Rozdział 28 cz.2
- Opowiedz mi coś więcej o swoim narzeczonym, Lyskianie- poprosiła Hannah, córka jakiegoś arystokraty. Niestety kapłanka nie potrafiła sobie przypomnieć nazwiska. Ostatnio musiała zapamiętać ich całkiem sporo. W efekcie nie potrafiła sobie przypomnieć nawet połowy.
Nerea spędzała z nią czas tylko dlatego że poprosił ją o to wuj. Chociaż właściwie nie sformułował tego jako prośby, jak to w jego przypadku bywało, a zwyczajnie ją o tym poinformował.
- Jutro przyjeżdżają bardzo ważne osobistości w Wiecznym Mieście - rzekł Cross, nie siląc się na zbędne uprzejmości, tylko od razu przechodząc do sedna sprawy. Kapłanka przewróciła oczami.
- Ostatnio przyjeżdżają tylko takie - rzuciła z przekąsem.- Co ja mam z tym wspólnego?
- Razem z ważnym dla mojej kampanii wampirem przyjedzie jego córka, która jest w twoim wieku. Masz się nią zająć, żeby była zachwycona wizytą w Zamku Cieni. Rozumiesz?
- To teraz awansowałam do roli niańki?- spytała Nerea. Lubiła denerwować wuja i nie mogła się powstrzymać od tego typu komentarzy.
- Nazywaj to jak chcesz. Masz dotrzymać jej towarzystwa.
Na tym skończyła się rozmowa z Crossem. Kapłan wyszedł z jej komnaty i wrócił do swoich spraw. Obecnie Nerea użerała się z młodą wampirzycą, która uznała za konieczne wypytać ją o każdy, nawet najmniejszy szczegół dotyczący wampirzego władcy.
- No proszę, Nereo- mruknęła Hannah, patrząc na nią błagalnie.
- Nie wiem co ci powiedzieć. Lyskian jest...- zaczęła kapłanka, ale w połowie wypowiedzi urwała, szukając odpowiedniego określenia. Przecież kompletnie nie znała swojego rzekomo przyszłego męża. Ledwie rozmawiała z nim parę razy.- Unikatowy. Nigdy nie spotkałam kogoś podobnego.
- To fakt. Słyszałam, że jego oczy przypominają dwa odłamki lodu, a kiedy się zdenerwuje, przedmioty wokół niego pokrywają się warstewką szronu. To prawda?
Nerea zaśmiała się, a wampirzyca o miodowych włosach spojrzała na nią ciekawie.
- To znaczy, że jednak nie jest taki oziębły?- pytała dalej wampirzyca, nie dając jej dojść do słowa.
- Jest, ale to zależy w stosunku do kogo- odparła po krótkim namyśle kapłanka. Postanowiła nieco podkoloryzować postać Lyskiana. Przecież Hannah nigdy nie będzie miała nawet okazji, żeby z nim rozmawiać, już nie mówiąc o bliższych stosunkach. Mogła jej bezkarnie wcisnąć kit, jakim wspaniałym narzeczonym był wampirzy władca.
Oczy miodowowłosej aż zalśniły z ekscytacji. Nerea zastanawiała się, czemu wampirzycę aż tak interesuje jego osoba.
- Serio? A jaki jest w stosunku do ciebie?
- Czarujący, opiekuńczy i bardzo rozmowny. Nie mogłabym wymarzyć sobie lepszego narzeczonego. Wbrew pozorom bardzo mu na mnie zależy, chociaż głośno by tego nie przyznał.
- Ciekawe- skomentowała Hannah z nieodgadnionym spojrzeniem. Przez moment zdawała się nieobecna, jakby jej myśli odpłynęły daleko, w tylko jej znanym kierunku. Później uśmiechnęła się lekko.- To wspaniale. Mogę zobaczyć pierścionek zaręczynowy? No proszę. Uwielbiam biżuterię.
- Pewnie- zgodziła się srebrnowłosa, podając jej zapewne bardzo drogi przedmiot. Jeśli jakimś cudem doszłoby do ślubu, zawsze mogła uciec z pierścionkiem, a potem go sprzedać. Pewnie żyłaby jak królowa do końca życia, pod warunkiem, że nie udałoby im się jej złapać. Miała nadzieję, że nie będzie zmuszona tego zrobić. Znacznie bardziej na rękę był jej pierwotny plan. Narzeczeństwo miało być jedynie sprytnym fortelem dla ukrycia spisku Księcia Ciemności i Crossa.
- Jaki śliczny!- zachwycała się głośno wampirzyca.- Czy to białe złoto?
- Prawdopodobnie tak- odpowiedziała Nerea, odbierając Hannah pierścionek. Kiedy włożyła go na serdeczny palec, poczuła się dużo lepiej. Choć była to jedynie ładna błyskotka, wolała się z nią nie rozstawać. Siostrzenica Crossa zatrzymała dłużej wzrok na niesamowitym, ciemnofioletowym, prawie czarnym diamencie. Klejnot był wręcz hipnotyzujący i absolutnie niezwykły.
- Ale chyba nie kupił go specjalnie dla ciebie - zauważyła blondynka.- Do ciebie pasowałyby bardziej subtelny diament, jadeit na przykład. Te barwy pasują bardziej do byłej narzeczonej Księcia.
- Nie zwróciłam na to wcześniej uwagi- odparła zgodnie z prawdą kapłanka. Hannah miała rację, pomyślała. Z tego, co słyszała o niedoszłej żonie Lyskiana, miała ona ciemne włosy i onyksowe tęczówki. Pewnie wyglądałaby zabójczo we fioletowej sukni z tym pierścionkiem na palcu. - Może nie zdążył go jej dać, a później wyszła na jaw ta afera z morderstwem? W każdym razie mi się podoba.
- Komu by się nie podobał?- zapytała retorycznie wampirzyca.- Opowiadał ci coś o Asshai? Coś ich łączyło, a może to był czysto polityczny związek? Nie jesteś o nią zazdrosna?
- Oczywiście, że nie. Jest oskarżona o morderstwo. Znalezienie jej to pewnie tylko kwestia czasu. Chociaż nigdy o niej nie słyszałam z ust Lyskiana.
Właściwie srebrnowłosa nigdy nie zastanawiała się czy Książę wiedział, iż jego była narzeczona nie odpowiadała za morderstwo Neresis. Prawdopodobnie tego nie wiedział, bo podczas ostatniej rozmowy wyraźnie podkreślił, że wszystkie ważne kwestie będą omawiać osobiście, twarzą w twarz. Póki co odbyło się tylko jedno takie spotkanie i o Asshai nie mówili ani słowa. Nie mogli sobie pozwolić na ryzyko, jakie wiązałoby się z konferencją listowną, a tym bardziej magiczną. Może wypadałoby powiadomić wampirzego władcę o niewinności córki Neresis? Kapłanka postanowiła się tym pomartwić innym razem. Teraz musiała uporać się z wampirzą arystokratką.
- Szkoda. Musisz więcej rozmawiać ze swoim narzeczonym. Przeraźliwie dużo rzeczy nie wiesz. Jak duży ma majątek? Jest władcą, więc pewnie ma kilka willi.
- Posiada ich kilka, choć nie miałam jeszcze okazji zobaczyć ich na własne oczy, a majątek jest większy niż myślisz.
Siostrzenica Crossa po raz kolejny użyła wyobraźni. Przecież nie rozmawiała z Lyskianem o jego majątku i nie zamierzała. Tymczasem blondynka zaczęła wymieniać rzeczy, głównie biżuterię i ubrania, jakie mogłaby kupić za ten olbrzymi majątek.
- Też bym tak chciała- westchnęła ciężko Hannah.- Wyjść na kogoś bogatego i wpływowego i żyć jak królowa.
- Twój ojciec pewnie o to niedługo zadba.
- No mam nadzieję! Słyszałaś, że...- wypowiedź wampirzycy przerwało otwarcie drzwi. Obie spojrzały w tamtym kierunku ciekawie. Okazało się, że przyszła służąca.
- Wybaczcie, panienki. Twój wuj, panienko Nereo, prosił, żeby cię powiadomić o przyjeździe władcy wampirów.
- Lyskian przyjechał?- zdziwiła się srebrnowłosa.- Nie wspominał o żadnej planowanej wizycie.
- Zrobił ci niespodziankę, jak uroczo z jego strony- rzuciła wampirzyca.- W takim razie nie będę wam przeszkadzać. Idę zobaczyć jak idę interesy taty.
- Jeśli chcesz, to mogę was sobie przedstawić- zaproponowała kapłanka. Wampirzyca pokręciła głową i machnęła niedbałe ręką.
- Nie trzeba. Wystarczą mi twoje opowieści. Do zobaczenia!
Nerea z uśmiechem pożegnała Hannah, obiecując jej, że jeszcze się zobaczą. Blondynka ochoczo pokiwała głową i odeszła razem ze służką w nieznanym jej kierunku. Druga służąca powiadomiła kapłankę, gdzie znajdował się obecnie Książę. Nerea niezwłocznie poszła go przywitać. Tak powinna zachowywać się narzeczona władcy.
- Nie tutaj, panienko Nereo- powiedziała służąca, gdy srebrnowłosa chciała zejść na dół najbardziej wysuniętymi na południe schodami.
- To jest najszybsza droga pod główną bramę.
Oczy służki rozszerzyły się na moment z przerażenia. Kobieta z zakłopotaniem założyła kosmyk popielatych włosów za ucho.
- Chyba zapomniałam wspomnieć, że narzeczony panienki, panienko Nereo, czeka w bibliotece. Tak mi przykro.
- Nic się nie stało- zapewniła kapłanka z lekkim uśmiechem i pośpiesznie udała się w drugą stronę. Obecnie znała zamek jak własną kieszeń. Nawet z zamkniętymi oczami potrafiłaby trafić w dowolny punkt, choć naturalnie nigdy tego nie sprawdzała.
Była wielce zaskoczona, ujrzawszy w bibliotece nie tylko Lyskiana, a jeszcze swojego wuja i nowego bibliotekarza. Wampirzy władca prezentował się nienagannie, emanował chłodem i jak zazwyczaj, nie sposób było określić jego emocji. Cross miał do twarzy przelepiony oszczędny, zwykle zarezerwowany dla czysto politycznych celów, uprzejmy uśmiech. Poza tym miał nieco podkrążone ze zmęczenia oczy. Kapłanka uznała, że będzie musiała z nim na ten temat porozmawiać. Nie byłoby dobrze, gdyby usnął na którymś spotkaniu. Jednak zainteresowanie srebrnowłosej szybko przeszło na nową osobę. Kapłan miał przyprószone siwizną, ciemne włosy i kilka zmarszczek na twarzy. Nosił obszerną, długą do ziemi pelerynę.
- Witaj, Lyskianie. Mam nadzieję, że podróż przebiegła bez zakłóceń.
- Miło mi cię widzieć, Nereo- odezwał się wampir, rzucając nowemu bibliotekarzowi rozkazujące spojrzenie.
- No tak. Zamknę drzwi, żebyście mieli trochę prywatności- zreflektował się kapłan, zamykając drzwi ciekawskim służącym przed nosem. Później wymamrotał kilka zaklęć ochronnych. - Już możecie rozmawiać.
- Coś się stało?- spytała zaniepokojona kapłanka, wodząc spojrzeniem pomiędzy Crossem i Lyskianem.
- Najpierw przedstawię ci nowego sojusznika, któremu możesz ufać. To jest Dorian, nowy bibliotekarz- rzucił jej wuj, wskazując skinieniem głowy na kapłana.
- To zaszczyt poznać nową narzeczoną Księcia. Służę pomocą, jeśli tylko będziesz czegoś potrzebować, Nereo.
- Tylko nie zepsuj niczego, tym razem, Dannelu- mruknął zjadliwie Cross.
Srebrnowłosa od razu zauważyła wzajemną niechęć między jej wujem, a nowym bibliotekarzem, którzy ze złością mierzyli się spojrzeniami.
- Nie czas na sprzeczki- przerwał im Lyskian.- Uwierz mi, Cross, bardziej zaufanej i oddanej sprawie osoby nie znajdziesz.
- Czegoś nie rozumiem- wtrąciła się srebrnowłosa nieśmiało.- Dorian czy Dannel?
- Kiedyś Dannel, obecnie Dorian. Tylko nie używaj tego pierwszego imienia. Nigdy.
Nagle w głowie kapłanki coś zaświtało. Dannel. Przecież już gdzieś słyszała to imię. Czy to mógł być świadek Asshai?! Ten kapłan, który trzymał jej stronę od samego początku i zeznawał na jej korzyść, pomimo oczywistej przegranej oraz braku dowodów? Entuzjazm szybko zniknął i odrzuciła tę możliwość. Przecież Dannel został zabity przez jej wuja po rozprawie, podczas której się na niego rzucił. Niemożliwe, żeby powstał z martwych. Z tego co słyszała, jego zwłoki powieszono na szubienicy, a potem zostały zjedzone przez kruki i psy.
- Tak, to ja pomagałem córce Neresis- poinformował kapłan, a Nerea spojrzała na niego oniemiała.
- Ale...
- Nie teraz, Nereo. Jeszcze będziesz miała czas z nim porozmawiać. Przyjechałem, żeby cię gdzieś zabrać. Dzisiaj wieczorem wyjeżdżamy. Wrócimy za dwa dni.
- Gdzie i po co, Lyskianie? Skąd ten pośpiech?- spytała mocno zaskoczona srebrnowłosa. Czy to oznaczało, że niebawem miała wybuchnąć wojna?! Nic z tego nie rozumiała.
- Mam mnóstwo rzeczy do załatwienia. Rozmowa z wami jest zaledwie pierwszym punktem na mojej obszernej liście. Uznałem, iż powinnaś więcej wiedzieć, Nereo. Jeszcze dzisiaj na własne oczy ujrzysz rytuał przywołania Pana Ciemności.
Kapłanka zatrzepotała rzęsami ze zdziwienia. Pan Ciemności? Powinna wiedzieć, kim on był? Spojrzała na Lyskiana, szukając jakiejś podpowiedzi. Nic takiego nie zauważyła, jak zawsze. Motywy wampira były tak samo nieprzeniknione jak jego emocje.
- Czy to absolutnie konieczne?- zapytał Cross.- Albo raczej czy to jest bezpieczne? Nie chciałbym narazić mojej siostrzenicy na jakiekolwiek niebezpieczeństwo, Książę. Nie życzę sobie też, żeby wstąpiła w ich szeregi.
- Nie brałem tego pod uwagę. Nerea będzie tam tylko w roli obserwatora, a jej bezpieczeństwo jest dla mnie równie istotne. Gdyby coś jej się stało, cały plan mógłby lec w gruzach- wyjaśnił rzeczowo Lyskian.
- Niech ci będzie, Książę.
Nerea prychnęła pod nosem. Po raz kolejny była tylko środkiem do celu. Rodzice sprzedali ją, żeby spłacić długi, oczywiście wymawiając się jej dobrem i innymi bzdurami. Natomiast Książę traktował ją jak wartościowego pionka w grze. Kapłanka nie wiedziała, co było gorsze. Dodatkowo po raz kolejny ją pominięto! Znowu podjęto decyzję bez chociażby głupiego pytania "w porządku?". Ani Lyskian, ani Cross nie raczyli zapytać się jej o zdanie. Momentalnie przeszli do omawiania szczegółów. Wobec tego srebrnowłosa skierowała swoją uwagę na Dannela. To znaczy Doriana, poprawiła się szybko w myślach.
- Skoro i tak zostałam pominięta, może opowiesz mi jak Asshai zdołała uciec? Jak widać, moje zdanie nie jest im do niczego potrzebne.
- Nie oceniaj ich tak pochopnie, Nereo. Oni myślą strategicznie. To naturalne, że każdy, nawet ja, jest dla nich tylko pionkiem. Jednak podkreślili, że jesteś dla nich ważna, nie zrobią nic, na co mogłabyś się nie zgodzić- odparł kapłan. Siostrzenica Crossa nie miała ani chwili, żeby głębiej zastanowić się nad jego słowami, choć musiała przyznać, że coś w nich było.- Pytasz się o ucieczkę, bo zamierzasz w wolnej chwili iść w ślady Asshai?
Kapłanka przewróciła oczami i uśmiechnęła się olśniewająco, jak miała w zwyczaju.
- Oczywiście, że nie- skłamała. Miała nadzieję, że zrobiła to wystarczająco przekonująco. Nie dane jej było się o tym przekonać, bo rozmówca zaczął opowiadać historię życia Asshai, co ją kompletnie zaabsorbowało. Ledwie zarejestrowała wyjście Crossa i Lyskiana.
- To jest... Niewiarygodne. To wszystko prawda? Jeśli to wymyśliłeś, przyznaj się, proszę, Dorianie. Nie będę miała do ciebie żadnych pretensji- zapowiedziała srebrnowłosa, uważnie przyglądając się rozmówcy w poszukiwaniu choćby najmniejszych oznak fałszu. Nie dostrzegła takowych. Pomimo tego, nie potrafiła uwierzyć w jego opowieść.
- Kłamię tylko w słusznej sprawie. To wydarzyło się naprawdę. Nie wszystko widziałem na własne oczy, ale córka Neresis opowiadała mi o tym bardzo dokładnie.
- Ale... Czy ty przypadkiem nie opuściłeś Wiecznego Miasta? Dlaczego wróciłeś? Przecież mogłeś porzucić spiski i intrygi na rzecz spokojnego życia.
- Przez trochę czasu tak robiłem. Trafiłem do dość spokojnego miasta, choć ludzie byli nieufni. Zaznałem tego spokojnego życia pod nową tożsamością, ale nie byłem szczęśliwy. Sprawy świata nadnaturalnego nieustannie zaprzątały mi myśli. Może zwyczajnie nie nadaję się do tego spokojnego życia- odrzekł szczerze Dorian.
Kapłanka z żalem pożegnała Dannela. Od razu go polubiła i z chęcią dowiedziałaby się czegoś więcej. Z pewnością kapłan miał jeszcze mnóstwo interesujących rzeczy do powiedzenia. A przy tym wydawał się taki otwarty i bezinteresowny. Był chyba jedyną osobą w całym Zamku Cieni, która nie miała jakiegoś ukrytego celu, tylko działała z własnej, nieprzymuszonej woli.
Nerea weszła do sypialni, odsyłając służących. Ujrzała trzy wypełnione po brzegi torby. Kiedy zajrzała do jednej z nich, zauważyła jedynie eleganckie ubrania, w znacznej ilości sukienki, a właściwie suknie. Wydała pełen niezadowolenia pomruk. Pośpiesznie zaczęła wyrzucać zbędne kreacje sprzed, co najmniej dwóch wieków. Pokręciła głową z niedowierzaniem, trafiając na kilka kompletów koronkowej bielizny. Miała jak najbardziej realne obawy, co do bujności wyobraźni służby. Ona i Książę Ciemności?! Przecież nawet ona nie potrafiła sobie wyobrazić zbliżenia z żywym kawałkiem lodu! Po krótkim namyśle jednak włożyła jeden czarny komplet. Nigdy nie wiadomo, kogo spotka podczas przywoływania Pana Ciemności, cokolwiek to znaczyło. Eleganckie sukienki, mniej wytworne niż jej przygotowano, włożyła do jednej torby. Pozostałe dwie wypełniła bardziej praktycznymi rzeczami.
Wzięła zdecydowanie zbyt wiele ubrań jak na dwa dni i jedną noc, ale chyba tego wymagały zasady panujące na dworze. Służący zaniósł jej rzeczy pod główną bramę, gdzie podwładni Księcia umieścili je w bagażniku limuzyny. Nerea pożegnała się z wujem, jak na jej gust i tak zbyt wylewnie na dwudniową wycieczkę.
- Tylko uważaj na siebie i pamiętaj o zachowaniu pozorów- powtórzył po raz tysięczny jej wuj. Nie mogła się powstrzymać od przewrócenia oczami.
- Nie masz się o co martwić. Przecież wrócę w poniedziałek. Pieniądze, które wydałeś na mój przyjazd do zamku, się nie zmarnują.
- Ile razy mam ci powtarzać, że gdzieś mam te pieniądze?- zapytał z irytacją Cross.
- No tak, przecież jesteś najbardziej bezinteresowną osobą pod słońcem- mruknęła sarkastycznie srebrnowłosa. Nie czekając na dalsze pouczenia i protesty wuja podeszła do limuzyny. Jakiś nadzwyczaj przystojny wampir kurtuazyjnie otworzył jej drzwi. Kapłanka wsiadła do środka, gdzie już czekał Lyskian i wymieniła z nim uprzejmości. Pomachała Crossowi na pożegnanie, a pojazd ruszył.
- Gdzie tak właściwie jedziemy?- zapytała z ciekawością, gdy kierowca opuścił zasłonę, dając im trochę prywatności.
- Prosto na miejsce rytuału. Chociaż przejedziemy jeszcze tylko kilka kilometrów. Później użyjemy teleportacji kilkukrotnie - oznajmił Książę i ponownie skierował całą swoją uwagę na widok za szklaną taflą. Kapłanka nie potrafiła nic z niego wyczytać. W końcu postąpiła zgodnie z jego przykładem. Widok za szybą zmieniał się tak szybko, że nie potrafiła rozpoznać miejsc. Wydawały się absolutnie losowe. Nie zauważyła żadnych charakterystycznych punktów. W pewnym momencie drzwi po jej stronie się otwarły, a koło niej pojawiła się pomocna dłoń wampira. Ujęła ją, wychodząc z auta na swoich, zdaniem niektórych, monstrualnych szpilkach. Chociaż jak dla niej były one normalnej wysokości. Zatrzymała się zaskoczona widokiem, który się pod nią rozpościerał. Lyskian podszedł do niej, wcześniej pozbywając się auta i podwładnych. Czarna limuzyna zniknęła razem z wampirami. Srebrnowłosa została sama z Księciem i niezwykłym widokiem.
- Dannel wszystko ci wyjaśnił, prawda?- odezwał się wampir. Kapłanka przytaknęła, rozglądając się wokół. Razem z Księciem stała na półce skalnej wysoko nad prawdopodobnie nieczynnym wulkanem. Jego dno pokrywała dawno już zaschnięta magma. - O czym dokładnie ci powiedział?
- O Asshai- rzuciła Nerea, odzyskując zdolność mowy. Widok aż zaparł jej dech w piersi.- Głównie o niej. O śmierci Neresis, próbie nekromancji, pojmaniu, procesie, przemianie, ucieczce i ożywianiu zmarłych. Tylko o rytuale nic nie mówił. Na czym on ma polegać?
- Zobaczysz. Właśnie się zaczyna- rzekł Lyskian, wpatrując się w dno wulkanu. Siostrzenica Crossa dostrzegła jakieś poruszenie. Dziesiątki, setki, a może nawet tysiące osób zaczęła wychodzić z niewidocznych dla niej zakamarków. Istoty zaprzysiężone Panu Ciemności chodziły w zaskakująco regularnym symbolu - spirali. Mówili jakieś inkantacje, ale Nerea nie potrafiła zrozumieć słów. Do niej dochodził jedynie niezrozumiały szmer z każdą chwilą przybierający na sile.
Nagle spirala się zatrzymała, a w dłoniach istot zalśniły ostrza. Zaklęcie nie umilkło, a wydawało się być coraz głośniejsze. Zaschnięta magma wokół istot zaczęła pękać. Nie całkowicie, a tworząc osobliwie regularny znak. Gdzieś pomiędzy inkantacjami rozległy się krzyki. Najwyraźniej noże poszły w ruch, tak przynajmniej uznała Nerea. W wyżłobionym korycie spirali nie pojawiła się lawa, a krew. Szkarłatny strumień zwiększał się do czasu aż nie wypełnił w całości koryta. Strumień zalśnił niepokojącym czerwonym blaskiem. Na środku zaczął tworzyć się szkarłatny cień. Z początku był tylko czerwonym kształtem złożonym z krwi. Potem stopniowo zaczęły się wykształcać kości, tkanki i ograny. W końcu istoty umilkły, kończąc zaklęcie.
Po nieczynnym wulkanie rozszedł się upiorny, mrożący krew w żyłach śmiech. Źródłem tego zdecydowanie nienaturalnego dźwięku była ciemna sylwetka majacząca na środku spirali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro