Rozdział 1
Tymczasem nad Clarines zawisły czarne chmury, nie tylko te, które zwiastowały zbliżającą się burzę, ale też te, które mówiły wszystkim mieszkańcom tego pięknego kraju, że stało się coś okropnego.
Książę Zen, który siedział nad papierami dobrą godzinę(nie licząc momentu, w którym uciął sobie drzemkę), gdy się obudził zauważył, że coś jest nie tak, nie było z nim Obi'ego i Mitsuchide.
,,Kiki, gdzie Mitsuchide i Obi?"
,,Zostali wezwani"
,,Gdzie i po co?"
,,Nie wiem, strażnicy ich poprosili do siebie pół godziny temu, nic nie chcieli powiedzieć"
,,Okej, ale dlaczego dowiaduję się dopiero teraz?"
,,Ponieważ spałeś i Mitsuchide nie pozwolił mi cię obudzić" Powiedziała wpatrując się we drzwi. Dziewczyna też czuła, że stało się coś złego. Obydwoje po krótkiej chwili ciszy postanowili sprawdzić co się dzieje.
Zen pokręcił głową z dezaprobatą.
,,Nie wiesz może co się stało?" Zapytał.
,,Nie, ale najwyraźniej nie jest to nic dobrego"
Książę i Kiki wyszli z biura. Gdy szli przez korytarz, było tak bardzo cicho, że można by było usłyszeć Księcia Raji'a z sąsiedniego królestwa. Po strażnikach nie było śladu,a gdy już się jakiś napatoczył to znikał im szybko z oczu.
Na zamku zrobiło się coraz ciemniej, zaczęło grzmieć, a z chmur zaczął padać deszcz.
,,To wszystko jest podejrzane" Powiedział Zen, dziewczyna skinęła mu tylko głową. Chłopak zatrzymał strażnika, który akurat przechodził obok ,,Ede, powiedz, co się dzieje na zamku?"
,,Emm..., no cóż...k-ktoś wtargnął do zamkowej lecznicy....i.." Nie dokończył, bo Książę biegł już w kierunku lecznicy, zostawiając Kiki i strażnikach daleko za sobą. O mało się nie wywalił na schodach, a gdy przebiegał przez drzwi nie wcelował w otwór i uderzył się w ścianę, ale zbytnio się tym nie przejmował. Wbiegł do lecznicy ciężko dysząc, Yatsufusa i Szefowa Garack stali odwróceni do niego plecami. Nie zauważyli go.
,,Będzie trzeba powiadomić Księcia Zena" Powiedziała szefowa zielarzy.
,,Co się dzieję?" Zapytał zaniepokojony, białowłosy chłopak.
,,K-Książę!? Ty tutaj?" Poddenerwowała się Garack.
,,Tak, co się stało i co chowacie za plecami?"
,,Ehh....." Nie dał jej dojść do słowa i przepchał się przez tę dwójkę. Zamarł. Na białym łóżku leżała ledwo żywa czerwonowłosa. W jego głowie zrodziło się tysiące pytań, co się stało? Jak? I dlaczego?
,,Shirayuki...." Wyszeptał. Do jego oczu napłynęły łzy. Dziewczyna otworzyła oczy, które powoli traciły swój blask.
,,Zen" Powiedziała słabo, Chłopak chwycił ją za dłoń.
,,Nie zostawiaj mnie"
Dziewczyna na chwilę zamilkła ,,Zen, obiecaj mi, że nie ważne co się ze mną stanie, będziesz szczęśliwie żył"
,,A-ale...Shirayuki..."
Czerwonowłosa słabo się do niego uśmiechnęła ,,Proszę, obiecaj..."
,,Obiecuję" Powiedział i złożył dziewczynie lekki pocałunek na ustach.
Dziewczyna po chwili zamknęła oczy, a jej skóra bardziej pobladła. Zenowi popłynęły gorzkie łzy po policzku.
,,Pomóżcie jej" Wyszeptał do stojących za nim Yatsufusy i Garack.
,,Książę, ona...odeszła"
,,Nie! Ratujcie ją! To rozkaz!" Podniósł głos i zaczął łkać.
Nagle Obi wbiegł do pokoju, ,,Mistrzu, ja....." jak zobaczył Shirayuki zaniemówił i cofnął się o krok. Gdy zauważył, w jakim stanie jest Książę, podszedł do niego i próbował wyprowadzić go z pokoju.
,,Obi! Zostaw mnie!" Zdenerwował się. Czarnowłosy chłopak nie słuchając swojego pana, zabrał go z powrotem do biura.
Na dworze rozpętała się naprawdę okropna burza, błyskało się, a co chwilę można było usłyszeć potężny grzmot.
****Tym czasem u naszej bohaterki****
[T/I] siedziała dalej skulona pod kocem ze swoim bratem, gdy się błysło, dziewczyna podskoczyła ze strachu i schowała głowę pod miękki kocyk.
,,[T/I] spokojnie, wszystko będzie dobrze" Powiedział uspokajającym głosem brat.
,,Ale i tak się boję"
,,I dlatego ja tu jestem, by cię chronić"
,,Dziękuję Arche"
Cieszyła się, że jest z nią brat, nie wyobrażała sobie jakby to było, gdyby jego też straciła. Przez te trzy lata podróżowali z miejsca na miejsce, raz na jakiś czas udało im się zarobić parę groszy na jedzenie i inne niezbędne rzeczy, teraz ich celem było królestwo Clarines, gdzie mięli osiąść się na stałe, tam Arche i [T/I] znaleźli by pracę, wynajęli jakiś domek i w końcu by mogli normalnie żyć, bez większych przeszkód.
Z samego rana, jeszcze przed świtem ruszyli w drogę.
************************************
Hejka :)
Dzisiaj dostałam weny, więc skorzystałam i napisałam wam rozdział z tą ,,bombą", na początku nie byłam pewna co do tej decyzji i kombinowałam, ale zostawiłam to jak jest, smutny rozdział, bo smutny, ale bez tego nie miałabym fabuły, więc zaryzykowałam. Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie patelnią za te decyzję.
Ogólnie stwierdziłam, że nie lubię zabijać bohaterów w książce (chyba, że tych złych :) ), jestem też ciekawa czy inni autorzy książek, też tak mają, że myślą o tym tak dużo, czy jest im żal tej postaci, czy piszą to bez jakichkolwiek skrupułów? Jestem ciekawa, bo ostatnio w moich książkach autorzy pozbywają się moich ukochanych bohaterów :'(
Przepraszam również za jakiekolwiek błędy, które mogły się pojawić.
Papa, do następnego rozdziału, który wrzucę gdy dostanę weny, może nawet w sobotę ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro