09. Skazańcy nie wychodzą na wolność
Czerwiec 1987 – Październik 1987
Syriusz Black został skazany bez procesu na dożywotni pobyt w Azkabanie. Osądzony na podstawie tego, że znalazł się w centrum katastrofy jakim była ulica zniszczona przez zaklęcia, z ciałami dwunastu mugoli rozrzuconych wokół niego i palcem Petera Pettigrew. Syriusz był przesiąknięty krwią, która nie należała tylko do niego. Najgorsze jednak był to, że gdy rozejrzał się wokół siebie i zobaczył pojawiających się Aurorów w czerwonych szatach, zrozumiał, że Glizdogon był mądrzejszy, niż mogło się wydawać.
Peter wiedział jak to będzie wyglądało. Syriusz Black – okrzyknięty przez swojego przyjaciela zdrajcą, porzucony wśród martwych ludzi, posądzony o szpiegostwo i zdradzenie Czarnemu Panu lokalizacji Potterów, bo miał być ich Strażnikiem Tajemnicy. Dziedzic starożytnego i szlachetnego rodu Blacków, dla którego czystokrwista ideologia była ważniejsza, niż cokolwiek innego.
Syriusz Black zaczął się histerycznie śmiać, gdy dotarło do niego, że nie ma już ratunku.
Osądzony za coś czego nie zrobił, zdradzony przez tego, którego nazywał przyjacielem, zakuty w kajdany z tymi, którymi współpracował i skazany za niewinność.
Glizdogon wiedział, że nikt nie będzie go szukał, a jedyne żyjące osoby, które wiedziały, że był animagiem to wilkołak bez siły przebicia w Wizengamocie i zdrajca Black, który zostanie wsadzony do Azkabanu szybciej niż będzie w stanie powiedzieć „qudditch".
Skazańcy nie wychodzą na wolność, gdy zostają oskarżeni o zabicie przyjaciela i dwunastu mugoli. To dla nich wyrok śmierci w murach Azkabanu z przypiętą łatką Śmierciożercy i niebezpiecznego czarodzieja.
Ale Syriusz Black wiedział, że był niewinny. A zamknięcie psa w klatce nigdy nie dawało gwarancji, że nie ucieknie.
***
Regulus znowu siedział w sali rozpraw Wizengamontu, ale tym razem nie na środku tylko w pierwszym rzędzie, by oglądać na wyświetlanym obrazie przesłuchanie Harry'ego. Nie miał pojęcia kto doprowadził chłopca z Surrey do Ministerstwa, ani jak działał obraz pokoju, który widzieli wszyscy. To przypominało oglądanie wspomnienia w myślodsiewni, ale było to w czasie rzeczywistym. Duża przezroczysta poświata unosiła się nad podłogę w centrum sali. Mugole pewnie by wiedzieli jak to się nazywa.
Potter miał na sobie kraciastą koszulę, szary podkoszulek, a jego włosy były nieuczesane jak zwykle. Zielone oczy błądziły po całym pokoju, ale gdy Minister wszedł, Harry wbił spojrzenie w blat stołu, przy którym siedział.
Regulus nie miał szansy z nim porozmawiać i uspokoić Harry'ego. Widzieli się wczoraj, ale na krótko i Black miał wrażenie, że to nie było wystarczające.
– Harry – spokojny głos Ministra Magii dotarł do zestresowanego chłopca. – Zanim zaczniemy wiesz, że musisz odpowiadać na wszystkie pytania zgodnie z prawdą?
Harry przytaknął, ale zreflektował się, że pełna odpowiedź była wymagana. Regulus nie mógł oderwać spojrzenia od jego zdenerwowanej postawy, palców, które bawiły się zbyt długimi rękawami koszuli w kratę i zaciśniętych ust. Obraz był naprawdę wyraźny.
– T-tak, sir – odpowiedział nieco cicho Potter i nie patrzył Ministrowi w twarz.
– Dobrze. Inni mogą zobaczyć cały przebieg rozmowy, ale my ich nie widzimy. Słyszą to co mówimy, ale my ich nie słyszymy. Czy to jest zrozumiałe?
– Tak, sir.
– Magiczne pióro będzie zapisywać każde słowo, które padnie podczas tej rozmowy. – Minister wskazał na unoszący się pergamin i samopiszące pióro w rogu pomieszczenia. – Chciałbym, abyś opowiedział mi, Harry, jak wygląda twój zwykły dzień, który spędzasz z ciotką i wujkiem.
Harry zmarszczył brwi i zawahał się przy odpowiedzi. Cały czas wpatrywał się w kraniec biurka, które dzieliło go od Ministra Magii.
– J-jak wygląda mój dzień? Wtedy kiedy jest szkoła?
– Tak, w typowy dzień, kiedy idziesz do szkoły – potwierdził starszy mężczyzna. – Wstajesz i co się dzieje dalej?
– Ciotka Petunia mnie najpierw budzi – zaczął opowiadać cichym głosem. – Uderza w drzwi od mojej komórki pod schodami i każde mi wstać, zrobić dla nich śniadanie.
– Mieszkasz w komórce pod schodami? – dopytał Minister. Regulus podejrzewał, że takich pytań będą miliony. Każde słowo Harry'ego budziło niepokój na sali wśród Wizengamotu. Jednak on był skupiony tylko na wyświetlanym obrazie.
– Tak. – Harry wzruszył ramionami. – Mam tam materac, stare zabawki Dudley'a i pająki. Ale Regulus pokazał mi ostatnio zdjęcia jak będzie wyglądać mój nowy pokój! – ożywił się chłopiec, a na jego twarzy w końcu pojawił się uśmiech. – Jest tam duże łóżko, okno, biurko i regał na książki! Reggie powiedział, że kupimy mi wszystkie zabawki jakie będę chciał!
– To miłe z jego strony – powiedział sucho Minister i odchrząknął. – Twoja ciocia cię budzi, Harry. Co robisz potem?
Uśmiech na twarzy Harry'ego zniknął.
– Robię im śniadanie. Parzę kawę, smażę bekon, tosty i wszystko. Czasami udaje mi się zrobić sobie jakąś kanapkę i wypić łyk kawy wujka, gdy ciotka nie patrzy. Potem podaję im śniadanie i jak mnie zwolnią, to mogę iść do łazienki.
– Nie jesz śniadania z nimi?
– Dziwolągom nie wolno siadać przy stole – wyrecytował Harry automatycznym tonem.
Regulus usłyszał świst urywanego oddechu od kilkunastu osób wokół niego, gdy usłyszeli to z ust siedmiolatka.
– A kto tak mówi?
– Wuj i ciotka. Potem sprzątam po ich śniadaniu i ciotka Petunia odwodzi mnie i Dudley'a do szkoły podstawowej. Mam lekcje, jest przerwa na podwórku i na lunch. Czasami gang Dudley'a mnie goni i wtedy ukrywam się w łazience czy kanciapie woźnego. Ostatnio jak uciekałem, to nagle znalazłem się na dachu szkoły! Ciotka była wściekła, bo nauczycielka kazała jej przyjechać i musieli mnie stamtąd ściągać. Reggie powiedział, że to była moja przypadkowa magia, ale nie mogłem nikomu o tym powiedzieć.
Regulus pamiętał jaki był przerażony, gdy o tym usłyszał. Oczami wyobraźni widział przestraszonego Harry'ego na dachu wysokiego budynku i musiał upewnić się, że nic sobie nie zrobił przez taki wybuch dziecięcej magii.
– A jak twoja ciotka zareagowała na to? – zadał pytanie Minister z ciekawością.
– Była wściekła. Wuj był bardziej wściekły i wziął pas i uderzył mnie kilka razy. Nie dostałem wtedy kolacji i zamknęli mnie w mojej komórce. Miałem potem jeszcze więcej obowiązków domowych niż zwykle.
Przez chwilę Minister milczał, bo było tyle rzeczy, o które powinien zapytać, że nie wiedział od czego zacząć.
– A czy wuj często używa na tobie pasa?
– Mówi, że tylko wtedy, gdy robię dziwne rzeczy.
– Ale czy jest to często?
– Co kilka dni – wydusił w końcu Harry.
Regulus pamiętał jak to jest obrywać zaklęciami co kilka dni. To była wieczność i odliczanie do następnego razu, bo Syriusz czy on mogli być ukarani za wszystko i nic. Ta niepewność zabijała ich obu od środka.
– A jakie masz obowiązku domowe? – zapytał Minister o kolejną rzecz.
– Robię im śniadania i kolację. Ciotka Petunia woli sama robić obiady, po tym jak za często przypalałem dania na patelni. Sprzątam, zamiatam, dbam o kwiaty w ogrodzie, zmywam schody, zamiatam kurze, wynoszę śmieci. Od zeszłego roku robię pranie, ale go nie wieszam, bo ciotka mówi, że mam dwie lewe ręce do tego. Przynoszę im pocztę, gdy listonosz coś wrzuci.
Harry nie wydawał się przejęty tym jak długa to była lista, ale Regulus usłyszał komentarz na ten temat od kilku czarodziei, siedzących koło niego.
– Jego ciotka powinna to robić – skomentowała jedna z kobiet siedząca za Blackiem. – Nie chłopiec.
– On naprawdę jest niczym ich skrzat domowy – powiedział ktoś inny.
– A co robi twój kuzyn?
Kolejne pytanie Ministra spowodowało, że Regulus znowu skupił się na wyświetlanym obrazie. Zastanawiał się ile czasu zajmie to całe przesłuchanie, bo pytań nie było końca. Był jednak dumny z Harry'ego, że dawał radę.
– Dudley? – zdziwił się Harry. – On się bawi w swoim pokoju, ogląda telewizję, gra na konsoli i chodzi ze swoim gangiem.
– Pytałem o to jakie on ma obowiązki domowe.
Harry spojrzał się na Ministra jak na idiotę i Regulus nie mógł się pozbyć wrażenia, że chłopak musiał wziąć od niego tę minę.
– On nie ma żadnych. To ich syn, on nie musi zapracować na swoje utrzymanie.
– A ty musisz?
– Wuj i ciotka często mówią mi, że muszę być wdzięczny za to, że przyjęli mnie pod swój dach i nie oddali mnie do sierocińca. Ale czasami wolałbym żeby to zrobili – przyznał szeptem Harry.
– Dlaczego?
– Nie lubię ich. Oni mnie nie lubią. Byłoby lepiej gdybym nie istniał i nie marnował ich pieniędzy.
Dzieciak, który miał fortunę rodu Potterów musiał żyć na niełasce swoich skąpych opiekunów, którzy mieli czelność mu to wypominać. Regulus wściekał się na nich jeszcze bardziej. I czuł, że reszta sędziów Wizengamotu miała podobnie. Im dłużej trwało przesłuchanie, tym bardziej ludzie to komentowali. Po godzinie zarządzono przerwę i obraz zanikł na piętnaście minut. Regulus nie wiedział, gdzie był Harry, ale miał nadzieję, że dadzą mu coś do picia i jedzenia. Minister nie wrócił przez ten czas do głównej sali i podjął dobrą decyzję, bo oburzenie czarodziejek i rozmowy na temat dzieciństwa Pottera wywołało prawdziwe poruszenie.
Regulus skupił się jednak na Albusie Dumbledorze. Siwowłosy mężczyzna był pod odstrzałem pytań czarodziei, którzy siedzieli najbliżej niego. Oskarżano go o zaniedbanie, kłamstwo i popełnienie błędu. Pytano jak mógł stwierdzić, że Dursley'owie mogliby być dobrymi opiekunami Chłopca-Który-Przeżył, jak mógł się tak bardzo pomylić, czemu nigdy nie zainteresował się Harrym.
A Black nie mógł powstrzymać uśmiechu satysfakcji, gdy widział jego zdenerwowanie, dyskomfort i żałosne próby utrzymania szacunku.
Skazałeś tego chłopca na piekło, Dyrektorze. Teraz patrz jak on się z niego uwalnia, a ty nie możesz nic zrobić, by utrzymać go w tym więzieniu pomyślał mściwie Regulus.
Skazańcy nie wychodzą na wolność. Ale Harry nigdy nie powinien się w nim znaleźć.
***
Regulus wyszedł z Aurorem z sali rozpraw Wizengamotu, po tym jak został o to poproszony. Harry chciał go zobaczyć, a Black nie mógł odmówić. Jego laska uderzała rytmicznie o podłogę Departamentu Tajemnic, gdy szedł za Aurorem.
Gdy drzwi do jednego z pokoi otworzyły się, Regulus poczuł jak ktoś wpadł na niego z impetem. Harry przytulił się do niego mocno i prawie wbił mu głowę w brzuch, ale Black nie przejął się tym. Owinął prawą rękę wokół ciała Pottera, bo w lewej trzymał laskę.
– Harry – powiedział miękko. – Byłeś dzielny, dzieciaku. Jestem z ciebie dumny.
Nie rozglądał się po pokoju, bo nie miało dla niego znaczenia co w nim było. Harry potrzebował jego bliskości i słów zapewnienia, że wszystko poszło dobrze, a to było najważniejsze.
– Udało się? – wymamrotał Harry w jego ciemne szaty, tak, że Regulus prawie go nie usłyszał. Zmarszczył brwi zdezorientowany.
– Co?
– Zeznania – powiedział Harry i odsunął się od niego. Spojrzał na Regulusa jak na idiotę, a fakt, że musiał zadrzeć głowę, by to zrobić wcale nie zmniejszyło efektu. – Uwierzyli?
– Harry, co zrobiłeś?
Regulus poczuł jak jego serce staje nagle, przerażony myślą, że nadzieja, którą pokładał w prawdomówność Harry'ego właśnie legła w gruzach. Czy dzieciak kłamał? Kiedy? Jak bardzo? Czy inni się zorientują?
– Ćwiczyłem, Reggie.
– Kłamałeś? – zapytał groźnie Regulus.
– Nieeeeee, ale...
– Merlinie, Harry...
Potter wydawał się obserwować uważnie Regulusa, ale oboje wiedzieli czego szukał chłopiec. Black jednak od początku dawał mu jasny sygnał, że nie jest i nigdy nie będzie typem dorosłego, który go ukarze fizycznie. Ale mówienie przez dwie godziny o tym jak wyglądało jego życie z wujostwem, musiało wpłynąć na Harry'ego i zaburzyć to postrzeganie.
Nie bał się jedna odezwać i wytłumaczyć o co mu chodziło. Nie wszystkie miesiące kontaktu poszły na darmo.
– Pani w szkole kazała nam nauczyć się wiersza na pamięć i żeby to zrobić musieliśmy ćwiczyć. Ćwiczyłem więc, co mam powiedzieć i tak, żeby to ładnie wyszło.
Ładnie wyszło. Regulus miał tysiąc innych określeń na to co zrobił Harry, ale Wizengamot nie mógł go przecież ukarać za to, że przygotowywał się na rozprawę, która mogła zmienić jego życie.
– Czy skłamałeś? – dopytał się Regulus i spojrzał prosto w zielone oczy, bo musiał to usłyszeć. – Czy odpowiadając na pytania był moment, że skłamałeś?
– Nie. Mówiłeś, że to ważne. Że prawda jest ważna.
Regulus pozwolił na westchnięcie pełne ulgi. Dobrze, Merlinie, jak dobrze.
– Jesteś zły? – zapytał niepewnie Harry. – Chciałem dobrze, Reggie. Chcę z tobą zamieszkać, chce mieć swój pokój, nie chce żeby Dudley mnie bił, a ciotka krzyczała na mnie i kazał mi coś robić. Chce zjeść z tobą lody, chce żebyś zabrał mnie na wycieczkę na ulicę Pokątną, bo obiecałeś mi, że kiedyś ją zobaczę. Chce być wolny, Reggie.
Harry Potter miał siedem lat i wiedział, że bycie skazanym na takie życie nie było odpowiednie. Pragnął wolności i Regulus podejmując się ochrony go, mógł mu to zapewnić.
– Będziesz – zapewnił go z mocą. – Będziesz wolny, Harry.
Gdy Potter kolejny raz tego dnia, przytulił go mocno, Regulus rozejrzał się w końcu po pokoju. I zobaczył podobną przeźroczystą poświatę zamiast jednej ściany. Transmisja do sali rozpraw Wizengamotu nadal trwała.
Nie mógł jednak stwierdzić, że to coś złego. Jeśli chcieli zobaczyć jak wyglądają jego relacje z Harrym, to mogli patrzeć.
***
Regulus Black nie był głupcem. Mogli nazywać członków jego rodziny szaleńcami i było w tym ziarno prawdy. Blackowie byli szaleni. Nieustępliwi. Mroczni. I pewni swego. Walburga zawsze mówiła, że to powód do dumy, ale ona była idealnym przykładem tego szaleństwa. Syriusz odziedziczył to po niej, a Regulus wszystko inne. Ale nie był głupcem.
Dlatego zrozumiał, że czarka Helgi Hufflepuff i dziennik Toma Marvolo Riddle'a, które zdobyła dla niego Narcyza nie były ostatnimi horkruksami. Jego kuzynka powiedziała mu, że znalazła dziennik w gabinecie Lucjusza, a rzecz należącą do Założycielki w skrytce Bellatrix w Gringottcie. Kazała mu natychmiast przyjść i wziąć te rzeczy z jej rezydencji, bo ilość czarnej magii, które przy tym czuła, powodowało u niej ból głowy. Narcyza zawsze lepiej wyczuwała tego typu rzeczy.
Nie otworzył dziennika. Nie napisał nic na pustych kartkach, pożółkłych od minionych lat.
Raz w życiu musiał być zmuszony wypić eliksir rozpaczy, aby dostać się horkruksa. Nigdy więcej nie miał zamiaru ryzykować z przeszkodami jakie zostawił Czarny Pan, by chronić cząstki swojej duszy.
– Musi być coś jeszcze – powiedziała pewnie Narcyza Malfoy. – Dwa z tych przeklętych przedmiotów należą do Założycieli Hogwartu. To nie jest przypadek – wskazała zależność, którą Regulus również dostrzegł.
– Miecz Godryka znajduje się od lat w gabinecie Dyrektora – odpowiedział Regulus i przyjrzał się bardziej czarce, która leżała na stoliku kawowym w salonie.
– A coś należące do Roweny Ravenclav?
– Diadem – odpowiedział bez wahania. – Zaginął.
– Mamo? – z korytarza dobiegł niepewny głos dziecka, a Narcyza odwróciła się od razu.
Regulus wstrzymał oddech, gdy usłyszał głos Draco. Nie miał jeszcze nigdy okazji spotkać się z chłopcem i nie wiedział, że był obecnie w Malfoy Manor.
– Już idę – powiedziała nieco głośniej Narcyza, by zaraz zwrócić się do Regulusa. – Chcesz go poznać?
Wyprostował się i zacisnął mocniej palce na lasce. Serce zaczęło bić mu nieco szybciej, ale kiwnął głową z delikatnym uśmiechem. Oczywiście, że chciał poznać swojego kuzyna.
Narcyza wyszła z salonu, a Regulus zawołał cicho Stworka. Skrzat aportował się od razu i pokłonił głęboko.
– Zabierz obie te rzeczy – powiedział do niego. – Do mojego gabinetu. Szybko.
– Oczywiście, Mistrzu.
Stworek zgarnął oba horkruksy i teleportował się z cichym trzaskiem, zanim Narcyza i Draco wrócili. Regulus nie chciał, by chłopiec widział to, albo niechcący dotknął.
Po kilku sekundach w salonie pojawiła się z chłopcem. Miał na sobie ciemne szaty i przylizane włosy, które były takie same jak u Lucjusza. I na pierwszy rzut oka był do niego podobny niczym dwie krople wody. Ale Regulus widział w nim Blacka. Z jego wyprostowaną postawą, szarymi oczami i oceniającym spojrzeniem. Nie bał się go, był ciekawy. Miał siedem lat i pewność, która graniczyła z głupotą. Regulus już go polubił.
– Dzień dobry – powiedział Draco, a jego dziecięcy ton był sprzeczny z powagą, którą próbował osiągnąć. Mały dziedzic czystej krwi. Regulus był taki sam w jego wieku, bo tego od niego wymagano.
Narcyza położyła rękę na jego ramieniu i wydawała się dumna z syna. Regulus podszedł bliżej nich, a jego laska zagłębiała się w perski, jasny dywan, który był na podłodze. Czuł spojrzenie Draco na sobie, gdy patrzył jak się porusza.
– Cześć, Draco – powiedział delikatnie. – Jestem Regulus.
– Jesteś moim wujem? – zapytał z szeroko otwartymi oczami. Miały taki sam kolor jak u większości Blacków. – Tym, który oszukał śmierć?
– Draco – syknęła jego matka, a chłopiec skulił się na ton Narcyzy. Regulus jednak nie wydawał się spięty tym pytaniem. Może Harry nauczył go jak obchodzić się z dziećmi.
– Nie oszukałem śmierci, mały kuzynie – wytłumaczył mu Regulus. – Wróciłem z martwych.
Oczy Draco jeszcze bardziej się otworzyły, a jego usta ułożyły w idealny okrąg. Wydawał się zafascynowany.
– Jak wampir?
Regulus nie mógł powstrzymać śmiechu na to pytanie.
– Nie. Ale widzę, że wiesz o nich trochę, prawda?
Draco kiwnął głową i przestąpił z jednej nogi na drugą.
– Ojciec mówi, że to stworzenia ciemności. Tak jak wilkołaki.
– Twój ojciec – powiedział z lekką pogardą Regulus, bo nie mógł udawać, że lubił tego człowieka, nawet przy jego dziecku. – Mówi pewnie wiele rzeczy. Chcesz jednak usłyszeć pewną historię, Draco?
Chłopiec wydawał się ciekawy, ale spojrzał najpierw na matkę. Narcyza miała uprzejmy wyraz twarzy, bo doskonale wiedziała jakie zdanie miał Regulus o jej mężu.
– Może usiądziemy? – zapytała zamiast odpowiedzieć na niemą prośbę syna. – Wtedy wuj Regulus może opowiedzieć ci historię.
– Możesz mówić do mnie Reggie – powiedział do Draco, bo tytuł, którym nazwała do Narcyza wydawał się zbyt formalny i nie chciał słyszeć tego z ust siedmiolatka.
Gdy usiedli na kanapie, Regulus położył laskę obok siebie. Draco cały czas na niego patrzył, ale wydawał się niecierpliwy, by usłyszeć historię.
– Czy wiesz, że istniał kiedyś człowiek, który zaprzyjaźnił się z nietoperzami?
Oto on. Regulus Black opowiadający dziedzicowi czystej krwi, który był nikim więcej niż siedmioletnim dzieckiem o mugolskim superbohaterze zwanym Batmanem. Harry Potter miał na niego większy wpływ, niż mógł myśleć.
***
– Wizengamot miał w tym tygodniu zbyt wiele spotkań – zaczął Severus, jak tylko przekroczył próg domu Regulusa. – Dumbledore jest prawie nieobecny w Hogwarcie, a to ostatnie dni szkoły i czysty armagedon.
– Ciebie też miło widzieć, Snape – przywitał go z przekąsem Regulus i wskazał kierunek, w którym był salon. Severus ubrany w czarne, podróżne szaty i pelerynę udał się w tamtą stronę. – To tylko potwierdza, że podchodzą do sprawy poważnie.
– To oznacza, że się nie zgadzają – sprostował Snape z zaciśniętymi zębami.
– To oznacza, że wygramy.
Regulus poszedł do szafki z alkoholem, która stała przy oknie, wychodzącym na zadbany ogród i wyjął z niej butelkę Burbona. Nalał go do dwóch kieliszków i machnięciem różdżki lewitował jeden w stronę gościa. Nie mógł z powodu laski, zanieść ich obu.
– A co potem? Co z horkruksami? Co z chłopakiem?
Severus zadawał pytania, na które Regulus miał odpowiedzi. Powiedział wszystko co udało mu się uzyskać od Narcyzy i jak ważne będzie teraz znalezienie diademu Roweny. Snape milczał i był głęboko zamyślony, gdy słyszał to wszystko. Upił łyk Burbona i skrzywił się na smak alkoholu.
– Zobaczę co da się zrobić – powiedział jedynie, a Regulus wiedział, że nie należało dopytywać.
– Chcę uwolnić Syriusza z Azkabanu – ogłosił Black w momencie, gdy Severus wziął kolejny łyk alkoholu, by móc patrzeć jak się krztusi i prawie wypluwa napój.
– Co chcesz zrobić? – zapytał powoli Snape z jadem w głosie. Jego ciemne, przetłuszczone włosy opadły mu na twarz, ale Regulus dostrzegł wściekłe spojrzenie. Nie wydawał się pod wrażeniem. Znał historię, która łączyła tę dwójkę. Ale Syriusz był jego bratem.
– Syriusz jest niewinny – ogłosił. – A niewinni nie powinni być pokarmem dla Dementorów.
– Nie pomogę ci w tym. Nie wyciągnę tego psa z rynsztoka, w który sam się wpakował.
– Będę potrzebował twojej pomocy później – powiedział spokojnie Regulus i nie odniósł się do dalszej wypowiedzi Severusa. – On spędził tam sześć lat. Eliksiry, kontakty, opieka medyczna. Muszę postawić go na nogi.
– Skąd wiesz, że nie zwariował w drugim tygodniu pobytu tam? – zadał odpowiednie pytanie nauczyciel. – To miejsce jest piekłem. Nie wychodzisz stamtąd nietknięty.
– Wiesz coś o tym, prawda? – Regulus miał świadomość, że stąpał po cienkim lodzie. Przypominanie byłemu Śmierciożercy, że spędził tam kilka miesięcy nigdy nie było dobrym tematem do rozmów. – A ja wiem, że Syriusza nie można złamać tak łatwo.
Walburga próbowała przez szesnaście lat tego dokonać. Nie udało jej się. Azkaban nie mógł być gorszy niż wychowanie się w Szlachetnym Rodzie Blacków.
Severus milczał, a Regulus czekał. Zegar wybił drugą po południu, a Stworek musiał już przygotowywać obiad.
– Niech Lupin ci pomoże – powiedział w końcu Snape. Nie wydawał się chętny do pomocy i jasno to zaznaczył, ale tak samo było na początku z opieką nad Harrym. Ostatecznie Severus przejmował się losem chłopca bardziej niż Regulus mógł myśleć. – Ale nie oczekuj cudu. Skazańcy tacy jak Black nie wychodzą na wolność tylko dlatego, że tak sobie uroiłeś.
***
Trzydziestego pierwszego lipca Wizengamot miał ogłosić wyrok w sprawie opieki nad Harrym Potterem. Regulus nie spał tej nocy, zbyt przytłoczony wizją porażki. Stworek był z nim wtedy i próbował pocieszyć, ale żadne złudne nadzieje mu nie pomogły.
Stał przed lustrem i patrzył na granatowe szaty, które miał na sobie. Wyglądał poważnie, ale wiedział, że Wizengamot podjął już decyzję i nawet gdyby przyszedł w pidżamie nie zmienią zdania. Musiał tylko usłyszeć wyrok i zobaczyć jak sytuacja się rozwinie. Czy Harry będzie z nim oficjalnie, czy Regulus miał wdrożyć plan awaryjny.
Teleportował się i gdy szedł po Artium, czuł spojrzenia ludzi na sobie. Prorok Codzienny pisał o ostatniej rozprawie i nie dało się uniknąć rozgłosu. Najbardziej podobał mu się tytuł, że Śmierciożerca chciał adoptować Chłopca-Który-Przeżył, by go zabić. Regulus nie miał Mrocznego Znaku na przedramieniu, a oni nie wiedzieli jak blisko byli stwierdzenia co chciał zrobić z Harrym. Nie chciał go zabijać, ale bał się, że to jedyne wyjście, by usunąć horkruksa.
Przed salą rozpraw zobaczył Harry'ego w otoczeniu jednego z Aurorów. Młoda kobieta ubrana w mundur stała i rozmawiała z nim, a Potter wydawał się równie zmęczony co Regulus. Ale najgorsze było to, że miał siniaka na szczęce, który przybrał ciemnofioletowy kolor.
– Harry – zawołał go Regulus, a jego głos odbił się do ciemnych ścian Departamentu Tajemnic.
– Reggie! – ucieszył się Harry i podbiegł do niego, a jego trampki ślizgały się na kaflach. – Jesteś w końcu!
– Jestem przed czasem, dzieciaku – powiedział z delikatnym uśmiechem, który zaraz zniknął z jego twarzy. – Co ci się stało? – wskazał na siniaka.
– Oh... to tylko wuj Vernon się wkurzył. To nic – zbagatelizował to Harry i wzruszył ramionami. – I tak już tam więcej nie wrócę. Wiesz, spakowałem się i w ogóle. Ta pani – wskazał na Aurorkę, która była za nim. Regulus spojrzał na nią, a ona kiwnęła mu głową. – ma plecak z moimi żołnierzykami, kocem i książkami ze szkoły. Mam wszystko spakowane.
Regulus wyciągnął rękę, a gdy Harry przysunął się bliżej, ułożył ją na ramieniu chłopca. Widział jego ekscytację i nie chciał jej niszczyć oświadczeniem, że Wizengamot może nie wydać wyroku na jaki liczyli. Nie chciał go załamywać, bo zielone oczy błyszczały szczęściem.
Harry trzymał się blisko niego, kiedy weszli do sali i stanęli na środku. Wydawał się nieco przytłoczony tym ile ludzi patrzyło na niego z góry. Regulus jednak skupił się tylko na Ministrze Magii. Nie szukał nawet Dumbledore'a.
– Dzisiejsze spotkanie ma na celu ogłoszenie wyroku w sprawie objęcia opieką nieletniego Harry'ego Jamesa Pottera przez Regulusa Arkturusa Blacka. – Minister Magii zaczął przemowę, a wszystkie rozmowy natychmiast ucichły. Regulus poczuł jak Harry złapał go za rękę i mocno ścisnął. Sam miał poczucie, że przestał oddychać. – Wizengamot w tym celu przesłuchał głównych zainteresowanych, przejrzał zgromadzone dowody i obserwował państwo Dursley'ów. Przesłuchano również świadków oraz przeprowadzono badania nad barierami ochronnymi, które zostały nałożone na dom przy ulicy Privet Drive 4.
Regulus chciał żeby Minister przeszedł do rzeczy. Nie miał ochoty słuchać tego wszystkiego, bo liczyło się tylko jedno zdanie. Decydujące czy Harry może być wolny.
– W dniu trzydziestego pierwszego lipca, tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego roku, ja Minister Magii, zgodnie z prawem nadanym mi przez społeczność czarodziejską oraz Wizengamot , ogłaszał, że Regulus Arkturus Black od dnia dzisiejszego jest magicznym prawnym opiekunem Harry'ego Jamesa Pottera.
Regulus potrzebował zbyt wiele czasu, by dotarły do niego słowa Ministra Magii. Stał jak spetryfikowany, a jego serce zamarło. Nie słyszał nic więcej, nie czuł, ani nie widział. Miał wrażenie, że oddzielił się od swojego ciała i poleciał gdzieś na drugi koniec świata.
Nie był pewien co sproawdziło go z powrotem. Może uderzenie młotkiem, które było sygnałem, że wyrok został wydany, a sprawa zakończona. Może to pisk szczęścia, który wyrwał się z ust Harry'ego, a może jego ręce, które oplotły brzuch Regulusa. Może spojrzenie Albusa Dumbledore'a, które wręcz przenikało go na wskroś. Może to była myśl, że naprawdę mu się udało.
– Reggie, słyszałeś?! – krzyknął do niego przeszczęśliwy Harry i podskoczył lekko. – Słyszałeś? Reggie?
Regulus wziął urywany oddech i poczuł, że miał łzy na policzkach. Starł je mimowolnie, bo był w końcu Blackiem i nie wypadało, żeby ktokolwiek widział jak płacze. Nawet jeśli to były łzy szczęścia.
Spojrzał w zielone oczy Harry'ego i zobaczył jego szeroki uśmiech. Widział to i mógł się upewnić, że naprawdę się nie przesłyszał. Nie śnił, nie miał halucynacji. Jego mózg nigdy nie mógł wymyślić tak szczęśliwego Harry'ego.
– T-tak – jego głos zadrżał i musiał odchrząknąć. Merlinie, to było za dużo emocji.
– Czemu się nie cieszysz? – zapytał go zdumiony Harry, a jego uśmiech zniknął z twarzy. – Zmieniłeś zdanie?
Och, nie. Nie. Nie. Nie.
Regulus zrobił prawdziwą głupotę, która będzie go dużo kosztować, ale cholera nie mógł postąpić teraz inaczej. Zmienił chwyt na lasce i nie patrząc na swoje drogie ubranie, uklęknął na podłodze Wizengamotu.
– Harry – powiedział poważnie i pozwolił sobie objąć palcami policzek chłopca, na którym nie było siniaka. Jego podopieczny. Jego odpowiedzialność. Jego syn. – Nigdy, przysięgam na moją magię i rodowód, nigdy nie będę żałować, że stałem się twoim opiekunem. I nigdy nie zmienię zdania. Jesteś pod moją ochroną, Harry Potterze. Zabiję każdego kto chociaż pomyśli o skrzywdzeniu cię – zakończył z błyskiem w szarych oczach. Mówił zupełnie szczerze i Harry musiał to usłyszeć w jego głosie.
– Kocham cię, Reggie – powiedział drżącym głosem Harry i wpadł w ramiona Regulusa. Black zacisnął mocno jedyną wolną rękę wokół jego ciała i przysunął jeszcze bliżej.
– Ja ciebie też, dzieciaku – wyszeptał Regulus w jego ciemne, niesforne włosy. – Chodźmy do domu, Harry.
Dom. Harry wracał z nim do domu. Będzie mógł w końcu zobaczyć swój nowy pokój, poznać Stworka, zwiedzić rezydencję i przelecieć się w ogrodzie na dziecięcej miotle oraz zjeść kolację. Wracał do domu z Regulusem.
Wizengamot tego dnia dokonał czegoś wielkiego. Wypuścili skazańca – Harry'ego Pottera z więzienia, które było domem jego wujostwa i to jeszcze tego szczególnego dnia.
– Wszystkiego najlepszego, Harry – powiedział Regulus, gdy stali w windzie i byli w drodze do domu.
Skazańcy nie wychodzą na wolność, ale Harry Potter czuł się jakby był właśnie taką osobą. Wychodził na wolność, a obok niego stał człowiek, który zrobił wszystko, by to mogło się udać.
***
Regulus miał piętnaście lat, gdy Syriusz wyszedł z Grimmauld Place 12 i nigdy nie wrócił. Ich matka wypaliła jego imię na rodowym gobelinie i powiedziała, że ma teraz tylko jednego syna. Regulus wciąż pamiętał okropny krzyk Syriusza, kiedy Cruciatus atakował jego ciało. Przez całe lato widział ślady krwi na schodach i potłuczone szkło rodzinnej zastawy, mimo że Stworek posprzątał wszystko do razu. Pamiętał krzyki matki, która kazała się wynosić Syriuszowi. Jego wrzaski były jeszcze głośniejsze. Regulus przede wszystkim nie mógł zapomnieć ciężaru ciała brata, kiedy wlókł go po schodach do pokoju, gdzie było bezpiecznie. Bezpiecznie. To było Grimnuald Place, żadnego zakamarka tego domu nie było można nazwać tym słowem.
– Musisz uciec, Syri – powiedział zziajany Regulus, gdy położył ciało brata na czerwonej narzucie i miękkim materacu. – Ona cię zabije. Zginiesz jeśli nie uciekniesz.
Syriusz dyszał, a jego policzku były pokryte łzami. Miał krew na rękach i siniaki na twarzy. Drżał, ale wyciągnął rękę w stronę brata. Regulus chwycił ją i spojrzał w szare oczy.
– Musisz uciec – powtórzył błagalnym tonem.
– Ty ze mną? – zapytał słabym tonem Syriusz.
Regulus miał ochotę się rozpłakać. Ale nie on był poddany klątwie torturującej, zrzucony ze schodów i obrzucony talerzami. To nie on cierpiał i nie miał powodu do płaczu. Pokręciło słabo głową. Nie mógł. I świadomość tego bolała. Niechciane łzy stanęły mu w oczach.
– Reggie...
– Musisz uciekać. A ja muszę zostać – wydusił. Widział jak Syriusz się spiął i miał taką minę jak zawsze, gdy był gotowy do walki. Ale Regulus wiedział jaki będzie jej wynik, zanim faktycznie się zaczęła. – Jeden z nas musi zostać. Ona nie odpuści, gdy oboje stąd wyjdziemy. Będzie nas szukać, bo musi mieć dziedzica.
– Nie...
– Tak – powiedział z mocą Regulus. Wiedział o tym od dawna. Od zeszłego roku, gdy Orion zaczął go nauczać, a Syriusz coraz głośniej się sprzeciwiał. Zaczęli go przygotowywać na bycie dziedzicem rodu Black. – Ratuj siebie.
Tej nocy Syriusz Orion Black opuścił dom i nigdy więcej nie postawił w nim stopy. Uciekł do Jamesa Pottera, a Regulus patrzył jak jego brat odchodził.
Regulus urodził się jako ten drugi. Zastępczy. Skazany na bycie kopią zapasową. Gdyby cokolwiek poszło nie tak, żeby był ktoś kto będzie mógł być dziedzicem. Tamtej nocy Syriusz został uratowany. Regulus stał się skazańcem.
A skazańcy nie wychodzą na wolność. Chyba, że są martwi.
***
Regulus Black był skazańcem. Swojego dziedzictwa, strachu i przekonań. Przede wszystkim jednak skazał się na los, którego nie chciał. Nie pragnął był pogromcą Voldemorta. W wieku lat szesnastu przysięgnął mu wierność, oddanie i swoje życie. Nie chciał być cichym superbohaterem, który pod osłoną nocy będzie wykonywał misję, która zniszczy wszystko co kiedyś uważał za prawdę. Ale życie rzadko szło ścieżką, która nie była naznaczona bólem, cierpieniem i śmiercią. Nie spodziewał się, że zniszczenie horkruksów będzie łatwe. Przeprowadził badania, eksperymentował i wierzył, że to jedyna droga jaką mógł obrać.
Nie chciał jednak zabijać Harry'ego Pottera.
Ale horkruks w nim nadal żył. Zabierał jego magię, dzieciństwo i wolność. Starając się o opiekę nad Harrym, wiedział, że robił to, aby to dziecko miało lepsze życie. Nie mógł mu tego zagwarantować bez pobycia się cząstki duszy Voldemorta z jego ciała.
Chciał chronić Harry'ego Pottera.
Nie z powodu obowiązku, który miał jego brat wobec tego dzieciaka jako jego ojciec chrzestny. Nie z powodu sławy, którą posiadał Harry, a o to oskarżał do Wizengamont. Również nie z racji przywiązania, które wytknął mu Severus. Robił to co uważał za słuszne i dlatego, że Harry na to zasługiwał. Na dom, osobę, która będzie o niego walczyć oraz kochać. Na dzieciństwo spędzone w komforcie, a nie w komórce pod schodami.
Walczył każdego dnia, aby w przyszłości nikt więcej nie musiał walczyć z Czarnym Panem. Robił to również dla siebie. Dla spokoju, którego pragnął. Dla innych.
To było niezbyt Ślizgońskie.
Ale nikt nie powiedział, że jego brat był jedynym, który był Gryfonem w rodzinie Blacków. Regulus wybrał Slytherin, bo tak należało postąpić. Przyjął Mroczny Znak, bo tego wymagała od niego rodzina. Zmarł w jaskini, bo taki był jego los. I został uratowany, bo Stworek postawił go na pierwszym miejscu.
Regulus Black postawił Harry'ego na pierwszym miejscu.
Nie zmieniało to jednak faktu, że Syriusz był równie ważny.
Jego brat, który spędził sześć lat w Azkabanie, za zbrodnie, której nie popełnił. Regulus mógł być wtedy zamknięty w rezydencji, ale znał Syriusza i jego oddanie Potterom, by mieć pewność, że to nie mogła być prawda.
Dlatego nie rozumiał jak Remus Lupin mógł uwierzyć w kłamstwa, które powielali wszyscy inni. Stał naprzeciwko tego mężczyzny, który wyglądał jeszcze gorzej niż w szkole. W obdartych ubraniach, z większą ilością blizn na twarzy i cieniami pod oczami. Był wyczerpany, ale Regulus nie miał dla niego litości. Kazał Stworkowi go znaleźć i skrzatowi zajęło to prawie tydzień, bo ten przeklęty Gryfon zaszył się w Irlandii.
Kłócił się z nim prawie od piętnastu minut i miał powoli tego dość. Nie chciał stać na zewnątrz, bo jesienna pogoda jakieś małej miejscowości na południu, dawała mu się we znaki. Wiatr trzepotał jego szatami, a włosy były w nieładzie.
– Był twoim przyjacielem! – krzyknął dramatycznie Regulus. – Był twoim przyjacielem, a ty nawet o niego nie walczyłeś!
– On ich zdradził! – podniósł ton Remus. – Skazał ich na śmierć!
– Och, do cholery – rzucił kąśliwie i przewrócił oczami. – Jestem jego bratem, który nie rozmawiał z nim od prawie dziesięciu lat, ale wiem, że nigdy by nie zdradził Pottera. A ty w to wątpisz?
– Dumbledore powiedział...
– Pieprzyć Dumbledore'a – przerwał mu Regulus. Nienawidził tego jak niektórzy byli ślepo zapatrzeni w tego człowieka. – I wiesz, co? Pieprzyć ciebie. Wyciągnę go sam z tego przeklętego więzienia.
– Został skazany! – odparował Remus. – Skazany na dożywocie.
– On jest niewinny! – odkrzyknął Regulus, a wiatr porwał jego słowa. – Skazali niewinnego człowieka! Mój brat jest skazańcem, który nie ma szans na wyjście na wolność, bo wszyscy popatrzyli na jego nazwisko i uznali za winnego.
– I jak masz zamiar go z tego wyciągnąć? – zapytał z przekąsem Remus. Przez lata nie mógł pogodzić się z prawdą, która zniszczyła jego życie, a teraz Regulus Black powstał z martwych i wygłaszał przemówienie, że Syriusz był niewinny. Bez dowodów, bez niczego co mogło faktycznie przekonać innych.
– Och, nie wiem – powiedział ironicznie Regulus. – Może na początku niech Syriusz dostanie w końcu proces?
– Jak to w końcu?
– Czy twój ulubiony Dumbledore nie powiedział ci, że mój brat został wtrącony do Azkabanu bez prawdziwego procesu?
Regulus zobaczył jak Lupin zbladł, a przy jego jasnej cerze wydawało się to naprawdę jeszcze bardziej masakryczne. Zachwiał się na nogach i zasłonił ręką usta.
– C-co? – Remus pokręcił głową w zaprzeczeniu. Nie mógł uwierzyć w słowa, które właśnie padły. – Wróciłem dziesiątego listopada. Syriusz był w Azkabanie. Musiałem zorganizować pogrzeb Lily i Jamesa. Dumbledore powiedział... powiedział, że...
– Powiedział to co było wygodne. To co miałeś usłyszeć, by nie drążyć sprawy – dobitnie go uświadomił. – Skazańcy nie wychodzą na wolność. Nie będą się ubiegać o prawo do opieki nad swoim chrześniakiem. Nie podważą krwawych barier, które Dumbledore założył na dom wujostwa Harry'ego. Nie mieszają się do planów, które nigdy nie były niczym więcej niż manipulacją starego człowieka. Ale wiesz co, Lupin? Ja to robię.
Regulus mógł się skazać na takie życie jakie miał. Ale ani Syriusz, ani Harry tego nie wybrali. Skazani za niewinność. Za czyny innych. A wolność, którą stracili, miała zostać im przywrócona.
***
Azkaban był najbardziej strzeżonym więzieniem dla czarodziei i czarodziejek. Znajdował się na środku morza, otoczony skalnymi ścianami i pilnowanym przez Dementorów. Chłód przenikał przez grube mury, a więźniowie w swoich celach trzęśli się pod cienkimi kocami, które nie dawały nic oprócz marnej namiastki ciepła.
Od kiedy Azkaban istniał żaden więzień nie uciekł z niego. Wielu próbowało, ale Dementorzy czy strażnicy łapali ich i zabijali na miejscu.
Syriusz Black w postaci psa zwinął się ciaśniej w kłębek, gdy Dementor, który pilnował jego celi przesunął się z jednego krańca drzwi do drugiego. One też nie były zbyt chętne do kilkugodzinnego, nudnego stania, a raczej lewitowania nad kamienną podłogą.
Łapa nagle postawił wysoko uszy, gdy z piętra niżej dobiegł jakiś hałas. Był przyczajony do zawodzenia, płaczu i krzyków Belli. Gdy był w odpowiednim nastroju mógł się z nią pokłócić, ale ostatnie kilka tygodni były ciężkie. Teraz jednak nie słyszał nic typowego dla Azkabanu i wyższych pięter zarezerwowanych dla najważniejszych więźniów. To były podniesione głosy szefa oddziału strażników i damski głos, który był opanowany, ale stanowczy. Nie rozumiał słów, ale sam ton już wiele mówił.
Gdy usłyszał odgłosy kroków na schodach, a głosy stały się wyraźniejsze, Syriusz zmienił się z powrotem w człowieka. Siedział na podłodze i podciągnął kolana bliżej klatki piersiowej. Nie chciał, by ktokolwiek kto tu przyszedł go zobaczył. W Azkabanie odkrył, że bycie niewidzialnym miało swoje zalety.
Dementor przy jego celi drgnął i nagle odpłynął, a Syriusz dopiero po chwili zrozumiał czemu. Potężny Patronus stanął przed jego celą. Lampart krążył tymi sami ścieżkami, które pokonywali Dementorzy, ale był to zupełnie inny rodzaj strażnika.
Zaraz potem zobaczył Nathana Kinga – szefa strażników Azkabanu, który rzadko wychodził ze swojego biura i z plotek, które słyszał był naprawdę okropnym przełożonym. Obok niego stała kobieta, a Black jej na początku nie poznał.
– Black, masz gościa – poinformował go szef strażników, a jego ton był wyjątkowo oschły, ale bez obrzydzania, gdy musiał odezwać się do jakiegoś więźnia dziewiątego piętra. – Madame Bones, przyszła specjalnie do ciebie.
Amelia Bones stała przed jego celą. Syriusz pamiętał ją z Hogwartu. Była starsza od niego o dwa lata i kiedyś zaprosił ją na randkę. Odmówiła mu i jego piętnastoletnie serce naprawdę przeżyło to mocno. Teraz jednak nie była już siedemnastolatką z herbem Hufflepuffu na piersi, a dorosłą kobietą.
Ubrana w formalną szatę Ministerstwa Magii i pelerynę. Jej włosy były związane w warkocz, a usta pomalowane. Wyglądała tak świeżo i żywo.
Syriusz stanął krok od krat, bo strażnik celował w niego różdżką i wiedział, że oberwie zaklęciem jeśli jeszcze bardziej się zbliży.
– Amelia – wychrypiał, bo jego głos był prawie nie używany. Odchrząknął.
Amelia przyjrzała mu się dokładnie i Syriusz dostrzegł na jej twarzy litość. Nienawidził tego spojrzenia, ale wiedział, że w obecnym stanie, nie mógł dostać nic więcej. W więziennym stroju, boso, z plątaniną zbyt długich włosów, nawet jak na niego i brodą, która sięgała mu do mostka. Przeraźliwie blady, bo do Azkabanu nigdy nie docierało słońce.
– Syriusz Black – powiedziała poważnie i zrobiła jeszcze jeden krok, a jej Patronus podążał za nią. Lampart był naprawdę duży i świecił jasno, zmuszając Dementorów do ustąpienia. – Myślę, że chciałbyś to zobaczyć.
Czy go złapali? Złapali Petera? To była jego pierwsza myśl, ale zaraz potem ją odrzucił. Nadzieja była groźna.
– Przyniosłaś mi prezent? – zapytał zaskoczony i patrzył jak sięgnęła do kieszeni szaty. W ręce Amelii Bones znajdował się Prorok Codzienny zwinięty w rulon.
– Przeczytaj, Black – powiedziała jedynie i rzuciła gazetę przez kraty. Upadła z głuchym klapnięciem na kamienną podłogę celi Syriusza. Black nie rzucił się po nią, tylko ciągle patrzył na kobietę. – To może cię zainteresować.
– Dlaczego? – dopytywał. Nie rozumiał czemu znalazła się pod jego celą i przeszła całą tą drogę, by wręczyć mu gazetę.
– Bo ktoś nadal w ciebie wierzy – odpowiedziała tajemniczo. – A jeśli to co piszą jest prawdą... To nadzieja na wolność naprawdę ci się przyda.
– Skazańcy tacy jak ja nie wychodzą na wolność – powiedział głuchym tonem, który był skrzekliwy.
– Ale niewinni tak – odparła Amelia i zrobiła krok do tyłu. Odeszła korytarzem zanim Syriusz zdążył zareagować. Niebieski lampart podążał za nią.
– Co to ma znaczyć?! – krzyknął zdumiony, ale nie było odpowiedzi. – Amelia, co to ma znaczyć?! Amelia!
Syriusz sięgnął po Proroka Codziennego i gdy przeczytał nagłówek na pierwszej stronie, wręcz zachłysnął się własną śliną.
SYRIUSZ BLACK NIEWINNY?
CZY WIZENGAMOT POPEŁNIŁ KOLEJNY BŁĄD?
Regulus Black odkąd powrócił z martwych nie przestaje nasz szokować. Najpierw informacją o tym, że jednak żyje, potem złożył wniosek o objęcie opieki nad nieletnim Harry Potterem (lat 7), który niedawno został oficjalnie pozytywnie rozpatrzony o czym pisaliśmy wcześniej. Jeśli jakimś cudem o tym nie wiecie, więcej jest na ten temat na stronie 4. Teraz Regulus Black ogłosił, że jego brat – Syriusz – jest niewinny posądzenia go o zabicie Petera Pettigrew i dwunastu mugoli, służbę Sami-Wiecie-Komu oraz zdrady Jamesa i Lily Potterów. Młodszy Black złożył kolejny wniosek do Wizengamotu, aby rozpatrzyli ponownie sprawę Syriusza i zapewnili mu uczciwy proces.
Jednak najbardziej szokujące jest to, że Syriusz Black nigdy nie miał procesu! Dobrze przeczytaliście, nasi drodzy czytelnicy. My też byliśmy zszokowani, gdy anonimowy informator dostarczył nam te informacje. Syriusz Black został wtrącony na dożywocie w Azkabanie bez wcześniejszego procesu.
Główny Mag Wizengamotu odmówił komentarza w tej sprawie, ale wiadomo, że sędziowie mają pełne ręce roboty. Minister Magii wygłosił krótki komunikat w tej sprawie, że wszystkie dowody i dokumenty są w trakcie weryfikacji. Co może oznaczać, że naprawdę popełniono błąd.
Syriusz Black jest w Azkabanie od sześciu lat. Został tam wtrącony na samym początku listopada 1981 roku, po tym jak złapano go w mugolskim centrum Londynu, a szkody, które wyrządził musiało naprawiać kilkunastu pracowników Ministerstwa.
Regulus Black od kilku miesięcy ma pod swoją opieką Harry'ego Pottera, którego zeznania na temat tego jak traktowało go jego wujostwo wstrząsnęło Wizengamotem. Chłopiec był widziany kilka razy na ulicy Pokątnej i z naszych obserwacji wynika, że jest zaopiekowany.
Jednak zastanawiamy się jakie dalsze plany ma Regulus Black, bo jego działania zawsze odbijają się szerokim łukiem w naszej społeczności. Będziemy Państwa na bieżąco informować o wszystkim.
Tymczasem z niecierpliwością czekamy na oficjalny krok Wizengamotu w sprawie Syriusza Blacka.
Pisała dla Państwa,
Jane Grant
Regulus żył. Harry był pod jego ochroną. Syriusz mógł doczekać się w końcu procesu.
Regulus żył.
Harry był z nim.
Minęło sześć lat odkąd tu trafił.
Ludzie dowiedzą, że był niewinny.
Syriusz miał wrażenie, że iskierka nadziei, która tliła się w nim przez te sześć lat właśnie urosła do rangi pożaru w jego klatce piersiowej.
A gdy zaczął się szczekliwie śmiać, nie był to śmiech szaleńca. To był śmiech skazańca, który miał szansę wyjść na wolność.
****
To był właśnie przedostatni rozdział Pod Ochroną. Został jeszcze jeden i Posłowie.
To chyba pierwszy porządny artykuł Proroka, który napisałam i nie denerwowałam się podczas tego.
Regulusowi się udało zdobyć prawo do opieki nad Harrym! Nie miałam pomysłu jak to opisać za bardzo, bo cholera to musi być naprawdę dziwne uczucie, usłyszeć coś na co tak liczyłeś i nie dowierzać, że to się naprawdę dzieje.
Dajcie znać jak wrażenia po tym długim rozdziale ;)
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro