,,Wyglądasz strasznie"

,,Huh?"

,,Z-Znaczy, wyglądasz na strasznie zmęczonego" Dodałam szybko ,,Czemu nie odpoczniesz?"

,,Nie mogę odpocząć póki tego nie skończę" Spojrzałam na Obi'ego.

,,Mistrz jest masochistą, lubi się przepracowywać, a potem jęczeć jak bardzo jest zmęczony, a i tak potem robi to samo" Zaśmiał się.

,,Obiiii...."

,,A nie jest tak? Prawda Mitsuchide, Kiki?" Dopiero teraz zauważyłam młodą kobietę z blond włosami i zielonowłosego mężczyznę obok niej. Dziewczyna skinęła głową, a mężczyzna się zaśmiał i potwierdził słowa Obi'ego.



*******************************

Hej^^

Przepraszam, że dopiero o tej godzinie wrzucam rozdział, tak to jest, gdy wena się zatnie, oraz gdy pisze się jednocześnie na Wattpadzie i na Messengerze :)

Do następnego :D




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro