Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•Rozdział 15•

- Nie rozumiesz, o co mi chodzi. - Daruin zirytowana głupotą Akaashiego, złapała się za głowę - To jest coś w takim stylu, że ona ma jakby dwa życia. Gdzieś tam żyje, a tutaj nie, a jeśli żyje tutaj to tam nie. Rozumiesz to? - Spytała, wrogo na niego patrząc.

- Teraz już rozumiem. Nie można było od razu?

Jęknęła zrezygnowana, siadając na krześle.

- Możesz ją przywrócić do naszego świata? - Spytał, zerkając co jakiś czas na leżącą w pościeli Nane.

Była już opatrzona, Daruin zajęła się również jej strojem. Akaashi natomiast siedział przy niej i trzymał za dłoń.

- Myślę, że da się coś zrobić, ale... - Przybrała poważny wyraz twarzy - Wtedy zostanie tutaj na zawsze i odejdzie z tamtego świata. Na pewno ma rodzinę, chcesz jej to wszystko odebrać?

- Jej jedyną rodziną jest ojciec, który nigdy nie pozwalał jej wyjść na zewnątrz. Wiem, że ze mną będzie jej tutaj lepiej. - Potarł kciukiem skórę jej dłoni - Ze mną będzie szczęśliwa. Dzięki niej Zjednoczone Królestwo powróci.

- Rozumiem. - Daruin pokiwała głową z delikatnym uśmiechem - Nie pozostawiasz mi więc innego wyboru, jak sprowadzenie jej tutaj.

Ustawiła rozłożone dłonie nad ciałem Nany, które powoli zaczęły pokrywać się czerwoną poświatą. Jedną z dłoni ułożyła na jej czole, a palcami drugiej dotknęła miejsca, gdzie znajdowało się serce czarnowłosej.

Po kilku minutach klatka piersiowa nastolatki zaczęła powoli unosić się i opadać.

- Zostaw nas na chwilę. - Zwrócił się do medyczki, która natychmiast opuściła pokój.

Akaashi podniósł dłoń Nany i przyłożył sobie ją do policzka. Była zimna, jak to zawsze miała w zwyczaju być. Patrząc na śpiącą dziewczynę spod przymrużonych powiek, pocałował jej rękę i cicho wypuścił powietrze przez usta.

- Mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe. Chce dla ciebie jak najlepiej.

Podniósł się, ucałował jej czoło, dokładnie przykrył i wyszedł z pomieszczenia.

- Możesz już do niej iść. - Zwrócił się do czerwonowłosej, która skinęła głową i zniknęła za drzwiami - Ja muszę sobie z kimś porozmawiać. - Warknął sam do siebie.

*dwa tygodnie później*

- Ile ona jeszcze tak będzie spać? - Spytał zniecierpliwiony Akaashi.

- Tak długo, aż cały jej organizm się zregeneruje. Dociera to do ciebie, czy nie bardzo? - Daruin miała już po dziurki w nosie towarzystwa Akaashiego.

Było go wszędzie za dużo, a to tu, a to tam. Robił wszystko, tylko nie to, co powinien. A powinien zająć się armią podczas nieobecności Nany, ale po co, przecież ona ma lepsze zajęcia. Mówimy tu oczywiście o siedzeniu i gapieniu się w ścianę.

Idealne zajęcie.

- Masz świadomość tego, jak się do mnie zwracasz? - Podnosi pytająco brwi - To, że Nana się tak do mnie odzywa, nie znaczy, że ty masz do tego prawo.

- Kto? - Zapytała z delikatnym uśmiechem.

- Na... - Urwał, zdając sobie sprawę, że użył imienia czarnowłosej. Odchrząknął - Mniejsza o to, masz odzywać się do mnie z należytym szacunkiem. Zrozumiano?

- Tak, tak. - Machnęła na niego ręką.

Usłyszeli ciche westchnienie. Od razu odwrócili głowy w stronę obserwującej ich Nany. Patrzyła to na Daruin, to na Akaashiego z wzrokiem takim, jak gdyby przyglądała się dwóm idiotą.

- Daruin, możesz? - Król kiwnął głową na drzwi.

Kobieta wyszła, a wtedy Akaashi dał upust emocjom i przytulił do siebie Nane z całej siły. Czarnowłosa przymknęła jedno oko, które zetknęło się z jego ramieniem, ale poczuła ulgę. Chociaż miała pewność, że żyję. No...W jednym z dwóch światów.

- Nigdy więcej nie staniesz do walki, jeśli nie będę miał pewności, że wygrasz. - Powiedział cicho, głaskając ją po głowie - Nie będziesz już więcej cierpieć.

- Zapomniałeś Królu, że niedługo wojna. - Jeździła dłonią po jego plecach.

- Nieważne. Więcej nie stanie ci się krzywda, poręcze za to. - Nabrał powietrza i ucałował jej skroń.

- Skąd masz pewność? - Spytała cicho - Nie możesz obiecywać czegoś, czego nie będziesz w stanie spełnić.

- Burūkuīn...Dostałaś drugą szansę. - Odsunął się od niej, trzymając dłonie na jej ramionach - Drugie życie za swoją lojalność wobec mnie, nie możesz znów stracić życia.

- Czyli na dobrą sprawę, jestem już martwa. - Wzruszyła ramionami.

- Nie. - Natychmiast zaprzeczył - Żyjesz i będziesz żyć dalej.

Dla mnie.

~

Siedziała na łóżku, okryta pościelą i przyglądała książkę, którą niedawno zabrała z tajemnej skrytki. Czytała uważnie o każdym władcy, czasami kilkukrotnie powtarzała tę samą informacją.

Pod ścianą siedziała Daruin, która co jakiś czas uśmiechała się pod nosem podczas spisywania nowych zaklęć. Nana przekręciła na następną stronę, ale gwałtownie zamknęła książkę, gdy drzwi się otworzyły. Schowała ją pod poduszkę.

- Jak się czujesz? - Spytał na wejściu Akaashi.

- Dobrze. - Ułożyła się wygodniej na łóżku - Lepiej, niż wczoraj.

- Daruin.

Wystarczyło, że użył jej imienia, a ona już wychodziła z pokoju. Usiadł na brzegu łóżka, a Nana już otwierała usta. Wiedział, o czym chciała rozmawiać.

- Królu...

- Keiji. - Przerwał jej, na co zmarszczyła brwi.

- Słucham?

- Kiedy jesteśmy sami, możesz mówić mi po imieniu. - Skinął głową.

- Mógłbyś powtórzyć swoje imię? - Niepewnie spytała.

- Keiji.

Przytaknęła na znak, że zrozumiała. Uśmiechnęła się delikatnie, co odwzajemnił.

- Wyprzedzając twoje pytanie, nie. - Zmrużył oczy - Nie wrócisz do szkolenia armii.

- Ale... - Starała się jakoś zainterweniować

- Nie. - Dał nacisk na słowo - I koniec tematu. Nie będziesz dyskutować.

- Przepraszam. - Spuściła głowę, odpuszczając.

- Nie szkodzi, po prostu musisz dojść do siebie, a ja jako Król, muszę dbać o ciebie. - Dumnie się wyprostował - W końcu jesteś moją prawą ręką.

Zgryzła wargę, czekając tylko na chwilę, gdy Akaashi wyjdzie. Chciała dalej przeczytać książkę, ale gdy on był w pobliżu, nie było takie opcji. Musiała więc uzbroić się w cierpliwość, nie zapowiadało się, by prędko wyszedł z pomieszczenia.

***********************

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro