Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 13

[Twoje POV]

Oplotłam swoje ręce wokół szyi chłopaka, pogłębiając tym samym pocałunek. Książka, którą przez ten cały czas miałam w dłoni, ku mojej nieuwadze wyślizgnęła się i upadła na ziemię, obydwoje się od siebie oderwaliśmy i spojrzeliśmy na leżącą książkę.

,,Co to za książka?" Zapytał z zaciekawieniem, po czym jak gdyby nigdy nic ją podniósł.

***

Pokazałam Zenowi historię o Polarisie i Noirze, oraz opowiedziałam o tym jak burze męczyły Clarines gdy wyjechał, powiedziałam mu o WSZYSTKIM.

,,I myślisz, że my jesteśmy....nimi?" Zapytał a ja się  uśmiechnęłam.

,,Ja to czuję, o tutaj" Położyłam dłoń na sercu ,,Czuję też tę niewidzialną więź między tobą a mną, już od pierwszego spotkania, choć na początku się tym nie przejmowałam, uznałam, że to normalne"

,,Właściwie, to ja też czuje podobnie" Położył swoją dłoń na mojej i uśmiechnął się lekko ,,Zastanawiam się tylko, dlaczego po naszym rozdzieleniu tamtego dnia, gdy wyjechałem z Clarines, nic złego nie działo się w Tanbarun, podczas gdy tutaj szalały burze"

,,Nie wiem, chyba tylko wcielenia Noira po rozłące wywołują takie skutki pogodowe,jest to nawet opisane w książce. Myślę, że to logiczne, Noir włada burzami, nocą i śmiercią, to wyjaśnia, że po rozłące, ja, wcielenie Noira, sprowadziłam na te ziemie burze. Ty, jako wcielenie Polarisa władasz dniem, tęczą i życiem, nic z tych rzeczy nie jest złe, więc może dlatego w miejscu gdzie przebywałeś nie było burz, ani innych katastrof pogodowych"

,,To wszystko jest takie...."

,,Niewiarygodne?"

,,Dokładnie" Oparłam się o jego ramię i zamknęłam oczy, Zen poszedł w moje ślady, przytulił się do mnie i oparł swoją głowę o moją. Po chwili słyszałam lekkie pochrapywanie, pewnie jest zmęczony dzisiejszym dniem. Ja sama zaś nie dałam rady zasnąć, dalej siedziałam i wpatrywałam się w rozgwieżdżone niebo.

***

 Trwalibyśmy tak w nieskończoność, ale nic nie może wiecznie trwać, usłyszałam szelest za naszymi plecami, gdy się odwróciłam, zauważyłam strzałę wystającą zza krzaka, celowana była w nas. Odepchnęłam Zen'a dokładnie w tym momencie, gdy ktoś wystrzelił strzałę, chłopak był przez chwile zdezorientowany (w sumie się mu nie dziwię, śpisz sobie, wtulony w dziewczynę, a tu jeb, nagłe przebudzenie i szok, co i jak), po chwili zorientował się, w jakiej jesteśmy sytuacji. Przed nami pojawiła się grupka osób, sądząc po strojach. I minie Zen'a. Byli zabójcami. Białowłosy chwycił za miecz i zaczął walczyć z nieproszonymi gośćmi, ja zrobiłam to samo, tyle, że miałam ze sobą jedynie sztylet. Zajęcia z Księciem, oraz z nauczycielem bardzo dużo mi dały, z łatwością unikałam ciosów oraz je oddawałam. Chwile później przyszli nam z pomocą Obi, Kiki, Mitsuhide i Anse. Kątem oka zauważyłam jak Zen oberwał mieczem w ramię, patrzyłam jak krzyknął z bólu i upadł na ziemię trzymając się za krwawiące miejsce, chciałam rzucić mu się z pomocą, ale chwyciły mnie czyjeś silne ręce, spojrzałam w górę i zobaczyłam zamaskowanego mężczyznę, był to jeden z zabójców. Na szczęście białowłosemu pomógł Mitsuhide, na moje nieszczęście dostałam czymś twardym w głowę. Nastąpiła ciemność.

[POV. Zen]

Ukradkiem oka chciałem zobaczyć czy z [T/I] wszystko dobrze, wtedy oberwałem mieczem w ramię, upadłem na ziemię. [T/I] chciała do mnie podbiec, ale złapał ją jeden z tych zabójców, na pomoc przyszedł mi Mitsuhide. Zauważyłem, że zabójca uderzył dziewczynę w głowę rękojeścią sztyletu, zemdlała. Mimo piekącego bólu w ramieniu chwyciłem miecz i już chciałem zaatakować, ale zabójca wyciągnął sztylet i przyłożył [T/I] do gardła.

,,Ani kroku dalej, bo poderżnę jej gardło" Stanąłem jak wryty ,,Pozwólcie nam odejść, a dziewczynie nic się nie stanie" Wszyscy przerwali walkę. Zabójcy szybko zeskoczyli z dachu i zniknęli w odmętach nocy.

,,Obi, Anse. Wy jesteście najszybsi z nas wszystkich, idźcie ich znaleźć i jak znajdziecie najszybciej jak to możliwe dajcie mi znać" Obydwoje skinęli głowami i ruszyli za zabójcami. Ja również postanowiłem, że pójdę jej poszukać, zacząłem iść w kierunku wyjścia, by następnie udać się do stajni po konia.

,,Zen, chyba nie masz zamiaru iść jej szukać" Mitsuhide położył mi rękę na zdrowym ramieniu, Kiki stała tylko z boku.

,,Właśnie mam taki zamiar"

,,Jesteś ranny"

,,No i co z tego"

,,Nie pozwalam ci"

,,Mam to gdzieś! Drugi raz nie pozwolę, by zabrali mi kogoś kogo kocham!" Łzy napłynęły mi do oczu, odwróciłem się i pobiegłem do stajni osiodłać konia. Gdy wyjeżdżałem z zamku zauważyłem jak podążają za mną Kiki i Mitsuhide.

,,Co wy-"

,,Chyba nie myślałeś, że zostawimy cię samego" Powiedziała Kiki. Wszyscy we trójkę udaliśmy się konno do lasu.

[POV.Obi]

Wraz z Anse bardzo dobrze znaliśmy miejsce, do którego się udają z nieprzytomną [T/I]. Zatrzymaliśmy się tuż przed ich kryjówką.

,,Co robimy?" Zapytała dziewczyna ,,Znaleźliśmy ich, musimy jak najszybciej zawiadomić Zen'a"

,,Może sami ją odbijmy" Zaproponowałem.

,,Kretyn, to by było istne samobójstwo. Może nie wiesz, ale przez ten czas co się nie było, doszło wielu nowych ludzi, wszyscy mają umiejętności dorównujące nam, albo nawet większe" Powiedziała i popatrzyła mi prosto w oczy, po chwili odwróciła speszona wzrok ,,Lepiej chodźmy po Księcia. Najlepiej będzie, gdy Książę uratuje swoją Księżniczkę, nie sądzisz?" Zaczęła zawracać. W drodze powrotnej natknęliśmy się na Mistrza i resztę.

[Twoje POV]

Obudziłam się na zimnej posadzce z ogromnym bólem głowy. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że znajduję się w czymś przypominającym loch, za kratami zobaczyłam wysokiego mężczyznę z czarnymi włosami i brodą.

,,W końcu się obudziłaś" Uśmiechnął się.

,,K-kim jesteś? I dlaczego ja TU jestem?"

,,Powiedzmy, że jestem kimś w rodzaju szefa zabójców gildii, w której się obecnie znajdujemy. A ty? Ty jesteś małą dziewczyneczką, która jest także wcieleniem Noira, posłużysz mi za broń"

,,Za broń?"

,,Tak. Masz większe moce niż przypuszczasz, tylko o nich nie wiesz"

,,Masz dowody na to, że jestem wcieleniem Noira?" Powiedziałam zdenerwowana.

,,Ja, oraz moi ludzie zaczęliśmy węszyć w zamku i tak natknęliśmy się na ciebie, wtedy dowiedzieliśmy się kim jesteś"

,,A co z wcieleniem Polarisa?"

,,On mi nie jest potrzebny do mojego planu, w zupełności wystarczą mi twoje moce. Jednakże, jako że po rozłące obydwu wcieleń jesteśmy narażeni na burze, musimy zwabić tu Księcia i go zabić" Powiedział. Przyłożyłam dłoń do ust.

,,T-ty nie możesz!" Mężczyzna uśmiechnął się złowieszczo.

,,Oczywiście, że mogę kochaniutka"



*************************************

Hej ^^

Mam nadzieję, że się spodobało, oraz że nie narobiłam błędów, zwłaszcza, że sprawdzałam błędy tak byle jak, żem się rozleniwiła :P

Co tu więcej mówić, do zobaczenia w następnym rozdziale :*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro