jeden | ❛ szarlotka dobrą decyzją ❜
Wnętrze kawiarni Pod trzema kubkami nie było zbyt wystawne, było po prostu przytulne. Szczególnie umiłowały je sobie pary. Hermiona Jean Granger dostrzegała w każdym kącie choć dwójkę zakochanych. Widziała przy regale z książkami Neville'a Longbottoma i Hannę Abbot kurczowo trzymających książkę o ogrodnictwie i zielarstwie chichocząc przy tym. Patrzyła, jak Cho Chang i Cedric Diggory, którzy już ukończyli szkołę rozmawiali o jakimś sporcie, który uwielbiali. Jean Granger nie wiedziała jednak o czym, bo nie interesowały ją tego typu aktywności. Wolała... hmmm, inne rzeczy. Tylko Hermiona była "samotna". Bo dla niej nie było osoby.
— Słucham? Och. Emm, tak, to co zwykle. Beztłuszczową Latte. Średnią.
Jednak największą jej uwagę przykuł ten dziwny chłopak. Z piegami i rudymi włosami, skądś go znała. Widziała go gdzieś. Jednak nie miała nigdy za dobrej pamięci. Trzymał tackę z kubkiem kawy, gdy nagle miał nastąpić na ogromną kałużę, której przez tacę, nie widział. Kałuża niebezpiecznie blisko stolika Hermiony.
❝ A imię jego, ech... Ronald?, brzmiało. A może jednak nie? Robert? Ravgor? Roland? ❞
Ronald Billius Weasley niósł ciężar tacy, gdy zobaczył ten armagedon na głowie, wiedział, że skądś go zna. Ale skąd?
Nastąpił na kałużę i średnia beztłuszczowa Latte znalazła się na... różowym swetrze Hermiony Granger.
— Przepraszam, na ogół mi się to nie zdarza... Jezu, czy to się w ogóle spierze, jestem taki beznadziejny... Zaraz zrobię nową i... Na przeprosiny zaproponuję czekoladową muffinkę, świeżo robioną, przed chwilą mieliśmy dostawę i... Są naprawdę świetne, oczywiście podam na nasz koszt.
— Jest w porządku, naprawdę. Nie trzeba, zapłacę. Hermiona.
— Ronald Billius Weasley,.. znaczy Ron. A może szarlotkę? Nasze jabłka są dobrej jakości, dodatkowo jest bita śmietana i lody waniliowe okraszone miętą i... miłością.
Zaczerwienił się na ostatnie słowa.
— Znaczy... tak szef nam każe mówić, głupie, co nie?
— Z chęcią spróbuję tej szarlotki, Rolandzie.
— Ronaldzie.
Wybuchła śmiechem.
Ronald Billius Weasley uśmiechnął się w duchu jak i na zewnątrz.
Ona też.
❝ A uśmiech jej... jest jak milion gwiazd. ❞
— To co z tą szarlotką?
➳
tamto to był wstęp, więc jeszcze raz to samo
głównie tak będą wyglądały rozdziały [tak, dużo dialogu; sorry not sorry]
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro