Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Lyskian jak zwykle przed czasem zjawił się w siedzibie Rady, którą oświetlał złotawy blask promieni słońca, wpadających do środka przez ogromne okna. Chyba po raz pierwszy od kilkuset lat to on zwołał obrady. Sprawa była pilna. W dodatku doszły go wieści o śmierci młodej liderki. Był ciekaw, kto zjawi się zamiast niej. Ash, a może ktoś zupełnie inny?

Najpierw przyleciała Eliela. Jej platynowe, blond włosy były upięte w kok na czubku głowy. Zwiewna jasna sukienka powiewała za nią przy każdym kroku, a z odkrytych pleców majestatycznie wystawały biało złote skrzydła.

- Witaj Elielo. Widzę, że jesteś już w lepszej formie, niż podczas ostatnich obrad- rzekł Lyskian, a Eliela się lekko uśmiechnęła.

- Witaj Lyskianie. Owszem, masz rację. Jeden incydent nie powinien sprawiać, iż będę miała wątpliwości, co do tak istotnej sprawy, jaką jest pokój w świecie nadnaturalym. Być może okaże się, że wszystko co robiłam, było bezcelowe.

- Przyszłość jest zagadką.  Konsekwencje naszych działań mogą być katastrofalne, lecz nie można ich ominąć. Całe życie jest tylko ciągiem decyzji i ich konsekwencji.

- Nadal jesteś zdania, że popełniłam błąd, Książę?

- Tak- przyznał Lyskian.- Ale mam nadzieję, że ten błąd nie okaże się zbyt tragiczny w skutkach. Skoro cały świat powstawał stopniowo, zmiany również powinny tak przebiegać.

- Już za późno na zmiany. Decyzja zapadła. Trzeba zaakceptować konsekwencje. Mam nadzieję, że kiedyś mi to wybaczysz, Książę.

- Tę decyzję, Elielo? Przyznam, że trudno będzie mi sobie wyobrazić Piekło bez Lucyfera, bądź Tael Bren bez ciebie. Lucyfer trzyma w ryzach demony, a ty anioły. Lepszych władców nie da się znaleźć.

- Szczodre słowa, Książę, ale nikt nie jest niezastąpiony- zaoponowała anielica.- Jak się trzymasz, Lyskianie? Przykro mi z powodu Asshai- odparła anielica, a w tym samym czasie przyleciał Lucyfer.

- Wydawała się taka inteligentna i rozsądna. Kto by pomyślał, że dopuści się czegoś takiego? Według niektórych morderca krewnych jest przeklęty- odezwał się Lucyfer.

- O czym mówicie?- nie rozumiał Lyskian. Nie słyszał żadnych informacji o Asshai, jego słodkiej narzeczonej, od kiedy wyjechał z jej zamku. Przez konieczność szybkiego powrotu nawet nie dokończył z nią tamtej rozmowy. Czyżby stało się coś tak istotnego przez te kilka dni?

- O twojej byłej narzeczonej, Książę- odpowiedział Lucyfer.- Jak sądzę nie ożenisz się z kimś, kto za chwilę zostanie Przeklęty. Przecież już nigdy więcej jej nie zobaczysz.

- Lucyferze czy mógłbyś być trochę delikatniejszy? Jak widzisz Książę nawet nie wie, o czym mówimy. Może najpierw należałoby mu wyjaśnić okoliczności?

- Twoja słodka narzeczona zabiła swoją matkę, Neresis. Najpierw podmieniła jej recepturę niezwykle skomplikowanego rytuału, a następnie zabiła ją w jej własnym łożu. Ale nie udusiła jej, bądź przecięła tętnicę. Nie zadała jej szybkiej śmierci. Najpierw pozwoliła, by trawiła ją gorączka, a krew w żyłach sczerniała. Później wielokrotnie przejechała jej sztyletem wzdłuż ciała, a na koniec zaszyła ją żywcem, sprawiając przy tym niewyobrażalny ból. Na koniec trzymała ją w pokoju, utrzymując że dochodzi do siebie jednocześnie sprawując za nią władzę- opowiedział demon.- To straszne jak bardzo pozory mogą się różnić od rzeczywistości.

- Mógłbyś oszczędzić szczegółów- zwróciła się Eliela do Lucyfera.- To wszystko jest prawdą, Lyskianie.

Wampir zdawał sobie sprawę, że któraś z nich: Neresis albo Asshai, kłamie. A jednak bardziej skłaniał się ku pierwszej możliwości.Przypomniał sobie, jak pierwszy raz ujrzał swoją byłą narzeczoną na obradach. Ich spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy. Kiedy patrzył w jej onyksowe tęczówki, myślał że ich historia skończy się inaczej, a przynajmniej potrwa nieco dłużej. Ślub miał się odbyć za kilka dni.

Wszyscy noszą maski.

- O ile rzeczywiście dopuściła się tej zbrodni. Asshai utrzymuje, że tego nie zrobiła, ale przyłapano ją w komnacie Neresis razem z jej trupem- dodała Eliela.- Być może ktoś ją wrabia.

- Zaskoczyły mnie te wieści- przyznał Lyskian.- W takich okolicznościach z przykrością muszę odwołać mój ślub.
Wybaczcie, że zrobiłem zamieszanie. Czy Asshai została już oskarżona?

- Jeszcze nie. Proces ma się odbyć za kilka dni.

Lucyfer westchnął z rezygnacją. Zbliżał się pewien denerwujący wilkołak. Wilk wbiegł do siedziby Rady. Głośno zawył. Harron po raz kolejny ubrał szatę Lorda Bareala, kontrastującą z jego oliwkową cerą, ciemnymi włosami i równie ciemnymi oczami. Wilkołak od razu podszedł najpierw do Elieli i się z nią przywitał. Lucyfer obrzucił nowoprzybyłego nieprzychylnym spojrzeniem. Harron dostrzegając to, nie przywitał się, Lyskiana również pominął.

Ten wilkołak się mnie boi- przesłał myśl Lucyfer z typowym dla siebie uśmiechem. I słusznie.

Eliela zgromiła demona wzrokiem.

Czy prośba o trochę uprzejmości to dla ciebie zbyt dużo, Lucyferze?

Lucyfer skwitował to szerszym, nadal drwiącym uśmiechem. Ku zdziwieniu pozostałych członków Rady, do siedziby wszedł mężczyzna z czarnymi niczym węgiel, sięgającymi połowy szyi włosami i szmaragdowymi, przebiegłymi oczami.

- Witajcie szlachetni członkowie Rady- odparł zmiennokształtny.- Zwą mnie Łowcą i jestem nowym liderem zmiennokształtnych. Pewnie doszły was wieści o samobójstwie mojej poprzedniczki?

- Bardzo miło nam cię poznać, Łowco- oznajmiła Eliela.

- Samobójstwie?- zapytał Lyskian.- Jak dotąd słyszałem tylko o jej śmierci.

- Myślę, że najpierw Łowco mógłbyś wyjaśnić nam sprawę z Ashem, o ile oczywiście zechcesz- rzekła Eliela.- Spodziewam się, że nie ma takiej osoby, w tym pomieszczeniu, która by się nad tym nie zastanawiała. Poprzednia liderka nic nam nie wytłumaczyła.

Sądzę, że nie wszystkim. Harron zapewne nawet nie zwraca uwagi na to, o czym mówimy. Wpatruje się w ciebie jak w obrazek, Elielo.

- Była zbyt wrażliwa, by mówić o tym tuż po śmierci ukochanego dziadka- wtrącił kąśliwie demon.

- Cassandra była zbyt młoda na tak zaszczytną funkcję lidera. Jej wuj zniknął zamiast jej wszystko wytłumaczyć. Jednak ta sprawa miała drugie dno. Ale najpierw wyjaśnię kwestię, o którą poprosiłaś, Elielo. Otóż jak wiecie Lord Bareal wziął za żonę Eloreyn, ale nie był jej wierny.

To co powiedział Łowca, zaintrygowało wampira. Lord Bareal był ostatnią osobą, po której Lyskian, spodziewałby się kochanki. Zdawał się być osobą bardzo honorową.

- Sypiał ze służącą o imieniu Thalie. Ash jest jej synem, a ja jestem synem Eloreyn. Obie urodziły tego samego dnia. Myśleli, że dziecko Eloreyn urodziło się martwe, więc podmieniono je na to Thalie. Lecz prawda była taka, że położna nie mogła mieć dzieci i podmienia dziecko Eloreyn na martwe.

- Interesująca historia- przyznał Lucyfer.- Ale wiele wyjaśnia, Łowco.

- Czyżbyś miał wątpliwości, co do prawdziwości moich słów, Lucyferze?

- Nie zaprzeczę, ani nie potwierdzę- odparł ostrożnie demon.

- Mam niepodważalny dowód. Spójrzcie na to- Łowca uniósł rękę z blizną w kształcie księżyca. Demon skinął głową.

Przygotował się. Wydaje się znacznie lepszym liderem, niż jego poprzedniczka- skomentował Lucyfer.

Lyskian nie miał aż tak dobrego zdania o nowym członku Rady. Jego przebiegłe spojrzenie i lekkość z jaką mówił wskazywała na to, że się wcześniej przygotował. Nosił maskę i tylko oczy były szczere, a oczy potrafiły zdradzić naprawdę wiele.

Albo niebezpieczniejszym.

- Łowco czy zechciałbyś opowiedzieć jeszcze o Cassandrze, wnuczce Lorda Bareala? Wspomniałeś o drugim dnie tej sprawy- odezwał się Lyskian.

- Oczywiście, Książę. Otóż Cassandra miała romans ze swoim wujem.

Eliela obrzuciła Łowcę zdziwionym spojrzeniem. Harron zmarszczył brwi. Lucyfer zaśmiał się kpiąco, a Lyskian nie skomentował tego w żaden widoczny sposób. Chociaż musiał przyznać, że kolejny raz tego dnia dowiedział się czegoś zaskakującego, czego absolutnie się nie spodziewał.

- Z Ashem?- chciała się upewnić anielica.

- Owszem. Wiedzieli, że ich związek jest zakazany, ale nie przeszkadzało im to w nocnych schadzkach. W dzień śmierci Lorda Bareala pokłócili się. Ash posądzał Cassandrę, że przyczyniła się do zmiany zdania Lorda Bareala, a ona zaprzeczała. Zapewniała, że nie miała z tym nic wspólnego. Ash jej nie uwierzył i wyjechał. Kiedy trafił do rezygnacji jako potencjalny zdrajca i morderca, wymknęła się nocą do jego sypialni z zatrutym winem. Pogodzili się i spędzili razem ostatnią noc, a rano popełnili razem samobójstwo. Z miłości. Wiedzieli, że nie mogą być razem, więc wybrali śmierć. 

- A była takim niewiniątkiem- mruknął Lucyfer.- Młoda, naiwna i niedoświadczona. A tu coś takiego.

- Gdyby ten kazirodczy związek wyszedł na jaw, zostałaby pozbawiona władzy. Być może nawet zesłana do Przeklętych lub nawet zabita razem z Ashem. Śmierć przez truciznę, była rozsądnym wyborem- zauważyła Eliela.

- Czyżbyś Elielo pochwalała samobójstwo liderki? Nie lubiłaś jej przypadkiem?- zapytał Lucyfer, a anielica spiorunowała go spojrzeniem.

- Może powinniśmy przejść do sprawy, przez którą wezwałem Radę?- zaproponował Księżę. Śpieszyło mu się do rozmowy z Asshai. Pragnął porozmawiać z nią bez kłamstw, poznać motyw oraz dokończyć zaczętą rozmowę.

- Śpieszy ci się gdzieś, Lyskianie?- spytał Lucyfer.

- Sprawa jest poważna- zaczął wampir.- Dzieci Światła powróciły.

Chyba po raz pierwszy od czasu, od kiedy Lyskian zasiadł w Radzie zobaczył strach w oczach pozostałych członków, ale przede wszystkim w oczach Elieli i Lucyfera, tylko z ich zdaniem się liczył. Wcześniej również ze zdaniem Lorda Bareala. W innych okolicznościach może nawet by się cieszył z możliwości ujrzenia strachu w oczach Łowcy, zamiast przesadnej pewności siebie, która towarzyszyła mu od wejścia.

- Przecież zostali pokonani dziewięćset lat temu- wtrąciła Eliela.- Jesteś pewny, Książę, że to oni?

- Znasz mnie na tyle dobrze Elielo, iż wiesz że nie okłamałbym was w tak istotnej sprawie. Zaatakowali Keranne. Było ich dość dużo. Kilkadziesiąt, może kilkaset. Po kilkunastu w każdej uliczce, prowadzącej do placu. Wyczarowali zaporę, której nikt nie potrafił zepsuć i ogień, którego nikt nie potrafił ugasić. Spalili całe Keranne razem z wszystkimi istotami, które nie zdążyły uciec.

- Zawsze mieli okrutne metody na "oczyszczanie" świata z nieczystych, jak zwykli określać inne istoty. Ale udało nam się ich wytępić. Chociaż mnożyli się, jak króliki. Czy to możliwe, by powrócili po dziewięciu setkach lat? Bardziej prawdopodobne jest to, iż mamy do czynienia z naśladowcami dążącymi do władzy.

Lyskian miał ochotę przypomnieć demonowi, że sam tam był i wszystko widział na własne oczy, ale był świadom konsekwencji.

- To prawda, Lucyferze. Lecz pamiętaj również o ogniu, którego nie dało się ugasić w żaden sposób. Dziewięćset lat temu również mieli moc, na którą nie wpływały pozostałe znane nam rodzaje magii. Nawet pomimo tortur nie zdradzili swojego sekretu. Sam osobiście jednego przesłuchiwałeś.

Lyskian do tego dnia pamiętał bladego, przykutego do krzesła mężczyznę, którego w całości pokrywały rany- ślady po różnego rodzaju torturach. Próbowano wydobyć z niego sekret ich przedziwnej magii przez wielokrotne podtapianie, klasyczne użycie noży oraz innych ostrych narzędzi, szantaż, szansę na ocalenie innych i nawet podpalenie. Choć była to najmniej obiecująca metoda. Bowiem Dzieci Światła wierzyły, że ogień zbawia. Jednak tamten mężczyzna nic nie powiedział, tylko patrzył swoim obłąkanym, pełnym nienawiści spojrzeniem w oczy oprawców.

- Zaiste, Książę. Ale to stwierdzenie pozostawia wiele niewiadomych- tym razem głos przejęła Eliela.- Mało prawdopodobny jest fakt, że któryś członek sekty przeżył i zebrał nowych zwolenników.

- Dziewięćset lat to wystarczający okres czasu- zaoponował Łowca.- Niektórzy władcy w tym czasie zmieniali się kilkakrotnie. Nawet wśród tak znamienitych gatunków, jak anioły, a nie słyną one z częstych zmian. Średni czas rządzenia jednego anioła jest kilkukrotnie dłuższy niż czas panowania wilkołaka lub zmiennokształtnego.

Jeśli chodzi o wilkołaki, to nic dziwnego- skomentował Lucyfer, a Eliela zgromiła go spojrzeniem. To tylko fakty, nic osobistego. 

Z pewnością- odpowiedziała sarkastycznie Eliela.

- Nawet Piekło zbudowano w niewiele więcej lat- dodał Łowca.

- Załóżmy, że tak się stało. Czy nie oznacza to, iż zmieniły im się priorytety? Zemsta jest chyba bardziej kusząca niż oczyszczanie świata?

- Elielo, słodka anielico- zaczął demon.
- Czy gdyby zależało im na zemście, zaatakowaliby Keranne, siedlisko zła?

- Być może masz rację, ale nadal mogą pragnąc zemsty. Może ich kolejne posunięcie właśnie tego będzie dotyczyć.

- Mogą również zwrócić się do większego siedliska zła- zauważył Lyskian.- Czy istnieje coś bardziej plugawego niż Przeklęci, istoty zesłane poniżej Piekła ze względu na ich straszliwe czyny?

- Sugerujesz, że tam zaatakują następnym razem, Książę?

- Jestem tego pewien na tyle, na ile jest to możliwe w sprawie Dzieci Światła. Pojawili się dosłownie znikąd. Najpierw uderzyli w jedno z istotnych miejsc w nielegalnych interesach, odcinając niektórych od niezbędnej rozrywki. Kiedy im jej zabraknie, będzie więcej Przeklętych. Za jakiś czas z zaskoczenia zaatakują Przeklętych, podczas gdy my będziemy chronić istoty we wszystkich ważnych miejscach powyżej.

- A może powinniśmy im na to pozwolić?- zapytał Łowca.- Czy nie łatwiej będzie bez świadomości, iż gdzieś głęboko pod naszymi stopami, cały margines nadnaturalnej społeczności, najgorsi z najgorszych, knują spisek, żeby odzyskać wolność i być może nawet władzę?

- Nie możemy ich zostawić na tak okrutną śmierć- zaprotestowała Eliela.

- Jeśli pragniesz czegoś mniej okrutnego, to wyślij tam swoje anioły. Niech wyrżną ich tradycyjnie przecinając tchawice jednym cięciem albo podając im truciznę.

- Zwariowałeś Lucyferze? Wiem, że nigdy nie miałaś hamulców moralnych, a okrucieństwo jest ci dobrze znane, ale nie skazaliśmy ich na śmierć, tylko swego rodzaju więzienie. Póki nie zabijają się tam wewnątrz są bezpieczni. Nie możemy zrobić czegoś takiego.

- A ja uważam, iż jest to dobry pomysł- wtrącił Lucyfer.- Raz na zawsze pozbędziemy się tych okropieństw, zwanych Przeklętymi. Nadnaturalni nie muszą wiedzieć, że zrobiliśmy to specjalnie. Może to być po prostu tak samo zaskakujący cios dla nas, jak Keranne. Na świecie jest zbyt wiele miejsc do ochrony. Nie potrzeba nam kolejnego.

- A ty Harronie? Nie odezwałeś się ani słowem, od kiedy się zjawiłem- odparł Łowca.- Może raczyłbyś zająć jakieś stanowisko?

- Zgadzam się z Elielą- odpowiedział krótko wilkołak.

Nic innego od niego nie usłyszymy do czasu aż kolejny wilkołak zostanie alfą.

- A ja myślę, że więzienie jest wystarczającą karą. Każdy z nas dopuszcza się zbrodni, ale my po prostu dobrze to tuszujemy. Mimo tego uważam, że jeśli tego aż tak bardzo pragniecie, możemy zaryzykować.

- Co proponujesz, Książę?

- Podejmiemy wszystkie możliwe środki, żeby ich powstrzymać, ale nie u Przeklętych. Zobaczymy do czego Dzieci Światła się posuną.

- Mówiąc wszystkie możliwe środki masz na myśli strażników na ulicach?- zadrwił Lucyfer.

- Nie strażników, a członków specjalnej jednostki, którą przydałoby się powołać. Składałaby się z członków wszystkich gatunków.

- Sojusz przeciwko wspólnemu wrogowi mógłby pomóc w zawarciu prawdziwego pokoju- stwierdziła anielica.

- A siły byłby bardziej zrównoważone. Dzieci Światła składają się z członków różnych gatunków. Tam nie ma podziałów ze względu na gatunek. Ważne jest dla nich tylko wierzenie we wspólnego boga i oczyszczanie świata- dorzucił Łowca.

- Proponuję karę śmierci przez utopienie dla każdego Dziecka Światła- odezwał się Lucyfer.- Utopienie będzie dla nich bardzo upokarzające.

- Jakieś jeszcze pomysły?

- Powinniśmy powołać kilku zdolnych nadnaturalnych do znalezienia i zabicia osoby, która przywróciła ten stary kult do życia. Dziewięćset lat temu, kiedy zabito przywódcę udało się ich wytępić- odparł Lyskian.

- Nie możemy też zapomnieć o tym, iż mogą mieć młodych wychowanków w szkołach. Być może nawet coś w tym kierunku planują.

- Wychowankowie zawsze byli kartą awaryjną. Mieli zastąpić członków, którzy zostaną zabici. Nigdy nie byli planem głównym, tylko ich przyszłością- zaoponował Lucyfer.

- Może powinniśmy ich rozdzielić? A przynajmniej sporządzić listę potencjalnych Dzieci Światła.

- A jak zamierzasz to zrobić, Łowco?

- Nie pamiętacie, że Dzieci Światła były poddawane specjalnemu rytuałowi, który miał na celu wprowadzenie niewielkiej dawki płynnego ognia do krwi?- przypomniał Lyskian za Łowcę.

- Powinniśmy zrobić badania w szkołach- podjęła temat Eliela.- Czy ktoś ma coś przeciwko?

Nikt się nie sprzeciwił.

- Ale nie powinniśmy tego ujawniać i traktować inaczej Dzieci Światła. Niech będzie to nasz as w rękawie- zaproponował Lucyfer, a cała Rada zgodnie przytaknęła. Zawsze dobrze jest mieć asa w rękawie.- Mogę wziąć na siebie zrobienie tych badań. Oczywiście dobiorę sobie grupę osób jak najbardziej dyskretnych.

- To bardzo szlachetne z twojej strony, Lucyferze- zauważyła Eliela.- Sądzę, że powinniśmy na dzisiaj zakończyć. Wprowadźmy wszystko, co ustaliliśmy poza grupą, która ma znaleźć wskrzesiciela Dzieci Światła. Spotkajmy się tutaj za dwa tygodnie. Niech każdy z was Lyskianie, Łowco, Lucyferze i Harronie przyprowadzi swoich kandydatów. Wtedy wspólnie zbierzemy zróżnicowaną grupę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro