07. Starcy nie rozumieją młodości
Grudzień 1986 – Marzec 1987
Starość i młodość toczyła się swoimi prawami. Każdy miał swoje poglądy, wierzenia i sposób na postrzeganie świata. Osoby, które było można zaliczyć do tych grup, wierzyły, że mają zawsze rację. Regulus Black sądził, że prawda stała gdzieś po środku. Ale tak jak w przypadku braku zgody na milczenie, wiedział, że przemówienie do rozsądku wszystkim starszym czarodziejom zasiadającym w Wizengamocie będzie potwornie trudne.
Mógł od lat dostać najlepszy prezent na Boże Narodzenie, gdy sowa przyniosła mu oficjalne pismo z Ministerstwa Magii zatwierdzające, że Regulus wcale nie umarł i przywracające mu wszelkie prawa w czarodziejskim świecie. Łącznie z tym, że stał się jednym spadkobiercą Szlachetnego i Starożytnego Rodu Blacków, ponieważ Syriusz mimo że był starszy przebywał w Azkabanie, gdzie pozbawiono go prawa do dziedziczenia. Zyskał również pismo, które miał przedstawić w Gringottcie, aby wszelkie skarbce rodzinne były dla niego dostępne. Regulus nie chciał ich pieniędzy, ale artefakty, które się tam kryły mogły być przydatne.
Cieszył się, że zyskał prawo do oficjalnego nazywania się Regulusem Blackiem, bo on znowu żył dla czarodziejskiej społeczności.
Jednak to był tylko jeden z celów do osiągnięcia prawdziwego sukcesu. Musiał teraz przekonać całą starszyznę Wizengamontu, by zrozumiała z czym mierzył się Harry Potter. Musiał przedstawić tam wystarczające dowody – pokazać zdjęcia obrażeń, nagrania rozmów i fiolki ze wspomnieniami Harry'ego.
Ale obawiał się, że starcy nie zrozumieją młodości. Nie zaufają mu. Nie uwierzą.
***
– Starzec, zaczął się zastanawiać jaki masz plan, Black.
Z takimi słowami przywitał go Severus, gdy spotkali się w przerwie świątecznej. Black mógł po latach rozsiąść się wygodnie w kawiarni na ulicy Pokątnej i wejść do Esów i Floresów, ale Snape nigdy nie zgodziłby się na takie spotkanie. Umówili się więc w domu, w którym kilka miesięcy temu Severus stracił swój Mroczny Znak.
– I wymyślił coś ciekawego? – zapytał zaciekawiony Regulus.
– Oprócz tego, że musiałeś mieć ukryty motyw, to nie – odpowiedział prosto Severus i usiadł na kanapie. Rozejrzał się po salonie, który wyglądał tak jak ostatnio. Nie było żadnych ozdób świątecznych, co mu bardzo odpowiadało. – Nie wyprowadzałem go z błędu.
– To żaden błąd, Snape. Harry potrzebuje prawnego opiekuna, który będzie się nim zajmował, a nie go hodował. Chociaż profesor Sprout lepiej traktuje swoje rośliny w szklarni, niż wujostwo Harry'ego.
Snape przytaknął na słowa Regulusa. Black nie wydawał się pod wrażeniem, że Dumbledore'a zainteresował jego powrót, bo było można się tego spodziewać. Nie codziennie dziedzic Blacków ogłaszał, że jednak nie umarł przed laty.
– Jest prawie pewien, że chodzi o twojego brata – dodał Snape.
– Harry ma pierwszeństwo – odpowiedział Regulus. Nie zaprzeczył, że mogło być to również ze względu na Syriusza. Na początku miał taki plan – ogłosić, że żyje, wyciągnąć brata z Azkabanu i dopiero odebrać Dursley'om Harry'ego. Ale bał się, że to zajmie dodatkowe lata, a młodość Pottera minie bezpowrotnie.
– Co z chłopcem?
– Mam z dwadzieścia fiolek ze wspomnieniami tego jak wujostwo go traktuje i album ze zdjęciami jego siniaków, miejsca gdzie śpi i jak wygląda. Chcesz obejrzeć? – zapytał go z przekąsem Regulus. Było mu niedobrze, gdy to zbierał i wyciągał wspomnienia z głowy siedmiolatka. Miał ochotę zabić Vernona i Petunię, gdy obejrzał to pewnego dnia i spisał na pergamin każdą najmniejszą rzecz.
– Podziękuję – odparł Snape chłodno. – Po to mnie ściągnąłeś?
– Stęskniłem się za twoją ekspresją twarzy – rzucił w żartobliwym tonie. Zaraz jednak Regulus poprawił się na fotelu i odpowiedział już poważniej: – Potrzebuję sprawdzonego medyka, który zrobiłby badania Harry'emu. Sprawdził poziom jego magii, poprzednie urazy i to czy może zachorować w przyszłości. Masz kogoś takiego?
– Pomfrey odpada. – Snape odrzucił pielęgniarkę szkolną od razu. – Przekaże Dumbledorowi wszystko czego się dowie o Chłopcu-Który-Przeżył.
– Garbowicz też – rzucił Regulus. Był to mężczyzna, który leczył czasami Śmierciożerców, ale wtedy już stracił swoją licencję. Poza tym nie był typem osoby, którą Black chciał przy Harrym.
– Jest jedna osoba – powiedział Snape z zamyśleniem. – Ale nie wiem czy się zgodzi. To magomedyczka, która odbiera ode mnie eliksiry w Świętym Mungo, które przekazuje. Wiem, że Narcyza konsultowała się z nią kiedyś w sprawie Draco. Kiedy chcesz te badania?
– Za cztery tygodnie składam oficjalną sprawę w Wizengamoncie – odpowiedział Regulus. – Potrzebuję żeby wtedy były już wyniki.
– Sprawdzę i dać ci znać.
Regulus kiwnął głową i pożegnał się ze Snapem. Informacje, które przekazał Regulusowi, wcale go nie zadziwiły, ale nie mógł pozbyć się wątpliwości jak Dumbledore zareaguje na to wszystko. Dyrektor sam przecież zostawił Harry'ego u Dursley'ów, bo wierzył w jakąś magię krwi, która miała go chronić. Ale mały Potter nie potrzebował jej, bo osoby, przed którymi potrzebował ochrony mieszkały pod tym samym dachem i dawały temu dzieciakowi prawdziwe piekło każdego dnia.
Dumbledore mógł myśleć, że to będzie dobre dla Harry'ego. Ale Regulus wiedział, że tacy ludzie rzadko rozumieli konsekwencje takiego wychowywania. Starcy nie rozumieli tak spędzonej młodości. A Black miał zamiar dobitnie ich o tym uświadomić.
***
– Dlaczego wszyscy dorośli, który wiedzą o tym jak traktuje mnie wujostwo, nigdy nic nie zrobiło? – zapytał się go Harry, gdy siedzieli w jednym z barów, gdzie mogli zjeść ciepły posiłek i posłuchać radia, które nadawało jakieś świąteczne piosenki. – Dlaczego ty byłeś pierwszy?
Regulus popatrzył na Harry'ego, przed którym był talerz zupy pomidorowej i małe kawałki pieczywa. Dzieciak miał na sobie zbyt cienki sweterek i musiał podciągnąć rękawy prawie pod pachy, by nie wpadły mu do jedzenia.
– Bo nie jestem, aż tak stary, by zapomnieć jak wygląda taka młodość – odpowiedział jak zwykle szczerze Blaze. Trudno mu było się tym podzielić, ale Harry zasługiwał na to. I czasami łatwiej było opowiedzieć o tym siedmiolatkowi. – Pamiętam jak to jest żyć w takim domu, gdzie na ciebie krzyczą, gdzie cię biją i nie ma w nim nic dobrego. I nie chcę żebyś musiał czekać jeszcze kilka lat, aby uciec z Privet Drive, bo nie znajdzie się nikt, kto chciałby ci pomóc.
– Też miałeś wujka i ciotkę, który cię bili? – zapytał Harry z szeroko otwartymi oczami i niepewną miną.
Regulus odwrócił na chwilę wzrok, gdy wspomnienia Walburgii i Oriona przysłoniły mu rzeczywistość.
– Moja matka, ona... Ona bardzo szybko robiła się zła. Mój brat często... – Regulus przerwał, gdy gardło zacisnęło mu się za mocno i nie mógł wydusić słowa. Przez łzy w oczach, zobaczył jak Harry wstał ze swojego miejsca i przebiegł wokół stołu, by wtulić się w bok Blaze'a i ścisnąć mocno małymi rękami.
Regulus nieco niepewnie wysunął ręce i objął Harry'ego. Poczuł ciepło i miłość z powodu tego małego geesu, który dla nich był ogromny. Pierwszy raz trzymał w ramionach chłopca i nie mógł pozbyć się tych uczuć. Wcale też nie chciał.
– Dziękuję.
Regulus usłyszał nieco przytłumiony głos Harry'ego.
– Za co? – zapytał miękko i zaczął głaskać czarne, splątane włosy.
– Za uratowanie mnie. Za to, że jesteś.
Regulus wziął głęboki oddech i poczuł jak łzy zaczęły spływać mu po bladych policzkach. Nie zrobił nic, by je zetrzeć. To nie było coś czego powinien się w tej chwili wstydzić.
Gdy był w wieku Harry'ego marzył o tym, by ktoś się zainteresował co robiła Walburga. I nie tylko zainteresowali, ale również coś z tym zrobili. Wuj Alphard wiedział i dopóki żył dawał im bezpieczne schronienie, by na chwilę mogli uciec z przytłaczającego Grimmuald Place 12. Ale nic poza tym. Regulus nie miał zamiaru tak postępować w stosunku do Harry'ego. Bo jako Ślizgon, gdy coś zaczynał to chciał doprowadzić to do końca. Wszystkimi sposobami, jakie znał.
***
Stephanie Belvedere była starszą czarownicą, która pracowała w szpitalu świętego Mungo i odbierała partię eliksirów od Severusa. Snape poprosił ją o przysługę, która kosztowała go uwarzenie Felix Felicis dla niej, ale był skłonny to zrobić, żeby zachowała badanie Harry'ego Pottera w tajemnicy do czasu rozprawy o opiekę.
A jeśli chodziło o starszych czarodziei wymiana była chyba jedyną walutą jaką znali.
Regulus, gdy pierwszy raz zobaczył kobietę pomyślał, że była tak stara jak Dumbledore. Na pewno miała podobną datę urodzenia. Przede wszystkim wywnioskował to po jej siwych włosach, zmarszczkach na twarzy i lekko zgarbionej sylwetce. Mimo wszystko nie musiała nosić laski tak jak Regulus i dla niego była na wygranej pozycji.
Wytłumaczył Harry'emu, że chciałby, aby poznał dzisiaj kogoś i pozwolił się zbadać. Potter zapytał jedynie czy podczas tego badania będą igły, ale gdy usłyszał zapewnienie, że nie, wzruszył ramionami i powiedział, że w takim razie się zgadzał. Regulus powiedział mu, że pewna pani przyjdzie sprawdzić jak się czuje, rzuci kilka zaklęć i zada kilka pytań. Nakazał mu mówić prawdę, ale zrobił to tylko dlatego, żeby mieć pewność, bo nie sądził, że Harry byłby w stanie skłamać. Wolał jednak to powiedzieć. Wspomniał mu również o Severusie i zmusił się, by nazwać go kolegą ze szkoły.
Sam Snape zorganizował miejsce spotkania. Regulus wolał nie dopytywać jak udało mu się znaleźć dom w mugolskiej dzielnicy, którego mogli użyć, ale im mniej wiedział, tym lepiej, bo podczas rozprawy nie był pewien czy nie zostanie mu podane Veritaserum.
Gdy szedł ulicą, wzdłuż jednakowych domów, które były takie same jak ten, w którym mieszkał Harry, chłopiec w ogóle się nie rozglądał. Zadawał za to pytania, które Regulus doceniał, ale powoli wyczerpywały mu się odpowiedzi na nie, bo w ogóle nie znał się na pracy magomedyka. Dotarli jednak pod odpowiedni numer, Harry się spiął, gdy stanęli pod drzwiami.
– A co jeśli powiem tej pani wszystko, a ona mi nie uwierzy? – zapytał nagle przestraszony Harry.
Regulus westchnął i oparł się mocniej na lasce. Był styczeń, a oni zamiast wejść do ciepłego wnętrza, rozmawiali na ganku. Jego ciało i tak już drżało z powodu zbyt długiego spaceru.
– Harry, ona nie jest tutaj, aby ci uwierzyć – powiedział pewnie Blaze. – Szczerze, dzieciaku, mam w nosie, to czy ci uwierzy.
– Naprawdę? – zapytał zaskoczony siedmiolatek.
– Naprawdę – potwierdził. – Ja ci wierzę. Severus też ci wierzy. Ona nie musi. Musi cię zbadać i może przepisać ci receptę na lepsze okulary. Co ty na to? Chciałbyś lepiej widzieć to co pokazuje pani nauczycielka na tablicy?
– Tak! – rozpromienił się od razu Harry. Blaze pamiętał jak Harry ostatnio mu mówił, że nie widział co dokładnie było napisane na tablicy w szkole i jak dostał swoje pierwsze okulary. Regulus był gotowy mu je kupić, gdyby tylko dowiedział się jakie będą odpowiednie. – Pani Knight mówi, że to jest ważne, a ja widzę tylko to co jest napisane dużymi literami. To głupie.
Głupie. Regulus znał kilka innych słów, które lepiej oddawałyby sens tego, ale to nie było miejsce, ani czas, by o tym mówić.
– Gotowy? – zapytał zamiast tego i ustawił rękę, by zapukać do drzwi. Zrobił to jednak dopiero, gdy Harry wziął głęboki oddech i pokiwał głową na znak zgody.
Severus czekał na nich w salonie i Regulus był gotowy wygłosić sarkastyczny komentarz na temat tego jak jego ciemne szaty, nie pasowały do kwiecistego wnętrza, w którym się znajdował. Powstrzymał się jednak, bo Harry przysunął się bliżej niego i złapał go za rąbek zimowego płaszcza. Regulus był wdzięczny, że nie za poranioną nogę.
– Harry, to jest Severus – powiedział w ramach przedstawienia ich sobie, chociaż miał świadomość, że Snape doskonale wiedział z kim przyszedł. – Mówiłem ci o nim. Możesz się przywitać?
– Dzień dobry – odpowiedział grzecznie Harry, chociaż był nieśmiały i patrzył bardziej na szaty Snape'a niż na jego twarz.
Może to i lepiej, bo gdy Regulus to zrobił, zobaczył jak Snape wykrzywił się, a w jego oczach było widać łzy. Black to rozumiał. Harry był bardzo podobny do Jamesa, ale oczy odziedziczył po Lily.
– Witaj, Harry – powiedział z trudem Snape, a jego głos nie brzmiał w ogóle normalnie.
Zapadła cisza, bo Regulus czekał, aż Severus może będzie chciał zadać jakieś pytanie, ale mężczyzna wyglądał jak sparaliżowany. Nie był w stanie się ruszyć.
– Czy magomedyczka już jest? – zapytał w końcu, by przejść do sedna sprawy.
– Tak – odpowiedział krótko Snape i w końcu oderwał wzrok od chłopca. – Zaraz przyjdzie.
Stephanie pojawiła się zaraz potem z kufrem w jednej ręce i różdżką w drugiej. Gdy tylko weszła do salonu, Regulus pomyślał, że jest dość stara. Ale im dłużej był obecny podczas badania, bo Harry nie pozwolił mu opuścić salonu, tym bardziej się do niej przekonywał. Może nie miała pojęcia jak to jest wychowywać się w takim domu, gdzie przemoc była codziennością. Ale pięćdziesiąt lat doświadczenia jako magomedyk nauczyło ją jak pracować z takimi dziećmi. Była delikatna, ale stanowcza. Nie komentowała słów Harry'ego, nie podważała jego odpowiedzi. Nie marszczyła się i dopytywała o szczegóły, które naprawdę były ważne. Pergamin z samopiszącym piórem latał jak szalony, kiedy kobieta rzuciła zaklęcie, które miało wykryć wszystkie stare urazy.
– Coś nie tak z jego blizną? – zapytał Regulus, gdy Stehpanie zaczęła coraz bardziej przypatrywać się bliźnie w kształcie błyskawicy i rzuciła kolejne zaklęcie.
Snape, który do tej pory stał przy oknie i obserwował okolicę, odwrócił się na nagłe pytanie Regulusa. Obydwaj wiedzieli co nie tak było z blizną, ale nadal nie znaleźli sposobu jak to usunąć. Horkruks, który żył w innym czarodzieju. W małym Harrym, którym mógł mieć status Chłopca-Który-Przeżył, ale nie mogli zaryzykować, ze rzucenie na niego kolejnego zaklęcia zabijającego będzie dobrym wyjściem, by usunąć cząstkę duszy Voldemorta.
– Skoncentrowanie dużej ilości magii w tym miejscu – powiedziała z zamyślenie magmedyczka Belvedere. – Złej magii. Ale nie ma ona wpływu na obecny rozwój Harry'ego.
Regulus odetchnął z ulgą na ostatnie stwierdzenie. To była dobra informacja, ale nadal to było duże niebezpieczeństwo żeby Harry tak dalej żył.
– A jaka jest jego wada wzroku? – zadał kolejne pytanie. – Chciałbym kupić mu odpowiednie okulary.
– Tak, te obecne są na pewno za słabe – przyznała kobieta i spojrzała w zielone oczy Harry'ego, który uśmiechnął się nieśmiało. – Masz śliczne oczy, kochanie – powiedziała delikatnie.
Po skończonych badaniach, które zmęczyły i znudziły Harry'ego, a sam Regulus nie wiedział ile jeszcze mógł czekać, Stephanie Belvedere zaprosiła obu mężczyzn do kuchni. Harry został w salonie i dostał pozwolenie, aby obejrzeć ryby, które pływały w akwarium w rogu pomieszczenia.
– Wyniki wyślę Severusowi za kilka dni – ogłosiła zmęczonym głosem i zaraz potem spojrzała ostro na Regulusa. Mężczyzna miał wrażenie, że to podobne spojrzenie, które miał Orion, gdy zapraszał go do swojego gabinetu. – Nie wiem gdzie ten chłopiec mieszka, co je i jakim prawem jeszcze żyje, ale jeśli dobrze rozumiem będziesz się ubiegał o opiekę nad nim?
Regulus pokiwał poważnie głową.
– On ci ufa – ogłosiła. – Ale kiedy wygrasz prawo do opieki nad nim to nie będzie lot na miotle. To będzie jak walka z Hipogryfem. To maltretowane dziecko – powiedziała bez zająknięcia, chociaż Regulus skrzywił się, gdy usłyszał to bezpośrednio.
Wiedział, że to nie będzie lot na miotle. Spodziewał się trudności. Lepszych i gorszych dni, ale to nie oznaczało, że by zrezygnował.
– Czy jest coś o czym muszę wiedzieć? – zapytał zamiast odwołać się do słów, które właśnie padły od starszej kobiety.
Stephanie złapała za pergamin, który zapisywał wyniki i westchnęła głośno.
– Widziałam coś podobnego tylko kilka razy – przyznała. Zmarszczyła brwi, gdy odczytała jedną linijkę, ale nic nie powiedziała. Regulus czekał na jej kolejne słowa, ale Severus nie był tak cierpliwy. Stanął nad nią, bo ze względu na swój wzrost mógł odczytać to przez jej ramię. – Najczęściej magia dziecka nie pozwala na przemoc na taką skalę. Broni się instynktownie. A Harry się powstrzymuje... wie, że nie może... i to...
– On nie jest Obskurodzicielem – wręcz wysyczał tę nazwę Snape.
– Co nie zmienia faktu, że ma predyspozycje, by się nim stać – powiedziała poważnie magomedyczka.
Regulus zacisnął wargi na jej uwagę. Horkruks i Obskurodziciel w jednym? Czy to w ogóle mogło mieć prawo bytu? Czy jedno nie wykluczało drugiego? A gdzie w tym wszystkim miejsce dla magii i osobowości Harry'ego? Merlinie, nie był w stanie pozbyć się obu tych rzeczy z jego ciała i umysłu.
– Co może ci pomóc wygrać opiekę nad nim.
– Słucham? – zapytał Regulus pogrążony we własnych myślach.
– Napiszę to w raporcie. Obecne warunki, w których przebywa Harry Potter narażają go na bycie Obskurodzicielem, jeśli sytuacja się nie zmieni.
Szare, szeroko otwarte oczy spojrzały na pomarszczoną twarz Stephanie Belvedere. Regulus poczuł jak przestał oddychać, a jego umysł nie mógł przetrawić słów, które właśnie usłyszał. Merlinie, nie liczył na takie rozwinięcie się sytuacji. Chciał jedynie badania Harry'ego, nowej recepty na okulary i może informacji czy powinien podawać mu jakieś eliksiry.
Ale to? To właśnie był as w rękawie, który miał zamiar wykorzystać.
Jego usta wykrzywiły się w szeroki, zadowolonym uśmiechu. Nie mógł się powstrzymać i roześmiał się w mugolskiej kuchni na tyle głośno, że Harry będący w salonie na pewno go usłyszał. Śmiał się śmiechem, który był zbyt podobny do tego, który miał jego starszy brat. Tak samo szczery i szczekliwy. Odchylił głowę do tyłu i wypuścił powietrze ze świstem.
Ta magomedyczka była jego cholernym cudem. Spojrzał na nią i nie przestał się uśmiechać.
– Snape – zwrócił się do drugiego mężczyzny, ale ciągle patrzył na Stephanie. – Cokolwiek chciała za zapłatę, zrób to podwójnie. Możesz mnie obciążyć kosztami. Cena nie gra roli.
Starcy mogli nie rozumieć młodości. Ale cholernie dobrze wiedzieli jaka może być jej cena.
***
Blaze wraz z Harrym siedzieli w bibliotece przy stoliku, a kolejna gra planszowa, w którą grali, była rozłożona między nimi. Potter miał na nosie, nowe okulary, na które Regulus nałożył zaklęcia chroniące je przed stłuczeniem. Były takie same jak stare – okrągłe, z czarnymi oprawkami, ale za to z dopasowanymi noskami i przede wszystkim zgodne z wadą wzorku, którą miał siedmiolatek. Nie chciał, by jego wujostwo zaczęło zadawać pytania. Poza tym Harry'emu one pasowały.
– Harry, muszę ci coś powiedzieć – zaczął poważnym tonem Blaze. Harry spojrzał na niego zielonymi oczami, które były prawie takie same jak te, które miała jego matka. Nie żeby Regulus miał okazję przyglądać się oczom Lily Evans w szkole. Severus jednak dobitnie mu to uświadomił i powtórzył kilkanaście razy, po tym jak spotkali się, by przeanalizować wyniki, które przysłała magomedyczka.
– Chodzi o badanie? – zapytał Harry i odłożył kostkę do gry, którą miał właśnie rzucić. Regulus doceniał to, bo to naprawdę była ważna rozmowa.
– Chodzi o to... Jaki jest twój ulubiony superbohater? – zapytał nagle ożywiony Regulus, bo wpadł na to jak w przystępny sposób mógłby wytłumaczyć to dzieciakowi.
– Batman jest najlepszy! Ale Dudley woli Supermana – powiedział nieco zasmucony. Black pokiwał głową, bo naprawdę nie wiedział jaka była różnica między nimi. Chyba będzie musiał w końcu to zrozumieć.
– A jak naprawdę nazywa się Batman?
– Bruce Wayne – odpowiedział szybko Harry. – Jest naprawdę bogaty i ma szybkie auto. I pelerynę – dodał z uśmiechem.
Regulus pamiętał, że Harry kiedyś go porównał do tego superbohatera. Wziął głęboki oddech, bo to była kolejna trudna rozmowa, którą musiał z nim odbyć i nie bez powodu wybrał bibliotekę. Miał wrażenie, że to będzie ich miejsce na tego typu rzeczy.
– I nie wszyscy wiedzą, że Batman to tak naprawdę Bruce Wayne, prawda? – upewnił się Regulus. Spojrzał na ich porzuconą grę planszową i miał nadzieję, że będą mogli skończyć grać, gdy w końcu przyzna się Harry'emu do tego, że tak naprawdę nie nazywał się Blaze Robinson. Nie po to szedł do miasteczka ją kupić, by się zmarnowała.
– Tak! To jego tajna toż-sa-mość – przeliterował ostatnie trudniejsze słowo Harry i uśmiechnął się zadowolony, gdy powiedział to poprawnie.
– Brawo, Harry – skomentował szybko Regulus, bo wiedział jak ważne jest komplementowanie chłopca. – Wiesz, niektórzy ludzie ukrywają swoje prawdziwe imię i nazwisko i nie mówią wszystkim jak naprawdę się nazywają, tylko przedstawiają się tym innym, wymyślonym imieniem.
– Ale po co?
Regulus wziął głębszy oddech, bo oto nadchodziła trudniejsza część rozmowy. Postanowił jednak trzymać się przykładu Batmana, bo to naprawdę mogło pomóc w tłumaczeniu tego Harry'emu.
– By się ukryć, bo nie chcą by wszyscy wiedzieli jak się nazywa. Byłoby naprawdę źle gdyby wszyscy od razu wiedzieli, że Batman to tak naprawdę Bruce Wayne, prawda?
– Niektórzy wiedzieli – powiedział Harry i wzruszył ramionami. – Możemy wrócić do gry? – zapytał znudzony rozmową i wziął z powrotem kostkę do gry, by nią rzucić. Regulus wyciągnął rękę, powstrzymując chłopca.
– Harry, mogłeś mieć trochę racji, porównując mnie do Batmana – powiedział cicho Regulus. – Tak naprawdę nie nazywam się Blaze Alexander Robinson.
Jego serce biło szybko, gdy przyznał się do tego. Harry otworzył szeroko oczy i przechylił głowę, wyraźnie zaskoczony.
– Kłamałeś? – zapytał zasmucony Harry, a Regulus miał wrażenie, że grunt właśnie usunął mu się spod nóg, bo wiedział jak dla Pottera był ważna szczerość w ich relacji. Merlinie, naprawdę nie chciał tego zniszczyć.
– Nie, Harry – zaprzeczył załamany Regulus. – Tak samo jak Batman, nie mogłem powiedzieć wszystkim jak naprawdę się nazywam. Przez bardzo długi czas prawie nikt nie wiedział. To była tajemnica, dzieciaku. Blaze Robinson to moja tajna tożsamość. Ale teraz mogę już używać prawdziwego imienia i nazwiska.
– I jakie ono jest?
– Regulus Arkturus Black – powiedział cicho. – Mój brat nazywał mnie Reggie.
Siedzieli przez kilka minut w ciszy i Regulus czekał, aż Harry to wszystko przetrawi. Wiedział, że to była duża informacja dla Pottera, ale nie mógł go adoptować ze świadomością, że dla niego był cały czas Blazem. To nie wchodziło w grę. W szczególności, że pewnie Wizengamont będzie chciał go przesłuchać. Harry nie mógł tam iść i myśleć, że Robinson próbuje przejąć nad nim opiekę.
– Okej – powiedział w końcu Harry. Wydawał się nadal nad tym myśleć, ale nie był już tak zasmucony. – Czy ja też mogę nazywać cię Reggie?– zapytał niepewnie.
– Oczywiście, dzieciaku – powiedział szczęśliwy Regulus. – Jeśli tylko chcesz.
Tak, starsi ludzie nie rozumieli młodości. Młodzi ludzie natomiast rozumieli naprawdę wiele.
***
Dziesiątego marca Regulus Arkturus Black stanął przed Wizengamotem uzbrojony w album ze zdjęciami obrażeń, fiolkami ze wspomnieniami, długim (zbyt długim) raportem magomedyczki Stephanie Belvedere na temat stanu zdrowia chłopca i formalnym wnioskiem o przyznanie mu praw do opieki nad Harrym Jamesem Potterem.
Serce biło mu szybko, jego palce zaciskały się mocno na rączce laski, o którą się opierał, a szare oczy patrzyły wprost na Ministra Magii. Regulus miał na sobie najlepsze szaty jakie mógł dostać na ulicy Pokątnej i włosy ułożone za pomocą żelu.
W myślach formułował wszystko co chciał powiedzieć.
Wiedział, że musiał przekonać starszyznę zasiadającą w Radzie, że skazanie Harry'ego na takie dzieciństwo było bestialstwem i lepszym opiekunem niż jego jedyna żyjąca rodzina, byłby powracający zza grobu brat ojca chrzestnego Pottera, który siedział teraz w Azkabanie.
Ale niech będzie przeklęty, jeżeli by nie spróbował. Jeśli jednak mu się nie uda, Francja była chyba dobrym miejscem, by wychować dziecko. Przynajmniej miał dobre wspomnienia z tego kraju. A Severus był gotowy pomóc mu uprowadzić Harry'ego spod nosa siostry Lily i samego Dumbledore'a.
****
Czy wstawiłam rozdział po ponad pół roku? Tak. Ohhhh, niestety tak wyszło. Przepraszam za to, ale mam teraz fazę na pisanie i skończenie tego, więc to dobra informacja.
Tak naprawdę nie uważam, że w Radzie Wizengamotu zasiadają same starsze osoby i nie powinno się ich nazywać starcami, ale musiałam to podrasować żeby pasowało do rozdziału.
Poza tym miał się on odnosić przede wszystkim do Dumbledore'a, ale mój plan nie wypalił. Akcja mi się przesuwa, ale zagęścimy ją trochę w kolejnych rozdziałach, bo zbliżamy się do końca tego.
Do następnego,
Demetria1050
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro