Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12

Do tej pory lubiłam nasze wspólne posiłki, lecz dziś obiad jest dla mnie katorgą. Mam ochotę się położyć i popłakać w poduszkę, ale znowu odwiedził nas Alan i nie mogłam się wykręcić. Muszę z nimi siedzieć.

− Kochanie czemu nie jesz? – nagle pyta mnie tata. Byłam pewna, że jest skupiony na moim starszym bracie.

− Nie jestem głodna.

− Jeśli coś nie smakuje to mogę kazać przygotować coś innego. Na co masz ochotę skarbie? – tata dokładnie mi się przypatruje i dobrze wiem, że w tej kwestii nie odpuści.

− A nam mówiłeś, że dom to nie restauracja i musimy jeść to co dostaniemy – wtrąca Alan. Nie parzy na mnie jednak w taki wredny sposób jak do wcześniej. Czyżby po tych wszystkich latach zaakceptował mnie i Alicie.

− Ty nigdy nie miałeś problemów z apatytem tylko marudziłeś bez powodu. A Julie dziś dziwnie się zachowuje. Na pewno nic ci nie dolega kochanie? – dalej drąży ten sam temat, a ja nawet gdybym chciała mu się wyżalić tak jak to zawsze robię to tym razem nie mam możliwości.

Jeśli bym się przyznała, że przespałam się z Chris'em to tata by się wściekł zarówno na mnie jak i na jego.

− Daj jej spokój, wygląda jakby miała jakieś sercowe problemy. Pewnie pokłóciła się z chłopakiem i dlatego nie ma humoru – skąd on o tym wie? Czyżby Chris w jakiś sposób mu się wygadał? Oby nie.

− Julie ani Alicia nie mają chłopaków – odpowiada twardo tata. O ile względem mnie ma rację to z tego co mi wiadomo to Alicia ciągle zmienia chłopaków i pewnie w tej chwili ma kolejnego.

Ja się do tego nie nadaje, bo mój pierwszy chłopak rzucił mnie po kilku dniach. To dowodzi tego jaka jestem beznadziejna.

− Skoro chcesz w to wierzyć – odpowiada mu Alan, a ja zmuszam się do jedzenia, bo mam już dość, że wszyscy na mnie patrzą.

Pov Chris

− Jak chcesz u nas pracować to musisz najpierw pogadać z Liv, ja już tu nie rządzę od wielu lat – zaczyna ojciec. Ja mu tylko powiedziałem, że chcę z nim porozmawiać.

− Dobrze o tym wiem. Zdecydowałem, że muszę wyjechać – będzie lepiej jak zniknę z oczu Julie. Mała szybciej o mnie zapomni i nie będzie cierpieć.

A ja też wolałabym jej nie oglądać w ramionach innego chłopaka. Ona jest dla mnie ważna tylko za młoda.

− A gdzie tym razem synku? Na biegun północny czy może do Afryki? – pyta ironicznie ojciec, a ja dobrze wiem, że zaraz się przywali do tego, że nie wyszło mi w Las Vegas. No cóż, nie jestem tak bezwzględnie skuteczny jak Nero.

On tam prowadził taki terror, że nadal ci ważniejsi ludzie wszystko z nim konsultują.

− Jeszcze nie wiem – nagle słyszę kroki, a jak się odwracam to widzę wujka Alexa.

Czyżby Julie już powiedziała jak ją potraktowałem? Trudno, jestem w stanie znieść wszelkie konsekwencje.

− Mam nadzieję, że wam nie przeszkodziłem – w jego głosie nie ma żadnej złości, a to znaczy, że Julie nic nie powiedziała.

To ja tym bardziej nie odezwę się na ten temat.

− Nie, Chris po prostu zamiast wziąć się za swoje życie to znowu planuje ucieczkę – posyłam ojcu wściekłe spojrzenie. Ja nie uciekam!

− Mam nadzieję, że Alan się z tobą nie wybiera – jego telefon zaczyna dzwonić. Wyciąga go z kieszeni i po chwili robi się blady jak ściana. – Jak to? O którą chodzi?

Kończy połączenie i spogląda na nas.

− Ktoś potrącił jedną z moich córek.

Boże spraw by to nie chodziło o Julie.

Alexa to los niestety nie rozpieszcza. Liczę na waszą opinię.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro