Rozdział 26
Lyskian zjawił się w siedzibie Rady jak miał w zwyczaju, przed czasem. Tylko tym razem w towarzystwie trzech wampirów: Malaqa, Donera i Cleosa.
Malaq był wampirem z bardzo odległych ziem Wiecznego Miasta. Miał skórę koloru drewna hebanowego i oczy w trochę jaśniejszym odcieniu. Powszechnie był znany pod pseudonimem smakosz. Nigdy nie pił krwi pierwszych lepszych osób. Lubił tylko jedną grupę krwi o określonym wieku i właśnie taką dał mu Lyskian oraz obiecał znacznie więcej po zabiciu przywódcy Dzieci Światła. Smakosz był odważny i jednocześnie śmiertelnie niebezpieczny, więc był kandydatem idealnym.
Doner był spokojnym i milczącym wampirem. Nie wyglądał ani odrobinę groźnie, ale pozory w jego przypadku bardzo myliły. Nazywano go cichym rozpruwaczem. Do tego był odważny i nieustraszony. Walczył nie raz, dlatego przez jego policzek przebiegała mu pionowa blizna.
Gdy Lyskian po raz pierwszy po incydencie w Keranne ujrzał Cleosa, był bardzo zdziwiony. Sądził, że wampir, wykrwawiając się został stratowany przez uciekający w popłochu tłum. Książę Ciemności od razu zaproponował mu zjawienie się na obradach w roli jego kandydata. Cleos był przebiegły, śmiały i godny zaufania oraz miał wiele kontaktów. Oprócz tego pragnął zaszczytów i sławy dla swojego rodu, a szczególnie dla córki. Dobrze było mieć kogoś takiego po swojej stronie.
- Miło mi cię widzieć Lyskianie i was również- odparła Eliela, a za nią szły dwie anielice i jeden anioł.- Przedstawiam ci, Książę, Galaris, Merin oraz Arrena. Więcej dowiesz się o nich podczas prezentacji.
- Witaj Elielo. Poznaj Malaqa, Donera i Cleosa z rodu Pythonów.
- Interesujący kandydaci- stwierdziła anielica, przyglądając się trzem wampirom.- Mam nadzieję, że będziecie się czuć komfortowo na obradach. Widzę, że dobrze się trzymasz, Lyskianie.
- To nie pierwszy odwołany ślub w moim życiu i pewnie nie ostatni. Asshai popełniła okropny czyn. Teraz musi ponieść konsekwencje.
- Prawda, Książę. Ale dziwi mnie, że nadal podtrzymuje, iż jest niewinna. Nawet ma świadka, ale wyjście z tej sytuacji nie będzie łatwe.
- Wierzysz w jej niewinność?
- Tak, chociaż nie potrafię podać konkretnej przyczyny. Polubiłam ją- odpowiedziała anielica.- Ale proces pokaże prawdę.
Kolejną osobą, a właściwie osobami były cztery demony. Lucyfer przyszedł w towarzystwie trzech kobiet, które wyglądały niemal identycznie. Różnił je tylko ubiór i kolor włosów. Roztaczały wokół siebie niepokojącą aurę, chociaż się uśmiechały.
- Przedstawiam wam, członkowie Rady i ich goście, trzy okrutności znalezione w Piekle. Trojaczki zrodzone w ogniu- mówił z dumą Lucyfer, chociaż Lyskianowi kojarzył się z kupcem, który prezentował swoje najlepsze i najdroższe towary. Pierwsza z trojaczek miała złoto- blond włosy i bursztynowe oczy. Druga miała rude włosy, sięgające ramion i onyksowe oczy, a trzecia długie, atramentowe włosy do pasa i turkusowe oczy.- Trzy żmije skryte w pięknych ciałach.
Następny był Harron z dwoma mężczyznami i kobietą. Wilkołak po raz pierwszy nie przybył w postaci wilka. Lyskian podejrzewał, że to zasługa niskiej kobiety.
- Witam wszystkich- odparł Harron.- To Rodric, Coulter i Nessy.
Na koniec przybył po raz kolejny Łowca, lider zmiennokształtnych. Od razu przedstawił Harysa, Jassmine i Sorena.
- Zajmijmy miejsca przy stole- rzekł Łowca.- Bardzo przepraszam za spóźnienie. Bycie nowym liderem wiąże się z dużą ilością papierkowej roboty.
- Nic nie szkodzi, Łowco- powiedziała Eliela.- Proponuję osiem osób do specjalnej grupy. Czy ktoś ma coś przeciwko?
- Myślę, że jeśli będzie ich więcej, to sami się pozabijają- zgodził się Lucyfer.- Chociaż myślałem o sześciu osobach, mogę się na to zgodzić.
- Ja również nie mam nic przeciwko.
- Zacznijmy od prezentacji. Zechcesz zacząć, Elielo?
- Oczywiście, Książę. Wstań proszę Galaris- poprosiła Eliela, a anielica jej posłuchała. Widać było, że jest wojowniczką. Galaris się nie uśmiechała i była poważna.- Ta oto anielica ochroniła poprzedniego władcę aniołów podczas buntu. Mimo że nie był on najlepszym władcą, uratowała go. Zapłaciła ogromną cenę. Czy zechciałabyś pokazać swoje skrzydła?
- Raczej to, co z nich zostało- zgodziła się Galaris i obróciła się tyłem. Z jej pleców sterczały strzępy skrzydeł, a właściwie tylko jednego. Drugiego w ogóle miała.- Jedno skrzydło urwał mi sam przywódca buntu, drugie przyjęło wiele zaklęć. Cudem udało się je medykowi uratować, ale zostało z niego tylko tyle, ile widzicie.
- Wstań proszę Merin- kontynuowała anielica. Wstała drobna miedzianowłosa, młoda kobieta.- Ona zaś nie miała okazji się wykazać, ale jej zdolności są bardzo rozwinięte. Dwa lata temu chodziła do akademii i była najlepsza, nawet biorąc pod uwagę nauczycieli. A teraz ty, Arrenie. To jest mój najwierniejszy strażnik, jakiego posiadam. Wiem, że mogę mu bez przeszkód zaufać w każdej sytuacji. Przyszedł do mnie jako kilkunastoletni sierota razem z siostrą, prosząc o pracę. Jakąkolwiek. Szybko zdobywał awanse i teraz jest moim osobistym strażnikiem.
Galaris sprawiała wrażenie wojowniczki pozbawionej własnej woli, która słucha władcy bez względu na to, o co ją poprosi. Merin wzorowej uczennicy, która nie wie nic o życiu. Lyskian nie wątpił, że posiada duży potencjał magiczny, ale brakowało jej doświadczenia. Natomiast Arren sprawiał wrażenie osoby, która mogłaby się nadać, ale pozory mogły mylić. Pomimo tego anioł wydawał się najbardziej obiecującym kondydatem spośród przedstawionej trójki.
Kolejny zaprezentował swoich gości Harron, ale Lyskian nie za bardzo go słuchał. Wilkołak był dość monotonny. Przy każdym swoim kandydacie powiedział dobry wojownik, tylko przy niskiej wilkołaczce zmienił to na dobra wojowniczka. Mówił też coś o ich odwadze i że są mu bardzo wierni. Bla bla bla.
Następny był Lyskian. Książę Ciemności krótko opowiedział o zaletach swoich trzech kandydatów. Wspomniał o bardzo bogatej siatce kontaktów Cleosa, pseudonimach i pochodzeniu Malaqa oraz śmiertelnym niebezpieczeństwie, kryjącym się za zasłoną ciszy i spokoju Donera.
- Teraz, jeśli pozwolicie, to ja zabiorę głos- zaczął Lucyfer.- Nie zamierzam wychwalać każdej z osobna i mówić, jakie są mi wierne. Jeśli mam być szczery, to przyznam, iż poznałem je dzień po ostatnich obradach. Od razu wydały mi się idealne. Nie są ufne. Potrafią się postawić i nie szczędzą kąśliwych uwag, ale jak widzicie są również piękne i kuszące. Czyste ucieleśnienie zła, lecz pod kontrolą będą najskuteczniejszą bronią przeciwko Dzieciom Światła.
- Krótka, ale treściwa prezentacja- zauważył Łowca.- Ja również przygotowałem coś specjalnego. Otóż w waszych kielichach znajduje się trucizna, szanowni członkowie Rady, a to wszystko zasługa moich trzech niezwykłych kandydatów. Jassmine ma pokaźne zapasy przeróżnych trujących substancji. Jedne zabijają szybko i bezgłośnie, inne przeraźliwie wolno w straszliwych męczarniach. Posiada też wiele trucizn, kwalifikujących się pomiędzy tymi skrajnymi przykładami. Wszystkie przygotowała osobiście, a niektóre ma przy sobie. Później nasz niewinnie wyglądający młody Strickland udawał zwykłego zmiennokształtnego, który chce trochę dorobić w dostawie trunków. Między innymi do siedziby Rady. Natomiast Soren wymknął się niepostrzeżenie podczas innych prezentacji i zamknął siedzibę Rady, tak jak się to robi w przypadku sytuacji awaryjnych. Dobrze wiecie, że żadne zaklęcia, by wam w takiej sytuacji nie pomogły.
Lucyfer zaczął klaskać, wolno i głośno. Zapewne użył jakiegoś zaklęcia do nagłośnienia dźwięku.
- Brawo, Łowco- odparł demon.- Jeśli pragnąłeś sprawić, że zaczniemy się ciebie bać, to nadal ci nie wyszło. Mam tu trzy żmije prosto z ostatniego kręgu piekielnego. Jeśli to nie jest tylko demonstracja siły, nie wyjdziesz stąd żywy. Masz na to moje słowo. Słowo władcy Piekła.
- Źle mnie zrozumiałeś, Lucyferze- rzekł lider zmiennokształtnych.- To jest jedynie demonstracja. Chciałem wam tylko pokazać jak bardzo użyteczni potrafią być moi kandydaci.
W powietrzu było tak gęsto, że można je było kroić nożem.
- Czy mógłbyś otworzyć siedzibę Rady i wpuścić trochę świeżego powietrza, Łowco? Sądzę, że wam się to przyda, panowie. Powinniście trochę ochłonąć- wtrąciła naczelna anielica.
- Oczywiście, Elielo. To tylko i wyłącznie część prezentacji.
Po kilku sekundach, ciągnących się w zdecydowanie zbyt długo, przyszedł Soren, a drzwi stanęły otworem.
- Pragnę zauważyć, iż nie oni wpadli na ten pomysł. Każda marionetka potrafi się dobrze sprawić w odpowiednich rękach- odezwał się Lyskian.
- Bywają takie, które nawet w najlepszych rękach są kłopotliwe- zaprzeczył zmiennokształtny.
- Przejdźmy może do wybrania tych ośmiu osób. Wybaczcie kandydaci, ale uważam, iż powinniście nas na chwilę opuścić. Czy bylibyście tak łaskawi i wyszli na chwilę na zewnątrz? Musimy się naradzić.
Goście przytaknęli i bez problemów wyszli na zewnątrz, zamykając drzwi. Rada nie musiała objawiać się, że ich podsłuchają. Budynek był dobrze chroniony masą starożytnych i nadal potężnych zaklęć. Nawet Lucyfer zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli Łowca ich zamknął, nie wyjdą z budynku. Jednak nie przeszkadzał mu ten fakt w grożeniu liderowi zmiennokształtnych.
- Zacznijmy od osób, które według was muszą wejść w skład grupy. Tylko nie mówimy o swoich kandydatach- oznajmiła anielica.- Ktoś chce zacząć?
- Jeśli pozwolisz- mruknął Łowca.- Uważam, że trojaczki nadadzą się idealnie.
- Nie zgadzam się z tym- odezwał się po raz pierwszy Harron, pomijając prezentację i przywitanie.- One są zbyt niebezpieczne i... Nie ufam im.
Nieporadne tłumaczenia wilkołaka skwitował demon śmiechem.
- Niebezpieczne? Jak najbardziej, ale kiedy ja nad nimi nie panuję. Dzięki mnie niebezpieczne będą tylko dla naszych wrogów, wilkołaku. Nie musisz się ich obawiać.
Harron poczerwieniał ze złości na twarzy. Stwierdzenie, że boi się trzech kobiet było poniżej jego godności.
- Nie boję się tych trzech kobiet! Jestem alfą i pokonałem poprzedniego władcę dzięki mojej sile.
- Tak powierzchowne ocenianie po płci jest haniebne- zauważył chłodno Lyskian.
- Spokojnie panowie, ale Książę ma rację, nie zapominaj, że ja również jestem w tym towarzystwie. Przyznam, że przyjęcie tych trzech demonic może być, jak igranie z ogniem, ale Dzieci Światła spalają żywcem niewinne istoty. Ogniem, którego nie da się ugasić. Dlatego możemy go załączyć jedynie innym ogniem.
- Zgadzam się z tym, a poza tym lepiej je mieć po swojej stronie, a nie przeciwko- zgodził się Łowca.
- Świat nie jest czarno biały. Nie ma czystego dobra i najczarniejszego zła. Na świecie nie ma jedynie dwóch stron. Niemniej uważam, że trzy demonice nam się przydadzą- odparł Lyskian.
- Czyli wszyscy są za poza Harronem? A więc postanowione. Demonice z ostatniego kręgu piekielnego będą w elitarnej jednostce.
Harron zaciskał usta i ze złością wpatrywał się w Elielę. Czyżby myślał, że go poprze? Żałosne.
- Ja jestem za Jassmine- oznajmiła anielica.- Osoba, znająca się na truciznach może być przydatna.
Wszyscy zgodnie przytaknęli. Tym razem nawet Harron.
- Myślę, że również może nam się przydać Cleos i jego kontakty- stwierdził Łowca. Tutaj również nie było osób przeciwnych. Arren też bez sprzeciwu wszedł w skład grupy. Problem zaczął się później. Lucyfer proponował Donera. Eliela któregoś z wilkołaków. Łowca anielice bez jednego skrzydła. Harron drugą anielicę, a Lyskian Harysa. A musieli wybrać trzy osoby.
- Czyż cicha śmierć nie jest piękna? Czy nie jest interesująca? Przecież nawet nie wiesz, jakie byłyby ostatnie słowa ofiary przed śmiercią- zaczął Lucyfer.- Doner nie sprawia wrażenie śmiertelnie groźnego, a nie mam wątpliwości, iż tak jest.
- Czasem przyda się ktoś młody z otwartym umysłem i umiejętnościami wojownika- bronił Harysa Lyskian.
- Wilkołaki również mają swoje zalety. Powinien pojawić się przynajmniej jeden wilkołak- zauważyła Eliela.
- Galaris dowiodła swojej wartości. Zginie dla dobra sprawy, a o niektórych nie możemy tego samego powiedzieć- wtrącił Łowca.
- Merin ma dużą moc- tylko tyle potrafił wymyśleć Harron.- I właśnie tego potrzebujemy.
- W taki sposób do niczego nie dojdziemy. Proponuję głosowanie. Zostały dwa miejsca i każdy ma po dwa głosy- zaproponowała Eliela.
Finalnie głosowanie wygrał Doner i wilkołak o imieniu Rodric.
- Droga Rado, myślę, że podjęliśmy dobrą decyzję- odparł Lyskian.
- Chociaż nie była ona prosta. Miejsc było zbyt mało, a dobrych kandydatów zbyt wielu. Wszystko okaże się w przyszłości. Wybaczcie, ale muszę was opuścić. Spieszę się na proces mojej byłej narzeczonej Asshai i być może na jej egzekucję. Miło było was wszystkich zobaczyć, a niektórych również poznać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro