Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I Bogiem było słowo.

-Darlene McCourtney, stój natychmiast! - Mocny, męski głos odbił się od szkolnych murów.

Równomierny stukot damskich obcasów o posadzkę był nieprzerwany. Słyszeć dało się również delikatne dziewczęce westchnienie - jedno z przeznaczonych dla wyjątkowych okazji, takich jak przypalenie ciastek, nieustąpienie w metrze miejsca przez mężczyznę, czy ubrudzenie nowym lakierem od Chanel numer 475 w kolorze Dragon ulubionego kalendarza z numerami wszystkich znienawidzonych osób, otrzymanego z okazji urodzin.

-Darley, słońce, ledwo cię znalazłem. Szukam cię od rana. Pomyśleć, że wystarczyło urwać się z lekcji historii sztuki, żeby ujrzeć twoje piękne nogi pierwszy raz od tygodnia. - Mina chłopaka wyrażała niewyobrażalne szczęście, uśmiech rósł i rósł, i...

-Daruj sobie. - Usta ciemnowłosej uformowały wydatny dzióbek, a brwi zbliżyły nieznacznie ku sobie. - Wiesz, jaki dzisiaj mamy dzień?

-Wtorek – odparł machinalnie blondyn, niezbity z tropu. Odgarnął w tył opadające na oczy włosy w geście zniecierpliwienia i oczekiwał pochwały za niezwykle rezolutną odpowiedź.

-Błąd. Dziś jest o wiele bardziej przeciętny dzień. Pomogę ci odgadnąć jaki. - Długonoga nachyliła się nad nim tak, by owionęła go delikatna woń Sheer Love i delikatnie rozchyliła wargi. - Otóż, dziś jest kolejny dzień, podczas którego nie chcę cię widzieć dłużej, niż muszę. A nie muszę.

Jedwabny głos zmienił się w syk tak szybko, jak młodzieniec odszedł w przeciwnym kierunku.

Dziewczyna wsunęła dłoń do torebki w kolorze ciemnego burgunda i sprawnie wydobyła z niej telefon.

Do:Perry (wciąż nie oddała błyszczyka, nie zapomnij wpisać jej na czarną listę)

Treść: Czekam na dole. Ile można, do cholery?

Wysłano: 11:22:34

Od: Perry (wciąż nie oddała błyszczyka, nie zapomnij wpisać jej na czarną listę)

Treść: Piszę sprawdzian, daj mi chwilę.

Odebrano: 11:22:38

Do: Perry (wciąż nie oddała błyszczyka, nie zapomnij wpisać jej na czarną listę)

Treść: Jak wolisz, do Josha idę sama.

Wysłano: 11:22:45

Od: Perry (wciąż nie oddała błyszczyka, nie zapomnij wpisać jej na czarną listę)

Treść: Wyszłam, za pół minuty jestem obok Montany.

Odebrano: 11:22:59

-Wreszcie.- Darlene rzuciła w stronę przyjaciółki pogardliwe spojrzenie i zmierzyła ją wzrokiem. - Ściągnij to.

-Co takiego? - Młodsza wersja Ashley Graham zarumieniła się i badawczo spojrzała w dół. Wyglądała na zmieszaną, a jej dolna warga delikatnie zadrżała.

-Łańcuszek. Jest obrzydliwy. Prada i wisiorek z bazaru? Dałam ci ostatnio ten, który możesz nosić. - skrzywiła się, poprawiając spadające ramiączko sukienki.

-To pamiątka po mamie. - Perry szepnęła nieśmiało, spotykając się z niewzruszoną miną przyjaciółki. - Zresztą, podoba mi się – dodała nieco odważniej, prostując i ośmielając spojrzeć Darley w oczy.

-Ściągaj– rzuciła długonoga i, nie czekając, zniknęła za rogiem.

-Kiedyś spotka Cię za to kara, Ty suko - syknęła Perry, walcząc z zapięciem łańcuszka. Wsunęła go naprędce do kieszeni torebki Jacobsa, wyprostowała się i odgarnęła lekko włosy w tył. - Już wkrótce, przysięgam.

Stukot obcasów długo niósł się po pustym korytarzu. Pustym... Czyżby?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro