Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 47

Lyskian schodził po krętych, długich schodach prowadzących na pierwsze piętro zamku. Kamienne ściany oświetlone były przy pomocy pochodni, co nie było konieczne, ale nadawało wnętrzu osobliwy klimat, który nadzwyczaj przypadał Księciu Ciemności do gustu. U podnóża schodów czekało dwóch gości. Twarz wampirzego władcy pozostawała niewzruszona i pozbawiona wszelkich emocji, chociaż nie przepadał za jednym z przybyłych. Lyskian przyjrzał się uważnie obu gościom. Pierwszym był zapewne niedawno przemieniony wampir, który rozglądał się wokół z niemal dziecinną ciekawością. Starsze wampiry raczej nie przywiązywały wagi do otoczenia i przede wszystkim bił od nich chłód. Oczywiście zawsze istniały wyjątki od reguły. Niektórzy przywiązywali wagę do drogich mebli i bibelotów aż nadto. Każdy wampir inaczej znosił nieśmiertelność. Dla jednych była błogosławieństwem, natomiast dla innych przekleństwem.

Drugim gościem był już starszy wampir, który został przemieniony bardzo późno. W jego krótkich włosach widniały siwe pasma, co było dość rzadkim widokiem wśród wampirów. Spojrzenie miał srogie i nieugięte. Lyskian znał jego upór aż za dobrze i najchętniej wyprosiłby ich na zewnątrz.

- Witaj, Książę Ciemności- odezwał się młodszy wampir.- Cieszę się, że zechciałeś poświęcić nam trochę czasu.

- Książę- prychnął pod nosem Criston.- Zwykły smarkacz, który uważa się za niewiadomo kogo.

Młodszy wampir pobladł na twarz i poprosił niemo o bardziej stosowne zachowania, patrząc sugestywnie na starszego towarzysza.

- Proszę mu wybaczyć, Książę. Jest bardzo stary i już powoli zaczyna mu się mieszać w głowie. Czasami nawet nie poznaje miejsc ani osób. W tej sytuacji też tak zapewne jest- wytłumaczył nieporadnie przerażony wampir.

Lyskian zbyt dobrze znał Cristona, żeby uwierzyć w tak bardzo oddalone od prawdy kłamstwo.

- Rozumiem. Może zechcesz się przedstawić i tego niedołężnego starca również.

Criston w odpowiedzi zaczął gniewnie mamrotać coś pod nosem o okropnych władcach.

- Naturalnie, Książę. Nazywam się Ronnel Randy, a to Criston Valaryon.

- Dobrze, przejdźmy w bardziej odpowiednie miejsce do rozmowy. Chodźcie za mną.

Młody Randy przytaknął i posłusznie poszedł tuż za Lyskianem do niewielkiej, ale bogato zdobionej komnaty z niedużym, ale wystarczająco dużym stołem na sześć osób i krzesłami wyściełanymi jedwabiem. Książę usiadł na krześle, które było niemal w całości pokryte różnymi rycinami i zdobieniami. Reszta krzeseł była dość pospolita wykonana z gołego mahoniowego drewna, ale nadal wyściełanego jedwabiem.

- Preferujesz jakąś specjalną grupę krwi albo rocznik?- zapytał władca z czystej uprzejmości Ronnela.

- Cokolwiek, co tobie odpowiada, Książę- odpowiedział usłużnie.

- Już ty wiesz jaki rocznik jest najlepszy- warknął Criston.- Pięć tysięcy dwieście sześćdziesiąty.

Lyskian dawno nie słyszał tej daty, daty przemienienia osoby, która zrobiła z niego wampira i której mocno nienawidził.

- A ja preferuję rocznik sześć tysięcy trzysta osiemdziesiąty- odparował Książę.- Ale jeśli tego chcesz, Cristonie, to taką krew dostaniesz.

Skinął na służących, którzy pośpiesznie opuścili komnatę.

Starszy wampir ze złości zaciskał pięści nawet nie próbując tego ukryć.

- Niewdzięczny bachor- warknął Criston.- On zrobił z ciebie prawdziwego wampira! Dzięki niemu jesteś teraz jakimś pieprzonym księciem, a ty tak mu się odpłaciłeś?!

Atmosfera w pomieszczeniu nagle zrobiła się niezwykle gęsta. Młody Randy patrzył na to, co się działo z czystym przerażeniem, a jego spojrzenie wędrowało pomiędzy zdenerwowanym starym wampirem i niewzruszonym wampirzym władcy.

- Wyprowadźcie go- rozkazał Książę, a dwaj strażnicy spod drzwi podeszli do wzburzonego Cristona.

- Sam wyjdę- rzucił Criston, odtrącając ręce strażników.- Jesteś tylko niewdzięcznym bachorem, wampirzy władco. Gdyby nie twój ojciec, byłbyś nikim.

Lyskian wstał powoli i podszedł do Cristona. Wampir wprost emanował chłodem i to w dosłownym oraz przenośnym znaczeniu. Nie sposób było określić czy Ronnel drżał z zimna czy ze strachu. Strażnicy odsunęli się do drzwi. Criston i Książę Ciemności mierzyli się spojrzeniami aż do chwili, kiedy Lyskian z niewiarygodną szybkością wydobył z kieszeni drewniany kołek, a następnie wbił go prosto w serce starego wampira, który zatoczył się do tyłu. Trysnęła krew, ale Criston nic sobie z tego nie robiąc, wyszarpnął z powstałej rany kołek i rzucił się na władcę, który zwinnie umknął na bok. Stary wampir już niemal słaniał się na nogach, ale uparcie próbował podejść do Księcia Ciemności.

- Nie nazywaj go moim ojcem, Cristonie Valaryon, bracie tego potwora.

Lyskian wyciągnął sztylet i przeciął nim tętnicę szyjną Cristona, powodując jeszcze większy strumień krwi na posadzce. Stary wampir upadł na ziemię, a potem jego ciało rozpłynęło się w obłoku czarnej mgły, jak ciało każdego innego wampira po śmierci. Książę w myślach stwierdził, iż powinien był to zrobić już dawno temu. Sięgnął do stołu po serwetkę i starł ze sztyletu krew, a później ponownie usiadł przy stole na swoim miejscu.

Z jednym musiał się niechętnie zgodzić z Cristonem, gdyby nie jego brat, nie byłby taki jak obecnie.

- Wybacz, że musiałeś być tego świadkiem, Ronnelu.

Młody Randy pokiwał głową, chociaż nadal był speszony i zdenerwowany.

- Przepraszam, nie powinienem był go przyprowadzać. Kiedy wyraził chęć udania się do ciebie razem ze mną odniosłem wrażenie, że się znacie, ale nie zareagowałem.

- To już nieistotne. Co cię tutaj sprowadziło, Ronnelu? Raczej nie przyszedłeś tutaj pozbyć się kłopotliwego starca- zażartował Lyskian, chociaż wyraz jego twarzy pozostał niewzruszony.

- Oczywiście, że nie, Książę. Nigdy bym czegoś takiego nie zrobił- odparł przestraszony Randy.- Czy mógłbyś wyprosić strażników, o Książę? To bardzo ważna sprawa. Przeznaczona tylko dla ciebie.

- Skoro tak mówisz- rzekł wampirzy władca i skinął na strażników, którzy bez słowa wyszli.

- Mam dla ciebie, Książę, wiadomość. Nie znam jej treści.

Młody wampir położył na stole krwawo czerwoną kopertę z pieczęcią i podsunął ją Lyskianowi.

- Jestem tylko posłańcem. Miałem jeszcze powiedzieć, że dzisiaj wiatr będzie wiał od strony południowej, więc, żeby świeca nie zgasła należy ją postawić po przeciwległej stronie zamku o godzinie wilkołaków. Tak to chyba szło...

- Coś jeszcze?- spytał Książę, a Ronnel pokręcił przecząco głową.- Możesz mi zdradzić od kogo jest ta jakże sekretna wiadomość?

- Nie wiem tego, Książę. Naprawdę. Miałem tylko doręczyć, a Criston zaproponował, że pójdzie ze mną. Przepraszam za jego zachowanie, jeszcze raz.

- Dostał to na co zasługiwał. Nie jesteś mi nic winien z powodu jego haniebnego zachowania.

- To może ja już pójdę. To wszystko, co miałem do powiedzenia i przekazania, wielce łaskawy Książę.

Ronnel szybko wyszedł z komnaty, a Lyskian mógłby przysiąc, iż usłyszał jak za drzwiami młody wampir wzdycha z ulgą. Władca otworzył krwistą kopertę, przełamując pieczęć.

Lyskianie zwany Księciem Ciemności, władco wampirów,

Piszę do Ciebie tę wiadomość z powodu nieuchronnie zbliżającego się momentu. Wszystko dąży ku zniszczeniu, chociaż liczyłem, iż traktat pokojowy wytrzyma dłużej. Szczegóły i moją propozycję wolałbym przedstawić osobiście. Liczę na pełną dyskrecję z Twojej strony. Wieża północna.

Ps. Wysłuchaj uważnie posłańca. Powie ci wszystko, co musisz wiedzieć.

                                Z wyrazami szacunku
                                    Lucyfer, Pan Piekła

Lyskian ze zdziwieniem wpatrywał się w wiadomość. Czy rzeczywiście zbliżał się moment zerwania traktatu? Będzie to oznaczało wybuch wojny. Książę miał nadzieję, że nie doczeka takiego obrotu spraw. Niemniej dobrze byłoby mieć Lucyfera po swojej stronie, lecz jednocześnie oznaczało to zwrócenie się przeciwko aniołom. Nawet w obliczu wojny Eliela i Lucyfer nie sprzymierzą się przeciwko wspólnemu wrogowi po incydencie na obradach. Szybko schował wiadomość do krwistej koperty, a po chwili drzwi komnaty stanęły otworem. Stał w nich wampir o przebiegłym spojrzeniu i czarnych, smolistych niczym oczy demonów włosach.

- Czy możemy chwilę porozmawiać, Książę?- zapytał wampir. Lyskian skinął głową i nowo przybyły zamknął drzwi. Zajął miejsce naprzeciwko władcy. Nie skomentował w żaden sposób plamy krwi, chociaż przez chwilę przyglądał się jej badawczo.

- Masz jakieś informacje?

- Owszem. Moi ludzie obserwują obecnie kilka osób, które ukrywają się pod zmienionym wyglądem. Póki co nie jestem w stanie powiedzieć czy jest wśród nich córka Neresis.

- Jeśli ją znajdziecie, to przyprowadźcie ją prosto do mnie, ale nie pozbywajcie się jej kamuflażu.

- Pamiętam- rzucił wampir, który w przeciwieństwie do poprzedniego gościa nie był ani odrobinę skrępowany rozmową z samym Księciem Ciemności.- Ale dowiedzieliśmy się czegoś. Nie wiem czy cię to zainteresuje, ale Asshai w jakiś sposób musiała wykraść ciało Dannela, kapłana cienia, który zeznawał podczas procesu na jej korzyść. Został on zabity podczas próby ataku na oskarżającego córkę Neresis kapłana, a następnie powieszony na szubienicy. Jego ciało zniknęło jeszcze tego samego dnia, zapewne w podobnym czasie jak ucieczka Asshai.

- Macie jakieś podejrzenia w jaki sposób tego dokonała?- spytał Lyskian.

- Niestety nie. Co dziwne, ciało Dannela wisiało na szubienicy na placu głównym, a Asshai w jakiś sposób uciekła z wieży. Jak tego dokonała oraz przemknęła niezauważona na plac pełny kapłanów, którzy mogliby ją rozpoznać i zabrała zwłoki, tego nie potrafimy ustalić w żaden sposób. Nie istnieje żaden realny scenariusz.

- Skąd podejrzenia, że to Asshai zabrała te zwłoki? Może po prostu spadło z szubienicy i pozbyły się ich ptaki lub psy?

- Moi ludzie widzieli wspomnianego kapłana. Dannel, żywy, kilka dni temu opuścił Wieczne Miasto, zabijając dwójkę wampirów, którzy strzegli portalu. Była z nim jeszcze jedna osoba, kobieta, ale ona nie opuściła Wiecznego Miasta. Sposób śmierci dwójki strażników również jest dość osobliwy.

- Dlaczego?

- Nie mają żadnych ran oraz śladów znanej nam magii. Wyglądało to tak jakby usmażyli się od środka.

Chociaż twarz Lyskiana pozostawała niewzruszona, umysł pracował na najwyższych obrotach, żeby znaleźć wyjaśnienie. Nigdy nie słyszał, żeby usmażono kogoś od środka z użyciem nietypowej magii. Wampirzy władca nie wątpił, że Dannel i kobieta, którą mogła być Asshai użyli jakiegoś rodzaju magii.

- Może to był jakiś rytuał?

- Wykluczone. Ewidentnie zginęli podczas walki. Chociaż nie mieli żadnych ran oprócz spalonych od środka wnętrzności.

- Co z tą kobietą, która pozostała w Wiecznym Mieście? Obserwujecie ją?

- Obserwowaliśmy, ale straciliśmy ją z oczu.

Lyskian obrzucił wampira wyjątkowo chłodnym spojrzeniem. Być może pozwolili uciec Asshai. Dobrą wiadomością było to, że nie opuściła Wiecznego Miasta.

- Oczywiście szukamy jej i na pewno znajdziemy. Wtedy już osobiście dopilnuję, żeby jej nie stracić z oczu.

- Ile osób obserwujecie obecnie?

- Dziesięć, ale licząc tą, która była z Dannelem jedenaście.

- Coś jeszcze?

- W miejscu, w którym zatrzymał się Dannel, czyli w stodole, znaleźliśmy coś nietypowego. Mianowicie dokładnie to samo, co znaleziono w komnacie więziennej córki Neresis po jej zaginięciu.

- Nie słyszałem, iż cokolwiek niezwykłego tam znaleziono.

- Bo ukryto ten fakt. W małej łazience w komnacie więziennej znaleziono mnóstwo krwi, pentagram i dwie gałki oczne o tęczówkach w barwie onyksu.

- A w stodole co znaleziono?- zapytał Książę.

- Wiadro krwi z dwoma gałkami ocznymi o zielonej barwie, które należały do Dannela.

Lyskian w jednym momencie wszystko zrozumiał. Już wiedział, jak Asshai zdołała uciec i dlaczego nikt nie zauważył jak zabrała ciało Dannela. Zaczęła służyć Panu Ciemności.

- Przekaż swoim ludziom, że mają natychmiast zrezygnować z obserwowania tych dziesięciu osób. Skupcie się tylko i wyłącznie na tej, która była z Dannelem. Mam niemal całkowitą pewność, że to Asshai.

- Jak rozkażesz, Książę. Jeśli pozwolisz, udam się wypełnić twój rozkaz.

Lyskian skinął głową i wyszedł z komnaty, udając się w stronę podziemi. Zszedł po stromych, wyciosanych w kamieniu schodach, wykonanych na jego rozkaz. Temperatura otoczenia gwałtownie spadła, bo nie dość, że pomieszczenie było wyciosane w litej skale, to jeszcze było ukryte niezwykle głęboko. Książę naprawdę musiał się natrudzić, żeby praca pod zamkiem była sekretem aż po ten dzień. Schody idealnie omijały główne podziemne lochy, a same pomieszczenia znajdowały się pod nimi.

Książę ze współczuciem spojrzał na drobną kobietę zakutą w łańcuchy i zamkniętą w celi z wzmocnionymi i zabezpieczonymi magicznie kratami. Długie, kiedyś piękne włosy koloru płynnego miodu, teraz w strąkach sterczące na wszystkie strony okalając twarz obłąkanej. Lyskian z wściekłością uderzył pięścią w ścianę, pozwalając po raz pierwszy od dawna wpłynąć emocjom na twarz. Pamiętał tę pełną życia nastolatkę, którą kiedyś była. Ale to było dawno temu jeszcze zanim straciła zmysły i uzależniła się od zadawanie sobie bólu.

Criston nie miał prawa nazywać swojego brata ich ojcem. Przecież ojciec nie sprawiał, że jego własna córka traciła zmysły. Obecny Książę zdołał to w jakiś sposób wytrzymać, ale też uległ nieodwracalnej przemianie. Wspomnienia z tamtego okresu były zasnute mgłą, a pamiętał tylko przebłyski, które przywoływały uczucie bezbrzeżnego strachu. Wszelkie emocje tkwiły głęboko w jego wnętrzu, jakby za jakimś grubym murem. Bez względu na to czy były one radosne czy wręcz przeciwnie.

Nagle Książę usłyszał, że ktoś schodził po kamiennych stopniach, co było bardzo dziwne, bo to miejsce było utrzymywane w kompletnej tajemnicy. Tylko on o nim wiedział. Wampir przysłuchiwał się odgłosom aż niespodziewanie umilkły.

- Tutaj jestem, Lyskianie- usłyszał za sobą nieznany kobiecy głos, a później poczuł jak coś wbiło mu się w ciało. Później stracił przytomność, ale przed tym zdołał dostrzec czerwony płaszcz kobiety.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro