niczego się nie nauczyłam
napisałam dużo wierszy,
zbyt dużo, można powiedzieć
o tęsknocie za bliskimi
których utraciłam przez życie.
i wciąż lgnę, wciąż ufam
jak naiwne dziecko, którym bywam
bo rodzice nie mówili mi
że byłam wystarczająca.
pojawiały się litery, imiona
cyfr nigdy nie lubiłam
bo gdyby zliczyć rany, łzy
to nie miałoby końca.
i teraz znów leżę
tęskniąc za jedną z tych osób,
które dawały mi niegdyś
szczęście.
patrze w sufit,
oh, jakże on ciekawy
mogłabym go opisywać
bez końca.
łzy płyną po moim policzku,
pytam samą siebie
czy ktoś mnie kiedyś pokocha?
czy oczekuje tak wiele?
kochałam platonicznie,
ale me serce było też
tak nieco, troszkę
złamane.
większość wierszy jest do Ciebie,
mój drogi Ł
tak daleki, nieosiągalny
już nie mój.
był też P, był K, a nawet ona-
ale i tak, zawsze
wracałam myślami
do Ciebie.
teraz już Cię nie ma,
od lat pisze do Ciebie wiersze
i wołam o uwagę
jakbyś miał mnie usłyszeć.
ale jest dobrze,
dzięki tęsknocie za tobą
wiem, że byłeś
- nie byłeś snem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro