Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 38 cz.2

Nerea cichutko zakradła się do drzwi skryta w wszechobecnej ciemności, która skąpała Zamek Cieni. Rzuciła bezgłośnie zaklęcie i słuchała.

- Nie wierzę w to- warknął pierwszy głos. Był gwałtowny, porywczy i najzwyczajniej w świecie wściekły.

- Skurwysyn zadbał o kilku znaczących stronników. Pozostali kandydaci nie mają najmniejszych szans- dodał drugi głos, nie mniej wściekły, co poprzedni.

- Musimy coś zrobić!

- Ciszej, pół zamku nas usłyszy- syknął drugi.- Oświeć mnie, pieprzony geniuszu. Myślałem, że w takiej sytuacji nic nie możemy zrobić.

- Zawsze istnieje jakieś rozwiązanie. Co lepiej rozwiązuje nieodpowiednią sytuację polityczną niż śmierć? Taka z pozoru naturalna, jak chociażby ta Neresis. Krążą plotki, że to nie był przypadek, a jednak nikt nie może nic z tym zrobić. Brak dowodów, brak oficjalnego postępowania. Możemy nawet rozpuścić plotkę o zemście ducha poprzedniej władczyni. Czyż to nie genialne?

Srebrnowłosą aż przeszedł dreszcz. Ci dwaj kapłani rozmawiali o śmierci jej wuja tak beztrosko. Musiała niezwłocznie powiedzieć o tym Crossowi. Już chciała obrócić się na pięcie i iść do komnaty wuja, ale usłyszała coś ciekawego.

- To nie będzie zbyt łatwe. Popiera go Książę Ciemności i Crowe.

- Crowe? Ten zapijaczony wampir, który stracił żonę i córkę?

- Tak, swego czasu było bardzo głośno o tym ogromnym pożarze. To było jeszcze przed powrotem Dzieci Światła. Stracił wielką rezydencję, pół majątku oraz całą rodziną: żonę i jedyną córkę. Podobno się załamał i popadł w różne nałogi. Alkoholizm, narkotyki i hazard. Przegrał całą resztę majątku. Dopiero trzy, może cztery lata temu zaczął odbudowywać swoje dziedzictwo. Niestety jego wpływy sięgają tak samo daleko jak za życia jego rodzinki. Będzie ciężko.

- Możemy pozbyć się za jednym zamachem jego i tej ukochanej siostrzenicy. Upozorójmu podwójne samobójstwo, żeby było jak w przypadku Cassandry i jej wuja. Kurwa, nie przypomnę sobie jego imienia. Mniejsza z tym. Pamiętasz tą historyjkę o zakazanym romansie?- podrzucił kolejną propozycję ten pierwszy.

- A kto tego nie pamięta?- zapytał retorycznie drugi.- Kolejna, tak podobna opowieść nie przejdzie. Przecież nie może być, co roku afera pod tytułem wuj sypia z siostrzenicą. Skąd wiesz, że tamta historia to ściema?

- Kto powiedział, że tak myślę? To plotka. Nie mam pojęcia czy mieli romans czy nie i gówno mnie to obchodzi. Grunt, żeby się pozbyć tego skurwysyna.

- Musimy to jeszcze przemyśleć.

- No to może nie romans, a próba gwałtu? No pomyśl tymczasowy władca próbował napastować swoją ładniutką siostrzenicę. Czy to nie brzmi wiarygodnie?

- Przymknij się. Każdy twój pomysł jest bardziej nieprawdopodobny niż poprzedni. Jednak śmierci Crossa to nie jest taki zły pomysł, tylko żadnego wplatywania w to osób trzecich. Gdybyśmy zabili narzeczoną Księcia, mógłby zacząć węszyć. Lepiej zostawmy ją w spokoju.

Nerea spanikowała, słysząc kroki po drugiej stronie drzwi. Nie zdąży uciec niezauważona. Rzuciła na siebie zaklęcie niewidzialności i przylgnęła do ściany. Kapłani wyszli z komnaty i udali się w przeciwnym do niej kierunku. Siostrzenica Crossa niestety nie zobaczyła ich twarzy, ale przynajmniej jej nie zauważyli. Pośpiesznie udała się w kierunku komnat wuja. Musiała mu o tym niezwłocznie powiedzieć.

Spacerowała skąpanymi w ciemności korytarzami miękko stąpając po kamiennej posadzce w miękkich kapciach. Może nie było to najodpowiedniejsze ubranie dla siostrzenicy tymczasowego władcy, ale tego typu obuwie miało istotną zaletę. Pozwalało jej poruszać się bezgłośnie, a właśnie tego potrzebowała podczas nocnych wycieczek. Bez pukanie wparowała do sypialni Crossa. Jej wuj siedział przy biurku pochylony nad dokumentami.

- Co się stało, Nereo? Mam nadzieję, że to coś pilnego skoro przychodzisz o takiej porze- rzekł Cross. Srebrnowłosa dostrzegła wory pod oczami wuja. Na jego twarzy strasznie uwydatniły się zmarszczki w ostatnim czasie. Gdyby porównać jej wuja tuż po jej przyjeździe i obecnie, można by uznać, iż postarzał się o kilka lat. Chociaż minęło kilka miesięcy.

- To zdecydowanie coś pilnego. Właśnie usłyszałam nader podejrzaną rozmowę. Twoje kapłanów rozmawiało o tym jak się ciebie pozbyć- odpowiedziała Nerea. Jej wuj uniósł jedną brew.

- Doszli do konkretów? Mają plan?

- Bardzo nierealny. Jeden z nich rzucał propozycjami. Drugi od razu je odrzucał. Nic konkretnego. Nie podoba im się, ilu masz stronników.

- Tylko tyle? Po to do mnie przyszłaś?

- To aż tyle!- oburzyła się Nerea z naciskiem na słowo "aż".- Naprawdę nie rusza cię, że ktoś przygotowuje plan twojego morderstwa?! Jeszcze chcą to upozorować jako wypadek lub samobójstwo.

- Rozpoznałaś ich?

Kapłanka pokręciła przecząco głową. Niestety peleryny skutecznie ukryły tożsamość kapłanów. Może po głosie dałaby radę ich rozpoznać, ale w zamku znajdowały się dziesiątki osób. Nie zdoła ich znaleźć.

- Nie musisz się tym martwić, Nereo. Potrafię o siebie zadbać. Nic dziwnego, że ktoś chciałby zabić przyszłego władcę. Jesteśmy już bardzo blisko celu. Jutro ostateczne wybory.

- Jak możesz mówić to tak spokojnie?! Przecież ktoś chce cię zabić!

- To część życia władcy. Ci którzy mają w rękach władzę są nieustannie narażeni na niebezpieczeństwo. Tak było, jest i będzie. Zawsze znajdą się osoby, które zrobiłyby inaczej, ich zdaniem lepiej. Nie można zadowolić wszystkich.

- No dobrze- poddała się srebrnowłosa. To co mówił miało sens.- Ale będziesz na siebie jutro uważał, prawda?

- Oczywiście.

- Dobranoc- powiedział kapłanka, wychodząc. Skierowała się w stronę swojej komnaty. Zakryła usta dłonią, gdy ziewnęła ze zmęczenia.

Zaczęła się zastanawiać, kiedy zaczęło jej zależeć na bracie jej matki. Nawet do rodziców nie była zbyt przywiązana. Cross był formalny i traktował ją przedmiotowo, chociaż twierdził, że zawsze miał na względzie jej dobro. Jednak w momencie, gdy mówiono o jego zabójstwie, poczuła niepokój. Nie chciałaby, żeby jej wujowi coś się stało. Podświadomie wiedziała, dlaczego stał się jej bliższy niż rodzice, z którymi spędziła całe swoje, krótkie życie. To Cross wprowadził ją w ten świat pełen intryg, masek, kurtuazji i polityki. Nerea uwielbiała swoje nowe życie, choć było tak różne od poprzedniego. Nie chciała wracać do rodzinnego miasta. Wolała zostać w Zamku Cieni.

Z takimi właśnie myślami zapadła w sen. Obudziła się rano z jedną myślą.

Crowe.

Musiała to sprawdzić, bo ta sprawa nie dawała jej spokoju. Czuła jakby o czymś zapomniała. Owe coś wydawało jej się ważne, wręcz kluczowe. Zerwała się z łóżka, wzięła prysznic, ubrała się i poszła do biblioteki. Zastała tam Doriana. Właściwie kapłan był tam zawsze. Niezależnie o której porze przychodziła. Przywitała go z uśmiechem. Polubiła go od samego początku.

- Witaj, Nereo. Nie powinnaś się szykować na ceremonię?- odparł Dorian.

- Mam jeszcze sporo czasu. Znasz się na ważnych wampirzych rodach?- spytała srebrnowłosa. W innych okolicznościach od razu poszłaby do Axela, który miał rozległą wiedzę w tym jakże opszernym temacie, o czym miała okazję się przekonać. Niestety jej wuj jakoś dowiedział się o tym, że spędzała z nim dużo czasu, szczególnie nocami.

- Wiem o tobie i Coningtonie. On już do zamku nie wróci. Musisz zadbać o pozory swojego narzeczeństwa- oznajmił któregoś dnia Cross.

Nerea przyjęła to spokojnie. Chociaż spędziła z wampirem bardzo przyjemne chwile, miała obowiązki. Plotki, że sypia ze służącym, będąc narzeczoną Księcia, nie byłyby wskazane.

- Trochę. To zależy, o co chcesz zapytać. Nie krępuj się, podzielę się z tobą wszelką wiedzą, jaką posiadam.

- Co wiesz o Crowe'ach?

- To jest starożytny ród o głębokich korzeniach. Nie chcę cię zanudzać historią, chyba że właśnie tego oczekujesz- odpowiedział Dorian, siadając naprzeciwko niej. Splótł palce przed sobą na blacie i spojrzał na nią pytająco.

- Interesują mnie bardziej teraźniejsze gałęzie rodu- mruknęła kapłanka, chociaż sama nie wiedziała, czego szuka.- Jeden z Crowe'ów jest w Zamku Cieni tak?

- Nawet dwójka. Albertha możesz nie znać, ale z jego córką widziałem cię ostatnio dość często. Zawsze możesz zapytać się Hannah. Na pewno będzie znała odpowiedź na pytania dotyczące jej rodu.

- Hannah jest z Crowe'ów?- spytała zaskoczona kapłanka. Właściwie to nawet zapomniała nazwiska namolnej, wiecznie wypytującej o Lyskiana wampirzycy. Wstała i udała się do wyjścia z biblioteki.- Dzięki, Dorianie. Wybacz, ale muszę już iść.

Przeszukała pół zamku, próbując znaleźć wampirzycę o miodowych włosach. Ku jej nieszczęściu zapadła się pod ziemię. Nikt jej nie widział i nikt nie wiedział, gdzie ma pokój. Poszukiwania ojca Hannah skończyły się tak samo. Zaczęła nawet podejrzewać, że w międzyczasie wyjechali. Strażnicy przy bramie jednak stanowczo zaprzeczyli.

- Od wczoraj nikt nie wyjechał, ani nie przyjechał do zamku. Zwłaszcza Crowe'owie- poinformował ją kapłan przy bramie.

Z niezadowoleniem wróciła do swojej komnaty, bo miała coraz mniej czasu, a musiała się jeszcze przygotować na ceremonię. Gdzie Hannah się podziała? Przecież od czasu jej przyjazdu widywała ją prawie codziennie. Zanudzała ją pytaniami o nie kogo innego jak Lyskiana, opowiadała różne plotki i chwaliła Zamek Cieni. Była bardzo monotematyczna i zachowywała się trochę dziecinnie. Teraz, kiedy chciała się z nią spotkać, wampirzyca nagle wyparowała. Może znajdzie ją podczas ceremonii.

- Nareszcie, panienko Nereo- rzekła Ines, będąca jej krawcową.

Stylizacja, którą zrobiła jej ostatnio tak zachwyciła gości, że Cross postanowił zatrudnić ją na stałe. Srebrnowłosa nie miała nic przeciwko. Ines miała dobry gust i znała się na swojej pracy, więc kapłanka nie miała na co narzekać. Tym razem uznała za stosowne ubrać ją pod kolor pierścionka zaręczynowego, żeby jak najlepiej wyeksponować jej narzeczeństwo. Ines przygotowała jej długą suknię z na ramiączkach w kolorze głębokiego, ciemnego fioletu. W pasie była spięta cienkim, czarnym paskiem z ozdobną klamrą wykonaną z białego złota. Tak przynajmniej Nerea podejrzewała. Do tego tradycyjnie szpilki oraz kolczyki z białego złota.

- Coś zmienić?- spytała Ines, otaksowując ją uważnym spojrzeniem od stóp do głów.

- Nie. Jest śliczna. Dziękuję- zaprzeczyła kapłanka, patrząc w lustro. Po raz kolejny wyglądała olśniewająco. Sukienka leżała na niej idealnie. Pewnie Ines wzięła wymiary z poprzedniej kreacji, bo tym razem nie przerabiała sukni zaklęciami.

- Przyjemność po mojej stronie, panienko Nereo.

Ines uśmiechnęła się, jeszcze raz zerknęła na swój projekt i wyszła z jej komnaty. Zaraz po niej przyszły jeszcze dwie służki. Jedna zajęła się makijażem, a druga fryzurą. Chciała sama się tym zająć, ale służące kategorycznie jej tego zabroniły. Poddała się. Po pewnym czasie była już gotowa. Makijaż miała dość lekki, a przynajmniej na taki wyglądał. Tylko oczy miała podkreślone ciemnym cieniem. Srebrzyste włosy spięto jej w eleganckiego koka. Krótko mówiąc, wyglądała świetnie. W ostatniej chwili włożyła na palec pierścionek od Lyskiana. Wolała nie myśleć, co by się stało, gdyby o nim zapomniała. 

Wyszła ze swojego pokoju i udała się na salę bankietową. Zastanawiała się, co będzie robić przez ten cały czas. Ostatnio miała ciekawe towarzystwo w postaci Axela. Tym razem musiała znaleźć inne towarzystwo. Uroczystość rozpoczęła się długą, nudną i nużącą przemową starszego kapłana. Kapłanka zgarnęła z najbliższej tacy kieliszek białego wina, licząc że ją trochę rozbudzi.

- Witaj, Nereo. Pięknie wyglądasz- powiedział Lyskian, który nie wiadomo skąd się wziął. Jego oczy dalej pozostawały nieprzeniknioną taflą lodu. Srebrnowłosa przywitała go swoim typowym, uprzejmym uśmiechem.

- Dziękuję, Lyskianie. Miło mi cię widzieć- odparła, a potem ściszyła trochę głos. - Czy coś się stało?

- W Wiecznym Mieście jeszcze nie, ale w innym światach nie jest zbyt ciekawie. Obawiam się, że to nie jest rozmowa na tę chwilę.

- Mam nadzieję, że razem z Crossem mnie nie pominiecie i będę obecna przy tej rozmowie.

- Wybacz, jeśli odniosłaś wrażenie, Nereo, iż cię pomijamy. Naturalnie będziesz mogła uczestniczyć w spotkaniu. Wydajesz się znudzona przemową.

- Bo jestem nią znudzona. Nie przepadam za długimi monologami.

Kiedy starszy kapłan skończył przemowę, goście wydawali się bardziej zmęczeni niż przed jej rozpoczęciem. Wyjął z kieszeni garnituru kopertę i nieśpiesznie zaczął ją otwierać. Mógł użyć do tego magii, ale zdecydował się zrobić to w tradycyjny sposób. Wyciągnął pustą, białą kartkę i zaczął mamrotać zaklęcie. Goście jak zahipnotyzowani patrzyli na to, co robił, czekając na odpowiedni znak.

- Możecie głosować- oznajmił kapłan w momencie, kiedy kartka uniosła się nad ziemię.

Nerea rzuciła odpowiednie zaklęcie i obserwowała swoją iskrę, która poleciała w stronę kartki. Cząstka jej moc szybko zniknęła w gąszczu innych, napływających ze wszystkich stron iskierek. Widok był niezwykły. Kolorowe, małe drobinki przenikały przez ściany oraz okna, żeby skoncentrować się w tym małym przedmiocie. Po chwili kartka stanęła w płomieniach, zazwyczaj bardziej spektakularnych niż tego razu. Z tego, co słyszała od wuja nie chcieli wzbudzać paniki potencjalnym atakiem Dzieci Światła, więc obecnie był to mały, jedynie symboliczny płomyk. Srebrnowłosa wstrzymała oddech, zaciskając kciuki. Jej wuj musiał wygrać. Zbyt wiele istot mogłoby w przeciwnym razie ucierpieć. W końcu w powietrzu uformowało się nazwisko zwycięzcy.

Cross

Rozległy się oklaski, do których kapłanka ochoczo się przyłączyła. Jako jedna z niewielu osób zdawała sobie sprawę z ceny, jaką jej wuj za władzę zapłacić. Musiał zabić Neresis, wrobić w morderstwo Asshai, zdobyć zaufanie nie wiadomo ile kapłanów i kapłanek oraz zarwać co najmniej kilkadziesiąt nocy snu. A wszystko to robił, żeby uratować tysiące istnień.

- Gratulacje, władco kapłanów i kapłanek cienia- powiedziała do Crossa, gdy tylko zdołała się do niego dostać.

- Przyczyniłaś się do tego, Nereo. Dziękuję. Musisz mi wybaczyć, ale...

Reszta jego wypowiedzi zniknęła w chaosie, który momentalnie ogarnął salę bankietową. Goście zaczęli krzyczeć, uciekać i taranować każdą osobę, która akurat znalazła się na drodze. Nerea nie miała pojęcia, co się działo. Została popchnięta przez kogoś, usłyszała odgłos rozdzieranego materiału i poleciała w prawo. Z trudem zdołała zachować równowagę na swoich szpilkach. Zaczęła się przepychać w stronę ściany, żeby być jak najdalej od rozszalałego tłumu. Dobrnęła do stolika stojącego przy ścianie. Przez ten motłoch niczego nie widziała. Rozerwała już i tak zniszczoną sukienkę, skracając ją do długości nieco przed kolanem, zdjęła buty i weszła na stół. Zobaczyła po przeciwległej stronie pomieszczenia zwłoki. Dwóch kapłanów leżało na posadzce w powiększających się z każdą chwilą kałużach krwi. Srebrnowłosa zauważyła Crossa i Lyskiana. Obaj szli w jej kierunku. Ujęła pomocną dłoń Księcia, który pomógł jej zejść ze stołu.

- Co się stało?- zapytała Nerea. Kiedy tłum powoli zaczynał odsłaniać niektóre zakątki sali, zauważyła coś okropnego. Kilka osób zostało dosłownie stratowanych. Ich ułożone w nienaturalny sposób ciała z co najmniej kilkoma złamaniami leżały na posadzce. Niektórzy wstawali lub próbowali wstać, a inni nawet się nie ruszali.

- Doszło do podwójnego morderstwa. Goście wpadli w panikę- wyjaśnił jej wuj, odciągając ją od leżącej kobiety.- Nie mamy na to czasu, Nereo. Prawie na pewno morderca chciał zabić kogoś z naszej trójki. Najlepiej będzie jak udamy się w bezpieczne miejsce.

Kapłanka chciała protestować, ale Lyskian położył jej dłoń na ramieniu.

- Twój wuj ma rację. Lepiej będzie jak udamy się w bezpieczne miejsce. Nie możemy im pomóc.

Srebrnowłosa niechętnie się zgodziła. Nagle zobaczyła biegnącą w jej kierunku znajomą wampirzycę o miodowych włosach. Hannah przytuliła ją. W jej oczach widziała czyste przerażenie, a na policzkach lśniły ślady łez.

- Nereo, jak dobrze, że cię znalazłam. Mój ojciec zniknął w tym tłumie. Moja znajoma też. Tak się bałam- wyrzuciła z siebie wampirzyca, dalej nie wypuszczając jej z uścisku.

- Już dobrze. Zaraz się stąd wydostaniemy- mruknęła uspokajająco kapłanka. Później zdarzenia potoczyły się błyskawicznie, przybierając najbardziej nieoczekiwany obrót.

- Nie byłabym tego taka pewna- zaśmiała się wampirzyca. Ton jej głosu diametralnie się zmienił. Było w nim coś niepokojąco chłodnego, kompletnie niepodobnego do Hannah, jaką do tej pory znała. Nerea poczuła coś zimnego, przylegającego do skóry szyi.- Nie stawiaj oporu albo poderżnę ci gardło.

Srebrnowłosa posłusznie zaczęła się wycofywać. Serce biło jej szaleńczo, ze strachu. Lyskian i Cross zobaczyli, co się dzieje, oczywiście było już za późno, i szli w ich kierunku.

- Ani kroku dalej, bo ją zabiję- rzekła wampirzyca, kiedy oddalili się od tłumu. Tylko ich czwórka, ranni i bliżej nieokreślona liczba martwych istot zostali w zdemolowanej sali bankietowej. Lyskian i Cross zatrzymali się. W oczach Księcia Ciemności kapłanka zauważyła coś nadzwyczaj dziwnego. Cały wachlarz, bliżej niezidentyfikowanych emocji. Zupełnie jakby wszystkie, ukrywane przez lata uczucia eksplodowały w jednej chwili przebijając pokrywę lodową.

- Freya- powiedział Lyskian.

- Dawno tak do mnie nie mówiono. Witaj, braciszku. Teraz nazywają mnie Hannah.

Braciszku?! To Książę Ciemności ma siostrę?! Kapłanka nigdy o czymś takim nie słyszała.

- Czego chcesz?- zapytał Cross.

Miodowowłosa się zaśmiała.

- Przekazuję ostrzeżenie od pani w czerwieni. Jeśli złamiesz dane słowo, nowy władco kapłanów i kapłanek cienia, to ona za to zapłaci. Natomiast jeśli ty, Lyskianie, nie zaprzestaniesz swoich działań, zabiję się. Zrobię to, przed czym już dawno mnie powstrzymywałeś, braciszku.

Hannah rozpłynęła się w obłoku czerwonej mgiełki. Nerea osunęła się na kolana, próbując uspokoić oddech i drżące ręce. Była tak blisko śmierci.

Na twarzy Lyskiana ponownie zagościła maska chłodnej obojętności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro