Rozdział 44
Chloe wyszła ze swojego pokoju i z niesmakiem przyglądała się panującemu zamieszaniu. Miała tego wszystkiego dość. Istoty wokół niej nadmiernie się cieszyły i ekscytowały przygotowaniami do imprezy roku. Dla córki Lucyfera nie był to odpowiedni czas do świętowania. Może i nie znała długo Lyenne, ale jej śmierć ją zabolała.
Demonica dostrzegła zamieszanie przy wejściu. Zebrał się tam już spory tłum uczniów przez co Chloe nie mogła niczego zobaczyć. Użyła zaklęcia, a przed nią utworzyła się ścieżka w morzu uczniów, którzy patrzyli na nią z niekrytą wrogością. W odpowiedzi uniosła tylko wyżej podbródek i obdarzyła ich pogardliwym spojrzeniem.
- Witaj, ojcze- powiedziała z wymuszonym uśmiechem, kiedy zobaczyła źródło zamieszania. Pan Piekła po raz kolejny zjawił się w Oxcross.
- Cieszę się, że cię widzę, Chloe.
Demonica prychnęła pod nosem ledwie zauważalnie. Ani przez moment w to nie uwierzyła.
- Jak miło po raz kolejny gościć cię w Oxcross, Lucyferze- odezwał się dyrektor Hallowey.- Czy mógłbym poprosić o chwilkę rozmowy w cztery oczy?
- Nie widzę takiej potrzeby. Jestem tu tylko po to, żeby porozmawiać ze swoją córką.
Nagle sobie o tym przypomniał, skomentowała w myślach Chloe, ale uśmiechnęła się szerzej widząc minę Rowana Halloweya. Nie podobało mu się tak lekceważące traktowanie.
- Nie będziesz miał nic przeciwko zajęciu na chwilę twojego gabinetu, prawda, Rowanie?- zapytał tylko z grzeczności Lucyfer. Demonica pokręciła lekko głową. Pan Piekła nigdy nie potrafił odpuścić sobie pokazywania swojej wyższości. Dyrektor zaprzeczył, a Chloe poszła za Lucyferem do gabinetu Halloweya, który był wściekły. Niby uśmiechał się uprzejmie, lecz ten uśmiech nie sięgał oczu, w których kryła się złość.
Kiedy drzwi za nimi się zamknęły, z twarzy rudowłosej zniknął uśmiech, a zastąpił go chłód.
- Wybacz, Lucyferze, że powiedziałam do ciebie w ten sposób, ale publicznie chyba mogę mówić do ciebie ojcze?- spytała kąśliwie Chloe.
- To oczywiste- przytaknął Lucyfer. - Nie chcę się z tobą kłócić, ale nie powinnaś być tak radosna, kiedy zajmuję gabinet Rowana. Nie powinnaś okazywać tak jawnie braku szacunku.
- Najpierw mówisz, że nie chcesz tego robić a później zachowujesz się w ten sposób. Czy tylko ja widzę w tym sprzeczność?
- Wiesz, że gabinet jest najlepiej chronionym magicznie miejscem w całym budynku- przypomniał Pan Piekła.- Nie powinnaś prowadzić tej idiotycznej wojny z Rowanem.
- Nie powinieneś mi rozkazywać, Lucyferze. W końcu jesteśmy rodziną tylko publicznie.
Demon skomentował to głośnym westchnięciem.
- W takim razie co cię tutaj sprowadziło, Panie Piekła? Może jakieś sekretne sprawy, o których nie zamierzasz mi powiedzieć?
- Wręcz przeciwnie. Powinnaś wiedzieć, co się niebawem wydarzy.
Córka Lucyfera zmarszczyła brwi zdziwiona. Czy on naprawdę chciał jej coś powiedzieć? A może była to jakaś gierka, do której chciał ją wciągnąć?
- Co tak istotnego ma się wydarzyć, że pofatygowałeś się aż tutaj?
- Za kilka dni pokój w świecie nadnaturalnym zostania zerwany- oznajmił Pan Piekła spokojnie, a Chloe wreszcie pozwoliła odmalować się emocjom na twarzy. Nie potrafiła powstrzymać zaskoczenia.
- Jak to? Ale... Co się stanie? Dlaczego?
- Sam tego nie wiem. Nawet Alysanne nie jest w stanie tego sprawdzić. Wiem tyle, że stanie się to z powodu zdrajcy.
- Jakiego zdrajcy? Kto byłby na tyle szalony, żeby złamać zasady traktatu?
Lucyfer wzruszył ramionami.
- I to jest w tym wszystkim najgorsze. Nie wiem, kto nim jest. Alysanne nie potrafi tego sprawdzić. Jesteśmy jak dzieci we mgle. Wiemy, że coś jest nie tak, ale nie możemy w żaden sposób temu zapobiec.
Rudowłosa zastanawiała się czy zadać pewne pytanie, którego się obawiała. Postanowiła zaryzykować.
- Czy mają z tym związek Dzieci Światła?
- Nie- odpowiedział Pan Piekła, ku jej wielkiej uldze.
- To w takim razie kto?
- Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Pozostaje nam czekać na nieuniknione, ale nie bezczynnie. Kiedy wyślę do ciebie myśl, natychmiast bez względu na to gdzie będziesz i co będziesz robić teleportuj się do dziewiątego kręgu. Zamierzam odciąć go od reszty Piekła, tworząc fortecę idealną. Innych kręgów odciąć nie mogę, bo utraciłbym niezbędną w takiej sytuacji kontrolę. Jest wystarczająco duży, żeby pomieścić wiele straszliwych istot, tak żeby można go było w pełni kontrolować. Krótko mówiąc, jest nie do zdobycia.
Chloe zamrugała zaskoczona. Jedno to widmo wojny, ale odcięcie dziewiątego kręgu? To zawsze był plan awaryjny, ostateczny, kiedy nic innego miało nie zadziałać. A Lucyfer był zwolennikiem innych rozwiązań. Mawiał, że zawsze jest inne wyjście.
- Rozumiesz już powagę sytuacji?- zakończył swój wywód Pan Piekła.
- Tak. Będę posłuszna.
Wiedziała, że nie może teleportować się wtedy do Piekła. Oznaczałoby to dla niej całkowite odcięcie od reszty świata i przede wszystkim od Dzieci Światła. Takiej sytuacji nie brała pod uwagę. Za to stwarzało inny, idealny dla niej scenariusz, żeby raz na zawsze odciąć się od Lucyfera i Piekła. Miała na to wielką ochotę.
- To wszystko, co miałem ci powiedzenia. Uważaj na siebie i nikomu nie ufaj. Każdy może się okazać zdrajcą.
Chloe zastanawiała się czy to właśnie ona ma być tym zdrajcą. Jednak szybko odrzuciła tę możliwość. Przecież Lucyfer powiedział, że nie chodzi o Dzieci Światła.
Demonica wyszła za Lucyferem z gabinetu Halloweya, pożegnała się i patrzyła jak jego sylwetka znikała w obłoku dymu. Uświadomiła sobie, że widziała się z nim po raz ostatni, a przynajmniej po tej samej stronie. Poczuła ukłucie smutku, ale wiedziała, że już nie mogła się wycofać i nie chciała. Jeśli jeszcze kiedyś spotka Pana Piekła, to jako wroga.
- O, panno Marquell! Mam pewną prośbę- zagadnął ją dyrektor ze złośliwym błyskiem w oczach.- Jako jedna z najlepszych uczennic pomożesz w przygotowaniach do obchodów rocznicy podpisania traktatu. Teraz na sali gimnastycznej.
Zanim Chloe zdążyła zaprotestować, dyrektor zniknął w tłumie uczniów. No tak, pomyślała, przecież musiał się zemścić za zniewagę.
Demonica niechętnie skierowała się na salę gimnastyczną. Kiedy tam doszła, przygotowania trwały w najlepsze. Mnóstwo uczniów z radością wieszało dekoracje, dmuchało balony lub zamiast tego byli pochłonięci w rozmowie z innymi istotami. Chociaż rudowłosa mieszkała w Oxcross kilka miesięcy, poczuła się tutaj obco. Czuła, że tutaj nie pasowała. Najchętniej przestałaby chodzić do szkoły. Pan Piekła nauczył ją wszystkiego, czego potrzebowała.
Po dwóch bardzo męczących godzinach, nie ze względu na sprawność fizyczną, miała dość. Niestety czekało na nią większe wyzwanie. Po chwili namysłu włożyła czarną, koronkową sukienkę do połowy uda i buty na obcasie. Zrezygnowała z makijażu i zdecydowała się tylko na tusz do rzęs. Użyła też mocnej, czerwonej szminki, a następnie wyszła za bramę Oxcross i teleportowała się do Gulltown. Tęskniła za tym spokojem, chociaż nadal nie mogła się mu nadziwić. Zatrzymała się dopiero pod cmentarzem, który różnił się od ludzkich, tych w Piekle i Wiecznym Mieście. Po obu stronach drogi wyłożonej kamieniem ciągnęły się rzędy marmurowych nagrobków. Były one proste, ale z klasą. Na każdej płycie widniało imię, nazwisko i sposób śmierci, a wszystko to było złote. Pod każdym nagrobkiem znajdowała się specjalna świeca, która się nie topiła i lśniła złotym płomieniem. Chloe zauważyła, że na większości płyt pisze zginęła lub zginął w imię naszego Boga i władcy. Na nagrobku Lyenne też tak będzie pisać, pomyślała. Demonica przystanęła przy pustej płycie, wokół której stało już kilka osób. Rozpoznała trzy z nich: Aidena, Keray i Rodrica. Uśmiechnęła się do nich lekko, a potem jej wzrok spoczął na niepozornej blondynce o błękitnych oczach, której ciało leżało koło nagrobku. Nikły uśmiech momentalnie zniknął z jej twarzy.
- Przepraszam za drobne spóźnienie- rzekła córka Lucyfera.
- Nic się nie stało. Ważne, że jesteś- odparł Aiden.- W takim razie już możemy zaczynać. Zebraliśmy się tutaj, żeby pożegnać Lyenne Python, Dziecko Światła, które oddało swoje życie za naszą sprawę, za oczyszczanie świata.
Głos Aidena rozniósł się i błyskawicznie dotarł do wszystkich obecnych, kończąc tym samym wszystkie rozmowy. Zapadła cisza, którą przerwał dopiero sam Aiden.
- Niech na zawsze płonie w złotych płomieniach naszego Boga i władcy. Chwała mu!
- Chwała naszemu Bogu i władcy!- zawtórowały pozostałe Dzieci Światła, a ciało Lyenne uniosło się do góry i zawisło w powietrzu.
- Jej odwaga na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Niech jej śmierć nie pójdzie na marne.
Kiedy Aiden skończył mówić, ciało zapłonęło złocistym ogniem. Chloe patrzyła jak ciało jej przyjaciółki zmieniało się w popiół i opadało na trawę przed nagrobkiem. Przybyła po nią za późno. Może gdyby przyszła wcześniej, młoda Python i jej ojciec nadal by żyli. Lecz teraz demonica nie mogła zrobić niczego poza powstrzymywaniem fantanny łez, które cisnęły się jej do oczu.
Nienawidziła bezradności, a wobec wielu rzeczy tak właśnie się czuła. Jedną, najbardziej enigmatyczną i najbardziej straszliwą była śmierć. Wobec niej każdy był bezradny i zdany na siły wyższe, o ile takowe w ogóle istniały.
Gdy złote popioły dotknęły nagrobka, na płycie zaczęły formować się złote litery, a świeca się zapaliła. Na płycie widniał napis Lyenne Python oraz zginęła w imię naszego Boga i władcy. Wszystkie świece na całym cmentarzu w tej samej chwili zapłonęły złocistym blaskiem. Chloe w tamtym momencie obiecała sobie, że oczyści świat za wszelką cenę, nie pozwoli, żeby tyle istot straciło życie na marne.
- Jak się czujesz?- zagadnęła Keray, podchodząc do córki Lucyfera.
- To nie jest odpowiednie pytanie.
Keray skinęła głową ze zrozumieniem i na chwilę zapadła ciesza, którą w końcu przerwała.
- Myślisz, że kiedyś nam się uda? No wiesz, oczyścić cały świat i sprawić, żeby nikt już nigdy nie cierpiał?
- Nie wiem, ale zrobię wszystko, żeby tak się stało- zapewniła Chloe.- A teraz muszę cię przeprosić, idę poruszyć pewną bardzo ważną kwestię z Aidenem. Zbyt długo jesteśmy bezczynni. Chociaż, wiesz co, chodź ze mną.
- No nie wiem. Aiden przeważnie nie zgadza się, żeby więcej osób niż to konieczne słyszało o przyszłych planach- zauważyła dziewczyna z purpurowymi włosami.
- Po prostu chodź ze mną. Zapewniam, że cię nie wyrzuci, a to co powiem bardzo ci się spodoba oraz będę potrzebowała twojej pomocy. Prędzej czy później i tak byś się o tym dowiedziała- argumentowała demonica i pociągnęła Keray za sobą.-Witaj Aidenie. Musimy porozmawiać.
- Zdobyłaś jakieś informacje?- spytał Aiden.
- I to jakie. Mam jeszcze plan, który możemy niedługo wprowadzić w życie, a właściwie musimy. Może pójdziemy w bardziej ustronne miejsce?
- Zawołam Rodrica. Spotkamy się w podziemnych tunelach.
Po kilkunastu minutach cała czwórka siedziała w okrągłej komnacie o ścianach z jasnego kamienia, w którym płonął złoty ogień. Dzięki temu spotkanie nabrało tajemniczego nastroju, przynajmniej dla osób patrzących z boku. Na środku znajdował się okrągły stół z mapami wszystkich krain. Chloe podeszła do stołu i odsunęła na bok mapy.
- One się nam nie przydadzą- oznajmiła, co tylko pogłębiło ciekawość wśród reszty obecnych.
- Co tym razem wymyśliłaś, córko Lucyfera?- zapytał Rodric.
- Obawiam się, że ten tytuł już niedługo nie będzie mi się należał. Rozmawiałam dzisiaj z Panem Piekła i nie mam dobrych wieści, ale możemy obrócić to na naszą korzyść. Otóż niedługo ktoś złamie zasady traktatu, a pokój w świecie nadnaturalym zostanie zakończony.
Keray wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia i wbiła spojrzenie w kamienny strop, zapewne wyobrażając sobie co miał nastąpić w przyszłości. Jej mina świadczyła o tym, że wcale jej się to nie podobało. Rodric zakaszlał głośno, a Aiden spojrzał na nią pytająco, czekał na rozwinięcie tematu.
- To niemożliwe- wymamrotał Rodric.
- Co się stanie, Chloe?- spytał Aiden.
- Nawet Lucyfer i jego słynne źródło Alysenne tego nie wie. Stanie się to za kilka dni. Dokładnej daty nie znam. Lucyfer zamierza przekształcić dziewiąty krąg w fortecę i odciąć go od Piekła.
- Pan Piekła zamierza się wycofać? Uciec jak tchórz?- pytał Rodric, nie mogąc uwierzyć w to co słyszy.
- Dokładnie. Będę wiedziała, kiedy to nastąpi, bo mnie o tym powiadomi. Ale nie zamierzam się tam chować. Zamiast do Piekła przeteleportuję się tutaj do Gulltown.
- Przyznam, Chloe, że przez chwilę miałem wątpliwości, co do twojego dalszego działania. Mimo wszystko nie zawiodłaś mnie, ani naszego Boga i władcy. A twoje informacje są niezastąpione.
- Dziękuję, Aidenie. W dodatku pomyślałam, że moglibyśmy zaatakować w momencie, kiedy Lucyfer da mi znak- kontynuowała córka Lucyfera. Aiden pokiwał głową z aprobatą.
- Wiem, że się powtarzam, ale dobrze mieć cię po swojej stronie, córko Lucyfera- zauważył Rodric.- To brzmi genialnie. Tylko gdzie zaatakujemy?
Rodric spojrzał pytająco na Aidena.
- Uderzmy w...- Aiden urwał na moment, żeby się zastanowić.- Przeklętych.
- Przepraszam, że się wtrącam- wtrąciła Keray.- Ale o ile się nie mylę dostać się poniżej Piekła do Przeklętych można tylko w jeden sposób, a wyjście jest niemożliwe.
- To prawda- przytaknęła demonica.- Ale Rada zostawiła sobie pewną furtkę, zaklęcie, dzięki któremu można tam wejść i wyjść. Znają go tylko członkowie Rady oraz ja. Spójrzcie na to.
Rudowłosa wyciągnęła z torebki pożółkłą kartkę i ją rozwinęła. Okazało się, że była to mapa terenu Przeklętych.
- Ale to nie wszystko. Ten atak możemy połączyć z jeszcze jednym, a dokładniej kilkoma w ludzkim świecie, Wiecznym Mieście, Tael Bren i Piekle. A wszystko to wydarzy się w chwili, kiedy Lucyfer powiadomi mnie, że odcina dziewiąty krąg od Piekła. Tym samym odcinając się od światów. Nie dość, że traktat zostanie zerwany, to jeszcze nikt nie będzie mógł skontaktować się z Lucyfer. Ani członek Rady, ani podrzędny demon. Zapanuje kompletny chaos.
- Poproszę konkrety.
Rudowłosa uśmiechnęła się triumfalnie, widząc mieszankę zdziwienia, ciekawości, aprobaty i podziwu na twarzach rozmówców.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro