Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

H ~ 6 ~ Dzień, w którym mam ochotę cię zabić.

~*~*~*~

czwartek, 15.12, 12:50

     Przycisnęłam teczkę z dokumentami Zabiniego do piersi i otworzyłam drzwi, by wypuścić go na zewnątrz. Nie wydawał się ani spięty, ani zdenerwowany, a pojawił się na przesłuchaniu całkowicie wyluzowany.

- Mam nadzieję, że rozumiesz moją sytuację - zaczęłam, krocząc obok niego w kierunku windy. - Dostałeś powtórne wezwanie, bo nadal szukamy sprawcy tego zdarzenia i musimy dokładnie przyjrzeć się każdej osobie, która miała jakąkolwiek styczność z czarną magią. Ty miałeś - dodałam ostrożnie.

- Jasne, że rozumiem, Granger - powiedział z uśmiechem. - Trochę mi przykro, że moje zeznania nic nie wniosły do tej sprawy, ale kompletnie nie mam o niej pojęcia.

- Przynajmniej mamy o jednego podejrzanego mniej - bąknęłam, unosząc brwi. - To zawsze coś.

- Weasley! - krzyknął Zabini uradowany, na co odwróciłam się zaskoczona, bo pomyślałam, że zauważył Rona.

- Potter - poprawiła go Ginny z uśmiechem. Palnęłam się w myślach w czoło, bo przecież Zabini nigdy nie zareagowałby z takim entuzjazmem na widok mojego narzeczonego.

- Faktycznie, przepraszam - wyszczerzył się i podszedł do niej, by pocałować ją w policzek. - Wieki cię nie widziałem! Pięknie wyglądasz, nawet z brzuszkiem jesteś do schrupania - zażartował, na co zmrużyła oczy.

- Nic się nie zmieniłeś, Blaise - stwierdziła, a ja przyznałam jej po cichu rację. - Wysłałam ci kartkę z gratulacjami, dostałeś? Trzymałam za ciebie kciuki, żebyś nie spadł z miotły podczas finałów - zażartowała, całując mnie w policzek na przywitanie. - Cześć, skarbie - wtrąciła, nawet na mnie nie patrząc.

- Dobrze cię widzieć - ucieszyłam się, jednak Ginny w ogóle nie zwracała na mnie uwagi.

- Oczywiście, że dostałem - powiedział od razu.

- Pansy nie pozwoliła mu jednak na nią odpisać, bo wciąż jest o ciebie zazdrosna - wtrącił Nott, który właśnie podszedł przywitać się z przyjacielem.

- Co? - zdziwiła się Ginny, przeskakując spojrzeniem pomiędzy nimi. - O te kilka randek w szkole?

- Głupia sprawa - przyznał cicho Zabini totalnie zawstydzony bezpośrednim wyznaniem Notta.

- Dałeś radę, Zab? - zapytał, spoglądając na mnie badawczo. - Użyła swojego nieziemskiego uroku czy napoiła cię Veritaserum?

- Nie zgrywaj się, Nott - prychnęłam. - Zabini jest czysty. Podałam mu na końcu przesłuchania jedną kropelkę i był tego w pełni świadomy. Zapytałam po prostu, czy zeznawał zgodnie z prawdą. Nie ma nic wspólnego z tą sprawą i nie posiada żadnych informacji, które mogłyby nam pomóc - przyznałam, wręczając mu całą dokumentację z przesłuchania. - Zadowolony? - zapytałam, na co się uśmiechnął. Merlinie, ten uśmiech doprowadzał mnie do szaleństwa. Byłam pewna, że kiedyś mu za niego przywalę w łeb.

- Straszna sprawa z tym Finniganem - wtrącił Blaise. - Mam nadzieję, że złapiecie typa odpowiedzialnego za to gówno.

- Ja też - mruknęłam z nadzieją.

- Zostawiłam ci obiad w gabinecie Harry'ego - powiedziała Ginny, a ja uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością.

- Jesteś najlepsza - wyznałam, wysyłając jej buziaka na odległość. - W takim razie idę zobaczyć, co dobrego nam ugotowałaś i pracować dalej - wzruszyłam ramionami. - Jeszcze raz dziękuję za przybycie i poświęcony czas, Blaise.

- Nie ma sprawy - uśmiechnął się, ściskając moją dłoń. - To już ta godzina? - zdziwił się, patrząc na zegarek. - Strasznie się spieszę! Na kawę z tobą - dodał, patrząc na moją przyjaciółkę, na co wyraźnie się zmieszała.

- Jak to? - zapytała tylko ze zmarszczonymi brwiami.

- No daj spokój - machnął ręką. - Ja stawiam. Na pewno znajdziesz godzinę, żeby poplotkować ze starym znajomym.

- W sumie to tak, chętnie się napiję chociaż bezkofeinowej - stwierdziła, kiwając głową na potwierdzenie.

- Świetnie! Pokażesz mi zdjęcia małego Pottera? - ucieszył się. - Też mam w planach stworzyć niedługo jakiś mały cud - dodał przejęty i w pełni z siebie zadowolony.

- Naprawdę? - zdziwiła się Ginny, wybałuszając na niego oczy.

- Chyba już nadszedł ten czas - wzruszył ramionami. - Miłej pracy, gołąbeczki, porywam ją - uśmiechnął się do mnie i puścił oczko do przyjaciela. - Nie pozabijajcie się - rzucił na odchodnym i złapał Ginny pod ramię, ciągnąc ją za sobą. - Powiedz mi jak to jest. Czy ojciec musi brać czynny udział w życiu dziecka? - zdążyłam usłyszeć, zanim zniknęli w tłumie innych czarodziejów i omal nie parsknęłam śmiechem. Odwróciłam się na pięcie i już zaczęłam iść w stronę mojego gabinetu.

- Czekaj, idę z tobą! - oznajmił Nott i ruszył za mną. - Mam do ciebie sprawę.

- Nie mam dzisiaj czasu, więc to musi poczekać do jutra - powiedziałam, nawet się nie zatrzymując.

- A jeżeli nie może? - zapytał, doganiając mnie. - Mogę iść z tym prosto do Pottera, ale znowu będziesz ględzić, że działamy za twoimi plecami - dodał, przewracając oczami. - Wolałbym omówić to z tobą, szczerze mówiąc. Podam ci na tacy dodatkowy punkt do twojej listy za i przeciw, którą trzymasz w szufladzie swojego biurka.

- O jakiej liście mówisz? - zapytałam, marszcząc brwi.

- Dlaczego powinnaś zabić Theodora Notta - wyjaśnił, a ja spojrzałam na niego jak na debila.

- Nie mam takiej listy - mruknęłam, wchodząc do windy. Nie potrzebowałam nawet. On nim był. Po
prostu.

- W takim razie będziesz mogła ją stworzyć, bo będziesz na mnie wściekła tak bardzo, że zrobisz wszystko, żeby wylać mnie z roboty - dodał z entuzjazmem, czego nie do końca rozumiałam. Przeczył sam sobie.

- Zaintrygowałeś mnie - przyznałam i spojrzałam na zegarek. Naprawdę nie miałam czasu, a on odwalał jakieś cyrki.

- Serio? - zapytał z głupim uśmiechem, poruszając sugestywnie brwiami.

- Nie pajacuj - prychnęłam, ale nie potrafiłam się na to nie zaśmiać.

Doszliśmy do gabinetu w ciszy, bo on namiętnie wklepywał coś do swojego telefonu. Zagryzł wargę i całkowicie skupiony szedł dwa kroki za mną. Nie miałam pojęcia, czego ode mnie chciał, ale miałam nadzieję, że chodzi o sprawę Seamusa.

- Teraz skup się, Granger i mi nie przerywaj - powiedział pewnie, wsuwając swój telefon do kieszeni. - Umiesz tak? - zapytał, siadając na fotelu.

- Słucham cię uważnie - oznajmiłam, kiwając głową, po czym stanęłam przed nim i oparłam się o moje biurko.

- Zacznę od tego, że nie możesz wywalić mnie z pracy, ponieważ jakkolwiek źle to zabrzmi, z Higgsem i Puceyem łączą mnie szczególnie bliskie stosunki osobiste - wyrecytował, prostując się, a ja już wyczuwałam kłopoty. Skrzyżowałam ręce na piersiach i przygotowywałam się na najgorsze. - Znam ich od wielu lat i są dla mnie jak bracia, więc powód przez który milczałem jest jasny jak twój uśmiech, słońce - powiedział, a ja wypuściłam z siebie powietrze i przymknęłam oczy. - Przepraszam, nie denerwuj się już - dodał szybko.

- Do rzeczy, Nott - ponagliłam go, bo już miałam dosyć jego głupich komentarzy.

- Tak więc w mojej sytuacji nie zostanę ukarany za to, że dzielę się z tobą dopiero teraz tym, co mam ci do powiedzenia. Chcę, żeby to było jasne tak na początek.

- Mów - pośpieszyłam go.

- Nie lubię jak mnie pospieszasz - mruknął, przewracając oczami.

- Ja za to nie lubię jak testujesz moją cierpliwość - uśmiechnęłam się ironicznie, a on kiwnął głową i wziął głęboki wdech.

- Terrence Higgs i Adrian Pucey pojawili się u mnie w mieszkaniu kilka minut po wybuchu i z ich relacji wynikało, że uprowadzili Seamusa Finnigana wbrew jego woli, po czym z pomocą jego różdżki rzucili zaklęcie powodujące ogromną eksplozję, przez które zginęło osiem niewinnych osób. Wyczyścili mu pamięć, a następnie teleportowali się z miejsca zdarzenia - powiedział na jednym wdechu i podniósł dłoń. - Granger, słuchaj mnie kurwa dalej i mi nie przerywaj - dodał głośniej, by zamknąć mi usta, które już mi się otwierały na wznak protestu. - Ich zachowanie było niewytłumaczalnie dziwne, ponieważ nie potrafili w ogóle odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to zrobili - wyrecytował dalej, jakby wykuł tą przemowę na pamięć. - Sądzę więc, że stoi za tym osoba trzecia, ponieważ jestem pewny, że działali pod wpływem zaklęcia niewybaczalnego, całkowicie kontrolującego ich umysły. Podczas naszego wtorkowego spotkania, okazało się, że tak jak Seamus Finnigan, oni również zostali pozbawieni pamięci i kompletnie nie pamiętali wydarzeń z dnia wybuchu. Dlatego przysięgam ci, że na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, w dostatku i w biedzie, zrobię wszystko, by pomóc ci schwytać człowieka odpowiedzialnego za wybuch i śmierć ośmiu osób, za uprowadzenie Seamusa Finnigana, wrobienie go w morderstwo oraz za użycie zaklęcia niewybaczalnego, które kontrolowało umysł Terrence'a Higgsa i Adriana Puceya, ponieważ właśnie przez to dopuścili się tych czynów - zakończył, a mnie wręcz zatkało. Nie tego się spodziewałam. Czy on mi właśnie oznajmił, że straciłam dwa tygodnie na szukanie dowodów uniewinniających Seamusa, podczas gdy on był wystarczającym na to dowodem? - Granger? Skończyłem. Słyszysz mnie? - zapytał, po czym zwęził usta i zmarszczył brwi, czekając na mój atak.

Przycisnęłam dłoń do ust i odwróciłam się do
niego plecami. Serce zaczęło walić mi jak szalone i kompletnie nie wiedziałam, co mam w tej sytuacji zrobić. Powinnam zacząć zdecydowanie od tego, żeby spłaszczyć mu nos, a od razu po tym zwołać Wizengamot i w końcu wyciągnąć Seamusa z Azkabanu.

- Dlaczego powiedziałeś mi o tym dopiero dzisiaj? - wydarłam się, przeczesując nerwowo włosy.

- Bo musiałem to przemyśleć - wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic.

- Dlaczego ty jesteś taki spokojny? - wydarłam się znowu, bo jego opanowanie całkowicie zbijało mnie z tropu.

- Bo okazało się, że moi przyjaciele są niewinni - parsknął, jakby to było oczywiste.

- Higgs i Pucey przyznali się do winy! Od dwóch tygodni nie zrobiłeś nic, by nam pomóc, a do uwolnienia Seamusa wystarczyło tylko twoje głupie zeznanie! - warknęłam.

- Tylko pierwsza część - wtrącił szybko. - W drugiej sprawa zostaje przedstawiona w zupełnie innym świetle, a dowiedziałem się o tym dopiero dwa dni temu. Nie słuchałaś mnie uważnie, mała - pokręcił głową, a we mnie po raz kolejny zawrzało.

- Nie mów do mnie mała!

- Higgs i Pucey są niewinni! - krzyknął, w ogóle nie zwracając uwagi na mój komentarz.

- To Seamus jest niewinny! Zaznasz to przed Wizengamotem! Jutro! Oboje mają się stawić na przesłuchanie i już stąd nie wyjdą! - powiedziałam pewnie, wskazując dłonią na drzwi. - Wyjdź stąd, Nott.

- Nie będę zeznawał przeciwko nim, na łeb upadłaś? - zapytał, ale szybko się zreflektował. - Musimy znaleźć sprawcę i to jest nasz wspólny cel. Zeznam wszystko, co wiem, Granger, obiecuję, ale muszę się do tego przygotować. Obawiam się, że bez sprawcy, zamkną Higgsa i Puceya, bo za taki mord ktoś musi beknąć. Członkowie Wizengamotu z Ministrem na czele wyślą ich do Azkabanu, a ich nie będzie już tak łatwo stamtąd wyciągnąć jak Finnigana. Granger, słuchaj mnie uważnie - powiedział jakby był w jakimś transie. - Obiecuję, że Finnigan wróci do domu na święta, ale to musi zostać pomiędzy nami. Daj mi dosłownie kilka dni. Muszę przygotować wybitny plan obrony, zapoznać się szczegółowo z aktami sprawy, porozmawiać z nimi pod wpływem eliksiru prawdy. Nie mogą mnie niczym zaskoczyć na sprawie - przedstawił mi swój plan, jednak ja już w ogóle nie chciałam i nie miałam ochoty go słuchać.

- Seamus jest niewinny - szepnęłam z nadzieją, pomimo zdenerwowania czując ogromną ulgę na sercu. Nie zwątpiłam w to ani na chwilę, jednak w tej sytuacji nadzieja na jego niewinność urosła.

- Wiem to od samego początku! Robisz wszystko, co w twojej mocy, żeby go stamtąd wyciągnąć, więc rozumiesz doskonale, o co cię proszę, mała - powiedział, nawet nie zdając sobie sprawy, że w tym amoku stanął przede mną i złapał mnie za ramiona. - Zapraszam do mnie. Zróbmy to razem, Granger. Porozmawiasz z nimi. Nabierzesz pewności, że nie zasługują na to, by trafić do Azkabanu - dodał, świdrując mnie spojrzeniem.

- Seamus też na to nie zasługuje - powiedziałam, odsuwając się od niego.

- Więc go stamtąd wyciągniemy. Zaufaj mi, proszę - szepnął tak błagalnym tonem, na co zwęziłam usta.

- Masz czas do jutra - powiedziałam cicho, patrząc na nasze wspólne zdjęcie, które zrobiliśmy w dzień zakończenia szkoły. Stało na biurko i byliśmy na nim wszyscy. Szczęśliwi. Teraz mogłam mu to szczęście zwrócić.

- Do poniedziałku - poprawił mnie, a ja automatycznie na niego spojrzałam. - Zwołamy cały Wizengamot. Finnigan wyjdzie jeszcze tego samego dnia. Postaram się uchronić przed Azkabanem moich przyjaciół, później poszukamy człowieka, który jest odpowiedzialny za całe to gówno, a po sprawie odejdę z pracy, jeżeli nie będziesz umiała wybaczyć mi tego, że tak długo ukrywałem to wszystko  - powiedział, na co niechętnie skinęłam głową.

- Wyjdź stąd zanim się rozmyślę, Nott - szepnęłam, spuszczając wzrok.

- Uwielbiam cię! - krzyknął, po czym złapał moją twarz w swoje dłonie i złożył soczyste buziaki na obu moich policzkach. - Przepraszam! Po prostu musiałem to zrobić! - krzyknął i wybiegł z gabinetu, zostawiajac mnie w kompletnym chaosem w głowie.

~*~*~*~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro