58
Pov Adriana
- Nie rozumiem cię, ciągle na mnie nalegałaś bym wyjawił ci miejsce pobytu Chrisa, a jak teraz sam cię tam zawiozłem to w ostatniej chwili się rozmyśliłaś - powiedział do mnie Louis jak już byliśmy w moim domu. W samochodzie nie chciałam z nim rozmawiać na ten temat.
- Uświadomiłam sobie, że to nie ma sensu. Jakby chciał to sam by chociaż do mnie zadzwonił - usiadłam na kanapie i podciągnęłam nogi do siebie. Było mi bardzo smutno. Mój własny brat nie chciał mieć ze mną kontaktu, to było dość przygnebiające.
- Jestem pewien, że to nie chodzi o ciebie - przysiadł obok mnie. - On po prostu wykonuje moje polecenia.
- Nie broń go! Tyle razy próbowałem się do niego dodzwonić, więc powinien się domyśleć iż poznałam prawdę - zrobił coś naprawdę dziwnego, a mianowicie objął mnie swoim ramieniem. Średnio się po nim tego spodziewałam.
- Przestań się wreszcie tym wszystkim zamartwiać. Jeszcze przez to sie rozchorujesz - jedynie wzruszyłam ramionami.
- Szczerze to już mnie to nie obchodzi - mruknęłam.
- Nie mów tak - połaskotał mnie po brzuchu przez co nie mogłam już zachować poważnej miny. Tylko byłam zmuszona się uśmiechnąć. Mam do ciebie jedno pytanie tylko obiecaj mi, że odpowiesz szczerze.
- Dobrze - i tak nie miałam zamiaru go okłamywać.
- Kochasz Harry'ego? - Spytał, a ja nie musiałam się długo zastanawiać nad odpowiedzią.
- Nie - nie miałam zamiaru tego ukrywać, bo była to jedna z najbardziej oczywistych rzeczy. Poza tym nie widziałam potrzeby ukrywania prawdy.
- To dobrze. On na ciebie nie zasługuje - lekko się uśmiechnęłam po tym jak to oznajmił.
- Ja za to myślę, że on powinien być z kimś kto go naprawdę pokocha. Niestety ja nie potrafię tego zrobić.
- Zacznij wreszcie myśleć o sobie. Kto jak kto, ale ty najbardziej zasługujesz na szczęście - złączył nasze dłonie. - Tylko, że ja ci go nie dam. Potrafię jedynie cię ranić. Nic więcej.
- Wiem, nie pasujemy do siebie - choć to przy nim czułam się najlepiej to nie mogłam zaprzeczyć iż nigdy nie bylibyśmy dobrą parą.
- A szkoda, może gdybyśmy tylko poznali się w innych okolicznościach to wszystko inaczej by się potoczyło. Inaczej byśmy rozpoczeli swoją znajomość - jakby nie ten gwałt i pobicie to pewnie bym chciała z nim spróbować, lecz teraz zwyczajnie się boję.
- Masz rację, jeszcze dziś się stąd wyprowadzę, mam dość. Chcę się oderwać od tego życia.
- Rozumiem cię - podniósł się i skierował do drzwi, lecz w ostatniej chwili się do mnie odwrócił. - Życzę ci powodzenia.
Epilog pojawi się około 22 lub jutro.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro