Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Chcę odzyskać normalne życie

Rozdział dedykuję @zo_mik, która jako pierwsza odgadła, że Ashy odwiedzi Alexa!

Gratuluję kochana! Gratulacje także dla wszystkich pozostałych, którzy po @zo_mik zgadli o kogo chodziło!

Dzisiaj trochę wieje nudą, ale akcja rozkręca się w 3-4 rozdziale, jeszcze nie wiem do końca. Wybaczcie za styl rozdziału, ale po takiej przerwie bardzo trudno było mi napisać coś sensownego. Tym bardziej, że rozdział powstawał od nowa, bo poprzedni jakoś nie nie leżał...

Teraz mam dla was deal... Jeżeli pod tym rozdziałem będzie 149 komentarzy (SPAM SIĘ NIE LICZY) to następny pojawi się do środy maksymalnie, jeżeli wam się nie uda to widzimy się w niedzielę. Liczbę podawał mój brat, także wybaczcie.

***

Najgorsza jest świadomość. Kiedy leżysz w łóżku i wszystkie wspomnienia mimowolnie wracają do twojej głowy, choć usilnie starasz się je odpychać. Pamiętamy każdy uśmiech, spojrzenie, dotyk. Każdą sekundę spędzoną wspólnie. Każde słowo, które przyśpieszało bicie twojego serca. Każdy krzyk, każdą kłótnię i każdą wylaną łzę. I wtedy nagle tak bardzo chcemy wrócić do tamtego dnia, tamtej godziny. Odetchnąć i sprawić, że wszystko potoczy się inaczej. Podjąć całkowicie odmienną decyzję, która miałaby wręcz ogromny wpływ na nasze życie. Ale nikt jeszcze nie wynalazł wehikułu czasu, który pomógłby naprawiać nam nasze wszystkie błędy. I nikt nie wynajdzie, a przynajmniej się na to nie zapowiada. Bo musimy popełniać błędy. Jesteśmy tylko ludźmi, uczymy się na złych decyzjach i żałujemy. Na zewnątrz zawsze możemy udawać twardych i niewzruszonych, ale nikt się nie dowie jaka burza emocji panuje wewnątrz. Doskonale umiemy maskować nasze uczucia.

Naprawdę nie miałam pojęcia co podkusiło mnie do powrotu na stare śmieci.

A jednak wróciłam. Przemierzałam samotnie ulice rodzinnego Miami. I to chyba jest najgorsze. Świadomość tego, że byłam w tym samym miejscu, ale bez tych samych ludzi. Przymknęłam powieki i ciaśniej objęłam się ramionami. Nienawidziłam tej bezradności. Wypuściłam ze świstem powietrze, gdy uświadomiłam sobie, że to wszystko wcale nie będzie takie łatwe jak myślałam na początku. Kto by pomyślał, że wystarczyło jedno spotkanie, żebym zmieniła decyzję? Ale Alex zawsze tak na mnie działał. Był ogromną częścią mojej przeszłości, od której przez tak długi czas uciekałam. Był osobą, która zawsze potrafiła dać mi mentalnego kopniaka, który sprawiał, że momentalnie zaczynałam trzeźwo myśleć. Był moim najlepszym przyjacielem, z którym wiązałam ogromną masę wspomnień. Wspierał mnie zawsze, gdy tego potrzebowałam, był obok i nie musiałam nigdy domagać się jego uwagi. Wystarczyło jedno jego spojrzenie i on już wiedział, że coś nie gra. Mieliśmy cudowny kontakt, który niemalże dwa lata temu zaczął wygasać. I nie mogłam pojąć jakim cudem ani co było tego przyczyną. To wszystko stało się po prostu nagle. A po prawie dwóch latach i tak był pierwszą osobą, do której postanowiłam pójść. Prychnęłam przypominając sobie jego reakcję i pokręciłam delikatnie głową na boki, bo drugiej takiej osoby na świecie nie było.

***

—Ashley?— zapytał spoglądając na mnie z niemałym szokiem. Mrugał szybko, jakby chcąc się upewnić, że to co widzi to wcale nie są żadne zwidy. Wywróciłam oczami i prychnęłam cicho, zanim zdecydowałam się cokolwiek powiedzieć. Między nami panowała całkowita cisza, a jednym dźwiękiem jaki ją przerywał było szczekanie psa. Nawzajem świdrowaliśmy się spojrzeniem. Uważnie skanowałam każdy szczegół jego ciała i naprawdę nie mogłam uwierzyć w to, jak bardzo się zmienił. Luźne t-shity zastąpiła czarna, dopasowana koszula z dwom guzikami rozpięty od góry, dzięki czemu widoczny był tusz, który zdobił jego klatkę piersiową. Na nogach miał czarne spodnie, który opinały jego szczupłe nogi, a na stopach miał eleganckie buty. Czarne włosy miał o wiele dłuższe niż zapamiętałam i zaczesane do tyłu, a jeden kosmyk opadał mu swobodnie na czoło. Wyglądał naprawdę dobrze. Dodatkowo już nie był taki chudy, a widocznie przybrał na wadze, a jego mięśnie były lepiej widoczne niż za czasów liceum.

—We własnej, skromnej osobie— mruknęłam, unosząc delikatnie, niemal niewidocznie jeden kącik ust. Alex spojrzał na mnie, a następnie zatrzasnął mi drzwi od swojego domu. Mówiąc, że byłam w szoku to naprawdę mało powiedziane. Prychnęłam prześmiewczo pod nosem, a następnie zaczęłam uderzać pięścią w drzwi. Jeżeli myśli, że mnie tak po prostu spławi to jest w błędzie— Alex, jeżeli nie otworzysz mi tych cholernych drzwi to przysięgam, że je wywarzę! — krzyknęłam. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły, a mój przyjaciel spojrzał na mnie z wyrzutem. I gdyby ktoś spojrzał tak na mnie kilka lat temu to prawdopodobnie bym się rozpłakała, ale nie teraz. Splotłam ramiona na klatce piersiowej i uniosłam wyżej brodę. Zaciskałam zęby z całej siły i zwęziłam złowrogo oczy.

—Po co tu przyszłaś, Ashley? — zapytał, a ja poczułam się jakby ktoś z całej siły kopnął mnie w brzuch— Przez prawie dwa lata nie odezwałaś się do mnie ani słowem, nie zadzwoniłaś, nie napisałaś nawet cholernej wiadomości na święta. Teraz przychodzisz do mnie i oczekujesz, że rzucę ci się w ramiona? Nawet się nie pożegnałaś przed wyjazdem.... Co ja pieprzę o pożegnaniu, skoro ty nawet nie raczyłaś mi powiedzieć, że wylatujesz z kraju— prychnął, a ja stałam naprzeciw niego i patrzyłam prosto w jego oczu. Miałam ochotę się rozpłakać albo chociażby powiedzieć mu, żeby przestał, bo każde jego słowo było jak igła wbijana w moje serce. Ale on miał cholerną rację. Dlatego stałam udając kompletnie niewzruszoną jego wywodem i mocno wbijałam paznokcie z wewnętrzną część swojej dłoni, aby nie pokazać słabości.

—Alex, kurwa, to naprawdę nie było tak jak sobie myślisz...— westchnęłam i mimowolnie wywróciłam oczami, co w obecnej sytuacji było nieodpowiednie. Ale kiedy ja zrobiłam coś co było odpowiednie?

—To jak było, Ashley? — zapytał choć obydwoje wiedzieliśmy, że miał rację. Miał rację z każdym wypowiedzianym słowem. I chyba to bolało mnie najbardziej. Ale byłam cholerną egoistką i nigdy się do tego nie przyznam. — Ty już nawet nie przypominasz mojej Ashy. Ją trzeba by było siłą zmusić do założenia sukienki, a w szpilkach by się zabiła. Makijaż? Prawdopodobnie bezdomny na ślepo lepiej by się pomalował niż ty. Kim jesteś i co zrobiłaś z moją Ashy? — nadal pewnie wpatrywałam się w jego oczy, a on intensywnie wpatrywał się w moje tęczówki. Czułam się, jakby chciał zajrzeć do mojej duszy i poznać wszystkie moje tajemnice. Między nami ponownie zapanowała cisza, a napięcie wciąż wisiało w powietrzu. Alex głośno westchnął, a następnie prychnął i zaśmiał się pod nosem— Nadal jesteś tak samo uparta.

—To się nie zmieniło— mruknęłam, gdy Alex spoglądał na mnie z góry z uniesionymi brwiami.

—Co ja mam ci powiedzieć, Ash? — zapytał cicho, a następnie przetarł twarz dłońmi. — Strasznie zabolała mnie twoja decyzja, ale trzeba było się z nią pogodzić. Było minęło. I chociaż nie jesteś już tą samą Ashy i olewałaś mnie prawie przez dwa lata to zawsze będziesz moją suką. — posłałam mu szeroki uśmiech, którego już nie dałam rady powstrzymać. Podeszłam krok bliżej dość niepewnie, a Alex szeroko rozłożył ręce. Wpadłam w jego ramiona, a znajomy zapach drażnił mój nos. — Poza tym, nikt lepiej nie opowie mi o gorącym romansie słynnej Ashley Hood i seksownego Daniella Lopeza niż sama Ashley Hood.

***

Pokręciłam z niedowierzaniem głową i przygryzłam lekko swoją dolną wargę. Czas, który spędziłam dzisiaj z Alex'em naprawdę dobrze mi służył. Zdecydowanie tęskniłam za nim i jego głupimi tekstami. Dodatkowo, podczas tej kilkugodzinnej wizyty zdążyłam dowiedzieć się dosłownie wszystkiego co wydarzyło się przez te prawie dwa lata mojej nieobecności. Alex zdecydowanie był największą plotkarą w całym Miami.

Weszłam po kilku drewnianych schodkach do góry, a następnie pociągnęłam za drzwi do domu, które okazały się być otwarte. Zmarszczyłam brwi, a następnie nieco niepewnie ruszyłam do salonu, z którego dobiegały głośne rozmowy. Spojrzałam na rodziców ze znakiem zapytania wymalowanym na twarzy. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że po dosłownie całym pomieszczeniu walały się kartony podpisane moim imieniem.

—Możesz nam wytłumaczyć o co chodzi? — zapytała moja rodzicielka, od której wkurw można było wyczuć z kilometra. Najchętniej bym się teraz stamtąd ewakuowała, bo wściekła Rosalie Hood to nic dobrego, ale kilka rzeczy się najwidoczniej pokomplikowało.

—Odeszłam z agencji— powiedziałam cicho, zbierając w sobie całą odwagę, jaką miałam. Spojrzałam przepraszająco na tatę, który stał cicho, odkąd tylko weszłam do domu. Mama zaklnęła pod nosem, a następnie wyrzuciła ręce w powietrze.

—Tak się też składa, kochano córko, że dzwoniła do nas twoja już była menadżerka i nas o wszystkim poinformowała! —wrzasnęła i aż zamknęłam oczy. Czułam się jak dziecko, które coś przeskrobało, naprawdę. — Gdy wróciliśmy do domu pod drzwiami czekała na nas sterta pudełek, które firma transportowa przywiozła z twojego mieszkania. Naprawdę tak ciężko było nas o tym poinformować, do cholery?

—Mamo...— westchnęłam głośno i przetarłam twarz dłońmi. Nie tak mieli się dowiedzieć. — Przepraszam, że wam nie powiedziałam.

Mama prychnęła i wściekła zaczęła chodzić pomiędzy pudełkami. Naprawdę dawno nie widziałam jej aż tak zdenerwowanej i szczerze nie do końca wiedziałam o co jej chodzi, ale to była Rosalie Hood. Jej nie ogarniesz.

—Ashley, ale tu nie chodzi o to, że nam nie powiedziałaś— zabrał głos tata, dlatego przeniosłam na niego wzrok. W przeciwieństwie do mamy był całkowicie spokojny. Albo to albo tak dobrze udawał. —Jesteś dorosła, to twoja decyzja. Raczej chodzi nam z mamą o to, że zrobiłaś to tak nagle. Wolałaś zapłacić miliony za zadośćuczynienie wszystkim firmom, z którymi miałaś podpisane umowy niż zostać w agencji przez następne kilka miesięcy. Co się tam działo? O co z tym chodzi, Ashy? — zapytał, a w jego jasnoniebieskich tęczówkach można było zobaczyć niepokój. Przełknęłam głośno ślinę, a moje serce od razu zaczęło szybciej bić. Wytarłam spocone dłonie o przód sukienki, gdy zastanawiałam się nad odpowiedzią.

—Nic czym moglibyście się martwić— skłamałam, starając się brzmieć jak najbardziej wiarygodnie. Zdawałam sobie doskonale sprawę, że moi rodziciele tego nie kupią, ale byłam niemalże pewna, że zrozumieją, iż nie chcę o tym rozmawiać. Tata pokiwał głową w geście zrozumienia, a ja uśmiechnęłam się do niego delikatnie. Kochałam to, jak bardzo był wyrozumiały.

—Twoja menadżerka prosiła nas, abyśmy przekonali cię do powrotu, ale rozumiem, że nie ma nawet takiej szansy— stwierdziła mama już o wiele spokojniej. Nie odezwałam się ani słowem, ale byłam pewna, że mój wyraz twarzy mówił wszystko. Nie było nawet takiej opcji. Nie wrócę tam. — Więc co teraz zamierzasz? — zapytała i spojrzała na mnie z uniesioną, idealnie pomalowaną brwią. Przeniosłam swoje spojrzenie na tatę, który również patrzył na mnie widocznie ciekawy mojej odpowiedzi.

—Chcę odzyskać normalne życie— odpowiedziałam pewnie

Bo naprawdę tego chciałam.

***

Następne dni mijały bardzo intensywnie. Załatwiałam ostatnie formalności związane z moją byłą pracą, robiłam porządki w rzeczach, które dostarczono mi do domu, a te najważniejsze pakowałam do walizek. Starałam się spędzać jak najwięcej czasu z rodzicami, którzy również pomagali mi jak mogli. Dlatego parę dni później siedziałam na tylnym siedzeniu samochodu rodziców i z trudnością mogłam się ruszyć przez ilość bagażu jaka znajdowała się w samochodzie. Opierałam się o szybę, chłonąc krajobraz jaki mijaliśmy z zawrotną prędkością. Byłam jednocześnie podekscytowana jak i zestresowana. Miałam rozpocząć nowy etap w swoim życiu. Ten o jakim marzyłam, odkąd poszłam do liceum. To było niesamowite, jak bardzo chciałam zmienić swoje życie. Westchnęłam głośno i odblokowałam ekran swojego telefonu, a następnie wpisałam swoje imię i nazwisko w wyszukiwarkę. Przymknęłam oczy widząc ilość artykułów jaka pojawiła się na mój temat, odkąd moja była menadżerka oficjalnie poinformowała o moim odejściu.

,,ASHLEY HOOD PORZUCIŁA KARIERĘ MODELKI!''

,,TYLKO U NAS DOWIECIE SIĘ, DLACZEGO ASHLEY HOOD POSTANOWIŁA ODEJŚĆ!''

,,CO ZE ZWIĄZKIEM ASHLEY HOOD I DANIELA LOPEZA?! NAJGORĘTSZA PARA W INTERNECIE POSTANOWIŁA SIĘ ROZSTAĆ?!''

Prychnęłam pod nosem, a następnie zablokowałam telefon mając ochotę wyrzucić go przez okno. Podniosłam głowę i miałam ochotę pisnąć, gdy zobaczyłam, że jesteśmy już na miejscu. Zaczekałam aż tata zaparkuje, a następnie założyłam na nos ciemne okulary przeciwsłoneczne, a na głowę czapkę. Nie chciałam robić wokół siebie zamieszania już pierwszego dnia. W ogóle nie chciałam go wokół siebie robić, ale obawiałam się, że niestety nie będzie to możliwe. Wysiadłam z samochodu, gdy mama zdecydowała, że ona pójdzie po klucz, a ja z tatą mamy zająć się przenoszeniem moich rzeczy. Wiadomo, że po prostu nie chciało jej się tego robić i wybrała sobie to najprostsze zadanie.

Zabrałam z samochodu jak największą ilość swoich rzeczy, a następnie z niemałą trudnością pokonywałam piętra, aby dostać się na to właściwe. Pech chciał, że mój pokój znajdował się na najwyższym piętrze, a dodatkowo na samym końcu korytarza. Całe szczęście, że podczas całej drogi jaką pokonałam minęłam naprawdę niewielu ludzi. Wszyscy cieszyli się ostatnimi dniami wolności.

—No nareszcie—westchnęła mama, wywracając oczami, gdy razem z tatą dotarliśmy do właściwego miejsca. Spojrzałam na tatę głośno oddychając ze zmęczenia, a ten posłał mi rozbawione spojrzenie. Byłam dość wysportowana, ale było ponad trzydzieści stopni, a schody nieokazały się być moim sprzymierzeńcem. —Gotowa? — zapytała mnie, a ja pokiwałam delikatnie głową. Włożyła kluczyk do drzwi, a następnie go przekręciła. Pchnęła drewnianą powłokę, a naszym oczom ukazał się niewielki pokój. Od razu weszłam do środku, rzucając na samym wejściu wszystkie swoje rzeczy. Pokój był skromny, ale podobał mi się. Całkowicie odbiegał od wszystkich luksusowych hoteli w jakich miałam przyjemność dotychczas mieszkać. Ale nie chciałam do tego wracać. Chciałam wreszcie poczuć się jak normalna nastolatka.

—Rozejrzyj się, a my pójdziemy po resztę twoich rzeczy— powiedział tata uśmiechając się do mnie lekko, a następnie pociągnął mamę za rękę, która z miną męczennicy opuściła pomieszczenie.

Pokój nie był wielkich rozmiarów, ale dwie osoby spokojnie się w nim mieściły. Naprzeciwko drzwi znajdowało się okno, pod którym stała dwa identyczne biurka, przy których stały materiałowe krzesła. Koło każdego z nich znajdowało się jednoosobowe łóżko, naprzeciwko których stały narożne szafy. Obok drzwi wejściowych do pokoju znajdowały się następne drzwi, które zapewne prowadziły do łazienki. Jasna wykładzina i beżowy kolor ścian sprawiały, że pomieszczenie wyglądało na dość przytulne.

—Tych schodów jest mnóstwo—westchnęła mama, gdy weszła do pomieszczenia mając w ręku jedną z moich walizek. No cóż, byłam pewna, że nie zmieszczę się w tej szafie. Spojrzałam na nią z miną mówiąca ,,no co ty nie powiesz'', gdy ta wywróciła oczami. Miała ponad czterdzieści lat, a zachowywała się jak nastolatka. —Nie wierzę w to, że dopiero co odzyskałam córkę, a już znowu muszę się z nią żegnać

—Będę cię często odwiedzać— zaśmiałam się, a tata razem ze mną. Oboje wiedzieliśmy, że nie będę.

Przez następne kilka godzin rodzice pomagali mi się rozpakować, a także szybko pojechali do sklepu, żeby dokupić to co okazało się być niezbędne, a czego mi brakowało. Brak samochodu był zdecydowanie do dupy. Musiałam pozbyć się ubrań swojej współlokatorki z szafy, która miała należeć teraz do mnie, a byłam wręcz pewna, że jak tylko to zobaczy to nie będzie zadowolona. Następnie pożegnałam rodziców, zarzekając się, że będę ich odwiedzać jak najczęściej, a potem wróciłam do miejsca, które miało być moim domem na następne kilka lat. Usiadłam na łóżku i naprawdę nie mogłam uwierzyć w to co zrobiłam. Ale byłam z tego cholernie dumna.

Nie chciałam siedzieć bezczynnie, dlatego poszłam poukładać kosmetyki w łazience. Zdecydowanie przez te prawie dwa lata stałam się maniaczką czystości i porządku. Dlatego sterta ubrań jaką zostawiłam na łóżku mojej współlokatorki śmieszyła mnie, jak i denerwowała zarazem. Po kilkunastu minutach mogłam usłyszeć dźwięk otwieranych drzwi, a następnie rozmowę. Uśmiechnęłam się pod lekko pod nosem i w dalszym ciągu kontynuowałam wykonywane zajęcie.

—Max, kurwa, mam współlokatorkę— warknęła pod nosem dziewczyna, która weszła do pokoju. Miałam ochotę się roześmiać. Tak szczerze, jak od dawna nie miałam okazji. — Nie, nie będę dla niej miła. — odpowiedziała co wskazywało, że rozmawia z kimś przez telefon. —Dobrze wiesz, że moją współlokatorką mogła być tylko jedna osoba, która w obecnej chwili popierdala po wybiegu... Idiotka wyrzuciła moje ubrania z szafy! No japierdole! Obiecuję, że będzie się pakować szybciej niż się rozpakowywała.... Zadzwonię potem... Tak, tak, ja ciebie też...

Wyszłam z łazienki, a następnie nonszalancko oparłam się o ścianę i obserwowałam, jak brunetka stara się upchać ubrania do swojej szafy. Zaśmiałam się pod nosem, gdy wszystko wyleciało pod jej nogi. Zdecydowanie ją zdenerwowałam.

—I co się kurwa cieszysz? — zapytała obracając się w moją stronę, a następnie zamarła. Szok jaki ją ogarnął był naprawdę zabawny. Uniosłam wysoko brwi i obserwowałam, jak patrzy na mnie z niedowierzeniem. — Ashley?

—Nie, Święty Mikołaj— odpowiedziałam wywracając oczami. Odepchnęłam się od ściany, a następnie podeszłam do przyjaciółki i bez zbędnych słów ją przytuliłam.

—Jezus, co ty tu robisz? — zapytała delikatnie się ode mnie odsuwając, gdy w jej oczach tańczyły wesołe iskierki.

—Rozpakowuję się— odpowiedziałam wzruszając delikatnie ramionami— Tylko moja współlokatorka okazała się być suką, więc chyba będę musiała znaleźć sobie inny pokój. Bethany zdecydowanie wyglądała jakby przed chwilą zobaczyła ducha.

—Nie żartuj sobie ze mnie— mruknęła, a ja pokiwałam delikatnie głową. — Nie mogę w to uwierzyć...

Oj Betty, uwierz mi, że ja też nie mogę w to uwierzyć...

***

Czekam na Wasze opinię!

Co sądzicie o zmianie Ashley? Zauważyliście zmianę w jej zachowaniu?

Miłego weekendu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro