Rozdział 5
Kyushu szedł przed siebie, nie przywiązując szczególnej uwagi do miejsc, które omijał. Chód pozwalał mu rozjaśnić umysł, owinięty mgłą szaleńczych myśli.
"Chłopak nie jest mu potrzebny. Dlaczego utrzymuje go przy życiu? Cel istnienia może zostać zwykłą rzeczą. Nie potrzeba żadnych reakcji. Lalki są tylko zabawkami a jak się zepsują, wyrzuca się je. On jest zepsuty. Można go przecież… trzeba go przecież wymienić."
Pochłaniający zatrzymał się, a jego wzrok coraz bardziej stawał się zamazany. Oparł się o ścianę, próbując zachować równowagę. Myśli, które krążyły mu w głowie, stawały się z każdą sekundą bardziej zniekształcone. Tłoczyły się, uciskały, rozszarpywały jego logikę oraz wyuczone, podstawowe ludzkie zachowania. Przecież jeżeli coś nie działało, wystarczyło to wyrzucić. A może nawet zniszczenie tego, obrócenie w pył, sprawi iż stanie się ciekawsze?
Pochłaniający instynktownie poruszył ciałem w stronę kuchni. Jego oczy stały się całkowicie czarne, bez cienia światła czy jakiejkolwiek barwy. Nie odbijały one niczego. Były idealną pustką pochłaniającą każdą widzianą rzecz.
- W środku szafki stojącej przy piecu, na trzeciej półce od góry, obok liny i czerwonej torby, leży pojemnik z olejem. Zapałki schowane są w szufladzie, całkiem niedaleko. - Szeptał Kyushu, idąc do przodu. Dostojnym krokiem wszedł do kuchni a po chwili wyciągnął poszukiwane przedmioty. Nie zaszczycił ich nawet spojrzeniem. Trzymając w dłoniach żółty pojemnik oraz opakowanie zapałek, zaczął kierować się w stronę schodów.
Niespodziewanie, kilka szalonych myśli w jego głowie rozproszyła się jakby ktoś je odegnał. Całe jeństwo Kyushu skupiło się nad tym pojedynczym wrażeniu, które pojawiło się nagle, paląc umysł i zmysły.
Ktoś przekroczył barierę.
Kyushu nie panując nad odruchami, upuścił zapałki. Biegł po schodach by jak najszybciej dotrzeć do celu. I nawet jeśli nie do końca w tej chwili pamiętał, że ustawił tą barierę przed wejściem do pokoju pewnej lalki by ją chronić, ciało jego instynktownie spieszyło się do tego miejsca.
W ciągu kilku sekund mężczyzna wpadł do komnaty.
Lalka siedziała oparta o łóżko, a wokół niej tłoczyło się kilka martwych ciał. Cieniom nie przeszkadzało gnijące mięso, czy brakujące części. Jeden z nich miał nawet zaszyty brzuch, by tylko nie pobrudzić podłóg ich Pana.
Kyushu w mgnieniu oka znalazł się przy łóżku, kierując jak największą ilość woli w jedno słowo. - Odejdzie!!!
Cztery trupy jak na rozkaz cofnęły się do tyłu, upadając na podłogę w pobliżu drzwi. Wyglądały jakby bały się demona stojącego przed nimi, nie wiedząc nawet co zrobiły źle.
Mężczyzna westchnął. Następnie odwrócił się w stronę lalki by sprawdzić czy nic jej się nie stało. Ubranie Satsuki nie było w żadnym miejscu podarte ani pogniecione. Twarz nadal nie wyrażała uczuć a usta były zamknięte.
Kyushu przez moment wpatrywał się w chłopaka. Proste białe włosy sięgające prawie do ramion. Puste, błękitne oczy. Czarne rzęsy. Wszystko to co zobaczył mężczyzna, było niczym innym niż nieznanym mu, zwyczajnym człowiekiem. Stworzeniem z rasy o dużej populacji. Istotą nic nie znaczącą. Dlaczego tak o niego dbał? Dlaczego to tu było? Pochłaniający zadawał sobie pytania na które nie mógł znaleźć odpowiedzi w swoim na powrót zamglonym umyśle. Ostatecznie mężczyzna widział jedynie nieznajomą, niepotrzebną rzecz.
Postanowił jej się pozbyć.
Pochłaniający zacisnął rękę w której wciąż trzymał butelkę. Otworzył ją i wylał na rzecz. Dopiero gdy chciał wyjąć zapałkę, uświadomił sobie, że pudełka nigdzie nie ma. Zrezygnował więc z podpalenia. Mógłby przecież złamać lalkę jedną ręką. Chwycił więc przedmiot za bladą szyję. Zanim zacisnął dłoń, usłyszał wesołe wołanie, dochodzące zza pleców. Skierował wzrok w stronę hałasu.
Cztery cienie w skorupach radośnie krzyczały, miotając się na podłodze. Przyjemność sprawiało im obserwowanie ich Pana w tej sytuacji. Pan był przecież silny. Pan był taki jak oni.
Pochłaniający przechylił głowę zastanawiając się krótko. On nie musiał łamać rzeczy. Cienie będą miały zabawę.
Mężczyzna rzucił lalką w stronę marionetek. Te jakby na początku niepewne, odsunęły się kawałek. Jeden z nich w stroju kobiety, odważył się podejść bliżej. Po nim spróbował kolejny, aż w końcu wszystkie ruszyły w stronę lalki, leżącej na brzuchu. Delikatnie chwyciły za różne kawałki. Skórę nóg, przedramienia oraz pleców. Nie chcieli za szybko kończyć, dlatego na początku roszarpywali zielony materiał, trapiąc lalkę do krwii. Dopiero po tym skubali językami, kłami, pazurami jasną tkankę, pozostawiając na razie nietknięte mięśnie.
Pochłaniający stał nad nimi, obserwując przedstawienie. Nie czuł nic. Nie słyszał nic. Nie widział nic oprócz cieni i słabej rzeczy. Mógłby teraz zdeptać, odejść, ale coś mu przeszkadzało. Dudniło mu w głowie, jakby chciało się przebić i zwrócić na coś uwagę. Było to irytujące.
- Kyu… shu.
Cichy szept…
- Kyushu…
Cichy szept jakby z mocą tysiąca wystrzałów zniszczyło blokadę umysłu mężczyzny, przeganiając jego szalone myśli.
Kyushu podbiegł do leżącego chłopaka, odpychając od niego trupy. Te, chcąc zawsze być posłuszne, bez żadnego jęku wyszły z komnaty, nadal obserwując Pana.
- Przepraszam… Przepraszam. - Mamrotał Pochłaniający, tuląc do siebie poranione ciało. Krew brudząca ubranie chłopaka i podłogę, spływała teraz także po ciele Kyushu. - Nie chciałem. To nie tak…
Mężczyzna szybko zaniósł Satsuki na łóżko, a następnie poszedł do łazienki po bandaże. Nim nie minęło kilka sekund, stał już nad lalką, opatrując jego rany. Cały czas szeptał do niego uspakajające słowa oraz przeprosiny pełne goryczy. O czym on przecież myślał! Chciał go zabić?! Satsuki był przecież…! Satsuki był…
Kim był dla niego Satsuki?
Kyushu wszedł na łóżko aby jeszcze raz przytulić chłopaka. Nieznane rzeczy rozdzierały teraz jego klatkę piersiową, a on nie mógł nawet zrozumieć czym one były. Jedyne co wiedział to to, że nigdy już nie chce skrzywdzić Satsuki. Pragnie na zawsze trzymać go blisko siebie.
- Już nie będę. Postaram się! Musisz ze mną zostać!
- Kyu...shu.
Mężczyzna zszokowanym wyrazem twarzy, spojrzał prosto w oczy Satsuki, który ranną ręką złapał Kyushu za ramię. Jego chwyt był bardzo delikatny, ale dla Pochłaniającego był niczym najgorętsza i najcięższa rzecz na świecie.
Satsuki wpatrywał się swoimi oczami prosto w mężczyznę.
- Prze...praszam. Nie… chcia...łem cię skrzy...wdzi...ć. Nie idź… już wię...cej.
Kyushu trzęsącą się dłonią złapał za policzek Satsuki. Poczuł jak nagle jego ciało ogarnia dziwny spokój. Uśmiechnął się szeroko w stronę chłopaka, jakby chciał tym pokazać mu wszystko co działo się w jego wnętrzu.
- Już nigdy cię nie zostawię. - Oznajmił z mocą, składając nie tylko pocałunek na czole chłopaka, ale i obietnicę, zawierającą to co przed chwilą Kyushu odkrył.
W tej pozycji, niedługo potem Satsuki zasnął, śniąc spokojny sen.
***
Kyushu niósł chłopaka na rękach w stronę sali, w której po raz pierwszy po latach spotkał swojego brata.
Na jego twarzy malował się błogi, szeroki uśmiech. Szedł korytarzem, nucąc skoczną, pełną radości melodię.
Gdy Satsuki zasnął w jego ramionach, Kyushu rozkazał cieniom przynieść szklankę wody. Jak zawsze dodał do niej składnik i napoił kilkoma kroplami lalkę. Potrzebowała siły.
Potem mężczyzna umył Satsuki, pozbywając się oleju z jego ciała. Następnie przebrał go w nowe ubranie. Długą tunikę z falbanami, rozdzielającą się na dwie części przy pasie, które sięgały do kostek, oraz spodnie razem z wysokimi, wiązanymi butami. Biały strój przystrojony był w czerwone kamienie szlachetne, a największy z nich znajdował się przymocowany do tasiemki, zawiązanej na szyi chłopaka. W między czasie wydał jeszcze kilka rozkazów do cieni, które kręciły się przed wejściem do pokoju.
Kyushu ubrany w elegancki garnitur, wszedł do wielkiej sali. Satsuki w jego ramionach nadal spał, odzyskując utracone siły.
Wzdłuż dywanu, który prowadził do podwyższenia, stało kilka świec na srebrnych stojakach. Wspinając się po małych schodkach, mężczyzna zauważył przed sobą białe prześcieradła owinięte wokół kolumn, tworzące coś w rodzaju miękkiego łoża, wiszące nad namalowanym na podłodze, czerwonym znakiem.
Kyushu zanim położył Satsuki na prześcieradła, zaczął obracać się z nim wokół własnej osi. Zaśmiał się radośnie, wykonując ruchy taneczne z lalką na rękach. Kręcił się, obracał, wpatrzony cały czas w chłopaka.
- Nigdy czegoś takiego nie czułem! Ani do matki, ani do brata. To niesamowite! To tak jakby moje serce pierwszy raz zabiło. Satsuki! Mój Satsuki! Na zawsze!
Po tańcu, Kyushu delikatnie ułożył chłopaka do łóżka, w którym znajdowały się setki odciętych główek czerwonych róż. Potem uklęknął przy nim, głaszcząc chłopaka po czole, od czasu do czasu bawiąc się jego białymi kosmykami.
Siedział tak całą noc przy nim, czekając aż wszystkie kwiaty zwiędną, oddając swoje życie rannemu Satsuki. Dzięki temu rany chłopaka powinny się zagoić a ciało zyskać więcej siły.
Pochłaniający ziemię z radością spędził noc przy najdrożej mu osobie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro