Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

Pov Niall

Siedziałem na kanapie i w telefonie przeglądałem oferty nowych samochodów. Od dawna marzy mi się nowa fura, a najlepiej to jakaś sportowa. Porsche lub lamborghini.

- No młody, bierz się do roboty - powiedział Harry i przysiadł obok mnie.

- Do jakiej to znowu? - przez to, że byłem najmłodszy to ciągle mi kazali coś robić. 

- Dziś twoja kolej. Musisz pokazać Adrianie gdzie jej miejsce. Najlepiej to potraktuj ją podobnie jak Louis - zaproponował. Ja jednak nie miałem pojęcia czemu on jest na nią taki cięty. Przecież nic mu nie zrobiła.

- Wolałbym nie, ona jest jeszcze po tym przestraszona. Trzeba jej dać czas na oswojenie się z tą niełatwą dla niej sytuacją - nie miałem zamiaru jej ranić. Ona nie jest niczemu winna.

- Jeśli teraz już zaczniemy się z nią cackać to niedługo wejdzie nam na głowę.

- Nie przesadzaj.

- Wiem co mówię, masz jej dać porządną lekcję i to nie jest prośba - warknął i wyszedł. A ja zacząłem się zastanawiać co mu się stało, że ma taki podły humor i dlaczego chce bym wyżył się na Adzie.

***
Poszedłem po Adę do pokoju Harry'ego. Miałem gdzieś te jego żądania. Nie zamierzałem jej zrobić krzywdy.

Jak otworzyłem drzwi to spostrzegłem, że siedzi na łóżku i wpatruje się w ścianę. Po jej twarzy można było wywnioskować, że dość długo płakała.

- Ada - powiedział cichym głosem by zwrócić jej uwagę. Nie chciałem jej przestraszyć. Ona spojrzała na mnie swoimi zaczerwionymi oczami.

- Zabierz mnie stąd - jej głos był taki słaby. Podszedłem do niej i delikatnie objąłem. Wtuliła się we mnie.

- Dobrze, pójdziemy do mojego pokoju - wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mnie. Tam posadziłem ją w fotelu. - Nie bój się już piękna, nic ci nie grozi - ułożyłem dłoń na jej ramieniu.

- Może od ciebie nie, ale od niego tak. On prędzej czy później kolejny raz mi to zrobi. Nienawidzi mnie.

- Wcale nie, Louis jest tylko narwany. Gdybyś go wtedy nie kopnęła to by był względem ciebie dość delikatny - odgarnąłem włosy z jej twarzy.

- To co? To moja wina? - odwróciłam twarz tak, że mogłem spojrzeć w te jej niebieskie oczy.

- Jasne, że nie. Nie oskarżam cię o to - wtuliła się w mój tors. Widocznie zaczęła obdarzać mnie zaufaniem. - Ale możesz być także pewna, że nie pozwolę ci więcej zrobić krzywdy - złożyłem pocałunek na czubku jej głowy.

- Obiecujesz - spojrzała na mnie.

- Tak objecuje.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro