Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11


Pov Adriana

Jak się obudziłam to Harry'ego już nie było przy mnie. Widocznie musiał wcześniej wstać, postanowiłam więc skorzystać z okazji, że mam wolną łazienkę i pozwoliłam sobie na dość długą kąmpiel. Taką jak zawsze lubiłam. Oczywiście przekręciłam zamek we drzwiach, doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że nie mogę żadnemu z nich do końca ufać.

Jak już się umyłam to założyłam ubrania, niestety tak jak od kilku dni nie miałam możliwości by się umalować. W swoim domu nie spędzałam kilku godzin przed lustrem, lecz nie narzekałabym gdyby w zasięgu mojej ręki znajdował się tusz do rzęs lub puder.

Jak weszłam do salonu to znalazłam tylko kartkę z której wynikało, że mają wrócić około trzeciej po południu.

Od razu poszłam sprawdzić czy drzwi są zamknięte na klucz jak to zwykłam robić gdy zostawałam sama, niestety także tym razem nie dało się opuścić domu, nie wspomnę już o oknach, które w nie wiem jaki sposób w ogóle się nie otwierają.

Usiadłam na kanapie i zaczęłam się zastanawiać po co oni mnie tu trzymają. Przecież muszą mieć w tym jakiś interes, ludzie o ich pokroju tak po prostu nie trzymają u siebie obcego człowieka. Przecież nie jestem im do niczego potrzebna, no poza tym, że mogą szantażować mojego brata, ale czy naprawdę są aż tak dla niego zawzięci.

***

Oglądałam film dla zabicia czasu, nic innego nie mogłam tu robić. Laptop Harry'ego ma hasło, a u Niall'a w ogóle nie można połączyć się z internetem. Mimo, że teraz nie traktują mnie źle to coraz gorzej się w tym miejscu czuję. Nie zrobiłam nikomu nic złego, a mam wrażenie, że jestem tak jakby w więzieniu. I cały czas się jeszcze boję czy któremuś z nich znowu nie odbiję i nie zostanę zgwałcona, a kolejny raz to już bym chyba tego nie przeżyła.

Po około pierwszej usłyszałam dźwięk przekręcającego się zamka. Mocno się zdziwiłam się zdziwiłam, bo było za wcześnie by już wrócili. Podniosłam się i po chwili ujrzałam Harry'ego, muszę przyznać, że poczułam ulgę, bo jestem pewna, że mają więcej wrogów niż Chris.

- Mam ci coś do powiedzienia - ton jego głosu wcale mi się nie podobał i jeszcze ten nie wyrażający żadnych emocji wyraz twarzy.

- To mów - ponagliłam go. Chciałam jak najszybciej wiedzieć o co chodzi.

- Twój brat nie żyje - nogi zrobiły mi się jak z waty. Nie mam pojęcia jakim cudem nie upadłam. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

To było niemożliwe, nie mogłam uwierzyć, że mojego brata już nie ma. Nie chciałam nawet dopuszczać do siebie tej informacji.

- Nie płacz księżniczko - poczułam jak Harry mnie obejmuje i ociera moje łzy. Nawet nie zauważyłam jak do mnie podszedł.

Natępnie posadził mnie na kanapie, chyba zauważył iż nie byłam już w stanie stać.

- Jak to się stało? - Spytałam. To było nierealne by umarł z przyczyn naturalnych. On był na to za młody.

- Próbowałem ich namówić by tego nie robili, lecz nie słuchali.

Czyli to oni go zamordowali.


Następny w środę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro