Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

jeden | ❛ szarlotka dobrą decyzją ❜

Wnętrze kawiarni Pod trzema kubkami nie było zbyt wystawne, było po prostu przytulne. Szczególnie umiłowały je sobie pary. Hermiona Jean Granger dostrzegała w każdym kącie choć dwójkę zakochanych. Widziała przy regale z książkami Neville'a Longbottoma i Hannę Abbot kurczowo trzymających książkę o ogrodnictwie i zielarstwie chichocząc przy tym. Patrzyła, jak Cho Chang i Cedric Diggory, którzy już ukończyli szkołę rozmawiali o jakimś sporcie, który uwielbiali. Jean Granger nie wiedziała jednak o czym, bo nie interesowały ją tego typu aktywności. Wolała... hmmm, inne rzeczy. Tylko Hermiona była "samotna". Bo dla niej nie było osoby. 

  — Słucham? Och. Emm, tak, to co zwykle. Beztłuszczową Latte. Średnią.

 Jednak największą jej uwagę przykuł ten dziwny chłopak. Z piegami i rudymi włosami, skądś go znała. Widziała go gdzieś. Jednak nie miała nigdy za dobrej pamięci. Trzymał tackę z kubkiem kawy, gdy nagle miał nastąpić na ogromną kałużę, której przez tacę, nie widział. Kałuża niebezpiecznie blisko stolika Hermiony.

❝ A imię jego, ech... Ronald?, brzmiało. A może jednak nie? Robert? Ravgor? Roland? ❞

Ronald Billius Weasley niósł ciężar tacy, gdy zobaczył  ten armagedon na głowie, wiedział, że skądś go zna. Ale skąd? 

Nastąpił na kałużę i średnia beztłuszczowa Latte znalazła się na... różowym swetrze Hermiony Granger. 

 — Przepraszam, na ogół mi się to nie zdarza... Jezu, czy to się w ogóle spierze, jestem taki beznadziejny... Zaraz zrobię nową i... Na przeprosiny zaproponuję czekoladową muffinkę, świeżo robioną, przed chwilą mieliśmy dostawę i... Są naprawdę świetne, oczywiście podam na nasz koszt.

Jest w porządku, naprawdę. Nie trzeba, zapłacę. Hermiona.

— Ronald Billius Weasley,.. znaczy Ron. A może szarlotkę? Nasze jabłka są dobrej jakości, dodatkowo jest bita śmietana i lody waniliowe okraszone miętą i... miłością.

Zaczerwienił się na ostatnie słowa.

—  Znaczy... tak szef nam każe mówić, głupie, co nie?

  —  Z chęcią spróbuję tej szarlotki, Rolandzie.

  — Ronaldzie. 

Wybuchła śmiechem.

Ronald Billius Weasley uśmiechnął się w duchu jak i na zewnątrz.

Ona też.

 ❝ A uśmiech jej... jest jak milion gwiazd. ❞

  —  To co z tą szarlotką?  




tamto to był wstęp, więc jeszcze raz to samo

głównie tak będą wyglądały rozdziały [tak, dużo dialogu; sorry not sorry]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro