Rozdział 4
- Są teraz o wiele piękniejsze. - Wyszeptał Kyushu, z uśmiechem dotykając dłonią białe kosmyki włosów.
Promienie słoneczne wpadały przez odsłonięte okno, oświetlając ciemne pomieszczenie. Satsuki ubrany tym razem w długą błękitną suknię z falbanami, siedział na krześle nieruchomo. Mężczyzna odziany w koszulę i w czarne spodnie, stał za nim, rozczesując szczotką jego włosy.
Odkąd spotkali się po raz drugi w zakrwawionym lochu, minęło już prawie dwa miesiące. Przez ten cały czas Kyushu z najwyższą ostrożnością i troską na jaką było go stać, opiekował się Satsukim. Większość ran zdołała już zniknąć, tak samo jak czarna farba na włosach. Niedawno też Kyushu zauważył, iż oczy lalki zaczęły przybierać normalną błękitną barwę, chociaż z bardzo bliskiej odległości, nadal można było zobaczyć w nich czerwone plamy. Mężczyzna nie martwił się nimi. Wszystko zmierzało powoli w dobrą stronę.
Kyushu od czasu przybycia do dworu, nie miał żadnej potrzeby aby się z niego ruszyć. Zapasy kurczyły się w bardzo powolnym tempie. Te, które mogły się szybko zepsuć, trzymane były w kręgach zastoju, przez co zachowywały świeżość. Inne rzeczy znajdowały się w magazynach, lub w komnatach.
Mężczyzna nie chciał pozostawiać Satsuki samego. Krucha lalka nie byłaby w stanie niczego zrobić sama. Pochłaniający jednak miał oko na okoliczne tereny. Cienie, które przejęły ciała martwych ludzi, włóczyły się po parterze. Miały za zadanie utrzymać pokoje w czystości oraz zająć się pracami gospodarczymi. Niektórzy dostali misje specjalne aby od czasu do czasu przeczesać las lub odwiedzić pobliskie miasto. Kyushu nie chciał by ktoś mu przeszkadzał.
- Gotowe. - Oznajmił mężczyzna, odkładając szczotkę na biurko, obok szkatułek z biżuterią. Wyciągnął z jednej spinkę z błękitną różą, do której przyczepione były niebieskie klejnoty. Z delikatnością, zapiął ją na włosach Satsuki. Na koniec jeszcze, założył lalce naszyjnik składających się z kilkunastu kamieni lapis lazuli.
Zadowolony z siebie, Kyushu podniósł Satsuki i położył go na łóżku. Zakrył okno ciężkimi kotarami sprawiając, że pokój pogrążył się w ciemności.
- Musisz odpocząć. Czytałem, że aby przywrócić równowagę, trzeba dużo spać. Ojoj. Czyżbym już mówił ci o tym? Nie szkodzi. Lubię kiedy mnie słuchasz, nie ważne co powiem. A teraz Dobranoc. - Kyushu rytualnie dłonią zamknął chłopcu powieki, lecz kiedy chciał już od niego odejść, stała się rzecz niespodziewana.
Satsuki poruszył ręką, łapiąc Kyushu za skrawek białej koszuli. Ruch ten był tak delikatny i słaby, że mógłby nawet nie być zauważony. To co naprawdę przyciągnęło uwagę mężczyzny, były wpatrujące się w niego zamglone, błękitne oczy.
- Poruszyłeś się. To bardzo dobrze. Widzę, że nie chcesz abym poszedł. - Kyushu odsunął się do tyłu, wyrywając koszulę z dłoni chłopaka. Nie wyszedł jednak z pokoju, ale przysunął sobie fotel, aby stał on jak najbliżej łóżka. - Zostanę z tobą.
Pochłaniający zanim usiadł na fotelu, podszedł do biurka na którym leżało kilka książek. W nudniejszych momentach, zajmował się biblioteką, która oferowała mu różne nieznane publikacje. Były idealne do zabicia czasu, kiedy Satsuki spał. Teraz sięgnął po jedną i usiadł wygodnie na fotelu. Zanim otworzył książkę, spojrzał prosto w oczy chłopaka. - Jeśli dobrze zauważyłem, Hatoita musiał nieumiejętnie wstrzyknąć ci ten barwnik do oczu. Od tamtego czasu zapewne byłeś ślepy. Teraz powoli zacząłeś odzyskiwać wzrok. Trzeba uważać na silne światło. Może sprawić ci dyskomfort.
Kyushu nie wspomniał o fakcie, że zanim o tym pomyślał, zdołał już wystawić jego leczące się oczy na promienie słoneczne. Skoro nic się jednak nie stało, nie było problemu. Zacznie uważać odtąd na to bardziej.
Pochłaniający zanurzył się w lekturze, od czasu do czasu zerkając na lalkę, która nie zasypiała, ani nie zamykała oczu.
- Zaśnij, tak będzie lepiej. A skoro udało ci się otworzyć powieki to teraz niech opadną.
Gdy Kyushu nie zarejestrował żadnej reakcji, postanowił zadziałać w inny sposób. Wrócił wzrokiem do tekstu i zaczął czytać go na głos.
Kołysany głosem mężczyzny, Satsuki niedługo potem zasnął snem głębokim.
***
Dzień mijał za dniem a Kyushu stawał się coraz bardziej znudzony trwaniem w rutynie. Wszystko toczyło się w ten sam sposób bez żadnych zmian. Śniadanie, ubranie lalki, czytanie na głos, obiad, drzemka lalki, kolacja, kąpiel lalki, ubranie Satsuki w piżamę oraz położenie go do łóżka. A gdy nastanie kolejny ranek, wszystko zacznie się od początku.
Satsuki nie wykazał także żadnych postępów względem jego wyzdrowienia. Wszystkie rany zagoiły się bez żadnych problemów, a oczy odzyskały swój dawno utracony błękit. Mimo tego, oprócz niespodziewanego chwytu za koszulę Pochłaniającego, młodzieniec nie poruszył się ponownie. Leżał tylko na łóżku jak prawdziwa zabawka. Stanem tym zaczął się nudzisz Kyushu. Na początku cieszył się z samej obecności lalki oraz z czynności które wykonywał dla niego, ale w końcu i to straciło swój urok. Mężczyzna spodziewał się chociaż jakiejś najmniejszej reakcji po albinosie. Nic takiego się w końcu nie wydarzyło.
Na początku Kyushu zaczął zadawać mu więcej pytań, przy jak najczęstszej okazji. Pytał się czy woli zieleń czy szkarłat, kiedy wybierał dla niego ubranie. Czy smakuje mu bardziej zupa z większą ilością przypraw, czy z mniejszą. Nawet próbował poprowadzić rozmowę o pogodzie.
Satsuki milczał jak grób. Mężczyzna we wszystkich sytuacjach w których nie otrzymywał żadnej odpowiedzi, coraz częściej zostawiał lalkę samą, wychodząc z pokoju. Nie wiedział dlaczego tak się zachowuje, ale potem, po długich analizach, nagle to zrozumiał. Był zirytowany.
Pewnego dnia kiedy skończył czesać jego włosy, wziął go w ramiona i uniósł do góry. Wpatrując się poważnie w otwarte, puste oczy lalki, nie mógł się już powstrzymać, co nigdy nie leżało w jego naturze.
- Powiedz me imię Satsuki. Kyushu. Pochłaniający ziemię. Powiedz któreś z tych. Wypowiedz moje imię.
Mężczyzna długo szukał jakiejś reakcji, pojedynczego ruchu mięśnia na ciele chłopaka, która mogła być dla niego upragnioną odpowiedzią. Nic się nie wydarzyło.
Kyushu gwałtownie położył lalkę na ziemię. Tulił ją do piersi, odsuwając jej głowę by mógł na nią patrzeć.
- Wszystko. Dam ci wszystko. Zabiję kogo chcesz. Bogactwa, tytuły. Dostaniesz wszystko ale powiedz tylko jedno słowo.
Mężczyzna zaczął błagać. Z desperacją trzymał Satsuki, czując jakby miał zaraz się rozpaść. Uczepił się bezbronnej istoty, starając się powstrzymać atak szaleństwa.
Błagał go i błagał, słowami coraz bardziej dziwnymi i chaotycznymi. Nic się jednak nie zmieniło.
Po wszystkim, mężczyzna wyszedł z pokoju spokojny. Na jego twarzy nie było żadnej emocji, tylko kamienna maska. Zamknął powoli drzwi, za którymi na podłodze leżała lalka.
Kyushu nie wytrzymał tego.
Wrócił do Satsuki w porze kolacji, niosąc jak zawsze tacę z gorącym daniem. Podniósł chłopaka z podłogi, a potem posadził go na łóżku. Siadając obok niego, nabrał łyżką zupę. Zamiast jednak przysunąć ją do ust lalki, drugą ręką chwycił brutalnie jej twarz.
- Dostaniesz jak coś powiesz lub gdy się poruszysz.
Pochłaniający z pustym wyrazem twarzy czekał kilka minut, po których wylał zawartość łyżki na czarną pościel.
- Ostatnia szansa.
Kiedy Satsuki ponownie nie zrobił żadnego ruchu, mężczyzna wstał i rzucił tacę z miską w ścianę. Kawałki naczynia upadły na ziemię, a gorąca zupa poplamiła dywan.
- Dobrze. Niech będzie. - Wypowiedział Kyushu, a następnie wyszedł szybko z pokoju.
Kilka cieni poruszające się wewnątrz gnijących ludzkich ciał, obserwowały cicho jak ich Pan schodzi po schodach. Instynktownie a także przez więź ich łączącą, wyczuwały co takiego działo się z Pochłaniającym. Istoty powoli zwróciły swoje oblicza w stronę zakazanego dla nich, drugiego piętra.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro