Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

dziewięć | ❛ miła czekolada ❜

; istnieje szansa, że powoli wracam do żywych

Przez kilka następnych dni Hermiona Jean  Granger nie pojawiła się w kawiarni Pod Trzema Kubkami. Nie odwiedzała też Ronalda Billiusa Weasleya. Musiała odpocząć od życia, a on w pełni to rozumiał.

Sobotni ranek zapowiadał się nudno i uciążliwie, gdyby nie pewna osoba.

Roonil Wazlib 💕: Cześć, Hermiono

Roonil Wazlib 💕: ... Mam pytanie.

Roonil Wazlib 💕: Dzisiaj: 14, łyżwy+basen? Co o tym myślisz, bruh? :-)

Hermijonina Grengar 💕: nie umiem pływać, duh :( aLE ŁYŻWY BRZMIĄ PRZEKONUJĄCO!!

Roonil Wazlib 💕: W takim razie sznuruj kozaki, gurl ;-) Będę w trzech kubkach.

Hermijonina Grengar 💕: wciągaj czepek, weasley. granger nadchodzi x  

  Nagle Hermiona odnalazła sobie  zajęcie.

Roonil Wazlib 💕: ❣  

Roonil Wazlib 💕: Kurczę, missclick. Sorki za to serduszko. ;-/

❝ Uroczy, nawet jeśli tego nie planuje. ❞

* * *

  — Hermiona Granger. Woah, ścięłaś włosy. A ja nawet nie wiem, czuję się oszukany.

  — Ronald! Cześć! Tak, ale to dopiero wczoraj. Jesteś pierwszą osobą spoza osób mieszkających w moim domu, która mnie widzi.

  — To co, basenik?

Hermiona westchnęła teatralnie, lecz finalnie się zgodziła.

 Po załatwieniu wszelkich spraw związanych z pobytem w pływalni i innych takich rzeczy weszli. Nawdychali się chloru. Niebieskie pomieszczenie zlewało się z kolorem wody, nic szczególnego. Ronald spojrzał w wymowny sposób na Hermionę. Pomimo wcześniejszych wiadomości, żadne z tej dziwnej dwójki nie miało na głowie czepka. Nie miało to zbyt wielkiego znaczenia. 

Stali blisko brzegu, gdy Ronald rzucił:

  —  Na bombę, Granger. Z półobrotu!

Dziewczyna roześmiała się serdecznie i przymknęła oczy, odrzucając głowę do tyłu. Ron znał już trochę jej odruchy, uznał więc, że to idealna okazja. Podbiegł za nią i popchnął plecy tak, że Granger wpadła do wody.

 — Ronaldzie Billiusie Weasley! NIENAWIDZĘ CIĘ!

Starała się utrzymać powagę, choć po chwili znów zaczęła się śmiać.

  — Ron, podejdź tu. No weź, nie tak. Schyl się.

Zrobił to. Ukucnął tuż przy niej. Korzystając z okazji (i niespodziewanego przypływu odwagi) Hermiona chwyciła go za barki i przyciągnęła lekko do siebie. Twarze dzieliły może dwa cale. Uśmiechnęła się lekko.

Po chwili pociągnęła go i Weasley też znalazł się w wodzie.

  — Dobrze się bawisz, Granger?

Unosili się na powierzchni blisko siebie w czymś co przypominało trochę objęcie, ale jakby zdeformowane. Powtórzyła się sytuacja sprzed chwili. Stykali się nosami i byli już tak blisko...

  —  Zdecydowanie.

Gdy nagle ktoś uruchomił prysznic, który na nieszczęście znajdował się tuż nad nimi. Strumień był ciepły, rozgrzewający i zdecydowanie wszystko popsuł.

Hermiona definitywnie polubiła basen.

Nawet jeśli dalej nie umiała pływać.

* * *

W holu pływalni stał automat z ciepłymi napojami typu kakao, kawa, herbata. Przystanęli przy nim, chcąc się rozgrzać po wyjściu. Zwłaszcza przez mróz na dworze.

  — God, ale ta Latte jest okropna! Co to w ogóle za kawa, dlaczego to się śmie nią nazywać?! Kawa to sztuka, a to... To... To jest jakiś wymoczek w pianką!

Hermiona z jednej strony była przerażona, z drugiej; cała ta sytuacja ją śmieszyła.

  — Wybaczcie mu, jest wyczulony na smak słabej kawy, sami rozumiecie. Ronald, idziemy

A więc wyszli.

  — Idiota.

 — I tak mnie uwielbiasz.

A Granger naprawdę nie wiedziała, jak ma odpowiedzieć.

* * *

Hermiona, wchodząc na lodowisko, zauważyła lekkie poddenerwowanie Ronalda.

  — Ron, umiesz jeździć?

 — Uh, nie umiem... Nie wywalę się, co nie?

  — Możesz wziąć mnie za rękę, jeśli chcesz.

Po chwili zdała sobie sprawę ze swoich słów.

 — Żebyś poczuł się pewniej, oczywiście.

Podziękował jej.

  ❝ Wspaniała jest. ❞  

To było miłe... Tak ją trzymać za dłoń. Czuć zapach cynamonu, nowych książek i kakao.

Ta Hermiona Granger w ogóle była bardzo miła.

Ciekawe, czy ona uważa, że Ronald jest miły.

* * *

Odprowadził ją pod kawiarnię.

Poczęstował czekoladą, choć gorzką. O dziwo, była bardzo słodka. Chociaż możliwe, że to tylko Hermiona.

  — Ronald, ale ty jesteś słaby w jeździe na łyżwach.

  — Dziękuję za wiarę.

 — Po kilku minutach, kiedy mnie puściłeś, we mnie wjechałeś. Przez to oboje wylądowaliśmy na lodzie jak jakaś kanapka. Ale w sumie to było słod...

  — Jakie?

 — Śmieszne. Chciałam powiedzieć. Było śmieszne.

Niestety musiała już iść.

  — Dziękuję za dzisiaj. Było naprawdę miło.

 — Cieszę się, że przyszłaś.

  — Ja też.

I, nie wiedząc czemu, po prostu ją przytulił.

I pocałował.

W czoło.

; nie umiem pisać textingów

ten rozdział jakiś średni

przepraszam, że tak długo czekaliście

i jeszcze na taki badziew

kocham was

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro