Rozdział 3 - Leśny spacer i złowrogi clown, czyli nie zadzieraj z Tendo
- Nana-chan! - Oikawa podbiegł do menagerki - Nana-chan!
- Czego od niej chcesz? - spytał Tendō, który zasłonił dziewczynę swoim ramieniem.
- Nie twoja sprawa! Odsuń się! - spróbował go przepchnąć na bok - No weź odejdź!
- Tendō... - Nana położyła dłonie na jego talii i przesunęła go na bok - Wszystko jest okej... -pPrzekonała czerwonowłosego i spojrzała na Oikawe - Co się stało?
- Mógłbym prosić cię na słówko? -spytał, wskazując kciukiem za siebie.
- Nie. - od razu zaprzeczył Tendō.
Licealistka westchnęła i zdzieliła Satoriego pod żebra, na co jęknął żałośnie.
- Jasne, że możemy. Chodź. - Przeszła obok rozgrywającego, kierując się do wyjścia - Ty zostajesz. - spojrzała przez ramię na czerwonowłosego.
Satori podszedł do Shirabu, siedzącego na ławce i przeglądającego coś na telefonie.
- Posłuchaj mnie uważnie. - blokujący kucnął przez chłopakiem - Nie podoba mi się, że Oikawa przymila się do Nany.
- Co ty nie powiesz. - Prychnął brązowowłosy - Nie martw się, Nana nigdy nie spojrzałaby na tego lalusia, jak na potencjalnego kandydata na chłopaka. Przestań o tym myśleć i zajmij się treningiem.
- Głupi jesteś. Naprawdę. - prychnął w odpowiedzi blokujący - Ty nie wiesz, co on robi z dziewczynami. Musimy coś zrobić.
- Ta i co takiego masz na myśli? - podniósł brwi, odkładając na bok telefon.
- Nie wiem, musimy zrobić coś, żeby stracił w jej oczach.
- Ona go nie lubi. - zauważył Shirabu - A rozmawia z nim tylko dlatego, że jest menagerką i ma obowiązek się nami opiekować.
- Och...Słuszna uwaga. - przytaknął brązowooki i podniósł się - Ale w razie czego, zrobię parę akcji sabotażu. - potarł energicznie dłonie - Tak żeby mieć pewność, że jej nie ruszy.
- Rób co chcesz.
***
Piłka przeleciała przez siatkę i z impetem uderzyła o ziemię.
-Dobrze!
-Więc wysoka wystawa oddalona od siatki. Brakuje jeszcze idealnej synchronizacji, ale to kwestia czasu.
Seijoh ćwiczyło jak szalone.
-I tak musimy się spieszyć.- powiedział Hanamaki, przechodząc pod siatką- Eliminacje do Inter-High zaczynają się niedługo.
-Tak swoją drogą, Hanamaki-senpai- zaczął Yahaba, podnosząc piłkę i wrzucając ją do specjalnego kosza- Słyszałeś, że z drużyny dziewczyn w tym tygodniu odeszło dwanaście osób?
-Nie żeby coś, ale spodziewałem się tego.- mruknął Takahiro, otwierając bidon- Wiele tam było takich, co grały tylko, by On zwrócił na nie uwagę.
Taka była prawda. Żeńska drużyna Aoba Johsai pełna była dziewczyn, które zapisały się do klubu tylko ze względu na Oikawę. Jako że nie miały trenera, decydowały o wszystkim same, a kapitan, jedna z wielkich fanek rozgrywającego razem ze swoimi "psiapsi" zarządzały kto gra. Głównie chodziło o to, by "Oikawa-san" zwrócił na nie uwagę, dlatego na boisku zwykle stały dziewczyny, które nie miały pojęcia o siatkówce, za to kochały go, a niewielka część, która była dobra, ale nie latała za Oikawą jak pies z wywieszonym jęzorem, siedziała na ławce. Wszystko to powodowało bałagan w damskiej drużynie Seijoh, która też miała utalentowane siatkarki jednak nigdy nie udało się razem zagrać.
Co tej drugiej grupy zaliczała się Yukari. Choć parę meczy zaliczyła, jako "bliska przyjaciółka Oikawy-sana" bardzo nie podobała się jej sytuacja w drużynie i kilka razy już rozważała odejście. Jednak kochała ten sport bardzo mocno, do tego stopnia że często, nie mogąc dojść do ładu na własnych treningach przychodziła do chłopaków.
-A kto ma zostać teraz kapitanem? - wtrącił Matsukawa, siadając obok Hanamaki'ego.
-Iwaizumi-san poszedł na spotkanie. Tam mają tam ogłosić.- powiedział Shigeru.
-Może dadzą kogoś w końcu ogarniętego.- skomentował Takahiro.
Rozległo się szuranie, drzwi otworzyły się i Hajime wszedł do środka.
-Cześć! - przywitał się, a cała drużyna mu odpowiedziała.
-I co?- zapytał Issei, gdy chłopak się rozgrzał i zaczął odbijać piłkę.
-Co "co"?- mruknął, skupiony na odbiciach. Nieco poirytowany czarnowłosy uderzył go łokciem.
-Kto jest kapitanem żeńskiej drużyny!
-Aa...-Iwaizumi złapał piłkę w dłonie i poobracał ją kilkakrotnie- Yukari.
-HĘ?! MIKO-SAN?!- wydarła się drużyna - TO NIE BĘDZIE NASZĄ MENAGERKĄ?!
Teraz to on się zirytował.
-Dalibyście już spokój.
Od tamtego czasu żeńska drużyna została całkowicie przebudowana. Na "zbity pysk" wyleciała pozostała reszta laleczek, które były tam dla Oikawy, w klubie zostało osiem osób, przyjęto też dwie nowe. Wreszcie wszystko zaczęło jakoś wyglądać i dziewczyny szykowały się do nadchodzących eliminacji do Inter-High.
-Powiedz...- Iwaizumi odbił piłkę w kierunku przyjaciółki- Dobrze Wam idzie?
-Całkiem nieźle...- lekki grymas bólu zagościł na jej twarzy przy odbiorze piłki, co nie uszło jego uwadze- Będziemy gotowe na turn...Hajime?
Brunet złapał kulę i położył ją na ziemi, po czym podszedł do dziewczyny.
-Co zrobiłaś w rękę?
-O co Ci chodzi?- mruknęła, chowając lewe przedramię za plecami, ale zdążył ją chwycić dwoma palcami za nadgarstek. Same frotki, które dzisiaj nosiła były dla niego podejrzane, a przed chwilą upewnił się, że coś jest nie tak. Ściągnął granatową frotkę z jej lewej ręki i zobaczył całkiem niezłą opuchliznę.
-Na kontuzję z treningu mi to nie wygląda.- mruknął - Raczej na bójkę.
-To nic. przykryła ślad prawą dłonią- Naprawdę.
Iwaizumi westchnął i usiadł na trawie, po czym podniósł głowę wysoko do góry, żeby spojrzeć jej w oczy.
-Kari-chan, mnie nie oszukasz, wiesz o tym prawda?
-Nie mam najmniejszego zamiaru.- powiedziała i usiadła obok niego - Jesteś jedyną osobą, na której mogę polegać.
-Więc dlaczego nie chcesz, żebym Ci pomógł?- mokre włosy opadły mu na czoło - Mogę to załatwić dużo szybciej i to na stałe.
-Ja się w to wplątałam sama i sama się z tego wyciągnę.
Ponownie westchnął.
-Jakby co, wiesz gdzie mnie szukać.
Doskonale wiedział, jak powstała tego typu rana.
***
- Oikawa, gdzie leziesz?
-Zaniosę piłki do schowka! - odkrzyknął szatyn i przerzucając sobie worek z piłkami przez ramię, skierował się do owego pomieszczenia.
Kiedy chłopak wszedł do środka, drzwi magicznym sposobem zamknęły się. Tendō przekręcił kluczyk, który znajdował się od zewnątrz i pogwizdując, odszedł w stronę reszty chłopaków. Tooru nawet się nie zorientował, że został zamknięty, po prostu odłożył piłki i chwilę się zastanawiając, zaczął układać porozrzucane rzeczy.
W końcu gdy wszystko było na swoim miejscu, były kapitan Seijoh złapał za klamkę i popchnął drzwi. Momentalnie zesztywniał, gdy nie ustąpiły, zaczął za nie szarpać w lekkiej panice.
Podczas gdy on siłował się z drzwiami, reszta drużyny rozmawiała o nadchodzących zawodach Inter-High. Ustalali składy, taktyki oraz to, jak wygrać, żeby zniszczyć inne drużyny najbardziej, jak się da. Żeby odczuwały porażkę kilkukrotnie bardziej, taki był bynajmniej plan.
- Um...Gdzie Oikawa? - spytał Semi, rozglądając się za siatkarzem.
- Jak to, gdzie? Był... - Nana spojrzała na miejsce obok siebie - Tutaj. - zmarszczyła brwi - Nie ma go...Gdzie zniknął?
Tendō i Shirabu jako jedyni wydawali się mieć wszystko w kompletnym poważaniu. Ale co się dziwić, nie mogli pozwolić by Tooru przymilał się do ich menagerki, co to, to nie. Wszyscy odwrócili zgodnie głowy w prawo, gdy usłyszeli naprawdę potężny huk dochodzący ze schowka. Nikt się nie ruszał, zdziwiony hałasem, jednak koniec końców Eita popchnął tam menagerkę.
Platynowłosa szarpnęła za klamkę, ale drzwi wciąż były zamknięte. Przekręciła klucz i uchyliła je, a ze środka do razu wypadł brązowooki, przytulając mocno drobniejszą jasnowłosą. Ta scena nie tylko zszokowała spiskującą dwójkę, ale również sprawiła, że chcieli jeszcze bardziej zemścić się na chłopaku.
***
Akihito Ijiri nie tylko był przystojnym blondynem o iskrzących, zielonych oczach i członkiem drużyny piłki nożnej w Seijoh, który jednak ustępował w popularności Oikawie.
Wprawdzie mówiąc, popularny to on nie był. Cichy, ale diabelnie utalentowany trzecioroczny, który w zeszłym roku zaprowadziłby klub na Turniej Narodowy, gdyby go z tego klubu nie wyrzucili.
Tak naprawdę, Akihito Ijiri był straszliwym dupkiem, ale potwierdzić mogły to tylko osoby, które go znały dość dobrze, a tych za wielu nie było.
Jak to się stało, że zaczął chodzić z Yukari Mikomoto nie wiedział nikt oprócz ich dwójki i rzecz jasna, ale to dużo potem, Hajime Iwaizumi'ego.
Ale ten związek szczęśliwy nie był, co mogło potwierdzić wielu uczniów Aoba Johsai. Kto wiedział jaki jest Akihito wcale się nie dziwił, a wręcz podziwiał dziewczynę, która nie dała sobą pomiatać. Wystarczył jej jeden, jedyny raz, kiedy Ijiri podniósł na nią rękę. Drugiego dnia już był singlem i na dodatek, jako bonus miał prawą rękę w gipsie, co uniemożliwiło mu treningi, natomiast Yukari skakała po szkole jak zazwyczaj. Szkoła Iwaizumi'ego, który nauczył ją tego i owego przydała się.
Po Seijoh niosły się słuchy, że spotkanie musiało być dość srogie, skoro dziewczyna zdołała złamać kość chłopakowi.
Ijiri był wkurzony jak nie wiadomo co i po pobiciu kolegi z drużyny po zajęciach, postanowiono wyrzucić go z klubu oraz zawieszono na dwa miesiące.
Przez ten czas, od początku roku szkolnego, siedział cicho. Dopóki parę dni temu na ulicy nie spotkał Yukari i nie odżyły dawne urazy.
***
- Jesteś pieprznięty. - skomentował Shirabu, gdy ze sceptycznym nastawieniem przyglądał się Satoriemu.
Czerwonowłosy właśnie ubierał strój klowna, dlaczego akurat jego? Doszły go słuchy, że Oikawa panicznie się ich boi, a dolewając oliwy do ognia, rozgrywający postanowił także zaprosić Nane na wieczorny spacer. Tendō nie był w stanie przepuścić takiej okazji, więc to było oczywiste, że postara się to wszystko zepsuć.
- Już dawno to odkryłem. - machnął dłonią i podniósł wielki, masywny młot, który ubrudzony był sztuczną krwią, przygotowaną przez Shirabu - Ten laluś raz na zawsze odczepi się od Nany.
Był idealny do tej roli, naturalne, sterczące czerwone włosy połączone z przerażającym makijażem i psychopatycznym uśmiechem robiły swoje, charakter też pasował idealnie. Nieco sadystyczne, złośliwy i uszczypliwy, a zarazem szczery do bólu, to była idealna rola dla niego! Położył na swoim ramieniu trzon młota i poruszył zabawnie brwiami.
-Zabawę czas zacząć, nie zapomnij o swojej roli. - zaśmiał się i wszedł w las.
Shirabu jedynie się wzdrygnął i przez myśl mu przeszło, że wchodząc w układy z Tendō, mogą doprowadzić Oikawe na skraj załamania. W końcu to Tendō, on niczego nie odpuści, a nawet jeśli, to w późniejszym czasie to dokończy.
***
Oikawa szedł leśną ścieżką z Naną, rozmawiając na przeróżne tematy. W tym czasie, kilkaset metrów od nich na drzewie siedział schowany Shirabu i czekał, aż będą przychodzić niedaleko niego. Trzymał się kurczowo gałęzi drzewa, a w drugiej dłoni miał coś zwierzopodobnego, co miało robić za martwego kota. Nigdy nie wziąłby tego do ręki, gdyby nie fakt, że to było sztuczne, chociaż cholernie realistyczne i bardzo gibkie.
- Więc? Dlaczego odszedłeś z Seijoh? - spytała w końcu, spoglądając na niego spod średniej długości rzęs.
- Ja... - uciął, robiąc kilka dużych kroków w przód - Nie jestem pewien, czy chce o tym rozmawiać.
Kiedy znów nastąpiła cisza, centralnie przed nim, upadł prowizoryczny, zdechły kot. Shirabu siedzący na górze, pośród koron drzewa skrzywił się nieznacznie, ale nie ruszał, nie chciał robić hałasu i się przypadkowo zdradzić.
Oikawa stał jakby sparaliżowany, patrząc na sztuczne zwierzę, oczywiście nie miał pojęcia, że to tylko coś na wzór manekina. Nana za to patrzyła na kota znudzonym wzrokiem, nie raz widziała podobne rzeczy, więc zwykły, martwy kot nie robił na niej najmniejszego wrażenia.
- Chodźmy dalej. - rzekła i przeszła obok manekina, jak gdyby nigdy nic.
- Tak myślałem. Bezduszna. - mruknął cicho pod nosem Shirabu, uśmiechając się delikatnie.
- A-Ale zaczekaj, przecież ten kot... - zająknął się Oikawa.
-Jest już martwy, nie ma powodu by się nad nim użalać. - chłód jej głosu sprawił, że po plecach Tooru przeszedł zimny dreszcz.
Dogonił ją, jednak przez kolejne kilkaset metrów spaceru wydawał się być spięty, jakby zlękniony. To wszystko przypominało mu te wszystkie sytuacje, gdzie z mroku mogła wyłonić się straszliwa kreatura, która tylko czekała, żeby pożreć kogoś takiego jak ich dwójka.
***
-Kari-chan.- powiedział przesłodzonym tonem do dziewczyny idącej przed nim. Poznał ją po tych długich, falowanych granatowych włosach.
Zesztywniała.
-Nie mów tak do mnie, Ijiri. - syknęła przez zaciśnięte zęby, obracając się i jednocześnie przyczajając.
-Dlaczego?- uśmiechnął się- Nie byliśmy przypadkiem razem?
-Tydzień.- prychnęła - Jak Twoja rączka?
Na samo wspomnienie tego zadygotał ze złości.
-Nie powinnaś była tego robić...- syknął i zamachnął się jednak zablokowała cios. W pierwszej chwili nie zauważyła kastetu.
Powstrzymała się od syknięcia, gdy ból rozkwitł w jej lewej ręce.
-A Ty nie powinieneś nawet próbować.- kopnęła go z zaskoczenia w brzuch, a gdy się zwinął, po prostu odeszła.
Yukari zacisnęła zęby. Nie wiedziała, co zrobić, jeśli się nie odczepi. Owszem, może mu przyłożyć raz czy dwa, ale nadal będzie próbował. Co zrobić, jeśli się nie odczepi?
Nie miała zamiaru wciągać do tego Hajime czy kogokolwiek. To była jej sprawa, jej błąd, że w ogóle zgodziła się na ten związek i nie miała zamiaru pozwolić, by Ijiri miał powód do zemsty na kimś bliskim dla niej.
Hajime wiedział wszystko o niej, a ona wszystko o nim. Lecz zataiła przed nim spotkanie z Oikawą i już z tym było jej źle. Ale Akihito Ijiri to była zupełnie inna sytuacja.
Nie mogła mu dać powodów, by doczepił się drużyny siatkarskiej. Zwłaszcza, że już niedługo miały zacząć się eliminacje Inter-High.
Nie mogła.
-Jakby co, wiesz gdzie mnie szukać.
Uśmiechnęła się.
-Wiem. Dzięki, Hajime.
***
- Możesz przestać trząść gaciami? - spytała w pewnym momencie platynowłosa, czym przestraszyła rozgrywającego - O panie... - Złapała się palcami za nasadę nosa.
- Przepraszam, ale ten zdechły kot był niepokojący.
- Niepokojący? - Spytała kpiąco - Niepokojące byłoby, gdyby z drzewa spadł martwy człowiek. - dodała w pełni poważnie.
Wtedy usłyszeli łamiące się gałęzie, a gdzieś niedaleko nich spało coś znacznie cięższego, robiąc więcej hałasu. Nana zerknęła w tamtą stronę, poruszając się niespokojne.
- Okej... - zaczęła łagodnie - To chyba nie był kot. - wskazała palcem w stronę, skąd doszedł huk.
Oikawa patrzył na dziewczynę, która stała przodem do niego w odległości paru metrów. Ona również na niego zerknęła, a widząc jego przerażony wzrok, zmarszczyła brwi.
- Co ci? Jesteś blady.
W lesie nie było jeszcze tak ciemno, wiele dało się dostrzec, lecz widoczność w pewnym stopniu była ograniczona. Nie przeszkodziło to jednak Oikawie w dostrzeżeniu wyłaniającej się z ciemności postaci. Jego najgorszy koszmar wreszcie się ziścił. Przerażający klown poruszał się cicho, więc Nana nie była w stanie go dostrzec, miał uniesione ponad głowę dłonie, w których trzymał młot, zakrwawiony młot.
Tooru przypomniał sobie wszystkie horrory, które oglądał z Iwaizumim i sam fakt, że Hajime zawsze nabijał się z tego, że Oikawa boi się klownów. Rozgrywający zdążył jedynie zaskomleć i już go nie było, stchórzył i po prostu uciekł. Nana odwróciła się powoli, gdy poczuła za sobą czyjąś obecność. Zadarła głowę trochę do góry i przyjrzała się stworowi.
- Cześć, Tendō. - Podniosła rozłożoną dłoń, witając się z przebierańcem.
Ten opuścił nagle młot, będąc zdziwionym, jak szybko go rozpoznała.
- Twojej twarzy nie da się nie poznać, nieważne ile ton tapety sobie nałożysz. - Skrzyżowała ramiona pod biustem - Po co to zrobiłeś?
- Ja...Eh, ten... - Potarł kark dłonią, nerwowo się śmiejąc.
***
Po zakończonym treningu z Yukari, Hajime wrócił się do domu. Szczerze, nie podobało mu się to i to bardzo. Akihito Ijiri chodził z jego przyjaciółką przez zaledwie tydzień. Nie był zazdrosny albo po prostu nie zdążył być? Tego nie wiedział i nawet o tym nie pomyślał.
Wiedział jedynie, że ten gość to najgorszy ze wszystkich możliwych dupków i wciąż sobie wyrzucał swój brak reakcji. Mógł przecież przejrzeć Ijiri'ego od samego początku.
Mógł. Ale tego nie zrobił.
W pewnym sensie, czuł też, że Kari-chan, nie chciałaby, żeby prześwietlał każdego, z kim się spotyka. Mimo wszystko od początku czuł, że coś jest nie tak. Ale odpuścił. I do dnia dzisiejszego sobie nie wybaczył.
Zaczęli chodzić ze sobą w czwartek, a w kolejny już było po wszystkim. A sam Hajime, dowiedział się dopiero w szkole i to, o ironio, od Oikawy.
Nie wiedział, że w środę, kiedy Mikomoto była u chłopaka, on chciał się z nią przespać. A kiedy odmówiła, rzucił się na nią z pięściami. Nie wziął tylko jednego pod uwagę i Hajime w duchu, gdy o tym usłyszał, był cholernie zadowolony z siebie, że nauczył przyjaciółkę boksu, co jednak nie zmieniało faktu, że jednocześnie strasznie się wściekał na samego siebie.
Poza tym zaczął się zastanawiać, skąd ona ma tyle siły. Szybko doszedł do wniosku, że...przecież on ją uczył.
Załatwiła Ijiri'ego gładko, łamiąc mu rękę w nadgarstku.
A Iwaizumi dowiedział się od Oikawy, podczas gdy cała szkoła o tym huczała.
-Mówisz poważnie? - zapytał, szeroko otwierając usta.
-Jak najbardziej, Iwa-chan.- powiedział rozgrywający, wzruszając ramionami- Masz świadomość, że to dzięki Tobie sobie z nim poradziła?
-Przeze mnie w to wpadła. Mogłem od razu sprawdzić gościa.- syknął, zaciskając pięści - Mimo że wiem, że to by się jej nie podobało.
-Nie Twoja wina.- mruknął rozgrywający, waląc go w plecy - Pomyśl tylko o tym, że gdyby nie Twoje nauki na super przystojnym worku treningowym, ona...
Nie dokończył reszty zdania, bo Hajime go znokautował.
-Tak w ogóle czemu dowiaduję się jako ostatni i to od Ciebie?
Oikawa potarł obolałą głowę.
-Bo Miko-chan nie chciałaby, żebyś się w to mieszał.
Iwaizumi odpuścił przesłuchiwanie przyjacielu i ruszył na dach szkoły, gdzie jak się spodziewał, była Yukari.
-Dlaczego mi nic nie powiedziałaś? - spytał, bez żadnych podchodów.
-Bo poszedłbyś tam i go skopał.
-Tak. Co w tym złego?
-Hajime...-obróciła się w jego kierunku- Nie chcę, żebyś Ty lub ktokolwiek wtrącał się w tą sprawę. Poradziłam sobie z nim, odpuścił i nie ma do czego wracać.
-Ale...!
-Hajime!- syknęła, podchodząc do niego i łapiąc za koszulkę- Obiecaj mi, że nic z tym nie zrobisz.
-Yukari...
-Obiecaj!
Zacisnął zęby.
-Obiecuję.
-Tak swoją drogą to...-puściła go- Twoja szkoła bardzo mi się przydała.
Wymusił uśmiech.
-Nie ma za co.
***
- Wszystko na pewno w tobą w porządku? - spytała do telefonu, oczekując szybkiej odpowiedzi.
- T-Tak...Przepraszam, że cię zostawiłem, tak mi wstyd... - słyszała zażenowanie w jego głosie.
- Nie ma sprawy, cieszmy się, że to tylko Tendō. - zerknęła na siedzącego, jak na skazanie chłopaka - odezwę się później, do zobaczenia.
- Tak, do zobaczenia.
Rozłączyła się i spojrzała na siatkarza.
- Gdzie drugi? - podniosła jedną brew.
- Drugi? - spytał, udając zdziwienie - Przecież ja...
- Nie udawaj greka. - przerwała mu natychmiast - Potrzebna była ci jeszcze jedna osoba, żeby zrzucić tamtego kota. Mów. - zażądała.
- Shirabu siedział na drzewie. - wymamrotał, unikając jej spojrzenia.
- Kretyni. - Skwitowała - Wasze zachowanie jest poniżej krytyki. Poczekaj tu chwilę.
Wróciła się i po kilku minutach wróciła, ciągnąc za nogę Shirabu, którego jakimś sposobem zrzuciła z drzewa. Przyciągnęła go do Tendō i puściła, otrzepując dłonie z niewidzialnego kurzu.
- Jutro go przeprosicie, na moich oczach...
- Nie ma mowy. - zaprzeczyli.
- I całej drużyny. - dodała, uśmiechając się złośliwie.
- A-Ale! - zaczął Shirabu.
- I całej szkoły... - oparła dłoń na biodrze i nadstawiła prawe ucho - No co? Nic więcej nie macie do powiedzenia? Czekam. - widzieli w jej oczach ten błysk, który towarzyszył jej, gdy robiła komuś na złość.
- Dobrze. - Tendō westchnął, przecierając twarz dłonią, przez co się rozmazał - Przeprosimy go.
- Cieszy mnie to niezmiernie. - chciała już zakończyć z nimi rozmowę, ale nagle coś jej się przypomniało - A trzeci?
- Trzeci? -powtórzyli za nią.
- Znowu zaczynacie? Co zrzuciliście po tym kocie? - spytała zainteresowana - Zrobił się niezły huk.
- Nana...Nas jest tylko dwóch, prócz kota niczego nie zrzucaliśmy. - powiedział zestresowany Shirabu.
Dziewczyna zamrugała kilkukrotnie, aby następnie złapać ich za nadgarstki i popruć sprintem przed siebie. Tym razem się przestraszyła i to nie na żarty.
***
I zaczęło się. Po weekendzie startowało Inter-High. Udział brali między innymi: niezwyciężona Shiratorizawa, Aoba Johsai, których cele nie zmieniły się: wciąż chcieli pokonać mistrza, nawet bardziej niż wcześniej; tworzące się od nowa Karasuno wraz z nowym trenerem, wiecznie wesołe Johzenji, jeszcze wraz z trzecioklasistami oraz "Żelazna Ściana" Dateko.
Seijoh i Shiratorizawa zostali zwolnieni z pierwszej rundy i mieli zacząć grać dopiero popołudniu w poniedziałek. Przed Aoba Johsai, w najlepszym wypadku były trzy dni eliminacji do Inter-High. Znowu byli w bloku A, co stawiało ich naprzeciwko Shiratorizawy z bloku B, o ile rzecz jasna dojdą do finału.
Inna sprawa miała się z żeńską drużyną siatkówki. Dziewczyny zaczęły grać w poniedziałek i gładko przeszły przez pierwszą rundę, miażdżąc przeciwniczki w dwóch setach.
Drużyna siatkarzy z Seijoh oglądała z zainteresowaniem mecz dziewczyn. Yukari, pomimo swoich problemów była w swoim żywiole i nie spudłowała żadnego serwu.
Parę godzin później do gry szykowało się Seijoh, które miało zagrać z Oomisaki oraz Shiratorizawa, ostrząc zęby na przeciwnika. Drugi mecz dziewczyn miał by rozgrywany w podobnym czasie, więc Mikomoto nie miała jak kibicować drużynie chłopaków.
Cała grupa zgromadziła się w korytarzu, już ubrana w biało-miętowe stroje. Iwaizumi odetchnął głęboko, trzymając torbę na ramieniu. Czekali aż ostatni mecz się skończy, by wejść na halę i zacząć rozgrzewkę. Ich gra miała toczyć się na boisku A. Tymczasem na B miała wystąpić Shiratorizawa, której jeszcze nigdzie nie było widać.
-Chłopaaaaaaki!- wszyscy odwrócili się w kierunku, z którego dochodził krzyk.
Biegła do nich Yukari, z klubową bluzą zarzuconą na ramiona, przykrywającą koszulkę z podkreślonym numerem dwa. Celowo postanowiła nie wybierać jedynki.
-Miko-san?
Stanęła przed nimi opierając ręce na kolanach i dopiero jak odetchnęła, wyprostowała się i powiedziała:
-Powodzenia!
Drużyna uśmiechnęła się.
-I nawzajem!
W tym samym momencie boczne drzwi otworzyły się i weszła Shiratorizawa. Zawodnicy Aoba Johsai chcąc nie chcąc spojrzeli w tamtym kierunku. Wśród grupy mignął im Oikawa, który ich nie zauważał lub udawał, że ich nie widzi.
Yukari spojrzała na chłopaków.
-Poradzicie sobie!- zawołała, a oni jakby zostali wybudzeni z transu. Podniosła dłoń zwiniętą w żółwika i przyłożyła do klatki piersiowej Iwaizumi'ego.
-Poprowadź ich, kapitanie.- powiedziała, po czym obróciła się i ruszyła na halę, gdzie miała rozegrać kolejny mecz, nie omieszkając się po drodze potrącić wlokącego się za drużyną Tendou.
________________________________________________________________________________
Ta dam! Mamy trzeci rozdział, akcja zaczyna się rozkręcać!
W następnym możecie spodziewać się już eliminacji Inter-High!
W ciągu paru następnych dni postaram się dodać do rozdziałów soundtracki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro